Żył zaledwo lat 25; charakter miał gwałtowny, umysł bystry, przekonania chętnie ulegały wpływom doświadczeńszych. Był uczniem moskiewskiego uniwersytetu, gdzie słuchał prawa, a odznaczył się w czasie ruchów w r. 1862. Dał się wówczas poznać młodzieży z go rących mów do studentów Moskali w kwestji wspólnego działania i ze znakomitej ucieczki z więzienia policji, z twerskiego kwartału. Wkrótce po moskiewskich wypadkach opuścił uniwersytet i udał się za granicę, gdzie wstąpił do szkoły genueńskiej, opuścił zaś ją jeszcze przed jej rozwiązaniem. Szkoła ta jak kolwiek zaznajomiła go z wojskowością, nie mogła w tak krótkim czasie wykształcić jego talentu wojskowego, ani nawet dać mu kwalifikacji na dowódcę. Śmiały jednak umysł Kołyszki pokonywał trudności, a chwalebna przedsiębiorczość zawiodła go aż nad brzeg Dubisy, gdzie szukał pola do służenia narodowi na czele Zmudzinów. Pod koniec lutego przybył... w celu przyspieszenia wybuchu w tych okolicach. Podczas gdy się zajmował organizacją i zaopatrywał się w rzeczy niezbędne dla powstańców, zawiadomiono go, iż w pobliżu oczekuję nań oddział kowieńskiej młodzieży pod dowództwem Żardskiego (24 osoby). Łącznie Kołyszko miał już 70 osób. Wkrótce rozesłał rozkazy ogłoszenia manifestu 22 stycznia do proboszczów najbliższych parafii. Dopiero po zawiadomieniu ludu o narodowej wojnie, oddział jego zaczął się powiększać. Przybył więc b. kawalerzysta, oficer z wojska moskiewskiego z 60-ciu wieśniakami, którzy byli niemal całkiem bezbronni. Ochotnicy zjawiali się pojedynczo lub małymi oddziałkami, a po przybyciu księdza Antoniego Narwojsza z Poniewieżyka, zaczęli się zgromadzać liczniej bogobojni Żmudzini. Oddział doszedł wkrótce 400 osób, zawierał trzy bataljony pod dowództwem Żardskiego, B. i Rodowicza. (Notujemy, że w tej liczbie zawierała się zaledwo trzecia cześć włościan, reszta zaś, była to młodzież wykształcona, po większej części urzędnicy z biur rządowych i kilkunastu uczniów uniwersytetu, włączając w to masę miejscowej szlacheckiej młodzieży. Podajemy także do wiadomości, iż Kowno nie wysłało wówczas żadnego rzemieślnika, a nawet nikogo z właściwych mieszczan co się tłumaczy owym brakiem ludności miejskiej społecznie dojrzałej na Litwie.). W przeciągu 9-ciu dni organizowano się na jednem stanowisku. W tym czasie oprawiano kosy, a żołnierze uczyli się musztry i odbywali obozowe porządki.
Kołyszko był zawiadomiony o bliskości Moskali, lecz nie przypuszczał, żeby nastąpił atak. Na skutek nieostrożności doprowadził do nieszczęśliwej potyczki. Tegoż dnia Kołyszko, wyruszył z pod Wysokiego Dworu ku miejscowości zwanej Łapkalnie. Z Łapkalń udał się pod Leńcze i Oźytany, gdzie zastał zgromadzone oddziały: Kuszłejki, Kilińskiego, Szulca i ks. Mackiewicza (łącznie było ich 1000 osób). Rozgorzała
bitwa, która została zwycięska dzięki niespodziewanego nadejścia Dłuskiego, który zajął tyły Moskali. Oddział Kołyszki, uciekł w nieładzie, gdy powstańcy ratowali swe życie. Kilku załedwo nieodstępnych towarzyszy zostało przy wodzu, reszta zaś rozstrzelona po puszczy, zaledwo pojedynczo dała się zebrać. Straty powstańców wynosiły 4-ch zabitych, Moskwy padło kilkudziesięciu. Kołyszko w przeciągu nocy zebrał ze 150-ciu swoich i cofnął się z nimi w okolice Czekiszek. Mężny i bystry Kołyszko grzeszył często niepraktycznością. Przybywając w okolice Czekiszek, rozdzielił nieliczny oddział swój na dwie kolumny, z których jedną dowodził Żardski. Zdążali w kierunku wsi Misiuny, mając się połączyć w lasach Kajsarowej (moskiewki) w bagnach Garszpielkie. Zardski forsownym marszem robił krąg i uwodząc Moskwę psuł komunikacje, Kołyszko tymcza sem był już w lasach kajsarowskich, a o jego pobycie denuncjowano Moskwie do Rosień. Chłopi zdradzili Kołyszkę, ścieżynkami i śladem doprowadzili Moskwę do oddziału. Tym razem czaty były czujniejsze. Na strzał alarmowy powstańcy uszykowali się i zajęli pozycję. Kołyszko, mający 70 tylko ludzi nie mógł przyjmować potyczki. Wywołał więc 13 dzielnych i pod dowództwem R. wysłał dla zasłonięcia rejterady. Moskale w liczbie dwóch kompanji uderzyli na ową garstkę. Ochotnicy zasiedli w gęstej kniei, wysłanej odwiecznymi zawałami. Kierunek strzałów zdradził o ilości broniących się. Moskale zaczęli oskrzydlać, powstańcy widząc niebezpieczeństwo cofnęli się w głąb puszczy. Gęste zarosłe i zawały ułatwiły ucieczkę, uniemoźebnniając pogoń. Jeden tylko powstaniec nieszczęśliwemu uległ losowi potykając się o wykrot. Potyczka pod Misiunami miała miejsce 30 marca, w wielką sobotę. Zardski i Kołyszko zeszli się pod wieczór i wyruszyli w kierunku Pogawsencia W tych stronach przebyli święta wielkanocne i bezwątpienia ulegliby trzeciemu spotkaniu z Moskwą, gdyby zręcznym wybiegiem nie zdołali pożegnać ze światem policjanta z miasteczka Wielony. Kołyszko udając się w te strony zapewne miał za miar dążyć pod granicę pruską ku Eriagole. Moskale czatowali nań i nie bezpieczne zastawiali matnie. Kołyszko zręcznie manewrował, tak iż sami Moskale podziwiali jego dowcipy i przypisywali mu znakomity talent wojenny. Jeden z najlepszych jego manewrów miał właśnie miejsce w tym czasie. O wiorst parę od Eiragoły Kołyszko przed nocą został otoczony przez plądrujące kolumny moskiewskie. Niezawodnie nazajutrz powstańcy smutnemu ulegliby losowi. Kołyszko wysyła ośmiu jeźdców dla przedarcia się przez szeregi nieprzyjaciół i zaalarmowania załogi zostawionej w Eiragole. Nie roztropni Moskale na strzał alarmowy opuścili pozycję, zmierzając ku miastu, a Kołyszko szczęśliwie się wycofał. Po północy przeszedł w bród Dubisę i zniknął, zostawując zdziwioną Moskwę na koszu. Kołyszko otrzymał rozkaz stawienia się w okolice Łanczunowa dla widzenia się z Dołęgą. Gnany wciąż przez Moskwę, omija niebezpieczeństwa i staje w naznaczonem miejscu. Wkrótce przybył Dołęga ze sztabem, a za nim posypało się grono doborowej młodzieży. Dołęga przejrzał szeregi Kołyszki i serdeczną miał do nich przemowę. Na pochwalę dowódcy po wiedział: "gdybym was nie miał przed oczami, niewierzyłbym iż żyjecie, bo śród tylu niebezpieczeństw chyba wozem niebieskim przecisnąć się można" - Odtąd Kołyszko wszedł w skład oddziału Dołęgi i miał pod sobą dwa bataliony, zwane kołyszkowskimi. Pod rozkazami więc Dołęgi miał potyczkę pod Rogowem, gdzie stanowił prawe skrzydło, dowodził przytem jedną z kolumn zdążając pod Birze, odbył dwie bitwy birżańskie i na koniec wspólnie z Dołęgą 21-go kwietnia /9 maja pod
Sznurkiszkami/ został jeńcem moskiewskim, a w połowie maja w Wilnie powieszony. Mężni jego żołnierze, już wypróbowani w po tyczkach, świadkowie tylu klęsk i niedoli, uratowali swą nietykalną chorągiew i pragnęli zachować nazwę swą i samodzielność. Kołyszko niezmiernie był lubiany przez żołnierzy. Z tego więc względu przez czas długi taili jego śmierć w obozie, ciesząc nadzieją rychłego powrotu dowódcy. Resztki pułku zostały przy Laskowskim i stanowiły pierwszy batalion pod dowództwem Rodowicza. Batalion ów z samych kołyszkowskich żołnierzy złożony egzystował do października, nim nadwątlone siły nie zapragnęły spoczynku po trudach.