Szlachcic, podobno naturalny syn Adama Colonna Walewskiego (syn Napoleona) - bogatego szlachcica z Wołynia. Student Uniwersytetu Kijowskiego.. Dowódca partii w Lubelskim, brał udział w bitwie pod Kobylanką.
Hulaka ale uczciwie się prowadzący. Po powstaniu na emigracji w Multanacha, stracił dużo majątku, żył z pieniędzy przysyłanych przez bogate siostry.
"Wyleżyński emigrował z Wołynia w r. 1862, to jest jeszcze przed powstaniem, z powodu pomocy, jakiej udzielił do znanej ucieczki więźniów politycznych z Żytomierza, uwięzionych tam za ówczesne manifestacje. W powstaniu był bardzo krótko, dowodził tylko w jednej bitwie pod Kobylanką szwadronikiem, który przybrał po kozacku i nazywał Kozakami, gdyż sam mianuje się Rusinem i jak wielu Polaków z Wołynia, Podola i Ukrainy sprzyja sprawie rusko-ukraińskiej [kilka słów nieczytelnych]. Po przejściu do Galicji Różyckiego, z którym Wyleżyński jest w ścisłej przyjaźni, bo Różycki przed powstaniem mieszkał jakiś czas u Wyleżyńskiego na Wołyniu, Wyleżyński pojechał do Różyckiego i ten mu powierzył formowanie szwadronu zwanego Kozakami. Do tego szwadronu weszła prawie sama młodzież z Rusi, po większej części dość bogata. Przez cały czas formowania się oddziałów Różyckiego, co trwało blisko rok bez wyjścia w pole, młodzież ta hulała po domach szlacheckich w Tarnopolskiem i Czortkowskiem, a przy tym głosiła wraz z Wyleżyńskim, że oni wszyscy są Rusinami, że Ruś dla nich jest wszystkim, że szlachtę polską na Rusi po prostu wyrżnąć trzeba. Buńczuczność, hulaszczość, spory z szlachtą tarnopolską i czortkowską, która nieprzyjaźnie patrzy na sprawę ruską, popychały Wyleżyńskiego i jego towarzyszy do tych krzyków i czczych gróźb, przed których spełnieniem sami pierwsi szlachty by bronili. Ale to wszystko spowodowało, że Wyleżyńskiego, który niczym więcej nie jest jak hulaką i krzykaczem, ostatnim może zabytkiem sławnych jarmarcznych bałagułów wołyńskich, ma szlachta galicyjska za strasznie czerwonego. Po ogłoszeniu stanu oblężenia w Galicji w r. 1864, Wyleżyński i cały jego szwadronik dostali się na Multany, gdzie hulali, hałasowali, robili różne projekty, jedne dziksze od drugich. Wyleżyńskiemu wreszcie skończyły się pieniądze i z tego powodu odosobnił się bardzo od dawnych kolegów obwiniając ich wszystkich prawie bez wyjątku, że go objedli i opili. Mieszka teraz Wyleżyński na Multanach we wsi Taratce, pół mili od Michalen, gdzie jedynie zajmuje się polowaniem. Lubiąc być wszędzie pierwszym, do czego przywykł przy hulankach, nie lubi on bez wyjątku wszystkich ludzi wyższych od niego inteligencją, dlatego jest w złych stosunkach z F. Kopernickim i dr Łukaszewskim i nie komunikuje się z nimi.Wskutek stosunków z Walewskimi i stosunków siostry Wyleżyńskiego wydanej za p. Lowenthal, dygnitarza wojskowego przy ambasadzie austriackiej w Paryżu, Wyleżyński ma otrzymać od ministerstwa wiedeńskiego pozwolenie na zamieszkanie za paszportem holenderskim, jaki posiada, na Bukowinie, w dobrach Haywasa, który żeni się z kuzynką Wyleżyńskiego, panną Wodzicką i ma dać Wyleżyńskiemu na wiosnę miejsce nadleśnego w swoich dobrach."