Portal w rozbudowie, prosimy o wsparcie.
Uratujmy wspólnie polską tożsamość i pamięć o naszych przodkach.
Zbiórka przez Pomagam.pl

Powstanie Styczniowe - uczestnicy

Największa baza Powstańców Styczniowych.
Leksykon i katalog informacji źródłowej o osobach związanych z ruchem niepodległościowym w latach (1861) 1863-1865 (1866)

UWAGA
* Jedna osoba może mieć wiele podobnych rekordów (to są wypisy źródłowe)
* Rekordy mogą mieć błędy (źródłowe), ale literówki, lub błędy OCR należy zgłaszać do poprawy.
* Biogramy opracowane i zweryfikowane mają zielony znaczek GP

=> Powstanie 1863 - strona główna
=> Szlak 1863 - mapa mogił i miejsc
=> Bitwy Powstania Styczniowego
=> Pomoc - jak zredagować nowy wpis
=> Prosimy - przekaż wsparcie. Dziękujemy

Szukanie zaawansowane

Wyniki wyszukiwania. Ilość: 2876
Strona z 72 < Poprzednia Następna >
Maria Piotrowicz
Marianna Florentyna Rogolińska (zam. Piotrowicz), ur. 30.8.1834 Kuźnica Kiedrzyńska pod Kłobuckiem, poległa 24.2.1863 pod Dobrą[16]. Córka Zygmunta (powstańca listopadowego) i Ansberty Badyńskiej (2-v. Michalskiej).[1] Rodzeństwo: Tadeusz Władysław Franciszek Jan Nepomucen (1836[12]), Anna (zam. Chojnowski[11]), Stefania Franciszka Scholastyka Teofila (1839[12]), Józefa Walentyna (zam. Preuss[15]) Wcześnie, bo już w 1839 r. straciła ojca. Po powtórnym zamążpójściu matki została, podobnie jak jej rodzeństwo, oddana na wychowanie krewnym zmarłego taty. Maria wychowywała się u wujostwa Schulzów w Zalesiu pod Wieluniem, nie zaś – jak chcą legendy – w „starym ojców dworze”, gdzie pod okiem „starego sługi” Kaspra Belki miała uczyć się fechtunku i strzelania. Nie było ani „starego dworu”, bo Radogoszcz stała się własnością matki (a nie jej samej, jak głoszą opowieści) dopiero w roku 1860 od dalekiego krewnego Badyńskich Stanisława Strzałkowskiego aktem darowizny z ustanowionym dożywociem, ani „starego sługi; tym ostatnim okazał się po weryfikacji w archiwach o rok od Marii starszy Karol Belkie, „strzelec z Radogoszczy”. W Wieluniu Maria ukończyła czteroklasową pensję dla dziewcząt. Tam poznała swojego przyszłego męża. przyszedł na świat 29 grudnia 1833 r. w Krzepicach w Częstochowskiem jako syn Andrzeja, dyrektora krzepickiej szkoły, i Ludwiki z Czapskich. Był absolwentem Gimnazjum Piotrkowskiego, nauczycielem szkół elementarnych. Piotrowiczowie pobrali się 25.2.1854 r. Najpierw małżonkowie zamieszkali w Białej pod Wieluniem, następnie w samym Wieluniu, w końcu w podłódzkich Chocianowicach. Mieli dwoje dzieci: Władysława i Stefanię.[1] Piotrowiczowie byli mocno zaangażowani w działania na rzecz ludu i w pracę u podstaw. Jako patrioci uświadamiali narodowo ludność robotniczą, rzemieślniczą i wiejską; związani ze stronnictwem czerwonych i Józefem Sawickim agitowali do działań zbrojnych. Miejscem spotkań aktywu powstańczego okręgu łódzkiego stała się Radogoszcz. Tam lub w folwarku radogoskim należącym do siostry Anny Chojnowskiej zamieszkali Piotrowiczowie. Od wczesnego lata 1862 zaangażowani w przygotowanie akcji powstańczej nie powrócili już jesienią do Chocianowic.[1] Służyła razem z mężem jako żołnierz w oddziale Sawickiego pod dowództwem , w obskoczona przez kozaków walcząc najprzód rewolwerem a następnie kosą i trzech kozaków w własnej obronie położywszy trupem, padła przeszyta kulą, będąc w stanie ciężarnym. Nieprzyjaciele poznawszy w niej kobietę, zdarli ubranie i nad martwym już trupem pastwili się w okropny sposób kłując bagnetami, sto kilka pchnięć zadano jej już po śmierci. Mąż ciężko ranny został przewieziony do Łodzi gdzie nie przeżył informacji o śmierci żony. Pochowani zostali razem [2][4][5][6] na Starym Cmentarzu w Łodzi.[13] Stowarzyszenie Miłośników Historii Dobieszkowa i Okolic wystawiło tablicę w w lesie na terenie wsi Sosnowiec-Pieńki przy starej drodze prowadzącej z osady Młynki. Imię Marii Piotrowiczowej przyjęło XIIILiceum Ogólnokształcące z Łodzi. Tradycyjnie co roku w szkole odbywają się uroczyste obchody Powstania Styczniowego, w święto 1 listopada młodzież pełni honorową wartę przy grobie rodzinnym Piotrowiczów.
Jan Jakub Piotrowski
Płocczanin. Był wikariuszem w katedrze płockiej, miał 27 lat. Aresztowany został 29 czerwca 1863 r. w Płocku, w uroczystość św. Apostołów Piotra i Pawła, za udział w powstaniu i niewskazaniu władzom wojenno-policyjnym znanych sobie osób należących do miejscowej formacji powstańczej. Biskup płocki W. Popiel wstawiał się do władz wojskowych, prosząc o uwolnienie więzionego kapłana, jednak jego zabiegi były bezskuteczne. Sąd wojenny wyrokiem z 3 października 1863 r. skazał ks. Jana na karę pozbawienia godności duchownej, wszelkich praw stanu i zesłania na Syberię. Głównym zarzutem był udział w powstaniu oraz to, że wiedząc o osobach należących do rewolucyjnej organizacji nie wydał nikogo, pomimo że był o to pytany. Prawdą jest, że ks. Piotrowski należał do partii powstańczej i jako zaufany organizacji podjął na jej wydatki z kasy powstańczej sumę 1000 rubli pozostawiając formalne pokwitowanie. Po wywiezieniu z Płocka przebywał w twierdzy modlińskiej. Tu dowiedział się o śmierci brata z warszawskiej cytadeli. Na początku lutego więźniów pognano do Warszawy. Stąd 10 lutego ks. Jan oraz 2500 kapłanów zesłańców przewieziony został koleją przez Dynaburg i Psków do Moskwy. Dalszy etap podróży to Jarosław nad Wołgą, gdzie znalazł się 31 marca, następny zaś to Kostroma – pierwsze miejsce zesłania. Następnie przeniesiony był do Czuchłomy i Kołogrywu. W marcu 1871 r., po 8 latach wygnania otrzymał od cara pozwolenie na powrót do kraju. W Płocku zjawił się w Wielkim Tygodniu 1871 r. Zmarł 4 stycznia 1917 r. w Płocku. Pozostawił w rękopisie Wspomnienia ks. Jana Piotrowskiego, opublikowane w 12 tomie Studiów Płockich.
Konrad Piotrowski
Herbu Korwin. Ur. 19. lutego 1845 r. w majątku rodzinnym Piotrowie i Strzyże, w powiecie pułtuskim, w guberni płockiej. Do dziewiątego roku życia wychowywał się w domu rodzicielskim u ojca Stanisława Korwin Piotrowskiego i matki Elżbiety z Bedlińskich. Ojciec służył w regularnem wojsku polskiem początkowo w batalionie saperów a przed wybuchem powstania listopadowego przeniósł się do kawaleryi i służył przy ułanach. Po ukończeniu wojny z r. 1831 nie był pociągniętym przez rząd rosyjski do odpowiedzialności, ponieważ był oficerem subalternem i nie doszedł rangi majora. Po zgnieceniu powstania listopadowego osiadł w rodzinnym majątku i oddał się gospodarstwu, około r. 1845 sprzedał Piotrowice i Strzyże powieściopisarzowi Kaczkowskiemu a kupił od Pieniążków Czerwonę z przyległościami, duży ale zaniedbany majątek w guberni radomskiej. W dyscyplinie wojskowej wychowywał dzieci, z których najstarszy Konrad oddany został do gimnazyum w Radomiu, gdzie wśród młodzieży w okresie przedpowstańczym objawiał się gorący nastrój, który wyładowywał się na zewnątrz manifestacyami tego typu, co bicie szyb gubernatorowi Białoskórskiemu lub zajście z ministrem oświaty, gen. Muchanowem, którego podczas wizytacyi klasy w Radomiu jeden z kolegów Konrada Piotrowskiego niejaki Zenon Leszczyński za »obrazę klasy« uderzył kałamarzem w twarz, a gdy atrament zalał twarz i ordery, uczniowie wypadli z ławek i wobec świty obili ministra. Szczegóły tego zajścia według opowiadania Piotrowskiego miały następujący przebieg. Przyjazd ministra gen. Muchanowa spowodował w mieście i w gimnazyum liczne przygotowania. Dyrektor gimnazyum, Wyżycki urządzał po klasach próby przywitania dygnitarza rosyjskiego przez młodzież w języku rosyjskim. Uczeń Leszczyński jednak tak nastroił kolegów, iż na ewentualne przemówienie ministra w języku polskim mieli odpowiedzieć: »zdrowia życzymy Waszej Ekscellencyi«,—w przeciwnym wypadku milczeniem zaznaczyć swoje stanowisko. Przybył do klasy Muchanow w otoczeniu licznej świty i powitał młodzież w języku rosyjskim słowami: »zdarawo rabiata« a gdy klasa milczała, powtórzył swe przywitanie a gdy dalej grobowe panowało w klasie milczenie, zwrócił się z oburzeniem do dyrektora pytając o powody i przedstawiając zajście jako bunt. Podczas wizytacyi miała się odbyć lekcya historyi rosyjskiej, którą wykładał prof. Szabuniewicz. Gdy zapytany o małoznaczący nieudowodniony drobiazg uczeń Farnese pytającemu dygnitarzowi rosyjskiemu nie dawał odpowiedzi, profesor zaznaczył, że pytanie nie zawiera stwierdzonego faktu, wobec czego minister Muchanow nazwał zarówno ucznia, jak i profesora »durakiem«. Młodzież związana serdecznymi węzłami ze swymi przewodnikami, reagowała w ten sposób, że Leszczyński ugodził ministra Muchanowa kałamarzem, a gdy uczniowie rzucili się nań i bić go poczęli, świta cofnęła się, by wezwać z koszar wojsko, które jednak spóźniło się z przybyciem a gdy w zakładzie się zjawiło, młodzież tylnem wyjściem umknęła z gmachu. Na podstawie ukazu gubernialnego zakład został rozwiązany, profesorowie usunięci, Muchanow przechodził w podróży powrotnej z Radomia ciężkie chwile, młodzież bowiem radomska depeszą szyfrowaną zawiadomiła o zaszłym wypadku Marymontczyków, którzy w Raszynie pod Warszawą zasadzili się na ministra i również go pobili w lasku, gdy pocztą przejeżdżał. Z owej przeprawy szerokiem wzięciem cieszyły się laski tzw. muchanówki, na których ze względu na znaczny popyt niejeden zarobił trochę grosza. Następstwem tych zajść była dymisya Muchanowa i wyjazd jego za granicę. Tymczasem po kilku miesiącach wskutek starań Wielopolskiego gimnazyum radomskie powołane zostało do życia, które płynęło wśród ciągłych utarczek i manifestacyi w okresie przedpowstańczym aż do wybuchu powstania. Wybuch ruchu zbrojnego zastał Konrada Piotrowskiego w VIII kl. gimnazyum w Radomiu. W dniu wybuchu tj. we czwartek po lekcyi prof. Szabuniewicz polecił uczniom ubrać czapki w klasie na znak gotowości do pochodu i ogłosił, że wybucha powstanie i że każdy zdolny do noszenia broni powinien wziąć udział w zbrojnym ruchu. Zaznaczył dalej, że gen. Langiewicz w towarzystwie kap. Koryckiego wyjechał już z Radomia i udał się na punkt zborny w lasach pod Szydłowcem. Zachęcona gorącemi słowami profesora młodzież starsza ruszyła w drogę do Szydłowca. Piotrowski wychowany w nadzwyczaj surowej dyscyplinie pomknął extrapocztą do ojca do Czerwonej. Tu zawiadomiony przez syna o zaszłych wypadkach ojciec, początkowo nie chciał udzielić mu zezwolenia na udział w powstaniu, powiadając, że w powstaniu listopadowem regularne wojsko polskie nie mogło w ówczesnej sytuacyi dać rady wrogowi a cóż dopiero mówić o wybuchającem powstaniu, mającem do dyspozycyi jedynie dubeltówki i kije, potem jednak za wstawieniem się matki dał zezwolenie, zaopatrzył go w broń i parę wierzchowców i wyprawił pod Szydłowiec. Piotrowski zastał oddział sformowany w marszu skierowanym na Szydłowiec i przyłączył się do tego oddziału. Napad na koszary w Szydłowcu nie powiódł się, albowiem Moskale powiadomieni o napadzie, opuścili koszary i ustawili się w rynku i gdy oddział powstańczy ich zaatakował odpowiedzieli ogniem karabinowym. Ponieważ atak na miasto został wykonany z trzech stron, więc Moskale uciekli a oddział zatrzymał się w mieście i zabrał wszystkie zapasy, znajdujące się w magazynach wojskowych. Po bitwie pod Szydłowcem pomaszerował oddział pod dowództwem Langiewicza przez Suchedniów do Wąchocka, gdzie niezorganizowana wielka rzesza powstańcza podzieliła się na kompanie i bataliony. Piotrowski przydzielony został do 1. kompanii III. batalionu strzelców, której dowódcą był kap. Korycki, podczas gdy dowództwo batalionu sprawował Dyonizy Czachowski, późniejszy generał. Czachowski przybywszy do Wąchocka oddał do dyspozycyi Langiewicza 100 rubli w gotówce i dwóch synów, starszego i żonatego Karola i młodszego Adolfa. Odtąd bierze Piotrowski udział we wszystkich bitwach, jakie oddział Czachowskiego staczał a których szczegóły zostały przedstawione we »Wspomnieniach Czachowszczyka z r. 1863« pióra Antoniego Drążkiewicza. I tak walczy w oddziale Czachowskiego w lesie przy trakcie z Suchedniowa do Blizina wiodącym, gdzie starano się niedopuścić do połączenia się oddziałów rosyjskich Czengierego z Markowem, dalej pod Staszowem, dnia 24. lutego pod Małogoszczą, Nowym Folwarkiem, 4. marca pod Skałą i Chrobrzem. W miasteczku Skale oddział Czachowskiego zdobywszy osaczony przez Rosyan cmentarz, umożliwił dyktatorowi odniesienie zwycięstwa i przejście przez Nidę. Pod Grochowiskami 18. marca 1863 oddział Czachowskiego odcięty został od głównych sił Langiewicza a następnie wzmocniony zastępem Bończy stoczył potyczki 20. i 21. marca pod Potokiem i Krzeszowem. Po kilku drobniejszych utarczkach wśród ciągłego organizowania się oddziału walczy pod Grabowcem, ustępuje przed przeważającą siłą nieprzyjacielską wskutek zakazu stoczenia bitwy w tem miejscu przez Rząd Narodowy. Oddział Czachowskiego ruszył dalej przez puszczę Iłżecką i stanął pod Lipiem. W Piekle wzrastają siły naszych wskutek przyłączenia się kilku innych małych oddziałków. Piotrowski bierze następnie udział w potyczce w lasach wsi Skłoby niedaleko fabrycznych zakładów Stefankowa, gdzie oddział odnosi znane zwycięstwo nad nieprzyjacielem. W dniu 23. kwietnia opuszczają powstańcy Piekło i oddzielnie postępując kierują się ku Salachowemu borowi, okrążani przez wojska Czengierego. Po drobniejszych utarczkach staje oddział Czachowskiego w dniu 27. kwietnia w miasteczku Lipsku, skąd ruszono do Solca nadwiślańskiego, następnie do Tarłowa, gdzie odbył się w dniu 3. maja uroczysty obchód rocznicy Konstytucyi Trzeciego Maja. Po nabożeństwie w kościele oddział utworzył czworobok, w środku którego stanął Czachowski, wywołał z szeregu Piotrowskiego i ogłosił, że Rząd Narodowy awansował go z porucznika na kapitana strzelców. Po ogłoszeniu nominacyi obecny przy tej uroczystości ojciec Piotrowskiego ofiarował mu pamiątkową szablę robzinną z napisem: »nie wyjmuj bez potrzeby, nie chowaj bez skutku®. Po cofnięciu się Czengierego po przegranej potyczce pod Mniewem nastąpił pochób w kierunku Kielc i bitwa w bniu 4. maja pod wsią Boryą. Po zwycięstwie w pobliżu Ostrowca nad znaczniejszemi siłami Klewcowa zarządzono dalszy pochób lasami i w dniu 5. maja 1863 bitwa również zwycięska w lasach Bałtowskich. Po połączeniu się w Bałtowie z oddziałem Jankowskiego nastąpiła w bniu 6. maja bitwa pod Rzeczniowem. Po połączeniu się rozbitków z pod Rzeczniowa i wzroście oddziału wywiązuje się starcie pod Radzanowem 29. maja, balej pod Jakubowem i Chruściechowem, w dniu 8. czerwca pod Przystałowicami, Bąkowem i Rusinowem, dalsze starcia pod Hutą Przysucką, Niekłaniem i Czarną. W czasie bitwy pod Bobrzą Piotrowski był umieszczony ze swą kompanią w zwaliskach murów starej fabryki w Bobrzy z poleceniem bronienia tej pozycyi przez czas pewien, aby bać możność schronienia się reszcie oddziału Czachowskiego, bążącego bo lasów, leżących w pobliżu. Wskutek tego został Piotrowski obcięty od reszty wojsk Czachowskiego, któryto oddział po tej bitwie poszedł w rozsypkę, poczem rozbitki świetnego zastępu wraz z Czachowskim przeszły bo Galicyi. Piotrowski jednak nie cofnął się za galicyjską granicę, lecz zdołał przebrzeć się wraz ze swą kompanią bo lasów, otaczających Bobrzę, w których przez bługi czas utrzymywał się ze swym oddziałkiem i zbierał niebobitki z oddziału Czachowskiego. Ten bowiebziawszy się w Galicyi, że część jego oddziału pod dowództwem Piotrowskiego istnieje, przysłał swego szefa sztabu, Władysława Eminowicza, który przyprowadził część kompanii pod dowództwem Rubowskiego i Gromejki, b. oficera rosyjskiego. Eminowicz objął dowództwo nad tymi trzema oddziałami i utrzymywał się czas dłuższy w okolicy puszczy Iłżeckiej aż do powrotu z Galicyi Czachowskiego, który powrócił na czele oddziału tamże uformowanego. Z końcem października 1863 oddział ten rozbito pod Jurkowicami a sam Czachowski na początku listopada z małym oddziałkiem kawaleryi otoczony na polach gminy Wierzchowiska przez ochotników rosyjskich, Asjejewa i Medjanowa poległ, nie zdoławszy się połączyć z oddziałkiem dowodzonym przez Piotrowskiego. W tym czasie objął komendę nad oddziałami, znajdującymi się w województwie sandomierskiem jen. Hauke-Bosak, który uformował dwanaście małych oddziałków piechoty a dowództwo nad jednym z nich, nr. 4., powierzył Konradowi Piotrowskiemu. Z tym oddziałem stoczył Piotrowski kilka mniejszych potyczek, opisanych współcześnie w »Gazecie warszawskiej*, którą do obozu przywiozła mu matka, opiekująca się troskliwie oddziałem i zapewniająca mu przez długi czas materyalną podstawę przez ułatwianie prowiantowania wojska. Z początkiem marca 1864 r. Piotrowski zachorował ciężko i leżał u Józefa Karbowskiego, uwłaszczonego przez swego ojca chłopa w przysiółku Kunegundowie, po powrocie do zdrowia z końcem marca 1864 dostał się do Galicyi, przeprowadzony przez gospodarza Swatka po topniejących już lodach Wisły do wioski nadbrzeżnej Dmytrowa w Galicyi, własności p. Zakliki. Pocztą obywatelską przez Chorzelów hr. Tarnowskich i Luszowice ks. Jabłonowskich przybył do Tarnowa, gdzie przyjął nazwisko Chrząstowskiego, tamtejszego obywatela, co uskutecznił za zgodą tejże rodziny. Jako Chrząstowski zapisał się na medycynę we Wiedniu, gdzie za wpływem hr. Mniszkowej, damy dworu, otrzymał od ministra Meczerego zezwolenie na pobyt w Austryi pod własnem nazwiskiem. Po porzuceniu studyów lekarskich powrócił do Galicyi pod własnem nazwiskiem i poświęcił się zawodowi gospodarskiemu przebywając w zacnym domu Polanowskich i ks. Czartoryskiej-Cieńskiej w Jabłonowie, gdzie został przyjęty do związku tej gminy i za staraniem księżnej otrzymał poddaństwo austryackie. W ostatnich czasach przebywa jako rządca i leśniczy w dobrach dołżanieckich hr. Dunin Borkowskiej, położonych w powiecie tarnopolskim.
Romuald Piotrowski
Romuald Piotrowski (82 lata) * 5.02.1844r. † 28.01.1926r. Urodził się 5 lutego 1844r. we wsi Skarboszewo w ówczesnym powiecie Strzelno, jako syn Michała i Agnieszki z domu Derdowskiej. Brał czynny udział w powstaniu styczniowym. Studiował medycynę na Pomorzu. Po ukończeniu Studiów medycznych z tytułem doktora w 1874r. podjął pracę w Łobżenicy. W 1875r. osiedlił się w Gołańczy, gdzie mieszkał i pracował do swojej śmierci w 1926r. Był cenionym lekarzem, szanowanym obywatelem, gorącym patriotą. Przez wiele lat zasiadał w radzie miejskiej. W czasie niewoli występował otwarcie i taktownie w obronie praw polskich. Cieszył się szacunkiem obywateli polskich i niemieckich. Przez 39 lat czynnie uczestniczył we władzach Gołanieckiego Banku Ludowego. Jego filantropijność, lekarska działalność, niespotykana bezinteresowność i skromność, jego wciąż uśmiechnięta twarz zyskały mu powszechną miłość i szacunek wszystkich. Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę, rada miejska nadała mu tytuł Honorowego Obywatela Gołańczy. Romuald Piotrowski był żonaty z Kazimierą z Graffów. Ich syn Wacław (1876 – 1958) urodzony w Gołańczy, był doktorem muzykologii, skrzypkiem, nauczycielem i krytykiem muzycznym. Dr Romuald Piotrowski zmarł w Gołańczy 28 stycznia 1926r. w wieku 82 lat. Jego zwłoki złożone zostały na miejscowym cmentarzu, gdzie dziś znajduje się jego nagrobek. Ulica, przy której stoi dom z jego dawnym mieszkaniem nosi imię dr Romualda Piotrowskiego. Na podstawie życiorysu z sali sesyjnej Urzędu Miasta i Gminy w Gołańczy.
Paweł Pizani
Brat Mikołaja i Piotr (nieprzychylnego powstaniu, ale przyjaźniącego się blisko z Janem Jelskim-Jodko). Za udział w partii Jelskiego i rozbrajaniu chłopów, udzielenie powstańcom swych koni itp. gen. Kowalewski nastawał na rozstrzelanie Pawła Pizaniego, lecz Murawjow zamienił karę śmierci na pozbawienie praw i 12 lat ciężkich robót w kopalniach syberyjskich. Majątek jego Kłundziszki (gm. Dryświaty) skonfiskowano (108 dziesięcin). Na prośbę żony skazanego kowieńska izba dóbr państwowych uchwaliła wypłacać jej z dochodów majątku po 12 rubli miesięcznie na wychowanie córki. Pawła Pizaniego znajdujemy w Irkucku jeszcze w roku 1877. Epilog tej smutnej sprawy jest następujący: o losie Pizaniego dowiedizała się pewna zacna Rosjanka, sdowa po dowódcy pułku, w którym ongiś służyli Pizani z Jelskim i napisała list do jakiegoś „wysokoprewoschoditielstwa”: pisze ona, że jej ś.p. mąż znał Pizaniego jeszcze w węgierskiej kompanii z najlepszej strony, jako człowieka szlachetnej konduity i lojalnego bez zarzutu. Cały pułk wiedział o rozczulających stosunkach, jakie łączyły tych dwóch oficerów. Zrozumiała więc ona motywy „przestępstwa” Pizaniego. W samym roku powstania Pizani się ożenił, wobec czego, konkluduje autorka listu, nie w głowie mu były rewolucje. Gdy Pizaniego wywieziono, w domu pozostała jego młoda żona w ciąży. W Ufie zaszła fatalna komplikacja: przez pomyłkę więziennej kancelarii zamieniono Pizaniego z jakimś dożywotnim skazańcem – zbójem i popędzono dalej na Sybir. Gdy ta straszna nowina przez niedyskrecję służby doszła do leżącej jeszcze po połogu żony Pizaniego, nie zniosła ona ciosu i nagle zmarła, pozostawiając niemowlę. Skazaniec w tym czasie uzyskał tylko tyle, że się rozpoznano na pomyłce i odstawiono go z powrotem do Ufy. „Nie wiążą mnie z nim, – pisze dalej korespondentka, – żadne węzły pokrewieństwa, a tylko poczucie obowiązku chrześcijańskiego. Błagam wejrzeć łaskawie w tę sprawę. Osiem miesięcy więzienia w Dyneburgu, przeszło rok poniewierki więzień syberyjskich bez środków, ponieważ majątek zakwestrowano, rozpacz po utracie młodej i ukochanej zony, niemożliwość zobaczenia pierwszego i jedynego dziecka, – czy nie będą dostateczną karą za uniesienie się wygórowanem może uczuciem przyjaźni? Błagam W.W. Prew. imieniem Chrystusa Pana, który wybaczył na krzyżu, zlitować się nad nieszczęśliwym Pizanim i powrócić go do domu”. (-) Piewcowa Zofia, Petersburg 1865.VI.2 Odpowiedź nadeszła przychylna ……. po 8 latach! „Wsiemiłostiwiejsze” pozwolono Pizaniemu w r. 1872 powrócić do guberni kowieńskiej. By zaś nie miał on kłopotów ze swym majątkiem, sprzedał go rząd o dwa lata wcześniej niejakiej pani Matwiejowej.
Jan Plewako
W procesie wojennym księdza Jana Plewako jest jego prośba, wystosowana 21 sierpnia 1865 r, z fortecy dynaburskiej do generała gubernatora wileńskiego Kaufmana następującej treści: Jako więzień wskutek choroby leżę w szpitalu fortecy dynaburskiej. Na skutek konfirmacji poprzednika J.W. Pana, gen. Mjewa mam być wysłany na zamieszkanie do oddalonej guberni cesarstwa. Zdrowie moje rozstrojone, a także lata podeszłe nakazują mi zwrócić się do J.W. Pana z prośbą o zmianę dla cierpiącego starca wyroku strasznego na więcej łagodny, podług uznania Pańskiego. Wskazana dla mnie droga, to mogiła przedwczesna, która i bez tego jest już przede mną wskutek moich cierpień i lat starczych, o czym zresztą J.W. Pan sam się przekonał, zwiedzając szpital w fortecy dynaburskiej. Komendant fortecy dynaburskiej 7 września 1863 r. Nr 414 pisze do głównodowodzącego armią okręgu wileńskiego „Podanie, które wniósł za moim pośrednictwem więziony w fortecy za sprawy polityczne ksiądz Jan Plewako, łącznie ze świadectwem lekarskim przesyłam do uznania J.W. Pana." Na marginesie napisane postanowienie: „Uwzględniając zdrowie księdza Jana Plewako generał gubernator wileński pozwolił wysłać go nie do ołonieckiej, lecz do riazańskiej guberni, a jeżeli obecnie jest jeszcze chory, to można odroczyć termin wysłania”. Dnia 27 października 1865 r. 7 grudnia 1865 r. ksiądz Jan Plewako pisze do generała gubernatora wileńskiego tej treści prośbę: „Konfirmacja J.W. Pana wyznaczyła mi miejsce na mieszkanie gubernię riazańską, nie pozbawiając mię żadnych praw, a że jestem starcem i bez żadnego funduszu na wyżywienie się na miejscu, z tych względów ośmielam się prosić J.W. Pana o polecenie wypłacania mi diet przewidzianych przez prawo.” Namiestnik Królestwa Polskiego, Berg, 14 /28/ lutego 1868 r. Nr 2080 pisze z Petersburga do generała gubernatora wileńskiego co na-stępuje: „Mieszkający w guberni riazańskiej pod dozorem policji ksiądz Jan Plewako zwrócił się do mnie z prośbą, aby mu pozwolić na mocy rozkazu cesarskiego z 17 maja 1867 r. przenieść się do Królestwa Polskiego. Wobec tego najpokorniej proszę J.W. Pana, by zechciał mnie powiadomić, za jakie przestępstwo rzeczonego księdza władza wysłała do guberni riazańskiej i czy on zasługuje na łaskę cesarską, płynącą z przytoczonego rozkazu." Na powyższe pytania odpowiada Bergowi generał gubernator wileński Potapow 14 marca 1868 r. Proboszcz parafii hanuszyskiej ksiądz Jan Plewako był pod sądem polowo-wojennym pod zarzutem, że spotykał powstańców i był obecny, gdy oni czytali w powierzonym mu kościele odezwę rewolucyjną. Chociaż sądownie nie dowiedziono mu tych przestępstw, ale ze względu, że władze uznały go zupełnie nieprawomyślnym pod względem politycznym, przeto został wysłany pod surowy dozór policji do guberni ołonieckiej. Wobec przeto dowiedzionej mu nieprawomyślności politycznej uważałbym za niewskazane, aby mu pozwalać obecnie przenosić się do Królestwa Polskiego. Naczelnik guberni kurlandzkiej 6 kwietnia 1874 r. Nr 2428 z Mitawy powiadomił generała gubernatora wileńskiego, że wysłany z kraju zachodniego z racji politycznych później zwolniony spod dozoru policyjnego ksiądz Jan Plewako, mieszkający następnie w Bausku, powierzonej mi guberni, umarł 13 czerwca 1872 r. Do tego załączony był pod Nr 60 wyciąg z ksiąg metrycznych o zmarłych w parafii rzymsko-katolickiej szenberskiej za 1872 r., w których na str. 143 pod nr 44 zapisane 13 czerwca 1872 r. w Bausku umarł ksiądz Plewako, liczący lat 68, wskutek starości. 15 czerwca tegoż roku ks. Wincenty Tomaszewski pochował jego zwłoki na bauskim cmentarzu miejskim. M. Szenberg, 9 luty 1874 r. Ks. Andrzej Mikulicz, dziekan i proboszcz szenberski
Strona z 72 < Poprzednia Następna >