Portal w rozbudowie, prosimy o wsparcie.
Uratujmy wspólnie polską tożsamość i pamięć o naszych przodkach.
Zbiórka przez Pomagam.pl

Powstanie Styczniowe - uczestnicy

Największa baza Powstańców Styczniowych.
Leksykon i katalog informacji źródłowej o osobach związanych z ruchem niepodległościowym w latach (1861) 1863-1865 (1866)

UWAGA
* Jedna osoba może mieć wiele podobnych rekordów (to są wypisy źródłowe)
* Rekordy mogą mieć błędy (źródłowe), ale literówki, lub błędy OCR należy zgłaszać do poprawy.
* Biogramy opracowane i zweryfikowane mają zielony znaczek GP

=> Powstanie 1863 - strona główna
=> Szlak 1863 - mapa mogił i miejsc
=> Bitwy Powstania Styczniowego
=> Pomoc - jak zredagować nowy wpis
=> Prosimy - przekaż wsparcie. Dziękujemy

Szukanie zaawansowane

Wyniki wyszukiwania. Ilość: 1306
Strona z 33 Następna >
Stanisław Abłamowicz
[herb=Abdank]Stanisław Grzegorz "Skarbek" Abłamowicz h. Abdank. Ur. 9.5.1844 , pow. nowogródzki[5][7][9], zm. 2.6.1901 Kraków. Syn Piotra, właściciela ziemskiego i Rosiny Dachnowicz Haciskiej[3][4] h. Roch III. (Majątek matki - Peresieka - został skonfiskowany po Powstaniu Listopadowym[15], lecz wrócił w ręce Abłamowiczów). Stryj Stanisława Michał, był rotmistrzem trockim i sędzią granicznym nowogrodzkim, drugi stryj Wincenty - komornik powiatu nowogrodzkiego, podporucznik 17-go pułku kawalerii wojsk polskich, trzeci stryj Ignacy - profesor Uniwersytetu Kijowskiego i Wileńskiego, zaś czwarty Józef - doktor medycyny.[11] Uczeń gimnazjum Nowodworskiego, matura 10.7.1862. Student UJ, 1862/3 Wydział Filozoficzny. [5] Uczestnik powstania. Zesłany do Orenburga na wyspę Ezel z całą rodziną, gdzie przebywał 5 lat. Po powrocie kontynuował naukę na Wydziale Prawa UJ (1870-74), uzyskując tytuł doktora prawa 11.1.1875.[5] Adwokat. Praktykę odbywał u adwokatów Kańskiego, Lisowskiego, Czesnaka.[9] Tłumacz przysięgły języka francuskiego i rosyjskiego. Od 1882 prowadził kancelarię adwokacką w Krakowie przy Małym Rynku nr 1, na I piątrze.[6] Prowadził założenie "Sokoła" krakowskiego.[8] i został wybrany jego wiceprezesem.[9] Mieszkał: Nowa wieś. [2][3][4] Pod koniec życia w Krakowie na ul. Łobzowskiej[9]. Zyskał sławę znakomitego obrońcy i zacnego obywatela.[7] Autor prac literackich z dziedziny prawniczej, m.in rozprawy "o własności literackiej". Żona: Maria Matuszewicz (zm. 1893). Dzieci: * Stanisława Zofia (1876), pianistka * Marianna Róża Dorota (1878) * Piotr Mirosław Kazimierz (1880) * Tadeusz Marian Ignacy (1884) * Adam Marian Mikołaj (1890) * Włodzimierz Wiktor Karol (1891), major, dowódca III Dywizjonu Pociągów Pancernych, uczestnik walk 1919-1921, 3-krotnie odznaczony Virtuti Militari, 4-krotnie Krzyżem Walecznych i in. * Witold Józef Damazy (1893)
Adolf (sr.) Aleksandrowicz
Właściwie: Mikołaj Adolf Aleksandrowicz. Ur. 30.12.1811, zm. 28.04.1875 Kraków[2][7]. Syn Teodora i Franciszki Włodawskiej. Farmaceuta, docent chemii analitycznej UJ[11][12], praktykant u Floriana Sawiczewskiego w aptece "", a następnie od 1837 jej właściciel, jak też całej kamieni przy Rynku 13. Uczestnik ruchów rewolucyjnych w 1846 i 1848.[1] Od 1859 członek izby handlowo-przemysłowej.[13] W 1861 wziął udział w delegacji do Wiednia protestującej przeciwko wyburzeniu niemal połowy Starego Miasta w Krakowie. Jeszcze przed Powstaniem członek Ławy Krakowskiej. Następnie w czasie Powstania naczelnik granicy rewirowej[3], od 20.3.1863 intendent Rządu Narodowego, a od lipca 1863 r. naczelnik m. Krakowa[1]. Do jego kompetencji należało kierowanie zaopatrzeniem, zarządzanie trasami dostaw, także alokacja ochotników i delegatów przybywających do Krakowa, jak też zbieranie podatku narodowego. W jego mieszkaniu odbywały się narady i spotkania. Został zaaresztowany pod koniec 1864. Sądzony przez c.k Sąd Wojenny pod zarzutem zdrady głównej, w kwietniu 1865 uwolniony z braku dowodów, jednak za zbrodnię zaburzenia spokojności publicznej skazany na 2 lata więzienia (z zaliczeniem na poczet kary półrocznego aresztu).[16] Na karę trzech miesięcy więzienia została też skazana jego żona , za udział w Komitecie Niewiast Polskich[16]. Karę odsiadywał na Wawelu a następnie w Ołomuńcu. W październiku 1865 nie został z innymi zwolniony w drodze łaski.[17] Od 1867 radny miejski Krakowa.[15] Członek Rady Ogólnej Towarzystwa Domu Przytułku i Pracy, członek Towarzystwa Naukowego Krakowskiego. Pełnił funkcję chemika sądowego. Pracownik Urzędu Pobierczego. Nadzwyczajny członek Akademii Umiejętności[12] Badał skład wód leczniczych w zdrojach rabczańskich, żegiestowskich, krynickich, szczawnickich, krzeszowickich i in.[11][13][14] Jest pochowany na cmentarzu Rakowickim w kwaterze Lc. Żona: Eleonora Cypcer[4][5] (ślub 17.3.1840 Kraków)[6], zm. 1886[8] Dzieci: * (1842) - mgr. farmacji, student UJ[9], uczestnik bitwy miechowskiej[10] * Aleksandra Róża (1843) * Otolia Łucja Maria (1847) * Teodor Leon (1856), doktor filozofii UJ[9] * Aleksandra Róża (1856)
Władysław Ludwik Anczyc
[herb=Ancuta]Władysław Ludwik Anczyc, h. {{Ancuta}}. Ur. 12.12.1823 Wilno, zm. 28.07.1883 Kraków. Pseudonimy literacki: Kazimierz Gralczyk, W.A. Lassota. Syn Zygmunta, aktora teatrów wileńskich, grodzieńskich i krakowskich, dyrektora Teatru Starego w Krakowie w latach 1838–1839 i Barbary Hrehorowicz - aktorki, działaczki społecznej. Jego brat był ranny pod Jurkowicami, zmarł w Tarnowie w grudniu 1863 Rodzina od 1827 mieszkała w Krakowie (ul. Żydowska nr 393). Tu Władysław uczęszczał do gimnazjum i studia medyczne, gdzie otrzymał tytuł magistra farmacji. W 1854-5 był też na I semestrze Wydziału Filozofii UJ. Adiunkt katedry chemii i farmacji UJ. Brał udział w ruchach powstańczych i rewolucyjnych 1846 i 1848. Następnie skupił się na pracy literackiej i wydawniczej. Pisał również utwory dramatyczne. Redaktor m.in pism Kmiotek, Przyjaciel Dzieci Razem z Michałem Bałuckim redagował tajne pisma powstańcze Kosynier (4 numery z postacią kosyniera na 1. stronie), Partyzant, Przyjdź Królestwo Twoje (skierowane do włościan). Autor poezji patriotycznych w czasie powstania styczniowego. Jest autorem cyklu "Pieśni zbudzone" w tym napisanego w 1863 "Marsza strzelców" (Hej strzelcy wraz...). Jego rodzina była również zaangażowana w Powstanie. Autor poezji patriotycznych w czasie powstania styczniowego.Był autorem haseł dla Encyklopedii Olgebranta. Tworzył utwory sceniczne, w tym grywany wiele lat "Kościuszko pod Racławicami". Pod koniec życia zaangażowany ruchy socjalizujące, mające na celu podniesienie świadomości włościan. Pochowany Kraków, Rakowice, pas AB Żona: Tekla Bryniarska Dzieci: * Zofia Tekla Helena * Władysława Emilia Tekla * Stanisław - metaloznawca * Kazimierz Władysław * Wacław Walery Józef - drukarz, wydawca
Aleksander Andruszkiewicz
1808-1868, urodził się w miejscowości Sytki. Zaciągnął się do armii w 1825r., a 3.09.1831r. został mianowany porucznikiem. Przeszedł do Prus i został internowany w Malborku. Złożył przysięgę na wierność carowi, jednak zdecydował się na emigrację. We Francji został członkiem Towarzystwa Demokratycznego Polskiego, a następnie przystąpił do Zjednoczenia. Wziął udział w wydarzeniach Wiosny Ludów. W 1848r. udał się do Krakowa i był organizatorem siły zbrojnej w Rzeszowskiem. Znów udał się na emigrację. Przybył do kraju, aby wziąć udział w powstaniu styczniowym. W kwietniu 1863r. przybył w Augustowskie jako świeżo mianowany pułkownik, obejmując dowództwo nad oddziałem Kamińskiego oraz został naczelnikiem wojennym województwa augustowskiego. Oddział pod jego dowództwem walczył z Rosjanami pod Lokajciami, a następnie udał się na południe do lasów sztabińskich, gdzie połączył się z K. Ramotowskim Wawrem. Po drodze oddział stoczył kilka potyczek i w końcu został rozbity. Po tym niepowodzeniu Andruszkiewicz zrzekł się bezpośredniego dowodzenia oddziałem, zatrzymał natomiast dowództwo nad całością sił zbrojnych województwa augustowskiego, z kwaterą przy oddziale Wawra. Nad resztką swojej partii przekazał dowództwo kpt. Władysławowi Brandtowi, który zbiegł świeżo z wojska rosyjskiego i po krótkiej kampanii w Grodzieńskiem przeszedł w Augustowskie . Wraz z Wawrem walczył w niektórych bitwach i potyczkach. We wrześniu 1863r. został urlopowany ze względu na zły stan zdrowia, wyjechał do Krakowa, a następnie do Turcji i Paryża, gdzie zmarł 8.12.1868r.
Ludwik Andrycz
Ludwik Andrycz był w oddziałach generała Mariana Langiewicza, walczył pod Wąchockiem, w lasach starachowickich, pod Małogoszczą i pod Pieskową Skałą. W trakcie spotkań w gronie przyjaciół myśliwych wspominał często o swoich przygodach z powstania. Opowiadał jak raz zebrał ochotników i uderzył w nocy na oddział wojska rosyjskiego stojącego we wiosce. Oddział ten zaskoczony w nocy przez nagły wypad powstańców ratował się ucieczką, a łupem powstańców było trochę zdobytej broni i amunicji. Za ten czyn spotkała go jednak nie nagroda lecz surowe napomnienie. Dostał naganę za to, że działał na własną rękę, bez rozkazu wyższego dowództwa, przez co zdradził lokalizację oddziału i oddział ten musiał uchodzić z miejsca swojego dotychczasowego pobytu. Opowieściom tym nie było końca. Opowiadał jak zabito pod nim konia i jak musiał uciekać przed nieprzyjacielem wpław przez rzekę, jak musiał tułać się w zimie po lasach o głodzie i chłodzie z garstką takich samych jak on niedobitków z powstania. Po całkowitej klęsce i upadku powstania, przedostał się jak i wielu innych powstańców do Galicji. Po dłuższej wędrówce dotarł pieszo do Krakowa. Zmęczony usiadł na ławce na Plantach nie wiedząc gdzie ma się dalej udać i co ze sobą zrobić. Na szczęście ujrzał go przechodzący tamtędy kolega powstaniec, których w Krakowie było wtedy sporo. Kolega ten zajął się troskliwie swoim współtowarzyszem niedoli i zaprowadził go do Komitetu Opieki nad powstańcami. Komitet ten zajmował się tymczasowym zakwaterowaniem i wyżywieniem nieszczęśliwych uchodźców. Podczas pobytu w Krakowie Ludwik Andrycz poznał dokładnie miasto i jego zabytki, o których lubił często opowiadać w gronie kolegów i znajomych. Wspominał również o swoich spotkaniach ze sławnymi ludźmi mieszkającymi w owych czasach w Krakowie. Po pewnym czasie kiedy powstanie upadło, a w kraju pod zaborem rosyjskim uspokoiło się nieco, dawni powstańcy zaczęli po kryjomu wracać w rodzinne strony, często pod innymi nazwiskami, znajdując opiekę w społeczeństwie. Ludwik Andrycz przez pewien czas prowadził gospodarkę a później dzierżawę w różnych majątkach ziemskich na Wołyniu, aż wreszcie osiadł w Hajkach (okolice Włodzimierza Wołyńskiego) jako leśniczy, otoczony jako były powstaniec ogólnym szacunkiem okolicznych ziemian i obywateli.
Iwan Arngold
urodzony w Petersburgu w r. 1841. Ojciec jego Kurlandczyk b. kapitan żandarmskiego szwadronu, jeden z najdzielniejszych narzędzi 3go departamentu wlasnej kancelarii Cesarskiej, umierając zostawił Iwana w dziecinnych jeszcze latach pod opieką matki prawosławnej rosyjanki, która w tejze samej wierze syna wychować pragnęła. Lecz młody Iwan wątłego był zdrowia i skłonny do choroby piersiowej, matka chcąc go ocalić, wywiozła go na wieś, gdzie świeże powietrze zbawiennie wpłynęło na stan zdrowia jego. Pobyt jego kilkoletni na wsi wywarł wpływ wielki nie tylko na jego zdrowie ale i na ducha, zamieszkując czas dłuższy pod strzechą chłopską, miał sposobność przypatrzenia się zbliska nędzy i niedoli biednego ciemiężonego Iudu, tamto powstało silne pragnienie dostania się do ziemi ojczystej, bo tam rozbudziły się w nim piękne uczucia ku pracy dla ulgi nieszczęśliwego Iudu. Im bardziej rozwijała się w tej młodzieńczej duszy miłość do kraju, tem trudniej znosić mu było wszystko co sprzeciwiało się idei narodowej i wolności. Oddano go do korpusu kadctów, lecz tam z powodu ciągłych kłótni i zatargów z oficerami dyżurnymi, nie mógł długo wytrwać, opuścił więc szkołę kadetów, a posiadając niepospolite zdolności, został przyjęty z łatwością do armii czynnej w r. 1859 w randze podporucznika. 4go batalionu strzelców. Wspólnie z nim wstąpił do tegoż batalionu nieodstępny kolega jego w korpusie kadetów Piotr Śliwicki z pochodzenia Ukrainiec, urodzony w r. 1841 w Gubenii Charkowskiej, kształcił się wraz z Arngoldem, a zatem przez lat 9 zostawali połączeni węzłami ścisłej przyjaźni i nierozdzielnie pracowali nad sprawami wolności obydwóch narodów uciśnionych, obadwaj byli głównymi działaczami przy założeniu komitetu wojskowego w Warszawie, do którego należeli także dziś już nie żyjący Potebnia Włodzimierz, Iwanów Bałaków, Orłów: zadaniem komitetu tego było, aby przez agitacyę ustną i piśmienną rozjaśniać ciemności żołdactwa, jego pozycyą w Polsce i przygotowywać, aby w chwili wybuchu rewolucyi za porozumieniem się z Komitetem Centralnym Warszawskim być gotowym na wszelkie wypadki stanowcze i czynnie wystąpić w obronie narodu polskiego zawiązując z nim sojusz do utworzenia Rossyi wolnej i wypędzenia carów. Przy tak wielkich i trudnych zadaniach jednak w skutku się pokazał, praca tych dwóch męczenników nie była bezowocowną a czynności podoficera Rostkowskiego i żołnierza Szczura, którzy mieli wpływać na niższych stopni żołnierzy, dowiodła. tego w chwili aresztowania tych dwóch ludzi, bo wówczas żołnierze zaczęli grozić buntem, a 60 zbrojno wystąpiło w obronie aresztowanych, tylko refleksya i czynne wdanie się podporucznika Śliwickiego, wstrzymała ich od wystąpienia czynnie. Stawieni przed sądem wojennym z całą otwartością i zimną krwią zeznali cele swojej agitacyi, a pomimo pogróżek więzienia., na koniec skazania ich na niezliczoną liczbę pałek, sąd nie wydobył żadnego zeznania o członkach tajemnego spisku, potem nastąpiły rewizye i aresztowania oficerów a pomiędzy tymi Arngolda i Śliwickiego, u pierwszego znaleźli jakieś papiery nie koniecznie dowodzące i obwiniające o należenie do Komitetu, głównym oskarżeniem i dowodem przeciw Arngoldowi był znaleziony szkic listu, reflektujący Ludersa w postępowaniu względem narodu, gdy ten list kommissyi śledczej przedstawiono Arngoldowi z zapytaniem czy to on go pisał, nie zaprzeczył temu wcale i odrzekł, iż to jest jego własnoręczne pismo lecz niedokończone, a wziąwszy pióro podpisał nazwisko swoje na liście owym, śmiałe to wystąpienie Arngolda wzburzyło i zadziwiło komissyą śledczą. Przeciwko Śliwickiemu żadnych nie było dowodów prócz tego, że był nieodstępnym towarzyszem Arngolda a tem samem posądzano go o wspólne z nim przewinienia, przy badaniu otwarcie zeznał Śliwicki, iż wole śmierć ponieść, jak patrzeć na męczeństwo niewinnego i bezbronnego narodu, nad którym się pastwicie“. Wyrok na obwinionych był przedmiotem długich badań z powodu obawy buntu żołnierzy, aż nareszcie 16 czerwca. Kiedy w tym dniu padł strzał do Ludersa, zamach ten zdecydował wyrok i karę na winnych. Egzekucyą na wszystkich dopełnil umyślnienie wybrany batalion żołnierzy Estlandzkiego pułku piechoty pod dowództwem dyżurnego jenerała Hana. Śliwicki po 12 strzałach żył jeszcze i dobił go feldfebel oddzielnym wystrzałem, po ich śmierci oficerowie odprawili w obozie żałobne nabożeństwo, co znów oburzyło Moskwę i wywołało śledztwo, następnie wydano rozkaz, aby fotografie straconych zniszczyć, i zabroniono surowo ich kopiowania we wszystkich zakładach fotograficznych.
Kazimierz Asnyk
Artykuł | (Asnik, Aśnik), ur. 4.3.1797 Warszawa (chrz, 13.3.1797[6]), zm. 05.11.1885 Piasek par. Kraków św. Szczepan [2] Syn Jakuba (kowala, zm. 1811 Warszawa, lat 38 [18]) i Marianny Adamskiej po mężu Asnyk (zm. 1813). Rodzeństwo: Magdalena Marianna Asnyk po mężu Najszewska [19] (ślub 180 r Warszawa [19] mąż: Michał Najszewski [19]) i Agnieszka Karolina Asnyk (zm. 1806) oraz Leon Asnyk (kowala, żonaty z Magdaleną Dębińską i zmarły bezdzietnie 1837). Powstaniec Listopadowy [1], 1,5,1822 otrzymał awans na podporucznika 4 Pułku Strzelców Pieszych Wojsk Polskich[3][7] gdzie służył do 1830[11]. Awans na porucznika otrzymał w Powstaniu 6.2.1831. 25.2.1831 pod Grochowem dostał się do niewoli. Zesłany do Urzum w gub. Wiatskiej do służby wojskowej. Przebywał tam 5 lat m.in. z Wojciechem Gałczyńskim. Powrócił na mocy amnestii. Droga powrotna zajęła im dwa lata. (wg innych danych wrócił w 7.1833 i złożył przysięgę na wierność carowi, która pozwalał mu pracować w granicach Królestwa Polskiego[12]). 27.7.1837 w Kaliszu ożenił się z 35-letnia Konstancją Zagórowska (zm. 1871 Piasek par. Kraków św. Szczepan[20], c. Stanisław Kostki i Małgorzaty Czarnosiewicz)[15], guwernantką dzieci Adama Bogumiła Helbicha z Konar (który też był ich świadkiem) - lekarza w oddziale gdzie obaj służyli. Rok później urodził im się syn - , przyszły poeta i powstaniec styczniowy. W 1850 był w Kalinowej świadkiem ślubu Jana Gwalberta Boblewskiego i Marii Róży Chylińskiej.[9] W Kaliszu prowadził handel skórami. . W 1855 wszedł w skład zarządu Resursy Kaliskiej.[13] Uruchomił wkrótce hotel i księgarnię wraz z czytelnią i wypożyczalnią książek przy placu św. Józefa. uczył syna musztry i drygu wojskowego. Zaangażowany w Powstanie Styczniowe.[1] . Pod koniec życia mieszkał u syna w Krakowie przy ul. Łobzowskiej 7[3], choć więcej czasu spędzał w Konarach. Zmarł jako wdowiec, 05.11.1885 Piasek par. Kraków św. Szczepan [2] Pochowany w na cm. Rakowickim w Krakowie, pas. 30 "" Dzieci: 1___Adam Asnyk - poeta, powstaniec styczniowy ur 1838 Kalisz zm. 1897 Piasek par. Kraków św. Szczepanl lat 59 [21] Wnuki 1.1_Włodzimierz Asnyk - syn Adama Asnyka
Oskar Awejde
Urodzony w 1863 r., syn obrońcy Trybunału Cywilnego w Suwałkach i członka organizacji w augustowskim, był jednym z najgorliwszych uczestników konspiracji. W październiku 1862 r. wszedł do składu Komitetu Centralnego, następnie do składu Rządu Narodowego, w którym pozostał przez czas dłuższy. pomimo kilkukrotnych zmian i przewrotów w tymże Rządzie, jako członek centralnej władzy narodowej objął kierownictwo sekretariatu i spraw wewnętrznych, później po Agatonie Gillene kierownictwo spraw ..., w końcu zaś wspólnie z Edwardem Liwińskim kierownictwo prasy. W lipcu i sierpniu 1863 r. odbywał Rząd Narodowy posiedzenia w mieszkaniu Awejdy, w skutek gwałtownych nieporozumień między wydziałem wykonawczym na Litwie, a du Loranem, pełnomocnym agentem Rządu Narodowego wysłany do Wilna, przybył tamże Awejde 8 sierpnia 1863 r. za legalnym paszportem z biura warszawskiego Oberpolicmajstra Lewnina wystawionym na imię Ludwika Schmidta, ... handlowego. Ufarbowawszy swe rude włosy na czarno, chodził przez kilka dni po różnych magazynach i handlach poszukując zatrudnienia. W tym właśnie czasie popełniono zamach na wileńskiego gubernialnego marszałka szlachty Domejkę, a Murawiew podejrzewając o to przybyszów kazał więzić wszystkich obcych, którzy w ostatnim czasie zjawili się w Wilnie. Uwięziono Schmidta-Awejdę i osadzono w więzieniu pobazyliańskim. Wobec legalnych dokumentów chciał go komisja uwolnić z więzienia. Murawiew atoli napisał na odnośnym akcie uwagę: "niech jeszcze czas jakiś posiedzi". Siedział więc i doczekał się przyjazdu generała Lebiediewa z Petersburga, który zwiedzając więzienia zaszedł do celi Awejdy i spostrzegł, że odrastające jego włosy są przy głowie odmiennego koloru. Uwiadomiwszy o tym Murawiew zarządził ścisłe dochodzenie, które doprowadziło do wykrycia prawdziwego nazwiska więźnia. Nastraszony szubienicą i wezwany do otwartych zeznań z zapewnieniem darowania mu życia, spisał je Awejda na 11 arkuszach w języku rosyjskim. W celu dalszych badań odesłano go do Warszawy, gdzie przebył przeszło rok samotnie w X Pawilonie zachowując zupełne milczenie. Dopiero w 1865 r. skłonił go pewien oficer do złożenia zupełnych zeznań, które wykryły wszystkie tajniki powstania w 1863-64, pokompromitowały zarazem liczne szeregi sprzysiężonych. Pułkownik generalnego sztabu Bieliński otrzymał polecenie uporządkowania zeznań i ich przetłumaczenia na język rosyjski. Następnie wydrukowano je w 30 egzemplarzach w drukarni policyjnej. Awejde zesłano do Wiatki, poświęcił się tam adwokaturze.
Franciszek Bałutowski
Sprawozdanie posiedzenia c. k. sądu karnego we Lwowie dnia 11. sierpnia 1863 r. Prezydujacy: Radzca sądu obwod. Stenzel. Asesorowie: Radzcy sądu krajow. dr. Lehmann i Ozurewicz. Zastępca prokurat. państwa: Garbowski. Protokołujący: auskultant Gryzieniecki. Na ławie obżałowanych zasiadają : Franciszek Bałutowski, rodem z Łańcuta w Rzeszowskiem, liczący lat 50, obrz. rz. kat, żonaty, majster krawiecki, i , rodem z Wielopola w obwodzie tarnowskim, liczący lat 38, obrz, rz. kat., żonaty, ojciec trojga dzieci, majster krawiecki, sądownie nieposzlakowani. Obrońca: Adwokat . Początek o godz. 9. przedpołudniem. Prokurator oskarża pp. Franciszka Bałutowskiego i Piotra Wajdę o zbrodnię zakłócenia spokojności publicznej w myśl 8 66. kod. karn. i rozp. min. z 19. paźdz. 1860. przez dostarczanie dla powstania polskiego ubiorów i obuwia, i żąda przeprowadzenia przeciw nim w tej mierze ostatecznej ustnej rozprawy. Po ogólnych pytaniach, zadawanych obydwom obżałowanym, następuje szczegółowe badanie pana Bałutowskiego. Od listopada 2. r., mówi p. Bałutowski, nie było w całem mieście roboty dla krawców. Z końcem lutego, czy w pierwszych dniach marca b. r. przyszedł do mnie jakiś jegomość, słusznego wzrostu, brunet, po francusku ubrany, z zapytaniem, czybym nie mógł dostarczyć mu 200 burek, 100 par pantalonów i pewnej liczby spodni płóciennych. Obżałowany podjął się tego liwerunku licząc na innych krawców, iż będzie mógł rozdać robotę między nich, a gdy nieznajomy dał się z tem słyszeć iż potrzebuje także butów, które jednak da robić w Wiedniu, gdzie je taniej można dostać, skłonił go obżałowany ze względu, iż i szewscy lwowscy również byli bez roboty, do wejścia z nimi w układy. Nieznajomy położył jednak za warunek, aby obżalowany wszystko wziął na siebie, tak, iżby on tylko z nim jednym miał do czynienia. Jakoż udało się obżałowanemu zamówić buty u dwóch szewców po cenach odpowiednich. Nareszcie zapytał także nieznajomy obżałowanego, czyby mu nie mógł dostarczyć cetnaru prochu, na co mu dawał 70 zł. w.a. Obżałowany i temu żądaniu wprost nie odmówił, z góry jednak miał mało nadziei, żeby mógł takowemu zadość uczynić , jakoż potem nie będąc rzeczywiście w stanie dostarczyć prochu żądanego, umieścił go w pierwszym rachunku dla. tego tylko, aby go mieć nadal na pamięci, w drugim zaś rachunku, gdy i potem nie udało mu się dostać takowe. go, podał same 70. zł. jako otrzymaną, nieznajomemu zwrócić się mającą, a przez pomyłkę tylko napisał „za proch“ zamiast „na proch.“ Gdy tę robotę ukończył, (pantalonów mniej żądano potem niż pierwotnie), został się obżałowany znowu bez zarobku. Słysząc więc, iż z Jarosławiu jest potrzeba burek i t. p. a nie ma jej czem zaspokoić, posłał tam na swój rachunek pewną ilość burek, bund, kilka starych płaszczów i 40 par butów, które na ten cel na spekulacje kupił w mieście. Posłał on te rzeczy w pace koleją żelazną na ręce jarosławskiego kupca Jaśkiewicza, zatrzymano je jednak i skonfiskowano na kolei, remonstracja w tej mierze, do namiestnictwa pisana, została bez skutku, a nadto obżałowany został uwięzionym i wytoczono mu niniejszy proces. Na uwagę przewodniczącego, iż wchodząc z owym jegomością w interes, jak sam przyznaje, o 7000 do 8000 zł. i widując się z nim w skutek tego dosyć często, mu. siał się dowiedzieć koniecznie, kto on jest odpowiada p. Bałutowski, iż z razu pytał się go o nazwisko, gdy jednak na to nieznajomy odpowiedział, iż on wyprasza sobie takie pytanie, płacąc gotówką i nie niepotrzebując figurować z swojem nazwiskiem w jego księdze rachunkowej, zaniechał obżałowany dalszych dochodzeń w tym względzie, i dotąd nie wie kto był ów jegomość. Również nie pytał się obżałowany o cel, na jaki przeznaczone były dostarczane przezeń ubiory i obuwie, wnioskował tylko, iż one mogą być przeznaczone dla powstanców polskich, przekonanym jednak nie był wcale, iż tak jest rzeczywiście. Jedną część roboty, mianowicie sporządzenie 18-20 burek powierzył był p. Bałutowski p. Wajdzie. Okazany mu rachunek tegoż uznaje za autentyczny, nie rozumie jednak co mają znaczyć wyrazy w nim zawarte: dla świetnego komitetu. On nie wiedział o żadnych komitetach. Również nie zna Wiśniewskiego, o którym tam mowa, jako tenże odbierał część owej roboty, zamówionej u Wajdy. Na rekomendacje tylko owego pierwszego jegomości wydał on częsc liwerunku niejakiemu Leszkowi, czy temu ostatniemu jednak było na przezwisko Wiśniewski, nie jest mu wiadomo, zna on sam sześciu Wiśniewskich, a trzem robi suknie. Słowa: „wyprawa Leszka“ znajdujące się w rachunku p. Bałutowskiego, mają znaczyć, iż z owemi rzeczami wyprawił Leszka. Rzeczy poprzednio wspomniane, przeznaczone do Jarosławia, pakował p. Bałutowski własnoręcznie i bez świadków, pod koniec dopiero pakowania nadszedł nie. jaki p. Drzewiński czy Żyliński, (którego sąd nie mógł odszukać we Lwowie.) Wyglądał on na prywatnego oficjalistą, miał jasne włosy i brodę. P. Bałutowskiego zapoznał z nim ów jegomość pierwszy, upoważniając go do obierania w jego imieniu rzeczy, których liwerunku podjął się p. Bałutowski. Przyszedłszy wówczas do Bałutowskiego prosił Drzewiński, aby mu tenże pozwolił umieścić w pace rzeczy, które on odbierze sobie w Jarosławiu. Były to rzemienie, tudzież kilka torb. (Przewodniczący dodaje, iż oprócz tego znajdowały się tam kar. tusze, pałasze i listy dla powstańców). Listy z treści mu nieznane, znajdowały się jak mówi p. Bałutowski, w paczce, którą mu przyniósł adiunkt tutejszy sądowy p. August Lewakowski z prośbą, aby je także przyjał do pa. ki, którą wysyła do Jarosławia, skąd je będą może mogli odebrać adresaci: brat jego p. Karol Lewakowski i kuzyn p. Eugeniusz Gerard Festenburg. Starając się dowieść przede wszystkiem p. Bałutowskiemu, iż liwerując wspomniane rzeczy musiał wiedzieć, iż one przeznaczone są dla powstania polskiego, podnosi przewodniczący mianowicie, iż p. Bałutowski w toku procesu zeznał, jako przyrzekł owemu jegomości, z którym główną ugodę zawierał, pod słowem honoru, iż nie wys. mieni jego nazwiska, jegomość zaś ów zawierający kon. trakt na tak znaczną sumę i posługujący się drugim, mianowicie owym Leszkiem, (którym wedle przekonania p. przewodniczącego nikt inny nie, jest jak tylko znany dowódzca oddziału powstańczego, Leszek Wiśniewski) musiał być zapewne członkiem komitetu. P. Bałutowski twierdzi, iż nie zeznał do protokołu, jakoby dał nieznajome. mu słowo honoru, że nie wymieni jego nazwiska, on tylko dał słowo honoru, iż dostarczy rzeczy podług zobowiązania. Podobnież zaprzecza p. Bałutowski okoliczności, przytoczonej przez przewodniczącego, jakoby był po. przednio wyraźnie w sądzie przyznał, iż wiedział, że rzeczy wspomniane były przeznaczone dla powstania, nie widząc wszakże w dostarczaniu takowych nic karygodnego. Następuje odczytanie dotyczących ustępów protokołu, spisanego w śledztwie z p. Bałutowskim. Na zakończenie Zapytuje p. Bałutowskiego radca Dzarewicz, czy posyłał już kiedy, jak wówczas do Jarosławia, gotowe rzeczy na sprzedaż. P. Bałutowski odpowiada na to pytanie przecząco. Poczem następuje przesłuchanie wspólobżałowanego p. Wajdy. Pan Wajda zeznaje zgodnie z p. Bałutowskim, iż na wezwanie dostarczył temu ostatniemu 18 burek. Dla kogo były te burki przeznaczone, nie wiedział. W rachunku napisał: „dla świetnego komitetu“ z powodu, iż dowiedział się w mieście, iż i inni krawcy mają podobną robotę, suponował więc, iz na ten cel czysto zarobkowy zawiązało się stowarzyszenie między nimi, które on nazwał komitetem. Część roboty (podobno jedną burkę) oddał p. Wajda niejakiemu Wiśniewskiemu. Chociaż go nie znał, wydał mu żądane rzeczy, nic domagając się żadnej legitymacji Iub rekomendacji ze strony p. Bałutowskiego, na tej podstawie, iż Wiśniewski okazywał się w cały interes wtajemniczonym, a zatem obżałowany przypuszczał, iż on przychodzi od Bałutowskiego. Przewodniczący stara się wykazać, iż Wiśniewski wymieniony w rachunku p. Wajdy, jest jedną osobą z Leszkiem, o którym jest mowa w rachunku p. Bałutowskiego, a obydwa są Leszkiem Wiśniewskim, dowódcą oddziału powstańczego. Następuje odczytanie protokołu rewizji rzeczy, przedsięwziętej w Jarosławiu, tudzież protokołów spisanych ze świadkami, nareszcie świadectw moralności i majątkowych i protokołu, spisanego w toku śledztwa z p. Bałutowskim, wedle którego on przed sędzią śledczym zeznawał, iż rzeczy wspomniane wysyłał do Jarosławia na rachunek owego pana, który zamówił był u niego cały liwerunek (200 burek, 100 par pantalonów, 400 par butów), podczas gdy teraz mówi, iż je wysłał tam na własną rękę. Sprzeczność tę tłumaczy p. Bałutowski w ten sposób, że myślał sobie, iż jeśliby ich nie sprzedał w Jaroslawiu, to je da na rachunek nieznajomego. Zastępca prokuratora wnosi, aby gdy istota czynu, jako też wina obżałowanych własnem ich zeznaniem, ja ko też przez zabieg okoliczności jest udowodnioną, uznano ich winnymi zarzuconej im zbrodni zakłócenia spokojności publicznej z 8. 66 kodeksu karnego i rozporządzenia ministerialnego z dnia 19. października 1860 roku, ze względu jednak na łagodzące okoliczności, które za nimi przemawiają, mianowicie nienaganne dotąd postępowanie, dłuższe (od maja) więzienie p. Bałutowskiego i również przez pana Wajdę przebyte więzienie śledcze, jako też tę okoliczność, iż do czym karygodnego głównie ich po. pchnęła tylko chęć zysku, gdy z drugiej strony winy ich żadna okoliczność szczególnie nie obciąża -- proponuje zastępca prokuratora przeciw nim najniższy podług prawa wymiar kary, z zastosowaniem przepisu 8. 54 kodeksu karnego. Obrońca adwokat Rodakowski wykazuje najprzód z właściwą mu świetną wymową, iż teoria 8. 58 kodeksu karnego o zbrodni stanu, na której się zaskarżenie opiera, jako niezgodna z zasadami teraźniejszej konstytucji, w sprawie polskiej z zachodniemi mocarstwami sprzymierzonej Austrji, nie powinna tu być wcale zastosowana. Dalej wskazuje obrońca, iż nie ma zresztą w niniejszym razie istoty czynu karygodnego ani przedmiotowo ani podmiotowo: między celem bowiem karygodnym a środkami, używanemi do jego osiągnięcia, musi być zawsze związek przynajmniej pośredni, tu zas i takiego związku nie ma, powstańcy byli, są i będą ubrani, choć inn pp. Wajda i Bałutowski nie dostarczą ubiorów, nie byłoby owego związku karalnego nawet, gdyby obżałowani mieli byli rzeczywiście przekonanie, iż rzeczy zamówione przeznaczone były dla powstania, bo oddając je trzeciej osobie bezwarunkowo do dowolnego użycia, nie mogli w żaden sposób liczyć na to, iż one użyte zostaną do pierwotnego celu, żeby to wiedzieli zresztą, na to nie ma żadnego legalnego dowodu, nie ma zatem dowodu złego zamiaru z ich strony. W czem zresztą, pyta się obrońca, leży zbrodnia, czy w liczbie, czy w jakości dostarczanych rzeczy, czy w własnościach osób, którym je dostarczono? Czyż jest w tem różnica jaka, czy sprzedaje się przez dziesięć dni po dziesięć burek dziennie pojedyńczo, lub czy się sprzeda od razu sto? Czyż rzeczy, o których tu mowa, miały na sobie cechę, iż tylko dla powstańców służyć mogły? P. Bałutowski oddał je w kraju, gdzie one nie mogą jeszcze stanowić w żaden sposób przedmiotu uczynku karygodnego. Oddając je nieznajomem, nie wiedział jak ten niemi rozporządzi. Zresztą podług prawa narodów (jak świadczą dzieła najznakomitszych na tem polu autorów jak n. p. Martensa, Vattela) uchodzi za kontrabandę wojenną proch, saletra i t. p., o ubiorach zaś lub obuwiu jako kontra bandzie nigdy dotąd nie słyszano. Wprawdzie najwyższy c. k. sad sprawiedliwości wyrzekł niedawno temu zdanie, iż dostarczanie ubiorów dla powstania uważane ma być także za czyn podpadajacy pod surowość 8 58, al względnie 8 66 kod kar., lecz zdanie to sadu najwyższego zawierające w sobie szerszą i zaostrzającą interpretację $ 58. kod. karn., nie jest prawem, któreby mogło obowiązywać sędziego niezawisłego, związanego tylko ustawami wydawanemi na legalnej drodze prawodawczej, uchwalonej jak na teraz przez obiedwie Izby rady państwa, sankcjowanemi przez Najj. Pana. -- Odpowiedziawszy jeszcze na pojedyncze zarzuty, czynione obżałowanym w zaskarżeniu i ostatnim wniosku prokuratorji, wnosi obrońca, aby obżałowanych od zaskarżenia uwolniono i za niewinnych uznano. Gdy obżałowani nic nie mają dodać na swoją obronę, i zastępca prokuratorji pozostaje przy swoim wniosku, zamyka przewodniczący posiedzenie o godzinie 12. zaposiadając ogłoszenie wyroku na godzinę 4. popołudniu. Wyrok ten podaliśmy w treści w poprzedzającym numerze naszego pisma. Na zakończenie sprawozdania pozwalamy sobie zrobić wagę prezydium sądu karnego, iż do prowadzenia ustnych rozpraw nie powinnoby się przeznaczać osobnie władających zupełnie językiem, w którym rozprawa się toczy, aby urzędnik kaleczeniem mowy nie wywoływal w słuchaczach mimowolnie śmiechu i nie narażał na szwank powagi sądu, którego jest przedstawicielem. Że p. radca Stenzel, sprowadzony ze Sambora do procesów politycznych, nie posiada dostatecznej biegłości w języku polskim, dowiodą dwa przykłady, które tiu przytaczamy dla poparcia naszej powyższej uwagi. Tak powiedział pan Stenzel do p. Wajdy między innemi: „żebyś p. prawdę mówił, tobyś nie wariował," (miało znaczyć: toby zeznania pańskie nie były sprzeczne.) Po chwili znowu w toku badania rzekł do niego: „Nie idzie o możliwościach, tu idzie o stan rzeczy. Że podobne uchybienia językowe działają silnie na nerwy śmiechu w narodzie, z natury swej szczególnie drażliwym w tej mierze, to każdy nam zapewne przyzna. Zresztą w sprawach sądowych wyrok często zawisł od ścisłego pojęcia każdego słowa aktów, dokumentów czy zeznań. Pan radca Stenzel zaś ma bardzo słabe pojęcie o duchu języka polskiego.
Strona z 33 Następna >