Opowiadanie z książki z serii "Z kuferka prababci" - cz. VII "Droga do wolności - historie przodków, którzy walczyli o wolność Polski" Rok wydania 2021 Autorami są dzieci z Wileńszczyzny Wydanie sfinansowane przez Ambasadę Rzeczypospolitej Polskiej w Wilnie
Autor: Ewelina Korwel (15 l.), nauczyciel: Bożena Bieleninik Gimnazjum im. św. Rafała Kalinowskiego w Niemieżu
W naszej rodzinie opowiadało się często jak prawdziwą historię miłości dziadków mego taty, Jadwigi i Andrzeja. Podkreślało się zawsze, że prababcia Jadwiga pochodziła ze znanego szlacheckiego rodu Fedorowiczów, który był bardzo bogaty. Fedorowiczowie mieli w Trokach ogromny majątek, dużo ziemi, wielkie gospodarstwo, dużo koni, krów, świń i innych domowych zwierząt. Pracowało tam i mieszkało wielu najemnych robotników. Pradziadek Andrzej Czesnowicz pochodził z biednej rodziny. Urodził się on na Białorusi w roku 1896 we wsi Nowosiołki. Kiedy skończył 18 lat, wstąpił do Polskiego Wojska, nazwanego od 1914 Legionami. Był tam ułanem. Po I Wojnie Światowej wrócił do rodzinnych stron i postanowił wybudować dom. Wybudował go w środku lasu. Miał tam także małe gospodarstwo. Jak pradziadkowie poznali się, moja babcia Wiktoria nie pamięta. Myślę, że pradziadek musiał być bardzo ładny i odważny, bo przecież tyle lat walczył, jeździł na koniu. Po ślubie zamieszkali w tym domu, który dziadek sam wybudował. Urodziło się im troje dzieci: moja babcia, jej brat Józef i najmłodsza córka Anna. Kiedy wybuchła II Wojna Światowa, on razem z synem poszedł znowu wojować. Podczas jednej bitwy bardzo blisko wybuchł granat i został zasypany ziemią. Odnalazł go niemiecki owczarek. Wojskowy lekarz odkopał go i uratował, ale później odesłał do obozu jeńców w Kownie. Zdaje się, że więzienie znajdowało się w IX forcie. Tam zdarzyła się mu ciekawa przygoda. Zakochała się w nim sanitariuszka, która była Niemką. Bardzo namawiała go, aby wyjechał razem z nią do Niemiec. Obiecywała, że pomoże mu uciec. Dziadek jednak myślał tylko o tym, jak wrócić do kochanej żony i dzieci. I wymyślił. Razem z pięcioma innymi jeńcami postanowił zrobić podkop pod murem. Ucieczka udała się. Przekradali się lasami w nocy. W dzień chowali się i spali. Jedli jagody, korę drzew i to, co znaleźli po drodze. Pradziadek Andrzej wrócił bardzo chudy i osłabiony, ale szczęśliwy, że powrót do domu się udał. Po wojnie sprzedali dom w Nowosiołkach i przyjechali na Litwę. Szkoda, że nie zachowały się ich zdjęcia, ponieważ spaliły się w czasie pożaru. Zostało kilka z pogrzebu prababci Jadwigi. Widać na nich, jak idzie za jej trumną, wiezioną na wozie, smutny i nieszczęśliwy pradziadek Andrzej …