Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Szklary 5.04.1863

Szklary 5.04.1863
Id
475
Data
5.04.1863
Miejsce
Szklary
Region
Krakowskie
Zdjęcie
Inne nazwy
Racławice
Artykuł
brak
Opis
Po upadku dyktatury generał Kiuszewski począł organizować nowe oddziały powstańcze w Krakowie. Po aresztowaniu formowanie prowadził Bentkowski i to on wysłał oddział pod dowództwem Grekowicza. Po kilkudniowym krążeniu koło granicy starli się z nieprzyjacielem pod Szklarami 5 kwietnia o 6.30 rano. Powstańcy zajmowali silną pozycję nad lasem, będąc w części zakryci kamieniołomami a oddzieleni od przeciwnika głębokim jarem, za którym osadziła się 1 rota piechoty na przeciwległej górze, a część zajęła kilka chat wsi u stóp góry. Prawie cztery godziny trwał obustronny ogień, strzelcy, pod dowództwem Francuza żuawa, z bagnetem w ręku uderzyli na tę część, która zajmowała chaty i po zaciętej walce wyparli ją z tych stanowisk. Tymczasem druga część oddziału silnie prażyła usadowionych na górze moskali, których ogień mało szkodził powstańcom, będącym w ochronnej pozycji, aż nieprzyjaciel spędzony ze wszystkich pozycji, rozpoczął ku pobliskiemu lasowi odwrót, który niebawem zamienił się w ucieczkę w popłochu. Zaledwie plac bitwy uprzątnięty został z poległych i rannych, których powstańcy odstawili za kordon, zawrzała na nowo walka ze świeżą rotą piechoty przybywającą pobitym z pomocą, lecz i tym razem nieprzyjaciel został odparty, powstańcy jednak, nie mając odwagi stawiania ponownie czoła przeciwnikowi, wrócili do Krakowa. Odwrót zamienił się w ucieczkę i zakończył się wpadnięciem części oddziału w ręce Austriaków – stąd bitwę pomimo sukcesów podaje się jako klęskę. W efekcie jednak znaczna część powstańców walczyła dalej w różnych bitwach.

Polegli: Czechowicz, Lucjan Korulski, Lewandowski, Łutowski, Konstanty Dominik Marian Orłowski, Bolesław Ostrowski, Władysław Pintowski, Antoni Wolman

Relacja Franciszka Gorczyckiego
W Wielką Niedzielę rano przechodził koło nas obozujących całą noc w tym lesie Grekowicz z Denisiewiczem i kilku innymi, a że zimno było przejmujące i czas dżdżysty, rzekł nam dowódca:
„Trzeba by sprowadzić wódki dla żołnierzy; niech no kilku pojedzie do Szklar, to blisko leżących, po wódkę” – i dał mi w tym celu rubli 8. Z Groblewskim zdecydowaliśmy jednak, że lepiej pójść tam z dwoma żołnierzami pieszo niż jechać konno, przejść bowiem można było blisko, a jechać trzeba by na okół daleko.
Przyszliśmy we trzech do karczmy w Szklarach. Nie mieli tu dużo wódki i za tę, którą znaleźliśmy, zapłaciłem 4 czy 5 rubli. Wyszedłszy na drogę nagle w odległości jakieś 300 kroków spostrzegamy jadących kozaków, więc przez chłopskie podwórze poczęliśmy umykać w stronę obozu; kozacy podążyli za nami i zaczęli strzelać. Wąwozem jednak, na dnie którego toczyła się wąska rzeczułka, udało się wszystkim nam trzem szczęśliwie dobiec do lasu. Głęboki i długi wąwóz przeszkodził kozakom dojechać do nas.
Na brzegu lasu zastaliśmy już naszą piechotę ustawiona przez Denisewicza za sosnami, która też dała ognia do goniących nas kozaków. Za chwilę wszakże zaczęła do lasu zbliżać się wąwozami piechota rosyjska, która powstańcy przyjęli również gęstymi strzałami.
Grekowicz zauważył, że część piechoty rosyjskiej z kozakami poszła w stronę naszego lewego skrzydła, polecił więc nam 15 kawalerzystom podjechać w tamtą stronę, zejść z koni na brzegu lasu i strzelać, aby dać poznać, że tamto miejsce od granicy austriackiej jest obsadzone.
Wojsko rosyjskie miało zamiar przez terytorium austriackie zajść nam od tyłu, lecz oddział austriackiej piechoty stał już na granicy, uniemożliwił więc spełnienie tego zamiaru. Na wprost nas stało przy granicy około 20 huzarów, którzy niektórym naszym dawali ładunki. Dwunastu nas na kraju lasu narażeni byliśmy na gęsty ogień piechoty. Jednego już strąciliśmy, dwóch drugich było rannych w ręce; obwiązałem obydwu rannych chustkami.
Na pomoc nam przybiegł Denisewicz z 15 strzelcami i to zdecydowało, że nieprzyjaciel odstąpił w górę ku wsi Szklary. Bitwa ta trwała od godz. 7 do 9:30 rano. Część naszego oddziału uciekła z powrotem za granicę i zaraz tam była rozbrojona przez Austriaków, 2/3 nas pozostało do wieczora na miejscu. W końcu widząc, ze nieprzyjaciel zajął okoliczne wzgórza i nie myśląc nas atakować czeka, aż wyjdziemy z naszego ukrycia na górze, z rozkazu Grekowicza i Denisewicza ukryliśmy broń naszą, po czym pod osłona zapadającej nocy, rozdzieliwszy się na drobniejsze partie, w kilku miejscach przemknęliśmy się też na terytorium austriackie dość szczęśliwie gdyż niewielu tylko dostało się w ręce pilnujących granicy żołnierzy.


Grób dowódcy na cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie

Relacja Edwarda Kuhna (fragment):
Tymczasem zrobił się już dobry dzień, a tu z Galicji zwożą święcone: więc baby, placki, wędliny, baryłki z wódką, beczki z piwem, kosze z winem, jednem słowem, obfitość wszystkiego
W ten padają strzały na pikietach, alarm, komenda: do broni! marsz! marsz! wszyscy do boju, mała potyczka, w której jednak było kilkunastu ranionych a kilkunastu zginęło i całe święcone zniknęło, bo po powrocie, ani śladu po niczem nie zostało.
Zabitych i rannych zabrano do Galicji, w tych dniach miałem sposobność poznać dwóch młodych ludzi: Ostrowskiego i Pintowskiego, przyłączyli się oni do nas w drodze, byli dostatnio ubrani i dobrze uzbrojeni, mieli rewolwery i własne belgijskie sztućce, była to ich pierwsza wyprawa, i obaj biedacy zginęli w tej bitwie, jeden na miejscu, drugi ciężko ranny później umarł. Jeszcze żywego spostrzegłem leżącego na pochyłości, w kilku przenieśliśmy go na bok w bezpieczniejsze miejsce - przykre wspomnienie.
Austryacy stojąc na granicy, przyglądali się potyczce, i każdego powstańca, który im się nawinął, chwytali, otóż i naszego dowódcę mieli pochwycić.
Kręciliśmy się nad granicą do nocy, w nocy złożyliśmy na terytorium Galicji broń, rozpuszczono nas. Nadgraniczni chłopi bardzo się wszystkim interesowali byli w pobliżu, a po rozpuszczeniu zabrał jeden nas kilku do siebie, gdzie po dwudniowym poście pożywił i przenocował.

Gazeta Wlk. Ks. Poznańskiego 10.4.1863
Oesterreichische Ztg. donosi o stoczonej na dniu 5. Kwietnia potyczce między Polakami i Moskalami pod Bentkowicami niedaleko Krakowa co następuje: Walka trwała od godziny 6 z rana aż do 10 przed południem. Po lacy pod dowództwem Gregowicza pułkownika bardzo wykształconego pod względem wojskowym, liczyli 300 ludzi dobrze uzbrojonych w sztucery belgijskie z bagnetami do cięcia, 40 koni i dwie armatki drewniane. Polacy zajęli stanowisko pod Bentkowicami tuż przy granicy austryackiej. Na kilka dni przed potyczką widzieli mieszkańcy nadgraniczni ćwiczących się w robieniu bronią powstańców, a ranni powiadali, że tam oczekiwali starcia się z Moskalami. Moskale w sile 500, to jest 400 piechoty, 100 kozaków i 60 objeszczyków z 4 armatami ruszyli ze Skały przez Ojców, Czajowice i Bembel, uderzyli z rana na Polaków, którzy na górach zakryci drzewami mieli dogodne stanowisko. Moskale chcieli marszem flankowym odciąć Polaków od granicy. Gregowicz rozkazał zaraz po pierwszym ataku moskiewskim ruszyć naprzód swojemu centrum i z całym zapałem rzucić się na Moskali rozpoczynających po chód flankowy. Moskale niedotrzymali placu i cofnęli się o godzinie 11 przed południem ku Czajowicom w północno-wschodnim kierunku. Polacy otrzymali pobojowisko, ale jak zawsze, niemogli korzystać ze zwycięstwa dla braku kawaleryi. Polacy utracili 18 w zabitych, 40 rannych, a Moskale 45 zabitych.
[Pisownia oryginalna, co ciekawe w następnym akapicie jest drugi opis tej samej(?) bitwy - przyp GP]
Na oddział Gregorowicza złożony z 280 piechoty uzbrojonej w karabiny gwintowe i sztućce i 30ci konnych, uderzyło o ósmej godzinie rano 5. Kwietnia trzy roty piechoty do 500 ludzi liczące i oddział kozaków pod wsią Szklary, leżącą o 1 1/2 mili od Olkusza, tuż przy granicy Krakowskiej. Grunt na którym się bój toczył, był lesisty i górzysty: oddział polski stał z jednej strony parowu, w którym są łomy kamieni, moskale zajmowali przeciwległe wzgórze. Strzelano do siebie przez urwisty parów, a ogień trwał blisko dwie godziny, poczem moskale poniósłszy znaczne straty cofnęli się ku Olkuszowi, zabierając swych poległych i ranionych. Na tylną straż cofających się uderzyło kilkunastu odważnych i zmusiło ją do ucieczki. Ze strony polskiej poległo 4. otrzymało rany 19, z których jeden Ostrowski przywieziony wraz z kilkoma do Krakowa umarł w dniu wczorajszym. Wszyscy ranni polscy starannie zebrani z pola walki przez oddział polski obozujący na polu walki aż do wieczora, są częścią w Krakowie, częścią w Krzeszowicach. Z przykrością powiedzieć musimy, iż zaraz z początku utarczki, kilkudziesięciu opuściło szeregi, i zostawiwszy broń, przeszło zagranicę, tak, iż w boju, który się mimo tego zwycięstwem polskiem skończył, tylko dwustu kilku brało udział, z których jak powiedzieliśmy, 4 poległo, a kilkunastu raniono, tak, iż po utarczce 180 stało w szeregach. Skargi są także wielkie na postępowanie dowódzcy oddziału, a gdy cały przebieg się wyjaśni, szczegółowy opis utarczki i wypadków zamieścimy później lecz dzisiaj jeszcze nie uważamy za stosowne pisać o dalszych wypadkach. Dodać tu winniśmy, iż w chwili rozpoczęcia utarczki pod Szklarami, oddziały moskiewskie w Michałowicach, pod Słomnikami i pod Proszowicami dawały sobie sygnały strzałami z dział i oddział z Michałowic podobno 500 do 600 ludzi liczący dawszy te sygnały pospieszył drogą ku Szklarom, o parę mil odległym i w tamtą także stronę ciągnął oddział z pod Proszowic. Huk tych strzałów armatnich sygnałowych od Michałowic i z za Barana dochodzący do Krakowa w niedzielę rano, wyrodził mniemanie, że kilka równocześnie toczyło się utarczek.

Relacja Feliksa Borkowskiego
Jeszcze tego samego dnia wyszliśmy nie razem, ale po kilku za miasto w okolicę Bronowic, gdzieśmy się większemi partyami gromadzili; stamtąd ruszyliśmy w drogę około Krzeszowic, do Szklar. Hr. Potocki z Krzeszowic, przysłał nam na swych fornal­kach święcone, składające się z mnóstwa jaj, szynek, kiełbas, ciast i dobrej wódki "ciosów ki" - wódka taka krew czyści i pokrzepia zdrowie. - Pokrzepiliśmy się też, a przeszedłszy granicę, powie­siliśmy trzech objeszczyków, których udało nam się tu niespodzianie schwytać. Po dokonaniu tego, dowódzca nasz Gregorowicz, jako oficer z wojska rosyjskiego, znający zalety "ciosówki", nakazał odpoczynek i powiedział: "siewodnia jajci kuszać, bo zawtra bu­diom kuszać jajci ołowiane". I rzeczywiście; - w Wielką Sobotę raczyliśmy się święconem nazajutrz, a w pierwsze święto Wielka­nocne o świcie rozpoczęła "się bitwa z początku dla nas pomyślna, bo dowódzca nasz 'znał sygnały rosyjskie. Po kilkagodzinnej utarczce, gdy już Moskale poczęli się cofać, dowódzca zawołał: "Rabiata w pirot, bo Moskale uchodzom", i sam na czele, jako waleczny wódz, wyruszył pędem naprzód, gdy w tern padł na miejscu prze­szyty trzema kulami moskiewskiemi; -- nasze szeregi zamiast iść naprzód i gonić Moskali, straciły od wagę. Skoro spostrzegły że dowódzca zabity, rozprószyły się, i każdy udał się z powrotem do Krakowa. Z bólem serca, lecz nie wiedząc, co z sobą począć, po­wróciłem ja do Krakowa na swoją dawną kwaterę do hr. Mor­sztyna. Po kilku dniach mieliśmy znowu wychodzić za granicę...

Opis J. Grabca ''Rok 1863''
Już w początkach kwietnia Grekowicz skupiwszy partję swoją, koło 600 ludzi liczącą, w lasach pod Krzeszowicami, przemknął się z nią między patrolami austrjackiemi i w samą rocznicę bitwy Racławickiej przeszedł granicę. Ponieważ na drugi dzień 5 kwietnia wypadła Niedziela Wielkanocna, przeto oddział zatrzymał się tuż nad granicą pod wioską Szklarami na dłuższy wypoczynek.
Mieszkańcy okoliczni przybyli do obozu z ogromnemi zapasami święconego i cały oddział uroczyście obchodził święto, gdy dano znać o zbli­żaniu się nieprzyjaciela. Porzuciwszy jedzenie, oddział ruszył do boju. Rozpoczęła się gęsta strzelanina tyraljerów, poczem Polacy dzielnym atakiem na bagnety wyparli wroga ze wsi.
Część jednak oddziału z samym dowódcą wycofała się za granicę. Znany nam już, bawiący w roli komisarza przy oddziale Daniłowski, w braku oficerów objął dowództwo i nie wiedząc co robić, a nie mając już amunicji, wystrzelanej w kilkugodzinnej walce, odprowadził partję za granicę, rozpuścił ludzi do domów, a broń kazał zakopać w lasach krzeszowickich
Uwagi
brak
Link do tego rekordu
Link wewnętrzny GP (BBCode)