Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Powstańcy styczniowi

Szukanie zaawansowane

Wyniki wyszukiwania. Ilość: 64
Strona z 2 < Poprzednia Pierwsza
Zygmunt Padlewski
W kilka minut po godzinie 5 rano 15 maja 1863 r. zakończył życie, mając lat 28, naczelnik powstania w województwie płockim gen. Zygmunt Padlewski. Był jednym z najwybitniejszych dowódców powstania styczniowego. Za jego naczelnictwa stoczono w województwie płockim około 30 bitew i potyczek m.in. pod Myszyńcem, Koseminem,Brudnicą, Olszewem, Szreńskiem i Siemiątkowem. Naczelnik wojskowy województwa płockiego gen. Zygmunt Padlewski w 9 dni po aresztowaniu 1 maja 1863 r., złożył zeznanie śledcze przed Komisją Wojenno-Polową Sądu oddziału płockiego. Odpowiadając na 17 pytań, zachował się niezwykle godnie. Nie przyznał się do roli jaką odegrał w toku przygotowania powstania i jego wybuchu, usiłując pomniejszyć swoją rolę jako wojewody płockiego. Nie ujawnił też nici organizacyjnych, nie wymienił także żadnych nazwisk. Postawiony przed sądem został skazany na śmierć, jednakże wykonanie wyroku wstrzymano na pewien czas [...]. Dnia 15 maja o godzinie 5 rano skazańca w towarzystwie o. bernardyna Mateusza Lucińskiego przewieziono ulicami: Więzienną, Misjonarską i Płońską na rogatkę płońską przy prochowni i tu dokonano egzekucji. Ostatnie chwile życia generała spisali: oficer rosyjski Ponomarew, świadek egzekucji Józef Malinowski towarzysz kampanii Padlewskiego i wspomniany wyżej ksiądz-spowiednik. Oficer rosyjski napisał: "Polki rzucały z okien kwiaty tak, że cała droga zasłana była różami i fiołkami [...]. Plac egzekucyjny otoczony był oddziałami piechoty i jazdy rosyjskiej. Skazaniec był blady,pokazano mu słup między 8 a 9 topolą od brzegu. Sam włożył na czamarkę białą płócienną koszulę. Prosił, by nie zawiązywano mu oczu. Patrzył spokojnie w lufy karabinów. Padły strzały. Kule trafiły Padlewskiego w nogi. Naoczny świadek egzekucji J. Malinowski zapisał "a gdy już nie żył, włożyli go w fosę i zasypali równo". Pamiętnikarz J.S. Sawicki zanotował: "Ale zaledwie kilkanaście szufli piasku z głuchym łoskotem padło na ciało, podziemny głos zawołał. I wojsko, i widzowie usłyszeli przejmujące dreszczem grozy straszliwe wyrazy: "Na Boga, nie zasypujcie mnie, ja żyję! "[...] Próżniak (rosyjski pułkownik) się spostrzegł, zawołał podoficera i dał znak, ten nachylił karabin do grobu, strzał huknął...Czy dosięgnął on zasypanego ziemia?".
Bolesław Rozwadowski
Bolesław Jordan Rozwadowski, h. Trąby. właściciel dworu w Kopytowej. Bolesław Jordan Rozwadowski urodził się w 1842 roku w Turówce pod Trembowlą. Jest przedstawicielem gałęzi pułkownikowskiej znanego polskiego rodu Jordan Rozwadowskich. Protoplastą tej gałęzi był dziad Bolesława, Kazimierz (1757-1836) – pułkownik wojsk polskich, uczestnik insurekcji kościuszkowskiej i legendarny dowódca 8 pułku ułanów Księstwa Warszawskiego. Jego pięciu synów poszło w ślady ojca i walczyło o Polskę niepodległą. W 8 pułku służyli także dwaj bracia Kazimierza: Onufry i Franciszek oraz syn Antoni. Jako ciekawostkę warto wspomnieć, że pod dowództwem pułkownika Rozwadowskiego pierwsze szlify bojowe zdobywał późniejszy wybitny komediopisarz Aleksander hr.Fredro. Najstarszym z synów Kazimierza Rozwadowskiego był Antoni (1796-1855) ojciec Bolesława. Po ukończeniu Elementarnej Szkoły Artylerii i Inżynierów w stopniu podporucznika walczył w kampanii rosyjskiej 1812 roku. Brał udział w bitwach pod Ostrownem, Witebskiem, Smoleńskiem, Dorohobużem, Możajskiem, Woronowem i Tarutino, gdzie ciężko ranny utracił oko. Uczestniczył w powstaniu listopadowym w stopniu majora Nadwiślańskiej Legii Konnej. Antoni Rozwadowski spisał pamiętniki, przechowywane obecnie w zbiorach Ossolineum we Wrocławiu. Antoni gospodarował w majątku swojej żony Tekli Antoniny z Czechowiczów herbu Ostoja (zm. 1854) w Turówce w obwodzie tarnopolskim. Tam urodziły się jego dzieci: córki Kamila (1827-1899), Justyna(1834) i Helena(1834) oraz synowie: Eustachy (1825-1847), Kazimierz (1828-1912)) i Bolesław (1842-1911). Obaj synowie zostali uczestnikami powstania styczniowego. Bolesław Jordan Rozwadowski wkrótce po ukończeniu gimnazjum w Stanisławowie i Tarnopolu, poszedł do powstania styczniowego. Znalazł się w oddziale utalentowanego młodego dowódcy Tomisława Rozwadowskiego (1840-1920), który zorganizował oddział jazdy powstańczej w powiecie kałuskim. Po upadku powstania styczniowego Bolesław Rozwadowski ukończył studia prawnicze i został komisarzem powiatowym w starostwie w Złoczowie. Gospodarował początkowo w Derewlanach w cyrkule złoczowskim, a następnie w po ślubie z Jadwigą Żarską herbu Starykoń, mieszkał w Złoczowie. Dom Rozwadowskich w Złoczowie odwiedzał często Kazimierz Chłędowski, który w pamiętnikach wspomina gospodarza, jako palącego fajkę na długim cybuchu. Jadwiga urodziła Bolesławowi pięcioro dzieci: 1. Marię (która wyszła za Adama Strawińskiego herbu Sulima, mieli 2 dzieci) 2. Stefana (który skończył Wojskowa Akademię Techniczną we Wiedniu, porucznik artylerii we Lwowie, zmarł w Zakopanem 1903 r) 3,4. Kazimierza i Michała (którzy jako uczniowie gimnazjum w Chyrowie zmarli w 1895 r. na gruźlicę) 5. Helenę (która w roku 1920 wstąpiła do zakonu Zmartwychwstanek w Warszawie) Bolesław Rozwadowski po śmierci żony Jadwigi, zajął się działalnością polityczną. Został starostą Trembowli, a następnie posłem na Sejm Galicyjski. Ożenił się powtórnie z Eligią Kunaszowską herbu Radwan. W roku 1894 Bolesław Jordan Rozwadowski kupił od Stanisława Kotarskiego majątek ziemski Kopytowa. Mieszkał we dworze w Kopytowej wraz z żoną Eligią do roku 1902, kiedy to podjął decyzję o powrocie w rodzinne strony, do Stanisławowa. Bolesław Jordan Rozwadowski zmarł w Stanisławowie w roku 1911.
Jan Rudowski
Urodził się 18 lutego 1840 roku w Rumoce koło Mławy w rodzinie ziemiańskiej. W czasie wybuchu powstania służył jako junkier, podchorąży w wojsku carskim w batalionie strzelców celnych Połockiego pułku piechoty w Piotrkowie Trybunalskim. W dniu 3 lutego zbiegł wraz ze swoim przyjacielem, Bronisławem Gromejko z garnizonu piotrkowskiego do obozu powstańczego Hipolita Zawadzkiego, który w okolicach Szkucina koło Rudy Malenieckiej tworzył znaczną partię powstańczą. Zawadzki tytułował się majorem, który to stopień prawdopodobnie sam sobie nadał. W obozie Rudowski zajął się musztrowaniem młodych rekrutów, a zwłaszcza szkoleniem kawaleryjskim. Formowanie tak dużego, liczącego około 400 osób oddziału nie mogło zostać nie zauważone przez wroga. W połowie kwietnia chłopi z pobliskiej wsi Lipa, oraz dróżnik drogi bitej z Sielpi, wskazali carskiemu naczelnikowi wojennemu powiatu kieleckiego, opatowskiego i sandomierskiego, generałowi Ksaweremu Czengieremu miejsce kwaterowania oddziału. Ten nie mogąc sam wyruszyć z wojskiem, gdyż w tym czasie uganiał się za oddziałem Dionizego Czachowskiego w okolicach Stąporkowa, zażądał pomocy z Radomska, gdzie kwaterował 13 Białozierski Pułk Piechoty. W dniu 20 kwietnia 1863 roku wyszedł z Radomska oddział w sile jednej roty piechoty i 27 kozaków pod dowództwem kapitana Obuchowa. Po przemarszu przez Przedbórz oddział ten dotarł wieczorem do wsi Czermno, gdzie zanocował. Podczas postoju w Czermnie kapitan otrzymał wiadomość, że w odległości około 7 wiorst znajduje się obóz powstańczy. Na drugi więc dzień, to jest 21 kwietnia, oddział wyruszył w podanym kierunku. Po przemaszerowaniu czterech wiorst kozacy pochwycili bez wystrzału dwóch powstańców stojących na pikiecie, którzy następnie poprowadzili oddział rosyjski do obozu powstańczego, z tej strony, z której powstańcy nie spodziewali się zupełnie napaści. W odległości około stu kroków od obozu spostrzeżono na drodze bryczkę, w której jechał, jak później ustalono dowódca Zawadzki, który ujrzawszy kozaków, dał sygnał wystrzałem o zbliżającym się wojsku. Powstańcy przywitali salwą rosyjski łańcuch tyralierski, raniąc śmiertelnie kapitana Obuchowa. Żywa wymiana strzałów trwała około dwóch godzin; powstańcy trzymali się uporczywie na swojej pozycji, a nawet wysłali kolumnę kosynierów celem uderzenia na nieprzyjaciela z flanki. Wówczas setnik Bogajewskij objął dowództwo po ciężko rannym kapitanie Obuchowie i zsiadłszy z konia poprowadził strzelców do szturmu na bagnety, wyrzucając w ten sposób powstańców z obozu. Jeszcze tego samego dnia w rejon walk, od strony Kielc, dotarł z wojskiem generał Czengiery. Druga bitwa praktycznie zakończyła istnienie oddziału Zawadzkiego. Walka z ustępującymi powstańcami ciągnęła się na przestrzeni dwóch wiorst do zupełnego ich rozproszenia. W bitwie poległo kilkunastu powstańców, kilku odniosło rany, a między nimi i junkier Jan Rudowski (został ranny w prawy bok), wielu zaś dostało się do niewoli w tym Zawadzki, który zmarł z odniesionych ran w więzieniu kieleckim. Straty oddziału rosyjskiego wyniosły 4 zabitych żołnierzy, 9 żołnierzy odniosło rany, a kapitan Obuchow ciężko ranny zmarł na drugi dzień. Ranny został również 1 kozak oraz 16 koni. Niewielki oddział rozbitków z partii Zawadzkiego udało się zebrać Janowi Rudowskiemu i Bronisławowi Gromejce i ostrzeliwując się doprowadzić 23 kwietnia o godzinie 10 rano do obozu Dionizego Czachowskiego w lasach suchedniowskich. Epilogiem tej bitwy było wykonanie wyroków na płatnych donosicielach i szpiegach carskich. Jeszcze tego samego dnia w którym miała miejsce zagłada oddziału Zawadzkiego, z rozkazu Rządu Narodowego, powstańcy z oddziału Czachowskiego pochwycili i powiesili dróżnika z Sielpi, który jako szpieg Moskwy był już wcześniej notowany. W dniu 27 kwietnia oddział żandarmów narodowych z oddziału Bończy-Tomaszewskiego, także z rozkazu Rządu Narodowego, we wsi Lipa powiesił 2 chłopów oraz spalił 4 chałupy i oborę. W oddziale Czachowskiego, który swoim podkomendnym kazał zwracać się do siebie per "ojczulku", Rudowski przydzielony został już jako porucznik do kompanii strzelców majora Manowskiego. Z tą partią przeszedł cały szlak bojowy, klucząc przed obławami i walcząc w kilku bitwach. W trakcie toczonej w dniu 4 maja 1863 roku bitwy pod Jeziorkami, Manowski został ranny w biodro. Z rozkazu Czachowskiego, Rudowski objął komendę nad kompanią jego strzelców. Prawdopodobnie po tej bitwie został podniesiony do rangi kapitana. Kompania strzelców pod dowództwem kapitana Rudowskiego odznaczyła się dzielnością w bitwach pod Smardzewem, Rusinowem, Niekłaniem i Bobrzą. W tej ostatniej, odciętą przez Moskali od głównych sił kompanię, wyprowadził Rudowski w sile 79 ludzi w lasy przysuskie, która od tej pory działała już jako samodzielny oddział powstańczy. Dzień później, w bitwie pod Ratajami oddział Czachowskiego został rozbity. Czachowski wydaje rozkaz o rozwiązaniu oddziału. Swojemu szefowi sztabu majorowi Władysławowi Eminowiczowi nakazuje powrót w lasy iłżeckie i odtworzenie tam oddziału powstańczego, a majorowi Piotrowi Dolińskiemu powierza zadanie zbierania powstańców w Puszczy Kozienickiej, po rozbitej partii Kononowicza. Sam uchodzi do Krakowa. Samodzielny oddział powstańczy Rudowskiego nadal operował głównie w powiecie opoczyńskim, skupiając się do końca czerwca na werbunku i szkoleniu ochotników. Na początku lipca liczył już 50 konnych strzelców, 180 piechociarzy uzbrojonych w karabiny i 100 kosynierów. W lipcu na te tereny przemieścił się również nowo powstały oddział majora Dolińskiego. Po spotkaniu w okolicach Przysuchy oddziału Rudowskiego, postanowiono wspólnie uderzyć na to miasteczko. W dniu 8 lipca 1963 roku połączone oddziały uderzyły na załogę rosyjską w Przysusze, która rozlokowana była w tamtejszych fabrykach, w których więziono ludzi, zadając jej znaczne straty. Następnego dnia oddział Rudowskiego przeniósł się za Pilicę w okolice Nowego Miasta. Z rozkazu Rządu Narodowego miał osłaniać przeprawę przez Pilicę i szkolenie niedawno utworzonego oddziału "Dzieci Warszawy" pod dowództwem majora Ludwika Żychlińskiego. Po przeprawieniu się oddziału mostem w Domaniewicach, Żychliński rozłożył się obozem we wsi Ossa. Ubezpieczenie składające się z już zaprawionych w boju oddziałów Rudowskiego i konnicy rawskiej majora Władysława Grabowskiego rozlokowało się w zabudowaniach klasztornych w Studziannie. 10 lipca już w godzinach popołudniowych szkolący się oddział warszawski zaatakowała od strony Odrzywołu kolumna wojsk carskich majora Szukalskiego. Młody rekrut poczynał sobie w tej bitwie bardzo dzielnie, odnosząc w niej całkowite zwycięstwo. Do tego pojawienie się jeszcze na placu boju konnicy Grabowskiego, spowodowało panikę w szeregach wroga i bezładny jego odwrót. Oddział Rudowskiego bezpośrednio w bitwie nie uczestniczył, zabezpieczając tabory powstańcze, a tylko jego 40 konnych, już pod koniec bitwy ruszyło w pościg za pierzchającymi Moskalami, ale z powodu zapadających ciemności zawróciło spod Odrzywołu. Następnego dnia oddział "Dzieci Warszawskich" opuścił Ossę udając się do Inowłodza. Tu wieczorem rozłożono się obozem na wzgórzu nad Pilicą od strony Tomaszowa. Po drugiej stronie rzeki swój obóz założył oddział Rudowskiego. W Inowłodzu do Żychlińskiego dotarł rozkaz Rządu Narodowego nakazujący mu powrót i operowanie w województwie Mazowieckim. Zwinął więc 14 lipca swój obóz i ruszył w kierunku Rogowa, po uprzednim upewnieniu się, że nadal może liczyć na zabezpieczenie ze strony oddziałów Rudowskiego i Brzozowskiego. Jednak tego samego dnia doniesiono Rudowskiemu o zbliżaniu się od strony Opoczna i Nowego Miasta licznych sił carskich. Bojąc się okrążenia postanowił więc wycofać się za Opoczno, licząc, że organizacja cywilna powiadomi o tym Żychlińskiego. Tak jednak się nie stało. Maszerujący lasami oddział Żychlińskiego natknął się we wsi Jasień na carskich dragonów, którzy jednak widząc tak liczny oddział, składający się z 200 żuawów, 300 strzelców, 600 kosynierów i 50 jeźdźców, umknęli w kierunku Lubochni. Pomaszerowano więc śmiało naprzód, będąc pewnym, że idzie za nimi Rudowski i zwiększając tylko ostrożność. Pod wsią Brenica tyły oddziału zostały niespodziewanie zaatakowane od strony Rawy przez konnych kozaków i piechotę. Żychliński ufny, że w ariergardzie posuwa się za nim Rudowski i na odgłos strzałów zaatakuje Moskali od tyłu, postanowił przyjąć tu bitwę i rozwinął szyk bojowy swojego oddziału. Bitwa trwała już około dwóch godzin, kiedy nagle od strony Tomaszowa i Lubochni pojawiły się nowe carskie oddziały wyposażone w artylerię. Wtedy dopiero Żychliński zrozumiał w jakim znalazł się położeniu. Próbował jeszcze przegrupować swoich żołnierzy, ale na wiadomość, że od strony Rogowa, lasem, posuwa się ku nim kolejny oddział nieprzyjaciela, zarządził odwrót i przemieszczenie się oddziału w stronę kolonii niemieckiej Teodozjów? (Stanisławów?), leżącej po drugiej stronie lasu, od Rawy. Odwrót ten zamienił się w paniczną ucieczkę. W Teodozjowie? (Stanisławowie?) udało się Żychlińskiemu zebrać około 400 powstańców i pluton ułanów. Uratowano też powstańcze tabory. Jako, że wszyscy byli już bardzo zmęczeni dowódca zarządził rozbicie obozu w lesie za kolonią, licząc, że przez noc uda mu się ustalić ruchy nieprzyjaciela i następnego dnia niepostrzeżenie wymknąć w bezpieczniejszą okolicę. Niemieccy koloniści znając miejsce kwaterowania oddziału, wieczorem ściągnęli Moskali spod Lubochni, którzy z zaskoczenia zaatakowali obóz. Powstał ogólny popłoch. Każdy uciekał w inną stronę, kozacy zaś wraz z kolonistami rozpoczęli dobijanie rannych i pogonie za uciekającymi. Sam Żychliński na czele 50 strzelców, 25 ułanów i kilkunastu oficerów dwa razy odpierał natarcie Moskali cofając się ku wsi Studzianki. Na szczęście zapadająca noc i grabież taborów powstańczych w których znajdowała się duża ilość pożywienia i alkoholu wstrzymały pogoń. Z rozbitego oddziału jeszcze tej samej nocy udało się zebrać Żychlińskiemu kilkunastu oficerów i 150 szeregowych. Do niewoli dostało się około 50 uciekinierów. Okoliczni dziedzice po bitwie pochowali 15 ułanów, 36 żuawów, 39 strzelców i 46 kosynierów. Rannych było tylko 26 osób, gdyż Moskale wraz z niemieckimi kolonistami wymordowali ich większość na taborach. Bratnie mogiły powstańcze znajdują się na cmentarzach w Lubochni - z dziennej bitwy pod Brenicą, w Czerniewicach - z wieczornego rozbicia obozu i pojedyncze zmarłych z odniesionych ran na cmentarzu w Krzemienicy. Tymczasem Rudowski po przemieszczeniu się na południe powiatu opoczyńskiego znów spotkał się z majorem Dolińskim. Już w dniu 12 lipca, czyli jeszcze przed wymarszem Żychlińskiego z Inowłodza, napadli wspólnie pod Bliżynem na oddział dragonów pod dowództwem Rebiedajewa, który rozbili, biorąc wielu jeńców, koni oraz cały tabor. W potyczce tej Rudowski został ranny w rękę. Również wspólnie, w dniu 18 lipca, stoczyli zwycięską potyczkę z wojskami carskimi pod Końskimi. Prawdopodobnie w końcu lipca, były szef sztabu Czachowskiego, a obecnie zastępca naczelnika wojennego województwa sandomierskiego, major Władysław Eminowicz przywozi z Galicji dużą ilość amunicji i zarządza zbiórkę byłych oddziałów po korpusie Czachowskiego w lasach iłżeckich. Na miejsce zgrupowania w oznaczonym terminie stawiają się oddziały : Rudowskiego, Dolińskiego-Gromejki, Markowskiego oraz kawaleria majora Figettiego. Na wezwanie naczelnika wojennego województwa lubelskiego i podlaskiego, pułkownika Michała Haydenreicha-Kruka, oddziały Rudowskiego, Dolińskiego-Gromejki i Eminowicza, pod ogólnym dowództwem tego ostatniego, przekraczają Wisłę i udają się w lubelskie. Tu w dniu 5 sierpnia wspólnie z oddziałem pułkownika Kajetana Cieszkowskiego-Ćwieka i pułkownika Józefa Ruckiego zwyciężają Moskali w bitwie pod Depułtyczami koło Chełma. W bitwie tej szczególnie wyróżniły się kompanie strzelców Jana Rudowskiego i Bronisława Gromejki. W uznaniu za waleczność, Rudowski zostaje przez Rząd Narodowy 12 sierpnia mianowany majorem i naczelnikiem wojennym powiatu opoczyńskiego i radomskiego. Jego zaś przełożony, major Władysław Eminowicz, podpułkownikiem i tymczasowym naczelnikiem wojennym całego województwa sandomierskiego. Jednocześnie otrzymują rozkaz, aby ze swoim zgrupowaniem powrócić w sandomierskie. Wyruszają więc jeszcze tego samego dnia wraz z oddziałem Ćwieka-Cieszkowskiego spiesznym marszem ku Wiśle. Dla zmylenia przeciwnika cześć konnicy podąża w kierunku Puław, a całość zgrupowania w sile około 1200 ludzi, w nocy z 14 na 15 sierpnia w Kazimierzu Dolnym przeprawia się przez Wisłę i 17 sierpnia jest już w Rzeczniowie, a 20-tego pod Iłżą. Tu nie chcąc zdradzić kierunku swojego marszu, aby nie podejmować, zgodnie z instrukcją Rządu Narodowego walnej bitwy, a tylko demonstrować przed tutejszą ludnością swoją obecność, próbowano zmylić załogę moskiewską miasta, jednak źle wykonany rekonesans jazdy zdradził powstańcze zamiary i oddział musiał szybko uchodzić w kierunku Radomia. W dniu 21 sierpnia zatrzymano się na odpoczynek we wsi Kowale-Stępocina pod Radomiem. Tu doszła ich wiadomość, że z Radomia wyszły ku nim 2 roty z 26 Mohylewskiego Pułku piechoty oraz 2 szwadrony dragonów i kozacy pod dowództwem pułkownika Tichockiego. O 6-tej wieczorem Eminowicz ściągnął powstańcze pikiety i postanowił ruszyć w kierunku Opoczna. Jednak jedna z kompani piechoty, zajmująca karczmę we wsi, wskutek nieporozumienia nie została w porę ściągnięta do wymarszu i to ją zaatakowali najpierw carscy dragoni, a później piechota. Główne powstańcze siły, które opuściły już wieś, musiały więc zawrócić i podążyć towarzyszom z odsieczą. Eminowicz rozwinął szyk bojowy ustawiając w środku oddział kosynierów Makarskiego, na prawym skrzydle oddział Rudowskiego, a na lewym Ćwieka. Rozwinięte w ten sposób oddziały, równocześnie ze wszystkich stron uderzyły na nieprzyjaciela, wypierając go ze wsi. Powstańcom sprzyjał fakt, że Moskale po wejściu podpalili wieś i teraz byli bardzo dobrze widoczni na tle palących się domostw, podczas, gdy ich przeciwnicy pozostawali w mroku. Zwycięstwo powstańcze było całkowite. Zginęło około 100 Moskali, a swoich rannych zabrali na 17-stu wozach, uchodząc do Radomia. Powstańcza kawaleria zapędziła się za nimi aż za rogatki miasta, a dowiedziawszy się o tym Naczelnik Radomskiego Oddziału Wojennego, generał Uszakow, w panice schronił się w koszarach. Ze strony powstańców poległo 15 osób, a rannych było 28, w tym 20 z oddziału Rudowskiego. Zabrani oni zostali do pobliskiej Krogulczy, skąd Eminowicz wysłał podjazd pozorując atak na Radom, a reszta oddziału zatrzymała się w Wirze pod Drzewicą. Tu 22 sierpnia dotarła informacja, że z Radomia o świcie wyruszyła ich śladem świeża kolumna wojska carskiego pod dowództwem majora Protopopowa. Ruszono więc do Goździkowa i Ossy. Tu znów łącznik z organizacji cywilnej przekazał informacje, że Moskale są już w Przysusze, a od Końskich idzie w ich kierunku generał Czengiery z 6 rotami piechoty. Eminowicz bojąc się odcięcia od lasów opoczyńskich, postanowił powrócić do Wiru, który miał być już wolny od wojsk moskiewskich. O wpół do piątej rano, 23 sierpnia, oddział stanął pod Wirem i tu dopiero okazało się, że Moskale jednak są we wsi. Eminowicz pozostawił oddział Ćwieka wraz z kosynierami Rudowskiego na skraju lasu, a sam z tym drugim obszedł i zaatakował wieś z drugiej strony, wypierając Moskali na pola, które z jednej strony przylegały do bagna, a z drugiej do lasu w którym stał Ćwiek. Moskale początkowo przypuścili atak na oddział Ćwieka, ale parci z tyłu przez Rudowskiego niespodziewanie zmienili szyk i całymi siłami uderzyli na Eminowicza, który musiał cofnąć się do wsi, tracąc kontakt z Rudowskim. Eminowicz trzy razy wysyłał adiutanta do Ćwieka, z rozkazem przyjścia z pomocą, jednak ten czując już za plecami zbliżającego się Czengierego, obszedł błota i zrejterował na Przytyk, zabierając przy tym ze sobą wszystkich kosynierów Rudowskiego (ok. 200 ludzi). Następnie pomaszerował w kierunku Wisy, którą przekroczył 26 sierpnia udając się w lubelskie. Pozostali sami na placu boju Eminowicz z Rudowskim bronili się dzielnie. Po trzygodzinnej wymianie ognia, ściśnięci w czworobok strzelcy, nad którymi komendę trzymał Gromejko, widząc, że odsiecz nie przybywa, zaczęli uchodzić z pola walki. Carscy dragoni silną szarżą złamali resztę, a oddział Rudowskiego wyparli w błota. Bój trwał do godziny dziesiątej przed południem i zakończył się klęską powstańców, uchodzących małymi grupami z pola walki. Straty powstańców wyniosły 25 zabitych, w tym kapitan kosynierów Makarski, i około 60 rannych. Ranny był także kapitan Gromejko, który po tej bitwie ukrywał się po okolicznych dworach. O klęskę w tej bitwie naczelnik cywilny w Radomiu obwinił podpułkownika Eminowicza, zarzucając mu w raporcie do Rządu Narodowego, że nie doszacował sił moskiewskich stojących w Wirze, które wynosiły 3 roty piechoty, szwadron dragonów i 4 armaty. Do tego doszły jeszcze jakieś oskarżenia skierowane przeciwko właścicielowi Wira, o otrucie oficera Cybulskiego, co nie było prawdą i to wystarczyło, aby w listopadzie nowy naczelnik wojenny województwa sandomierskiego, generał Hauke-Bosak pozbawił go stopnia podpułkownika i odebrał dowództwo oddziału. Eminowicz zażądał rozprawy sądowej i wyjechał na urlop do Wiednia. Od bitwy pod Wirem major Rudowski znów był dowódcą samodzielnego oddziału powstańczego, złożonego już tylko z konnicy. Klucząc i unikając większych starć przemieścił się na początku września w okolice Przedborza. Tutaj połączyło się z nim około 120 jeźdźców z kawalerii Taczanowskiego, rozbitego pod Kruszyną w dniu 29 sierpnia. W tym okresie Rudowski nie przestawał nękać nieprzyjaciela i pełno go było w całym opoczyńskim. Zatrzymywał dyliżanse, zajmował poczty zabierając fundusze, a gdy wyruszały przeciwko niemu wojska carskie przepadał gdzieś bez wieści i nie mogli Moskale zasięgnąć o nim języka, gdyż ze zdrajcami i szpiegami rozprawiał się bezwzględnie. W dniu 2 października 1863 roku zajął miasteczko Radoszyce, gdzie obatożył kilku młodych ludzi, którzy zdezerterowali z oddziału majora Sokołowskiego-Iskry oraz prawdopodobnie donosiciela, miejscowego rzeźnika, żyda Icka Aleksandrowicza. Następnego dnia rano uszedł w okoliczne lasy. Zaś w dniu 13 października był już pod Tomaszowem Mazowieckim, do którego tego samego dnia wkroczył konfiskując 1500 rubli z kasy miejskiej, za co władze carskie nałożyły na mieszkańców miasta kontrybucje pieniężną, a przeciwko burmistrzowi Józefowi Lenartowskiemu wytyczono śledztwo za niepoinformowanie o biwakowaniu w pobliżu miasta oddziału. Tego było już za wiele Generałowi Uszakowowi. W dniu 16 października wyszedł z Radomia pod dowództwem pułkownika Tichockiego oddział konny złożony z dwóch szwadronów dragonów i kilkudziesięciu kozaków i udał się w opoczyńskie. Tu udało mu się wytropić liczący 220 jeźdźców oddział Rudowskiego, który zmuszony był uchodzić przed tak przeważającymi siłami przez Przysuchę, Chlewiska, Niekłań, Milicę, Suchedniów, Bodzentyn i Nowa Słupię ku Wiśle. W nocy z 19 na 20 października udało się wreszcie Tichockiemu doścignąć oddział Rudowskiego rozłożony na nocleg w Solcu, który po krótkiej walce musiał wycofać się z miasteczka i napierany, wpław przeprawił się na drugą stronę Wisły w lubelskie. W lubelskim Rudowski nie zabawił jednak długo. Po dostarczeniu oddziałowi broni, amunicji i odzieży znów powrócił w sandomierskie, spotykając się na początku listopada pod Kunowem z nowym oddziałem Czachowskiego. Stąd znów skierował się w opoczyńskie i już 8 listopada dowiedziawszy się, że w Szydłowcu po wyjściu stamtąd oddziału moskiewskiego pozostało tylko 50 żołnierzy, zajął miasteczko, rozbroił owych pozostawionych żołnierzy i zabrał przygotowany zapas kożuchów uchodząc dalej. Powrót Rudowskiego w opoczyńskie związany zapewne był z przeglądem i reorganizacją oddziałów powstańczych wprowadzaną przez nowego naczelnika wojennego województwa sandomierskiego i krakowskiego generała Józefa Hauke-Bosaka. Generał Hauke-Bosak rozkazem z dnia 29 wrzenia został powołany przez Rząd Narodowy na naczelnika sił wojskowych w województwie krakowskim i sandomierskim. W dniu 10 października przekroczył granicę między zaborem austriackim a Kongresówką i na czele stu kawalerzystów udał się w świętokrzyskie. W połowie listopada, po wcześniejszym zwizytowaniu oddziałów krakowskich udał się w sandomierskie. W lasach iłżeckich przeprowadził przegląd i reorganizację oddziału radomskiego i po tym ruszył do oddziału Rudowskiego w opoczyńskie. Przegląd oddziału wypadł pozytywnie, gdyż Rudowski został przez Bosaka mianowany podpułkownikiem, na co wkrótce otrzymał nominację Rządu Narodowego. Po przeprowadzeniu przeglądów Bosak powrócił do swojej kwatery na św. Krzyżu. Tutaj przed 20 listopada nadjechał także Rudowski i pozostawił szwadron jeźdźców w sile 200 ludzi pod dowództwem rotmistrza Juliusza Solbacha, do tworzonego przez Bosaka oddziału kawalerii, który miał składać się z czterech szwadronów. Sam Rudowski na czele kilkunastu dragonów miał korygować działania trzech batalionów utworzonych po podziale oddziału radomskiego, które zostały rozesłane w opoczyńskie i radomskie z rozkazem dokompletowania się do 400 osób. Z nastaniem zimy zmniejszyła się też aktywność wojsk moskiewskich w terenie, ograniczających się do ochrony własnych garnizonów w miastach. W grudniu, z osobistego rozkazu cara, wszystkie siły moskiewskie w województwie sandomierskim zostały zaangażowane w tropieniu i ujęciu żywcem, jako powinowatego rodziny cesarskiej, generała Bosaka. Sprzyjało to Rudowskiemu w szkoleniu podległych mu oddziałów i rekrutowaniu ochotników. Jednak nie pozostawał on bierny i nadal na czele swojego lotnego oddziału jeźdźców niepokoi Moskali, przerywając ich linie komunikacyjne, napadając i grabiąc poczty oraz niszcząc po okolicznych gminach księgi meldunkowe, aby utrudnić kontrolę moskiewską nad mieszkańcami. Z generałem Bosakiem utrzymywał kontakt i przekazywał zajętą gotówkę za pomocą łączników. Jeden z nich, siedemnastoletni Kosiński został ujęty przez Moskali z depeszami i pieniędzmi i powieszony w Radomiu 5 stycznia 1864 roku. Romuald Traugutt dekretem z dnia 15 grudnia 1863 roku ograniczył samodzielność istniejących oddziałów, zakazał dowolnego ich formowania i rozformowywania, powołał regularne oddziały aż do poziomu korpusu, pragnąc przekształcenia oddziałów partyzanckich w rzeczywistą siłę zbrojną. Dowódcą II Korpusu Krakowskiego, obejmującego województwa: krakowskie, sandomierskie i kaliskie, mianował generała Hauke-Bosaka. Ten rozkazem z dnia 10 stycznia 1864 roku podzielił korpus na trzy dywizje (odpowiadające terytorialnie województwom), te zaś na mniejsze jednostki - pułki (odpowiadające powiatom). Dowódcą Pułku Opoczyńskiego został mianowany podpułkownik Rudowski. Pułk ten dzielił się jeszcze na bataliony, a te na kompanie. Dowódcą 1 kadrowego batalionu strzelców Pułku Opoczyńskiego został Rosjanin, dezerter z armii carskiej, major Mateusz (Matwiej) Bezkiszkin, 2 batalionu-Majewski, następnie kapitan Józef Walter, a 3 batalionu-major Józef Szemiot*. W skład pułku wchodził również szwadron jazdy pod dowództwem rotmistrza Juliusza Solbacha i 50 kawalerzystów stanowiących osobistą ochronę podpułkownika Jana Rudowskiego, pod dowództwem porucznika Korneliusza Minaty. W późniejszym okresie, na wiosnę, kompanie te miały zostać zasilone masowym ochotnikiem. W tym czasie władze carskie zaczęły w rejon świętokrzyski ściągać ogromne posiłki mające na celu ujęcie Hauke-Bosaka. Rozpoczęły się więc kolejne utarczki. Już 25 stycznia wyruszył z Opoczna w tamtym kierunku oddział wojska carskiego pod dowództwem kapitana Nawrockiego-Oposzyńskiego. Pod Wólką Zychową wykrył on obóz powstańczy prawdopodobnie którejś kompanii z Pułku Opoczyńskiego i rozbił go. W tym starciu zginęło ponoć 28 powstańców. W dniu 1 lutego ten sam oddział moskiewski pod Bryzgowem koło Przysuchy znów zaatakował niewielki oddział powstańczy. Tym razem jednak powstańcy nie dali się zaskoczyć i po wymianie ognia, bez strat, ukryli się w lesie. Na odpowiedź Rudowskiego nie trzeba było długo czekać. 14 lutego pod Białobrzegami Radomskimi jego oddział napadł na konwój pocztowy rozpędzając konwojujących kozaków i zabierając pocztę. 17 lutego pod Orońskiem odniósł całkowite zwycięstwo nad oddziałem carskim biorąc do niewoli 60 żołnierzy i 6 oficerów. Po wygłoszonej do jeńców przemowie i odebraniu od nich przysięgi, że nie wezmą więcej udziału w toczącej się wojnie, puścił wszystkich wolno. W połowie lutego generał Czengiery skoncentrował wokół Cisowa, który był wtedy główną siedzibą Bosaka i gdzie znajdowały się znaczne siły powstańcze II Korpusu, 4500 żołnierzy carskich. Pod nieobecność Bosaka jego oficerowie, pułkownik Apolinary Kurowski-szef sztabu Korpusu oraz pułkownik Ludwik Topór-Zwierzdowski- dowódca dywizji krakowskiej, postanowili przebić się w najsłabszym punkcie rosyjskiego okrążenia, którym miał być garnizon miasta Opatowa. Posiadali jednak mylne informacje. Kilkugodzinne walki o miasto, rozpoczęte wieczorem 21 lutego, nie przyniosły sukcesu, powstańcy ponieśli znaczne straty i musieli nocą wycofać się z miasta. Oddziały polskie wycofały się z miasta początkowo w jak największym porządku, ale Kurowski, który objął komendę nad nimi po rannym Zwierzdowskim, podjął chyba najtragiczniejszą w swoim życiu decyzję o powrocie do Cisowa, wokół którego przecież koncentrowały się ogromne siły moskiewskie dochodzące już do 10 000 żołnierzy. Oddziały powstańcze w dniu 22 lutego staczały pojedynczo drobne utarczki z kolumnami moskiewskimi, jednak osaczane i rozbijane pod Piórkowem, Witosławicami, Witosławską Górką, rozpraszały się w różnych kierunkach, próbując przedrzeć się w lasy iłżeckie. Po tej bitwie Moskale zalali całe opatowskie, tropiąc i rozbijając resztki oddziałów korpusu Bosaka. Klęski te dotknęły także powstańców z Pułku Opoczyńskiego. Jeszcze 8 marca połączone oddziały Rudowskiego i Bezkiszkina pod Suchedniowem stoczyły potyczkę z oddziałem carskim majora Dońca-Chmielnickiego i wycofały się w porządku nie dając się rozbić. Ale już w dniu 10 marca pod Wąchockiem, napadł znienacka na szwadron jazdy rotmistrza Solbacha i batalion Szemiota*, działający na zasadach partyzanckich oddział Medyanowa. Po dłuższej walce, w której niestety poległ rotmistrz Juliusz Solbach, rozproszono powstańców. Cześć oddziału udało się Szemiotowi* wyprowadzić w bezpieczne miejsce. Tego samego dnia, oddziały moskiewskie wykryły w lesie pod Opocznem obóz batalionu Bezkiszkina, który zaległ tu po bitwie pod Suchedniowem. Powstańcy jednak i tym razem nie dali się zaskoczyć i po starciu wycofali się bez strat. Ostatnia zwycięska bitwa z Moskalami na tym terenie była udziałem Rudowskiego i powstańców z jego Pułku Opoczyńskiego. W dniu 16 marca 1864 roku Rudowski powziąwszy wiadomość, że oddział kozaków kubańskich pułkownika Kulgaczewa pod dowództwem jego zastępcy podpułkownika Zankisowa, zatrzyma się na nocleg w Bliżynie, ściągnął pośpiesznie w ten rejon batalion Bezkiszkina i przygotował zasadzkę. Nocą, gdy kozacy posnęli, jedna kompania piechoty pod dowództwem kapitana Berezy (lub kapitana Rząśnickiego) i część jazdy Rudowskiego pod dowództwem porucznika Minaty, zaatakowała karczmę i stajnie, podpalając je. Natomiast trzy kompanie piechoty z Rudowskim, Bezkiszkinem i kapitanem Władysławem Ciepłym uderzyły na pałac Wielogłowskiego, gdzie nocował Zankisow, który jednak zaalarmowany pożarem zdołał zbiec ze stacjonującym przy nim wojskiem. Największe straty ponieśli Moskale obozujący w karczmie i stajniach. Zginęło ich około 50, a rannych było 20. Pochwycono również 32 konie. Straty własne wyniosły 2 zabitych i 4 rannych. Ale była to już ostatnia pomyślna nowina ze świętokrzyskiego. Generał Bosak wymykając się obławom zastawianym na niego przez różne partyzanckie oddziały moskiewskie, dotarł w okolice Cisowa dopiero 10 marca, gdzie zastał jeszcze około 800 ludzi pod dowództwem majora Juliana Rosenbacha. Nie tracąc jeszcze nadziei na podtrzymanie powstania, mianował dowódcą dywizji sandomierskiej podpułkownika Jana Markowskiego, a dywizji krakowskiej pułkownika Karola Kalitę-Rębajłę i udał się ku Wiśle do oddziału majora Andrzeja Denisewicza. Z tym oddziałem stoczył swoją ostatnią potyczkę w dniu 21 marca pod Maruszową z dwoma kolumnami partyzanckich oddziałów moskiewskich Tytowicza i Assjewa, które zawzięcie go tropiły. Po wymknięciu się z obławy Denisewicz udał się ku Iłży, natomiast Bosak schronił się w klasztorze w Solcu nad Wisłą i stąd próbował zarządzać powstaniem. Jednak nagromadzone w świętokrzyskim hordy moskiewskie, systematycznie rozbijały kolejne powstańcze oddziały. 9 kwietnia rosyjska kolumna, którą dowodził podpułkownik Zagriażski, przeczesując lasy pod Klinami? (Klonowem?) w powiecie opoczyńskim natknęła się na obóz 2 batalionu Pułku Opoczyńskiego w liczbie 60 ludzi pod dowództwem Waltera, całkowicie go rozbijając. Wzięto do niewoli 42 powstańców, byli tez i zabici. Następnego dnia Rudowski otrzymał od generała Bosaka rozkaz, aby przybył na naradę z nim do Sienna za Iłżą. Jadąc tam z trzema ludźmi obstawy został w czasie odpoczynku pojmany przez kozaków. Tylko dzięki własnej sile, zarówno fizycznej jak i moralnej, udało mu się oswobodzić z więzów, zbiec do lasu i powrócić do swojego oddziału. Generał Bosak, po otrzymaniu wiadomości o pojmaniu w nocy z 11 na 12 kwietnia przez Moskali w Warszawie Romualda Traugutta, opuszcza 15 kwietnia klasztor w Solcu i dzięki patriotycznej postawie kilku obywateli dociera w okolice Sandomierza. Tutaj w dniu 19 kwietnia, nocą, dzięki pomocy, jak sam to opisuje czterech szlachciców i sześciu włościan, mimo obstawienia granicy przez Moskali, zostaje przewieziony do zaboru austriackiego i udaje się do Krakowa. Los powstania jest już przypieczętowany. W dniu 19 kwietnia w lasach radkowickich moskiewski major Bergman roznosi resztki 3 batalionu Pułku Opoczyńskiego pod przywództwem majora Józefa Szemiota*. Ginie sam dowódca wraz z czterema oficerami. 27 kwietnia, w jakiejś leśniczówce pod Kielcami, mimo zaciętej obrony z dwóch pistoletów, zostaje pojmany przez kozaków Zankisowa major Mateusz Bezkiszkin, dowódca 1 kadrowego batalionu Pułku Opoczyńskiego. Osadzony początkowo w kieleckim więzieniu, na rozkaz generała Czengeriego, jako były oficer armii rosyjskiej, zostaje przewieziony do Radomia, gdzie polowy sąd wojskowy skazuje go 16 maja 1864 na karę śmierci przez rozstrzelanie. Jednak już po wydaniu wyroku, w odpowiedzi na zarzucane mu czyny przeciwko Imperium Rosyjskiemu, Bezkiszkin stwierdził, że jako zrodzony z matki Polki, czuł się zobowiązanym do pomszczenia krzywd jej synów i braci. Został za to grubiańsko zelżony i obrzucony przez śledczego stekiem wyzwisk i obelg urągających pamięci jego matki. Bezkiszkin uderzył więc za tę zniewagę śledczego prosto w twarz. Z zemsty zmieniono mu sposób wykonania kary śmierci z rozstrzelania na powieszenie. Wyrok wykonano publicznie 17 maja 1864 na rynku w Radomiu. Po dziś, jedynym śladem jego bohaterstwa i oddania życia za drugą ojczyznę jest tylko tablica z imionami i nazwiskami powstańców styczniowych znajdująca się na lwowskim Cmentarzu Łyczakowskim. Przebywający w Krakowie generał Hauke-Bosak próbuje jeszcze podtrzymać dogasające powstanie. Organizuje dwa konne hufce po 50 koni, z których jeden ma dotrzeć do oddziału Rudowskiego, a drugi stanowić osobistą ochronę nowo mianowanego dowódcy Pułku Radomskiego. Nominację na to stanowisko otrzymuje przyjaciel Rudowskiego, major Bronisław Gromejko, który po wyleczeniu się z ran odniesionych w bitwie pod Brzostówką w lubelskim, ma niezwłocznie wkroczyć na czele swojego oddziału do Kongresówki, dotrzeć do Rudowskiego i z nim początkowo współdziałać. Ma również dostarczyć mu 200 000 sztuk amunicji. Rozkazy te datowane na 27 i 28 kwietnia nie docierają już do Rudowskiego. Osamotniony podpułkownik Jan Rudowski, nie widząc już sensu dalszej samotnej walki z zaborcą, po porozumieniu się z cywilnymi władzami narodowymi, w dniu 4 maja 1864 roku podejmuje decyzję o rozwiązaniu swojego kilkunastoosobowego konnego oddziału. W wieku 24 lat, w stopniu podpułkownika, po 15 miesiącach spędzonych w oddziałach powstańczych, przegrany lecz nie pokonany, jako jeden z ostatnich opuszcza powiat opoczyński, by nigdy już do niego nie powrócić. Po udanej przeprawie przez Wisłę, dociera do Krakowa. Stąd, jako emigrant wyjeżdża do Francji, potem osiada na Pomorzu, gdzie administruje majątkiem. Wypadek na polowaniu, na którym postrzelił śmiertelnie gajowego Niemca, zmusza go do opuszczenia Pomorza. Wyjeżdża wtedy do Galicji, obejmując tam administrację dóbr książąt Sapiehów w Ostrowie pod Ropczycami. Umiera w maju 1905 roku i zostaje pochowany we Lwowie.
Adam Skarbek Kozietulski
Najmłodszy syn Władysława Skarbka Kozietulskiego herbu Habdank, pisarza X Departamentu Rządzącego Senatu (zm. w 1860 r.) - właściciela majątku ziemskiego Porady koło Białej Rawskiej oraz folwarku Zagóźdź leżącego obecnie w granicach miasta Warszawy koło Miedzeszyna Letnisko i Honoraty z Wierzejskich (zm. w 1887 r.). Przedpowstaniowe niepokoje w Warszawie spowodowały, że matka postanowiła wysłać Adama do Suwałk, gdzie mieszkali teściowie jego siostry Natalii z Kozietulskich Rechniowskiej. Tam uczęszczał do szkoły - prawdopodobnie do Gimnazjum Gubernialnego, w którym teść Natalii, Łukasz Rechniowski, był nauczycielem matematyki. Adam uciekł z domu swoich opiekunów i wstąpił do partii powstańczej Suzina, w której służył jako kosynier. Bratanek Adama - Bolesław Skarbek Kozietulski - sporządził przed wyruszeniem na front w wojnie polsko-rosyjskiej w 1920 r. notatkę dla swoich synów, w której zawarł informację, że Adam miał wówczas 15 lat, poległ w lasach siedleckich i został pochowany w polu. Według notatki zamieszczonej w „Pamiątce dla rodzin polskich” Adam poległ w bitwie pod Staciszkami leżącymi dawniej w powiecie sejneńskim, obecnie na Litwie - na północ od drogi z Lazdijai (Łodzieje) do Alytus (Olita)[1]. Bitwę tę i śmierć dowódcy partii powstańczej pułkownika Suzina opisała Maria Konopnicka w noweli zatytułowanej „Jak zginął Suzin”. Jeżeli informacja o śmierci Adama w bitwie pod Staciszkami jest zgodna z prawdą to należy ustalić datę jego śmierci na dzień 21 czerwca 1863 r., a miejscem pochówku byłaby istniejąca do dziś mogiła powstańcza w lesie nad jeziorem Metele (po litewsku Metelys), w połowie drogi pomiędzy Staciszkami i miejscowością Mockonys – między jeziorami Metelys i Obelija. Wiadomo, że część partii Suzina po bitwie pod Staciszkami przyłączyła się do oddziału Wawra ()[2]. Według drugiej części notatki zamieszczonej w „Pamiątce dla rodzin polskich” Adam , (…), służył w oddziale Wawra, zginął pod Wizną. Zostawił matkę i siostrę[3]. Rodzi to przypuszczenie, że przeżył bitwę pod Staciszkami i szedł z partią Wawra na Warszawę. Poległ w dniu 7.VII.1863 r. w czasie krwawej i zwycięskiej przeprawy oddziału przez Narew pod Sieburczynem (w pobliżu Wizny). Miejsce jego pochówku nie jest znane. Zapis dotyczący osób, które powinny zostać powiadomione o jego ewentualnej śmierci dotyczy matki Honoraty z Wierzejskich Skarbkowej Kozietulskiej i siostry Natalii ze Skarbków Kozietulskich Rechniowskiej. Adam nie wymienił w tym miejscu swoich trzech braci Zdzisława Alfreda i Karola świadom tego, że w owym czasie wszyscy trzej również walczyli w Powstaniu. Zapewne Adam nie wiedział, czy jeszcze żyją. Służba Adama w oddziale Wawra jest bardzo prawdopodobna, gdyż najprawdopodobniej ten fakt został poświadczony przez jego kolegów z suwalskiego gimnazjum, którzy wraz z nim przeszli do oddziału Wawra. W pamięci rodzinnej zachowała się informacja, skrzętnie utrzymywana w tajemnicy w czasach carskich, że jeden z męskich potomków bardzo nielicznej rodziny Skarbków Kozietulskich, który uczestniczył w Powstaniu Styczniowym, nie poległ w bitwie jak oficjalnie twierdzono, lecz przeżył Powstanie i ukrył się pod zmienioną tożsamością. Otrzymał metrykę 10 letniego dziecka, które w owym czasie utopiło się w wyniku nieszczęśliwego wypadku. W obawie przed dekonspiracją i krwawymi represjami władz carskich musiał się on na wiele lat ukryć w środowisku, które nie znało jego prawdziwej tożsamości. Z genealogii rodziny wynika, że ta informacja mogła dotyczyć tylko jednej osoby, a mianowicie Adama Skarbka Kozietulskiego. Być może, Adam Skarbek-Kozietulski nie poległ w bitwie pod Sieburczynem, lecz został w niej tylko ranny, a następnie ukryty został przez towarzyszy broni w nieodległej wsi Kobylin. Wieś Kobylin położona jest ok. 15 km od wsi Grądy Woniecko. Do wsi Grądy Woniecko udała się po bitwie pod Sieburczynem (wieś sąsiadująca z Wizną) partia Wawra zabierając ze sobą z pola bitwy ciała zabitych i rannych. Tam mógł otrzymać metrykę zmarłego w owym czasie dziecka noszącego drobnoszlacheckie nazwisko Kapica. W dniu 8 maja 1903 roku do portu w Nowym Jorku przypłyną z Hamburga statek Graf Waldensee. Z jego pokładu zszedł człowiek, który amerykańskim władzom imigracyjnym podał się za Władysława Kozietulskiego urodzonego w 1876 r. Jako miejsce zamieszkania podał wieś Kobylin. Z analizy listy okrętowej wynika, że w Hamburgu wszedł na pokład statku podając się za Władysława Kapicę.[4] Ów Władysław Kozietulski, który przybył w 1903 r. do Nowego Jorku mógł być synem Adama. Po przypłynięciu do USA powrócił do prawdziwego nazwiska swojego ojca. W dniu 2 stycznia 1918 r. zgłosił się jako ochotnik do Armii Hallera. Jego gotowość do wyjazdu wyznaczona została na dzień 21 października 1918 r., a więc na 21 dni przed zakończeniem I wojny światowej. Był zaplanowany do transportu nr 92 do Buffalo i dalej do obozu Niagara Camp, ale z tej listy został wykreślony. Dalsze jego losy nie są znane. Wiadomo tylko, że był członkiem Związku Narodowego Polskiego w USA.[6]
Lucyna Skrzyńska
Artykuł | Lucyna Skrzyńska, zam. Żukowska. Lucyna ze Skrzyńskich, ur. 18.02.1844 Ostrowiec Św., zm. 5.2.1944 Już jako mała dziewczynka wychowywana w patriotycznym domu zdecydowana była na czynny udział w walce przeciwko Rosji. Wyrazem tego było, że będąc zaledwie 14 letnią dziewczynką w przysięgła choremu ojcu, że pomści wyrządzone krzywdy. W 1862 r. należała już do ruchu przygotowującego powstanie. Pracowała w organizacji narodowej jako kurierka. Po rozpoczęciu powstania w 1863 roku brała w nim czynny udział początkowo pod komendantem Wiśniewskim, a następnie wstąpiła do oddziałów dowodzonych przez generała Mariana Langiewicza. Były rotmistrz armii rosyjskiej, jej sąsiad Jan Jagniński z Garbacza, który u Langiewicza był instruktorem wojskowym i dowódcą oddziału kawalerii, uczył ją fechtunku i posługiwania się bronią palną. Pod jego okiem opanowała wkrótce technikę walki podjazdowej. Posługiwała się pseudonimem-imieniem "Fulgentyna". Brała czynny udział w walkach pod Bodzentynem i Kunowem. Po kampanii Langiewicza jest w Hrubieszowskiem, pod dowództwem Jana Żalplachty - Zapałowicza. Niektóre informacje mówią, że walczyła również pod Batorzem, Tarnowatką, Fajstowicami i Żyrzynem (jednak kilka z nich się wyklucza). A w maju 1863 r. walczyła na Lubelszczyźnie w szeregach jednego z oddziałów galicyjskich W połowie maja 1863 r. podczas bitwy pod Tyszowcami została ranna w łopatkę i dostała się do niewoli. Z pola bitwy Lucyna Skrzyńska została zabrana przez pułkownika rosyjskiego Emanowa, następnie aresztowana i przewieziona do szpitala Przez okres pięciu miesięcy leżała w szpitalu rosyjskim w Zamościu, a po wyzdrowieniu przez 7 miesięcy odbywała karę więzienia w twierdzy zamojskiej. Została zwolniona za poręczeniem dwóch obywateli ziemskich Jana Rudnickiego i Adolfa Rakowskiego, którzy poręczyli swoim majątkiem zwolniona została przez gubernatora Chruszczowa, gdyż groziła jej zsyłka na Sybir. Po przeprowadzonym postępowaniu kwalifikacyjnym, otrzymała honorowy stopień podporucznika weterana i została wprowadzona do Imiennego wykazu weteranów powstań narodowych 1831, 1848 i 1863 roku[1]. W 1929 r. brała udział w zjeździe weteranów 1863 r. w Poznaniu, gdzie została udekorowana medalem Bolesława Chrobrego[2]. Była też na kolejnym zjeździe weteranów w Warszawie w 1930 r. Odznaczona została Krzyżem Niepodległości[3] i Krzyżem 70-lecia powstania styczniowego. Należała do grupy 53 weteranów, żyjących w roku 1938, którzy 22 stycznia 1938 roku zostali odznaczeni przez Prezydenta RP Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski[4]. Osobiście otrzymała odznaczenie z rąk Marszałka Rydza-Śmigłego. Miała już wtedy 95 lat. Zmarła 5 lutego 1944 r. w wieku 100 lat. Pochowana na cmentarzu w Lublinie przy ul. Lipowej 16 (sekcja 33, grób pojedynczy, murowany, wewnątrz pola, blisko rogu pn.- wsch.). Inskrypcja na płycie nagrobnej: śp./ Lucyna/ Żukowska/ żyła lat 98/zm. 5.II.1944/weteranka 1863 r./ porucznik/. Pochowana w grobie użyczonym przez Janinę Kwietniewską.
Serafin Szulc
Wojciech Szulc - urodził się 16 kwietnia 1831 roku w Siemoni (ob. powiat będziński, gm. Bobrowniki), w rodzinie chłopskiej, jako syn Stanisława i Petroneli, z domu Rudzkiej. Po ukończeniu edukacji podstawowej w jednej z okolicznych szkół trafia do zakonu bernardynów w Warszawie, gdzie po ukończeniu nowicjatu przyjmuje imię zakonne Serafin. W dniu 4 marca 1855 roku otrzymał święcenia kapłańskie. Po otrzymaniu święceń rozpoczyna studia teologiczne które trwały od 1855 do 1857 roku. Po zakończeniu studiów trafia (1858) do klasztoru bernardynów w Górze Kalwarii, a następnie do kolejnego klasztoru tego zakonu w miejscowości Warta, gdzie przebywa w latach 1859 - 1861. W 1862 roku trafia najpierw do klasztoru w Kaliszu a następnie w Złoczowie, skąd na początku lutego 1863 roku udaje się do rodzinnego Zagłębia Dąbrowskiego, gdzie, tuż po zwycięskiej bitwie o Sosnowiec (6/7 lutego 1863) w Dąbrowie Górniczej 7 lutego przystępuje do oddziału powstańczego i obejmuje w nim funkcję kapelana. Nie jest jasne czy decyzja ta była spontaniczna, podjęta podczas pobytu w rodzinnych stronach czy też zaplanowana już wcześniej, jako wyraz i przykład patriotycznej postawy wśród licznej grupy młodych zakonników i księży. Uczestnik Powstania Styczniowego, ksiądz i kapelan w obozie powstańczym w Ojcowie którego dowódcą był Apolinary Kurowski a następnie kapelan w oddziale Teodora Cieszkowskiego. Po upadku Powstania Styczniowego przebywał od końca 1864 roku na emigracji. Początkowo w Bawarii, następnie w Szwajcarii i Włoszech, skąd dwukrotnie udał się na pielgrzymkę do Ziemi Świętej, zwiedzając niejako przy okazji również zabytki Egiptu. Spisuje także swoje wspomnienia z okresu gdy był kapelanem oddziałów powstańczych. Pracę nad swoim pamiętnikiem kończy 15 października 1866 roku, a więc czasowo bardzo blisko rzeczywistych wydarzeń których był świadkiem, co nadaje temu dokumentowi szczególnej wartości i autentyczności, nie zaburzonej upływem wielu lat. Pamiętnik ten, wraz z kilkoma innymi, opisującymi wydarzenia z okresu Powstania Styczniowego został wydany w 1868, w Paryżu przez Agatona Gillera we wspólnym tomie p.t. "Polska w walce: Zbiór wspomnień i pamiętników z dziejów naszego wyjarzmiania". Przez lata, jako emigrant tułał się po Europie, by w końcu trafić do ziem polskich pod zaborem austriackim, noszących wówczas nazwę Galicja. Jak podaje Katalog Kleru Archidiecezji Lwowskiej (Catalogus Cleri Arch. Leopolitanae) obejmuje kolejno różne funkcje w parafiach tej archidiecezji, jednocześnie zmieniając dość często miejsce swojego pobytu. W 1871 jest wikarym w Lubaczowie a następnie w Busku. Potem kolejno przebywa, także jako wikary w Oleszycach (1872), Opryłowcach (1874), Skałacie (1875) i Jeziernej (1879). Do Pistynia trafia po raz pierwszy jako administrator tej parafii w 1880 roku, opiekując się jednocześnie kościołem w Jabłonowie. Kolejnymi miejscami posługi kapłańskiej księdza Serafina Szulca są Mariampol (1881) i Kaczanówka (1885). Ostatecznie, w 1888 roku otrzymuje funkcję proboszcza w znanym już sobie wcześniej Pistyniu i sprawuję ją tu aż do swojej śmierci. W Pistyniu 4 marca 1905 roku obchodzi symbolicznie jubileusz 50-lecia kapłaństwa. Główne uroczystości jubileuszowe dotyczące tej rocznicy odbyły się podczas odpustu (dzień Świętej Trójcy) pistyńskiej parafii w 1905 roku. Była to niezwykle okazała uroczystość na którą przybyły rzesze wiernych, także spoza miejscowej parafii oraz liczne delegacje duchowieństwa z sąsiednich parafii. Po nagłej i krótkiej chorobie zmarł w wieku 74 lat 7 grudnia 1905 roku. Śmierć księdza Serafina Szulca została odnotowana w "Gazecie Narodowej" z 1905 roku następującymi słowami: "Skończył jak żołnierz na posterunku. We wtorek 5 grudnia odprawił jeszcze Mszę Świętą, a w czwartek już przyjął ostatnie sakramenta i około 2 po północy zakończył swój żywot, pełen cnót i zasług". Został pochowany u wejścia do kościoła Rzymskokatolickiego w Pistyniu, w którym przez 17 lat pełnił funkcję gospodarza jako proboszcz miejscowej parafii. Jego grób został zniszczony, razem z cmentarzem i spalonym kościołem w czasie ludobójstwa w 1943.
Edmund Taczanowski
Generał - naczelnik wojsk wielkopolskich 1863 roku. Pochodził z rodziny ziemiańskiej, był synem Józefa Taczanowskiego herbu Jastrzębiec i Katarzyny z Hersztopskich herbu Ogończyk. Kształcił się w poznańskim Gimnazjum św. Marii Magdaleny, następnie w szkole artylerii, którą ukończył w stopniu podporucznika. Po kilkuletniej służbie opuścił armię pruską na własną prośbę w 1846. Już wcześniej nawiązał kontakt ze spiskiem planującym powstanie w Wielkopolsce; po dymisji z wojska działał jako kurier powstańczy na południu Wielkopolski i wkrótce został aresztowany (12 lutego 1846) i osadzony w Forcie Winiary. Przebywał w więzieniu do grudnia 1847. W 1848 uczestniczył w walkach powstańczych. Dowodził oddziałem artylerii pod Pleszewem; po rozbiciu powstańców ponownie trafił do więzienia, tym razem w twierdzy w Kostrzynie. Został zwolniony w marcu 1849 i wyjechał do Genewy, potem do Turynu i Rzymu. Walczył w szeregach armii republikańskiej Giuseppe Garibaldiego, był ranny, przebywał w niewoli francuskiej. Po zwolnieniu powrócił do Wielkopolski. W okresie poprzedzającym wybuch powstania styczniowego przygotowywał potencjalnych uczestników walki zbrojnej poprzez Bractwo Kurkowe i Bractwo Jedności. Zaangażował się aktywnie w walki powstańcze. Komitet Działyńskiego wyznaczył go na dowódcę jednego z oddziałów ochotniczych; Edmund Taczanowski przystąpił do koncentracji oddziałów w okolicach Pleszewa, ale został zaskoczony przez wojsko pruskie i rozbity w lesie sławoszewskim. Taczanowski zebrał część swoich żołnierzy oraz nowych ochotników i sformował kolejny oddział, z którym odniósł zwycięstwo pod Pyzdrami (29 kwietnia 1863) i zajął Koło. Został rozbity przez Rosjan 8 maja w bitwie pod Ignacewem. W tej bitwie generał Edmund Taczanowski został poważnie ranny, a z rejonu zaciętych walk wydostał go Jakub Nawrocki (Nawrot) - organizator oddziałów z rejonu Baszkowa i Konarzewa w 1848 i 1863r., który torował kosą drogę, aby wydostać rannego dowódcę z miejsca zagrożenia. To o nim przed kadrą oficerską i szlachtą ranny generał powiedział: "Należą się słowa podzięki temu prostemu włościaninowi"[2]. Pod koniec maja 1863 Rząd Narodowy mianował Taczanowskiego dowódcą wojsk województwa kaliskiego i mazowieckiego oraz awansował do stopnia generała. Prowadził walki ze zmiennym szczęściem, tocząc walki pod Łaskiem, Goszczanowem, Czepowem, Pęcherzewkiem, Sędziejowicami; pod Kruszyną został rozbity. Po klęsce wyjechał do Francji, potem do Turcji; bez powodzenia szukał tam poparcia dla pomysłu stworzenia polskich oddziałów walczących o niepodległość. Wkrótce powrócił do Polski; mieszkał początkowo w Krakowie, a po amnestii władz pruskich powrócił do Wielkopolski i osiadł w swoim majątku w Choryni, gdzie mieszkał do końca życia. Z małżeństwa z Anielą z Baranowskich miał czterech synów (Stefana, Stanisława, Józefa, Władysława) i dwie córki (Katarzynę i Anielę).
Jan Topolnicki
Artykuł | Jan Topolnicki, h. Sas, Ur. 1832 Kabarowce, zm. 9.10.1902 Lwów[18], syn. Dionizego i Mari Zawadzkiej (Zadoreckiej) Ojciec zabiegał u kanonika Baranieckiego, aby przyjęto go do Akademii Nojsztadzkiej jako stypendystę carskiego. Niestety nie udało się to, gdyż na jego miejsce przyjęto synów szlacheckich ocalałych podczas powodzi w jakiejś miejscowości. W liście do starszego brata Juliana, ojciec prosi go aby zajął się edukacją Jana, gdyż nie stać go na jego utrzymanie. Proponował, aby brat zabrał go do siebie, do Bochni tam zabiegał o przyjęcie go do gimnazjum, lub przysłał do Lwowa pieniądze na jego edukację. List z 1854 potwierdza że Julian przyjął brata. Uczęszczał do szkoły razem z młodszym Mieczysławem Gwalbertem Pawlikowskim[6], który podczas Powstania Styczniowego był członkiem Komitetu Miejskiego oraz Komisji Ekspedycyjnej we Lwowie, zastępcą komisarza Rządu Narodowego w Galicji Wschodniej[8]. W 1861 był nauczycielem w domu hr. Włodzimierza Dzieduszyckiego. Brał wtedy udział jako sekundant w pojedynku pomiędzy Walerym Łozińskim a Karolem Cieszewskim, jaki odbył się we Lwowie w domu Leszka Dąbczańskiego przy ul Cytadelnej 10 stycznia. W wyniku złej rekonwalescencji Łoziński zmarł w kilka dni później i Jan musiał uciekać na emigrację do Paryża gdzie przebywał jakiś czas.[12] W 1862 był członkiem Ławy Głównej Lwowskiej (organu obozu Czerwonych). Wszedł do komitetu Bratniej Pomocy. W kwietniu 1863 został wysłany przez komitet do Wiednia celem zakupu broni. Zdobył 50 sztuk karabinów i przywiózł do Lwowa.[16] W 1863 Jan występuje jako organizator Lwowa[4]. W dokumentacji powstania styczniowego Jan wymieniany jest jako działacz czerwonych, później kapitan, organizator kampanii w obwodzie samborskim. Był skutecznym organizatorem o czym świadczy list z 2.2.1864 polecający do płk. "Naznaczając do pułku Waszego kapitana Topolnickiego, polecam go Wam jako oficera zdalnego i doświadczonego przeze mnie w robotach organizacyjnych, Wydano mu a conto pensji 10 złotych" oraz opinia z 24.2.1864 - dowódcy 3 pułku piechoty i naczelnika wojsk obwodu samborskiego i sanockiego: "Oceniając Wasze gorliwość i poświęcenie się w organizowaniu powierzonej Wam Kampanii pomimo tylu przeciwnych okoliczności, oświadczam Wam moje podziękowanie i zadowolenie, prosząc Was, abyście nadal nie ustawali w szlachetnej gorliwości Waszej"[9][17] Zapewne walczył, lub przynajmniej organizował oddział biorący udział w 21.1.1864. W Powstaniu walczył także jego brat Józef, a także udzielało się jego rodzeństwo - siostry Paulina i Maria. W 1864 jest autorem mapy Rzeczpospolitej Polskiej. W początku lat 70-tych był dyrektorem Banku Budowniczego we Lwowie, który m.in. buduje domy na przedmieściach Lwowa[4]. W 1874 we Lwowie bierze ślub z Praksedą Zenobią Buckiewicz (1-v. Alfred Wolf). Działa w Towarzystwie Historycznym - gdzie m.in. 12.6.1889 wygłasza odczyt i wydaje pracę "Dziejowa Statystyka Polski i Litwy". Zasłyną też wynalezieniem środka przeciwko wilgoci w mieszkaniach. W 1900 właściciel realności przy ul. Zimorowicza 2 [5]. W 1902 mieszkał przy ul. Kurkowej 48. Pochowany Lwów, Łyczaków kw. 69.
Strona z 2 < Poprzednia Pierwsza