Portal w rozbudowie, prosimy o wsparcie.
Uratujmy wspólnie polską tożsamość i pamięć o naszych przodkach.
Zbiórka przez Pomagam.pl

Powstanie Styczniowe - uczestnicy

Największa baza Powstańców Styczniowych.
Leksykon i katalog informacji źródłowej o osobach związanych z ruchem niepodległościowym w latach (1861) 1863-1865 (1866)

UWAGA
* Jedna osoba może mieć wiele podobnych rekordów (to są wypisy źródłowe)
* Rekordy mogą mieć błędy (źródłowe), ale literówki, lub błędy OCR należy zgłaszać do poprawy.
* Biogramy opracowane i zweryfikowane mają zielony znaczek GP

=> Powstanie 1863 - strona główna
=> Szlak 1863 - mapa mogił i miejsc
=> Bitwy Powstania Styczniowego
=> Pomoc - jak zredagować nowy wpis
=> Prosimy - przekaż wsparcie. Dziękujemy

Szukanie zaawansowane

Wyniki wyszukiwania. Ilość: 2561
Strona z 65 < Poprzednia Następna >
Stanisław Kamiński
przedsiębiorca i właściciel realności. Zamieszkały w Rozwadowie powiat Żydaczów, Mikołajowie, Drohowyżu. Urodzony 1 maja 1838r. w Mokobodach. Wyznania rzymskokatolickiego, żonaty. Przed powstaniem gospodarz i właściciel ziemski oraz kasjer miejski i starszy ławnik w Mokobodach. 22 stycznia wstąpił do służby w formującym się wojsku powstańczym – „do jazdy”. Mianowany 7 marca 1863r. podoficerem, 2 czerwca 1863r. dowódcą konnych strzelców jako porucznik. Był w 5-tym oddziale podlaskim. Brał udział w bitwach i potyczkach pod: Stokiem, Laciem (23/1), Siemiatyczami (6/2), Węgrowem (2/2), Fidesem (5/3), Wodyniami (30/3), Międyrzeczem (5/5), Dołhą (6/5), Sobolewem (19/5)l, Radzyniem (11/6), Białą (15/6), Wyrykami (3/7), Domaczowem (10/7), Romanowem (11/7), Kanią Wolą (26/7), Chruśliną (4/8), Żyrzynem (8/8), Sosnowicą (18/8), Ostrowiem (22/8), Fajsławicami (24/8), Rososzem (17/11), Kolanem (18/11), Malinówką (21/11), Kudzejewem (23/11). Pod Fidesem 5 marca otrzymał cięcie pałaszem w lewą stronę twarzy przez nos i lewe ucho. Pod Syrnikami 30 grudnia został postrzelony w podbrzusze. Pod Siedliszczem 10 marca 1864r. dostał dwa cięcia pałaszem w głowę. Przedłożył stan służby i 2 duplikaty z nominacji (oryginały znajdowały się w ministerium paryskim). Zobowiązał się do wpisowego 1 złotego reńskiego i składki rocznej w wysokości 4 złotych płaconych w ratach kwartalnych. Oświadczenie podpisał w Rozwadowie 8 maja 1888r. Przyjęty na członka czynnego 23 czerwca 1888r.
Anastazy Kantorowicz
Anastazy (Natan) Kantorowicz (1817–1865), doktor nauk medycznych, lekarz wolno praktykujący, w okresie powstania styczniowego członek organizacji cywilnej w Tomaszowie Mazowieckim, ofiara zawodu. Pochodził z miasta Wielunia. Był przybranym synem Teofila (Tobiasza) i Prywy z Dawidowiczów. Odbył studia w Akademii Medyczno-Chirurgicznej w Warszawie. 25 czerwca 1850 r. poślubił w Warszawie Bertę Barbarę Hantke (1827–1860), córkę Adolfa Hantke (1796–1859), warszawskiego kupca, właściciela sklepu z galanterią, i Anny Karoliny (Szarlotty) z d. Kohen (1804–1830). Wkrótce po ślubie dr Kantorowicz zamieszkał w Tomaszowie Mazowieckim (od 11 VI 1851 r.), gdzie aż do śmierci był lekarzem wolno praktykującym. Początkowo w aktach pojawił się jako niestały mieszkaniec miasta, po sprowadzeniu żony i syna uzyskał stałe zameldowanie. W roku 1852 (po śmierci lekarza miejskiego dra Franciszka Antoniego Stryckiego, który zmarł na cholerę) i ponownie 1853 (po nagłym opuszczeniu miasta i porzuceniu obowiązków lekarza miejskiego przez dra Joszuę Sternschussa) pełnił obowiązki zastępcy lekarza miejskiego w Tomaszowie Mazowieckim. Wzorowo wywiązywał się z nałożonych nań zadań i obowiązków. Ponieważ w latach 1852–1854 dr Kantorowicz był jedynym tomaszowskim lekarzem, wykonującym prócz praktyki prywatnej także obowiązki lekarza miejskiego, dlatego do pomocy sprowadził brata Adolfa (Abrama Dawida) Kantorowicza, podówczas studenta Akademii Medyczno-Chirurgicznej w Warszawie. Burmistrz miasta, Antoni Ciesielski wystąpił z prośbą o mianowanie dra Kantorowicza lekarzem miejskim. Władze carskie nie zgodziły się, uznając, że posiada za małe doświadczenie i zbyt krótką praktykę medyczną. Prawdopodobnie negatywna decyzja władz carskich miała związek z podejrzeniem Kantorowicza o szerzenie poglądów „wywrotowych”. W Tomaszowie ceniono wiedzę dra Kantorowicza, a także pomoc medyczną (często bezinteresowną), niesioną ludności robotniczej miasta. Medyk czynnie angażował się w zwalczaniu licznych epidemii cholery w Tomaszowie i okolicy, które regularnie (niemal co roku) wybuchały i zbierały spore żniwo, zwłaszcza wśród biedoty miejskiej i wiejskiej. W trakcie powstania dr Kantorowicz należał do organizacji cywilnej miasta Tomaszowa Mazowieckiego. Prawdopodobnie nie brał udziału w walkach, gdyż po śmierci żony wychowywał samodzielnie czworo dzieci. Wydaje się jednak, że opiekował się rannymi powstańcami, leczonymi na terenie miasta lub w okolicy. W latach 1863–1864 jako lekarz wolontariusz opiekował się rannymi, wziętymi do niewoli powstańcami, przetrzymywanymi pod strażą w lazarecie dla jeńców, który mieścił się w wieży pałacu Ostrowskich w Tomaszowie. Prawdopodobnie jako członek powstańczej organizacji cywilnej pełnił funkcję łącznika pomiędzy powstańcami i uwięzionymi jeńcami. Po nieudanej próbie odbicia jeńców z lazaretu (wieczorem 30 III 1864 r.) odmówiono proboszczowi katolickiemu (tj. ks. Ludwikowi Dąbrowskiemu) i miejscowemu lekarzowi (tj. Kantorowiczowi) dostępu do rannych powstańców. W 1865 r. dr Kantorowicz został oddelegowany do opanowania szalejącej epidemii (cholery?) w okolicy Tomaszowa. Zmarł 6/18 XII 1865 r. w Tomaszowie Mazowieckim wkrótce po powrocie z oddelegowania. Prawdopodobnie zaraził się podczas wykonywania obowiązków zawodowych i zmarł na cholerę (?) jako ofiara zawodu. Jak podaje akt zgonu, dr Anastazy Kantorowicz, wdowiec, pozostawił czworo małoletnich dzieci. Istotnie, najstarszy syn Józef (ur. 1 X 1852 r. w Warszawie) miał w chwili śmierci ojca dopiero 13 lat. Sierotami zaopiekowała się rodzina.
Władysław Kardoliński
Urodził się w Kcyni, w W. Księstwie Poznańskiem, dnia 28 marca 1826 r. z ojca Piotra i matki Antoniny z Trampczyńskich. Do gimnazyum uczęszczał w Lesznie i Trzemesznie. Ukończywszy nauki szkolne, poświęcił się z całym zapałem już od pierwszej swojej młodości ulubionej agronomii. W r. 1848 stanął w szeregach walczących i odznaczył się nieustraszoną walecznością, a" odpokutowawszy swój patryotyzm w więzieniu, dokończył przerwane studya. W r. 1852 połączył się węzłem małżeńskim z Teofilą, córką Józefa i Józefy z Koszutskich, Tokarską, i zamieszkał w Lączynie, w pow. kartuzkim, W ( wiosce posagowej swojej żony. Tutaj nie zamknął się w ciasnem kółku swoich osobistych interesów i zabiegów, lecz poczuwając się do pełnienia obowiązków obywatelskich, zakreślał coraz szersze pole dzia łania i swoją uprzejmością i jasnym na bieżące sprawy poglądem zjednał sobie wkrótce wielu przyjaciół. Lecz jako ziemianin nie widząc odpowiednich swojej mozolnej pracy owoców i doznawszy niejednego smutnego zawodu, przeniósł się ś. p. Władysław na Ukrainę w nadziei, żc tam z lepszym skutkiem będzie mógł pracować. Z początku zaczęło mu się szczęście uśmiechać. To też z silną wolą i oględnością przystąpił do wykonania swoich przedsięwzięć i zamysłów. Lecz znowu nastąpiła nagła i niespodziewana przerwa w jego działaniu. Na pierwszą wiadomość o krwawych wypadkach w Warszawie r. 1863 opuścił żonę i troje małych dzieci, stanął na czele organizacyi powstania na Ukrainie i rozbudził wielki zapał dla sprawy narodowej. Lecz pojmany przez Moskali, wywieziony został w maju 1863 r. do twierdzy kijowskiej, w której kazamatach 3 lata przesiadując i cierpiąc, przemyśliwał nad sposobem, jakimby tak swoich towarzyszy jak siebie z twardej niewoli wyswobodzić. W porozumieniu więc z swoimi najwierniejszymi przyjaciółmi, których sobie swoją otwartością i łagodnem usposobieniem zjednał, kopał dni i noce znany tunel twierdzy, którym to otworem najbardziej skompromitowani w powstaniu życie swoje ucieczką ocalić mieli. Mimo czujności straży, mimo braku odpowiednich do tego trudnego dzieła narzędzi i wielu innych nieprzewidzianych przeszkód, do konali tego mozolnego planu i 5 więźniów stanu, których niechybna śmierć nazajutrz czekała, w samą porę i szczęśliwie wydostało się na wolność. Następnej nocy miał i ś. p. Władysław' tym samym pod kopem szczęścia próbować. Lecz los zawistny w niwecz obrócił zamiar jego. Nazajutrz bowiem po ucieczce 5 skazańców' odkryto, zamurowano i liczną strażą otoczono tunel, a pozostałych więźniów przepro wadzono do innej baszty i osadzono w r tak zwanych „celach sekretnych 14 , gdzie wilgotne i cuchnące powietrze mocno nadwyrężyły jego zdrowie. „Początkowo skazany został na „katorgi 44 w dalekim Sybirze. Tylko, rozgałęzione stosunki nieboszczyka z osobami wpływowemi i po święcenie ostatniego prawie mienia, zdołały pierwszy wyrok zamienić i złagodzić na „posielenie“ do jenisejskiej gubernii, gdzie ś. p. Włady sław 4 lata spędził i dopiero 1870 r. na mocy amnestyi, skutkiem nie ustannych starań rodziny i reklamacyi rządu pruskiego, osłabiony cieleśnie i materyalnie zrujnowany, do Księstwa Poznańskiego powrócił. Tutaj mimo usilnych zabiegów nie znalazłszy odpowiedniego sobie stanowiska, udał się do większą swobodą polityczną i życzliwością dla Polaków cieszącej się Galicyi, a ufając swoim zdolnościom i w twardych warunkach życia nabytemu doświadczeniu, począł na nowo pracować na chleb, rzucając się na rozmaite przedsiębiorstwa. I tak w roku 1873 kupił od miasta Beli na Spiżu we Węgrzech kopalnie tatrzańskich ka mieni młyńskich; później odkrył on tamże olbrzymie pokłady kwarcu i cementu, urządził fabrykę na obszerną skalę tak dalece, iż zakłady jego tworzyły osadę, którą miasto Bela na zgromadzeniu swoich reprezentantów w uznaniu ś. p. Władysława zasług około podniesienia przemysłu górniczego w Tatrach, uchwaliło nazwać „Kardolin“. „Przedsiębiorstwo to, z wielkim trudem i mozołem podjęte, acz kolwiek bardzo korzystne, nie mogło się jednak należycie rozwinąć dla braku znacznych nakładów. To też ś. p. Władysław, zniechęcony nie powodzeniem i ustawicznemi trudnościami, pozbył się za bezcen prawie z wytężeniem sił swoich rozpoczętego dzieła i powrócił znowu do agronomii. Objął pełnomocnictwo w dobrach Kluwinieckich, własności państwa Boguckich, na Podolu Galicyjskiem. Prawością charakteru, wielką znajomością rzeczy i niestrudzoną pracą zjednał sobie nieograniczone zaufanie i wielki szacunek państwa Boguckich, którzy uznając piękne przy mioty jego serca i umysłu i niejedną smutną chwilę mu osładzając, otaczali go jak najczulszą troskliwością. Żywot swój przeplatany cierpieniami za dobro kraju nieszczęśliwego, smutkiem po doznanych bolesnych stratach i zawodach, zakończył 7 kwietnia 1886 r. w Kluwiiicach, przeżywszy lat 60. W zapiskach jego z czasu pobytu na Sybirze roku 1867 znaleźliśmy wiersze pełne bardzo rzewnej tęsknoty za Polską, której wolności doczekać pragnął i tą nadzieją żył aż do ostatniej chwili.“ („Gazeta Toruńska 44 nr. 114 z r. 1886).
Herszlik Kasztan
Jak Herszlik walczył o Polską. Żyd-staruszek brał czynny udział w powstaniu 1863 roku, jako dowódca oddziału kawalerji — Wielokrotnie ranny, nagradzany odznakami i medalami, utrzymywany jest obecnie przez chłopów okolicznych. Rozmowa żyda patrjoty z Marsz. Piłsudskim Herszlik Kasztan dowódca oddziału powstańców w r. 1863-im. Bohaterskie dzieje walk o niepodległość w roku 1863 stanowią jedną z najpiękniejszych kart w historji Polski. Powstanie nie ogarnęło wówczas całego kraju. Bojownicy o wolność napotykali na każdym kroku przeszkody, zmuszeni walczyć z wielokrotnie silniejszym nieprzyjacielem. Bez środków pieniężnych, niedostatecznie zaopatrzeni w broń, dokazywali wówczas cudów męstwa i waleczności. Niewielu pozostało przy życiu uczestników powstania 63 roku. Z pietyzmem i czcią spoglądamy dziś na tych starców w granatowych mundurach, którzy doczekali się ziszczenia ich marzeń. Ale wiele faktów pozostało dotąd niezbadanych. Wiele aktów pięknych zaginęło w okresie niewoli i nigdy już chyba nie wypłyną i nie uzupełnią historji. Tylko od czasu do czasu przypadek pozwala natknąć się na wspaniałe pamiątki z owych czasów. We wsi Krzeczów pod Wieluniem zamieszkiwał na dwóch morgach gruntu wiekowy staruszek — żyd staruszek — żyd Herszlik Kasztan, 95-letnI starzec od dłuższego już czasu cierpiał głód i nędzę. Chłopi, którzy otaczali go wielkim szacunkiem, opowiadali, jadąc do miasta, o tym starcu, który niegdyś był wielkim panem i właścicielem wielkiego majątku. Opowiadali również dziwne historie o jego przeszłości. Wieść szła dalej i oto w ubiegłym roku radca Grigoliński z Częstochowy, do którego dotarły te opowiadania, zainteresował się niemi tak dalece, że osobiście udał się do Krzeczowa i tam na miejscu stwierdził rzecz, napozór nieprawdopodobną. Starzec, który po dzień dzisiejszy nosi chałat i tradycyjną czapeczkę na głowie, okazał się jednym z powstańców 63 roku, nawet więcej, okazał się jednym z dowódców oddziałów powstańczych. Brzmiało to zgoła fantastycznie, gdy jednak zbadano dokumenty i odznaki, które posiadał p. Kasztan, gdy przesłuchano kilku wiekowych chłopów z tej wsi, okazało się, że historja jest prawdziwa.. Herszlik Kasztan, w 1863 roku, ożywiony gorącem uczuciem patrjotycznem zaciągnął się do oddziału powstańczego, dokazał cudów waleczności w czasie bojów o niepodległość, zaawansowany został przez Orłowskiego i Taczanowskiego, którzy w owym czasie dowodzili oddziałami powstańczei w Kieleckiem do stopnia oficera, a później do stopnia zastępcy komendanta oddziału kawalerji w sile 28S koni, przebył całą kampanię tego historycznego 63 roku. Kilkakrotnie ranny, kilkakrotnie odznaczany. po upadku powstania salwował się ucieczką zagranicę, a gdy po kilku latach udało mu się powrócić, włożył znów swój stary strój i żył spokojnie przez wiele lat nie ulegając się o zaszczyty, o tytuły i honory. Nie opowiadał nikomu o swei przeszłości, nie interesował się tem, że weterani otrzymują rentę, która pozwala im żyć w spokoju, sam cierpiąc wielką nędzę i żyjąc z datków, które otrzymywał od okolicznych chłopów. Radca Grigoliński natychmiast przesłał jego dokumenty do Warszawy. Wywołały one wielkie wrażenie. Kasztana sprowadzono do Warszawy, umieszczono go w hotelu sejmowym, zainteresowano się nim, pchnięto w ruch wszystkie sprężyny i ostatecznie zdecydowano, iż w całej pełni zasługuje na przyznanie mu praw weterana 63 roku, na przyznanie mu stopnia oficerskiego i renty wetęrańsklej za wszystkie lata, od chwili niepodległości Polski. P. Herszlik Kasztan w tych dniach przybył do Łodzi. Przyjechał tu w pewnej swej sprawie i zbiegiem okoliczności trafił do naszej redakcji. Siwiuteńki jak gołąbek, pięknie mówi po polsku, z chłopska. Na zapytania opowiada wiele ze swej przeszłości, nie zdając sobie zupełnie sprawy, dlaczego nagle tak się nim zainteresowano i co w tem nadzwyczajnego, że brał udział w powstaniu narodowem. 69 lat upłynęło od tych pamiętnych chwil, a 95-letni Herszlik Kasztan opowiada te dzieje tak dokładnie, jakby się to działo dopiero wczoraj. Rzetki jest jeszcze, mimo podeszłego wieku, pamięta dokładnie wszystkie potyczki, w których brał udział, wszystkich kolegów z powstania. I rzecz charakterystyczna dla starca — pamiętając tak dokładnie nazwiska z owych czasów, zapomina łatwo nazwisk z czasów dzisiejszych. Gdy go zabrano do Warszawy, m. in. zaprowadzono go również do Belwederu, gdzie długo rozmawiał z Marszałkiem Piłsudskim, opowiadając o tem, jak żyd dowodził oddziałem kawalerji w powstaniu, jak bił kozaków. Wiedział z kim rozmawia. A gdy nam dziś o tem opowiada, nie pamięta już nazwiska swego rozmówcy. — Ten nasz, największy, z wąsami... — tak określa Marszalka Piłsudskiego. Płynie piękna opowieść z ust tego wiekowego starca, trzymającego się tak godnie, z taką powagą. Minione dzieje wstają, jak żywe. — Urodziłem się we wsi Krzeczów, w powiecie wieluńskim, tam, gdzie mieszkam po dzień dzisiejszy. Ojciec mój, Aron, był bogatym człowiekiem, posiadał dwa młyny, papiernię i niewielki folwark, Broników. Dobrze mi było wtenczas. Gdy miałem lat 26 zaczęło się powstanie. Trzeba było walczyć z moskalami. Poszedłem. Ojciec mi nie pozwalał, bał się o mnie, ale ja bardzo kochałem Polskę. — Walczyłem początkowo pod Orłowskim, a później pod Taczanowskim. Pierwszy mój wielki bój był pod Parzymiechami. Tam zostałem ranny piką kozacką w rękę i w głowę. Ale mimo to walczyłem dalej. Napiłem się tylko okowity, bardzo lubialem okowitę. I własnoręcznie posłałem 5 kozaków na tamten świat. Generał Orłówski dał mi wówczas medal. Później była wielka bitwa w Lututowskim lesie. Zostaliśmy okrążeni przez kozaków. Orłowski lubiał mnie bardzo i pamiętam, jak dziś, powiedział do mnie: — Zginęlismy, Herszko, co ? Wówczas wpadłem na pomysł. Poradziłem, by rozpalono wielkie ognisko, a sam, znając dobrze te strony, pod osłoną nocy wyprowadziłem cały oddział. Kozacy zmyleni ogniskiem, rozpoczęli atak. Rozpoczęli go z dwóch przeciwległych stron i w ten sposób wytrzebili się wzajemnie. Za ten manewr dostałem drugi medal i awans na oficera. A później walczyliśmy w Popowie za Wieluniem, w Dąbrowie pod Wieluniem. Pod Krzeszowicami, a byłem już wówczas komendantem oddziału w sile 288 koni, ocaliłem życie jednemu księdzu. Znęcali się nad nim kozacy, ponieważ udzielił gościny powstańcom. Rozbiłem oddział kozacki, wziąłem księdza na swego konia i umieściłem go u chłopa w Krzeszowicach, Stanisława Orszulskiego. Ten to Orszulskl żyje jeszcze. I teraz pod przysięgą w kościele zeznawał, że to prawda, i że mnie zna, i ze byłem w powstaniu i przywiozłem do niego rannego księdza. Jak się ten ksiądz nazywał — nie wiem* Po powstaniu uciekłem zagranicę. Tam zachorowałem poważnie. Zaopiekował się mną pewien lekarz, który wystarał mi się o zaświadczenie, że od 5 lat przebywałem w Berlinie. Z tem zaświadczeniem odważyłem się wrócić. Następnego dnia po powrocie zaaresztowali mnie żandarmi, ale zaświadczenie uratowało mi życie. Moje papiery i medale schowałem w garnku, który zakopałem w polu. Teraz to wszystko już jest w Warszawie. W czasie wojny sprzedałem cały swój majątek, chciałem kupić wielkie gospodarstwo, 30 włók, by gospodarować na roli. Sprzedałem wszystko za 150-000 rubli, pozostawiając sobie tylko dwie morgi, na pamiątkę po ojcu. Ale po wojnie już nic nie zdążyłem kupić. I te 150.000 rubli mam do dnia dzisiejszego w swym kuferku. Już to nic nie jest warte- I tak żyłem z tego, co mi dobrzy ludzie dawali. Gdy mnie w zeszłym roku zabrali do Warszawy, wzięli mnie do pałacu, gdzie rozmawiałem z tym naszym, największym, z tymi wąsami... — Z Marszałkiem Piłsudskim? — podpowiadamy. — Tak, tak, z nim. Pyta mnie się o wszystko. Zapytał też, skąd miałem, ranny, tyle sił by dalej walczyć. Powiedziałem, że wypiłem trzy kwaterki okowity. — A teraz napilibyście się jeszcze, dziadku? — zapytał mnie Piłsudski. — Naturalnie — odpowiedziałem. I wówczas dali mi jeść i pić, kupili bilet na drogę powrotną i dali 30 złotych.Powiedzieli, że teraz dostanę 19 tysięcy złotych, za cały czas od powstania Polski i będę dostawał pensję aż do śmierci i że mi sprawią mundur weterana. Już pięć miesięcy od tego czasu upłynęło, ale ja czekam- Tymczasem to mi starosta z Wielunia daje od czasu do czasu na życie, póki przyjdą te pieniądze z Warszawy... Siwiuteńki, jak gołąbek, staruszek, skończył opowiadanie. Siedzi przez chwilę zadumany. Czy wspomina te dni, gdy jako młody chłopiec poszedł walczyć za Polskę? Poważnie żegna się i majestatycznym krokiem wychodzi. Żyd, dowódca oddziału powstańczego 63 roku.
Eugeniusz Kessler
ur. w Warszawie w r. 1836. z ojca Leopolda, nadradcy skarbowego i matki Praksedy z Sobockich, gimnazyum ukończył w Warszawie w r. 1854. W bomu rodzinnym Kesslerów serdecznie była przechowywaną tradycya narodowa i żywo w umysłach tkwiła pamięć 1831. roku. Ojciec służył jako ochotnik w legii nadwiślańskiej razem ze stryjem Ludwikiem, który w jednej z małych potyczek ranny, został wzięty do niewoli i wysłany następnie na Kaukaz, gdzie odbył kilkuletnią kampanię przeciw sławnemu przywódcy wolnych podówczas jeszcze Czerkiesów, Schamilowi. Po ukończeniu szkół wstąpił Eugeniusz Kessler do komisyi skarbowej i pracował w sekcyi technicznej. W organizacyi powstańczej początkowo nieznaczne zajmował stanowisko, jako setnik bowiem powołany został celem uświadamiania warstw rzemieślniczych w Warszawie. Dopiero w styczniu 1863. ówczesny naczelnik miasta Warszawy, Bobrowski, który zginął w pojedynku z Grabowskim w znanej aferze dyktatury Langiewicza, wysłał go za granicę celem przyspieszenia transportu broni. W tym celu wyjeżdżał Eugeniusz Kessler do Księstwa Poznańskiego, gdzie porozumiewał się z Witoldełn Turno, który zginął wkrótce w jednej z wycieczek z Księstwa Poznańskiego oraz z posłem Gutry'm w Berlinie. Misya ta nie zdołała odrazu osiągnąć zamierzonego skutku, albowiem broń w Belgii była dopiero zamówioną i w ogóle nie spodziewano się w Księstwie, że tak prędko będzie potrzebną. Dla aktywowania powstania przeniósł się tymczasem z Warszawy na prowincyę szereg członków tamtejszej organizacyi. Do województwa mazowieckiego wysłany został Stanisław Frankowski jako komisarz Rządu Narodowego a Eug. Kessler został przydany mu ku pomocy wraz z innymi członkami organizacyi warszawskiej. Usiłowania celem wywołania zbrojnego ruchu zawiodły z powodu braku broni a ponieważ z zagranicy nie nadchodziła zbierano broń myśliwską i przysposabiano kosy. Z tego powodu oddziałów powstało niewiele i dopiero z początkiem kwietnia ruch powstańczy żywiej się obudził. Z chwilą gdy z wiosną Stanisław Frankowski wysłany zosta! za granicę przez Rząd Narodowy, zostaje Kessler mianowany w jego miejsce komisarzem województwa mazowieckiego, przyczem dodano mu do pomocy Ludwika Dygata, Mieczysława Weinerta, brata stryjecznego Juliana i Adama Bełżyńskiego jako sekretarza. Obowiązki komisarza polegały głównie na przygotowaniu organizacyi wojskowej, w czem pomocnymi mu byli tzw. organizatorowie wojskowi i w wszelkich innych czynnościach organizacya samych oddziałów pod względem dowództwa. Naczelnikiem cywilnym województwa był Ludwik Świątkiewicz z zakresem działania, obejmującym skarbowość i komunikacyę. Najsilniejszy ruch powstańczy w województwie przypadł na czerwiec —wrzesień 1863. W tym czasie stracił Kessler brata młodszego, Zygmunta, który poległ pod Brdowem. Naczelnikami wojskowymi województwa mazowieckiego byli Mielęcki, oficer z Księstwa Poznańskiego, który zginął z otrzymanej rany, Zieliński, oficer w służbie rosyjskiej, Callieur, Poznańczyk, Raczkowski, oficer, Seifried, Mierosławczyk. Pod koniec 1863. następuje zmiana organizacyi przez zamianowanie komisarzy pełnomocnych. Dla województwa mazowieckiego przeznaczono Tomkiewicza, Kessler pozostał przy nim celem informacyi i zastępstwa, objął też przewodnictwo tajnego sądu wojewódzkiego. Moskale tropili za nim i za wszelką cenę starali się go dostać w swe ręce, raz nawet jeden z żandarmów narodowych, nauczyciel ludowy poniósł śmierć pod nahajkami kozackiemi za to, że nie chciał wydać miejsca pobytu Kesslera. W styczniu 1864 r. kiedy Moskale z powodu małej liczby oddziałów powstańczych silnie grasowali po województwie i tropili za Kesslerem, trudno wprost było utrzymać się i z pożytkiem dla organizacyi pracować. Wobec tego został Kessler dekretem Rządu Narodowego z 26 stycznia 1864. — 1. 140 przeznaczony do organizacyi w zaborze pruskim, gdzie od 12 lutego do 22. kwietnia 1864. pełnił obowiązki komisarza województwa średzkiego a następnie po dzień 20. czerwca 1864. był zastępcą komisarza pełnomocnego na zabór pruski z siedzibą w Poznaniu. Po rozwiązaniu tymczasem organizacyi udał się Kessler na krótki pobyt do Szwajcaryi a następnie w końcu r. 1864. do Paryża. Brat starszy Władysław, który był czynny w organizacyi warszawskiej a po odkryciu i straceniu członków Rządu Narodowego w r. 1864. został członkiem tegoż Rządu, emigrował z Warszawy i umarł w Paryżu, pochowany w grobie zasłużonych Polaków. W Paryżu przebył Kessler oblężenie, zaciągnąwszy się do batalionów ochotniczej gwardyi narodowej, która miała obowiązek urządzania wycieczek za miasto przeciw Prusakom. Uczynił to jak wielu naszych rodaków w celu zaznaczenia wdzięczności dla Francyi, chociaż mógł go od służby uwolnić zarówno wiek przekroczony, jak i charakter cudzoziemca. W dzień kapitulacyi wystąpił z gwardyi jak prawie wszyscy Polacy. W czasie bratobójczej walki zbuntowanych batalionów gwardyi narodowej przeciw rządowi republikańskiemu, którego siedzibą był Wersal, udziału Kessler nie brał a w walce tej według jego zdania brało udział może cokolwiek więcej nad stu Polaków i z tego powodu, że wobec wszelkiej stagnacyi pracy w tym czasie i braku zarobków w Paryżu służyli tylko dla żołdu, nie mając środków utrzymania. Niesłusznem było zatem rozdrażnienie Wersalczyków po zdobyciu Paryża, które objawiło się w doraźnem rozstrzelaniu Polaków w większej części takich, którzy żadnego udziału we walce nie brali a ono tłómaczy się tem, że naczelne dowództwo wojsk komuny objął jako główno dowodzący Jarosław Dąbrowski. Przy wzięciu Paryża przez Wersalczyków nie był, bo wyczerpany fizycznie długiem oblężeniem a następnie moralnie, widokiem bratobójczej walki, wyjechał na kilka dni przedtem na prowincyę. W roku 1872, na skutek ogłoszonego konkursu przez Wydział krajowy, dzięki nadzwyczajnej życzliwości dla emigrantów ówczesnego marszałka, Leona ks. Sapiehy, otrzymał posadę inżyniera budowy dróg krajowych i w dniu 15. marca 1872. przybywa do Galicyi.
Strona z 65 < Poprzednia Następna >