Portal w rozbudowie, prosimy o wsparcie.
Uratujmy wspólnie polską tożsamość i pamięć o naszych przodkach.
Zbiórka przez Pomagam.pl

Powstanie Styczniowe - uczestnicy

Największa baza Powstańców Styczniowych.
Leksykon i katalog informacji źródłowej o osobach związanych z ruchem niepodległościowym w latach (1861) 1863-1865 (1866)

UWAGA
* Jedna osoba może mieć wiele podobnych rekordów (to są wypisy źródłowe)
* Rekordy mogą mieć błędy (źródłowe), ale literówki, lub błędy OCR należy zgłaszać do poprawy.
* Biogramy opracowane i zweryfikowane mają zielony znaczek GP

=> Powstanie 1863 - strona główna
=> Szlak 1863 - mapa mogił i miejsc
=> Bitwy Powstania Styczniowego
=> Pomoc - jak zredagować nowy wpis
=> Prosimy - przekaż wsparcie. Dziękujemy

Szukanie zaawansowane

Wyniki wyszukiwania. Ilość: 2015
Strona z 51 < Poprzednia Następna >
Ignacy Kinel
Ur. 4.3.1844 Piotrków, zm. 2.1.1924, Lwów. Porucznik w Powstaniu Styczniowym, inżynier, porucznik weteran WP, Kawaler Virtuti. Po ukończeniu gimnazjum w Piotrkowie studiował w Instytucie Politechnicznym i Rolniczo-Leśnym w Puławach. W nocy z 22 na 23 stycznia 1863 roku, wraz z prawie wszystkimi studentami Instytutu Politechnicznego (około czterystu osób), po złożeniu w grocie przy świątyni Sybilli przysięgi braterstwa i walki z caratem na śmierć i życie, wstąpił do formującego się w wąwozach Kazimierza nad Wisłą oddziału powstańczego Leona Frankowskiego i Antoniego Zdanowicza, zwanego oddziałem lubelsko-puławskim. Wziął udział w bitwach pod Kazimierzem (23 stycznia 1863 r.), Kurowem (24 stycznia 1863 r.), Kazimierzem (2 lutego 1863 r.) i Zawichostem (2 lutego 1863 r.). Po rozbiciu 8 lutego 1863 roku partii Frankowskiego i Zdanowicza pod Słupczą koło Sandomierza, dotarł do oddziału podpułkownika Teodora Cieszkowskiego. Walczył pod Łazami (22 marca 1863 r.), Broszęcinem (10 kwietnia 1863 r.). Po śmierci podpułkownika Cieszkowskiego, dobitego przez Rosjan, po zranieniu pod Broszęcinem, dotarł do oddziału porucznika Józefa Oksińskiego, Naczelnika Sił Zbrojnych Powiatu Piotrkowskiego. Walczył w tym oddziale w Kaliskiem jako porucznik. Wziął udział w bitwach i potyczkach pod Rychłocicami (8 maja 1863 r.), Koniecpolem (25 maja 1863 r.), Kruszyną (27 maja 1863 r.), Przedborzem (27 czerwca 1863 r. z wojskami generała Czengierego), Trzepnicą (28 czerwca 1863 r.) i Skotnikami (29 czerwca 1863 r.), gdzie oddział został rozwiązany. Jesienią 1863 roku sformował pięćdziesięcioosobowy oddział strzelców w piotrkowskiem, który miał za zadanie podtrzymać powstanie w tej okolicy przez zimę z 1863 na 1864 rok. 28 października 1863 roku pod Dłutowem w Kaliskiem jego oddział został rozbity, a on sam ciężko ranny w lewe płuco i obojczyk. Mimo tych ran udało mu się dotrzeć do Krakowa. W 1864 roku został aresztowany przez władze austriackie w Krakowie. Wypuszczony na wolność za poręczeniem, wyemigrował do Francji. Studiował w Szkole Montparnasse. W 1867 roku ukończył Wojskową Szkołę Artylerii i Inżynierii w Metz. Przez rok służył w wojsku francuskim, po czym przybył do Galicji. Od 1870 roku pracował jako inżynier dróg krajowych w Wydziale Krajowym we Lwowie. W 1875 roku pracował przy budowie drogi kolejowej Żółkiew–Krystynopol, a następnie jako inżynier biura melioracyjnego przy regulacji Dniestru oraz przy budowie Kanału Zyblikiewicza, łączącego Dunajec z Wisłą. W 1884 roku został inżynierem okręgowym w oddziale techniczno-drogowym w ekspozyturze Wydziału Krajowego w Rzeszowie. Projektował i nadzorował budowę wielu rzeszowskich dróg i ulic. Reprezentował we wszystkich sprawach budowlanych rzeszowską Fundację Towarnickiego, która wznosiła budynki szkolne w Rzeszowie. W październiku 1884 roku wstąpił do Towarzystwa Politechnicznego we Lwowie. Był inicjatorem budowy pomnika Powstańców Styczniowych, odsłoniętego 17 czerwca 1886 roku na Starym Cmentarzu w Rzeszowie na mogile uczestników Powstania Styczniowego, którzy w wyniku odniesionych ran zmarli w rzeszowskim szpitalu. W kwietniu 1892 roku został wybrany członkiem Komitetu Wystawy Przemysłu Budowlanego we Lwowie. Uchwałą Sejmu Krajowego Galicyjskiego we Lwowie z 1 kwietnia 1893 roku, organizującą krajowe służby drogowe, został mianowany inżynierem I klasy dla okręgu w Rzeszowie. W 1893 roku był członkiem komisji kolaudacyjnej rozliczenia budowy gmachu Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” w Rzeszowie. W lutym 1897 roku został prezesem Komitetu Budowy Pomnika Tadeusza Kościuszki w Rzeszowie, który odsłonił 26 czerwca 1898 roku. 23 maja 1897 roku został członkiem władz Wydziału Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” w Rzeszowie i dyrektorem biura. W 1897 roku kierował budową budynku Seminarium Nauczycielskiego i internatu przy ul. Krakowskiej w Rzeszowie. W 1899 roku został starszym inżynierem w oddziale techniczno-drogowym Wydziału Krajowego we Lwowie. Z czasem uzyskał tytuł starszego radcy budownictwa. W 1914 roku przeszedł na emeryturę. Od 1888 roku był członkiem Towarzystwa Wzajemnej Pomocy Uczestników Powstania Polskiego 1863–64 we Lwowie. W dniach 26 i 27 lipca 1891 roku uczestniczył w zjeździe założycielskim filii tegoż Towarzystwa w Rzeszowie, gdzie został wybrany delegatem filii. W styczniu 1912 roku został członkiem Zarządu Towarzystwa Wzajemnej Pomocy Uczestnikom Powstania Polskiego 1863–64 we Lwowie, a w 1914 roku wiceprezesem. W 1903 roku był członkiem Komitetu Wydawniczego dzieła: W czterdziestą rocznicę Powstania Styczniowego 1863–1903, oraz ofiarodawcą tego wydawnictwa. Od 1907 roku był członkiem Towarzystwa dla Popierania Nauki Polskiej we Lwowie oraz darczyńcą tego towarzystwa. We Lwowie przeżył I wojnę światową, wojnę polsko-ukraińską i zagrożenie bolszewickie w 1920 roku. W niepodległej Ojczyźnie po przeprowadzonym postępowaniu kwalifikacyjnym otrzymał potwierdzenie posiadanego w Powstaniu Styczniowym stopnia porucznika i został wprowadzony do Imiennego Wykazu Weteranów Powstań Narodowych 1831, 1848 i 1863 roku – pozycja 773. Za bohaterstwo w Powstaniu Styczniowym został odznaczony Orderem Virtuti Militari V klasy numer 8710 (20 lipca 1922 r.). Zmarł 2 stycznia 1924 roku we Lwowie. Spoczywa na Cmentarzu Łyczakowskim, kw. 35 Żonaty z Wieńczesławą z d. Tłuchowska. Dzieci: Zygmunt (1884–1940), zamordowany przez funkcjonariuszy NKWD; Jan (1886–1950), profesor zoologii Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, Ignacy, inżynier, Janina, zm. w wieku 7 lat w 1885, oraz Bibiana Wacława, która wyszła za Józefa Ferdynanda Hawlička.
Stanisław Klemenczyński
Klemczyński ksiądz Stanisław poległ w potyczce pod Rudni kami dnia 22 kwietnia 1863 roku. Był on proboszczem w Błociszewie pod Śremem, następnie w Kotłowie pod Mikstatem. Jeden z towarzyszów broni tego rycerskiego kapłana tak nam opisuje przebieg całej wyprawy i ostatnie chwile jego: „W nocy z dnia 15 na 16 kwietnia przeszliśmy w 13-tu granicę, brodząc przez rzeczkę Prosnę w pobliżu Grabowa, co zwłaszcza na wątłe zdrowie ks. Klemczyńskiego bardzo szkodliwie wpłynęło, i przybyliśmy nad ranem do obozu majora Węglewskiego w lasach Skrzyneckich, zabrawszy z sobą po drodze 15 ochotników bez broni, spieszących z Kalisza także do powstania. Utworzono z nas pierwszy oddział strzelców, w którym ks. Klemczyński został mianowany podoficerem. Po dwugodzinnym wypoczynku ruszyliśmy ku Nieszkodnej, gdzieśmy przenocowali. Na drugi dzień złączyliśmy się z oddziałem majora Polewskiego w Kuźnicy Grabowskiej, tak, że siły nasze wynosiły około 800 ludzi, nad któremi główne dowództwo objął pułkownik Franciszek Parczewski. Odtąd rozpoczęły się ciągłe marsze, nużące w okropny sposób tak ludzi jak i konie. I tak 19 kwietnia wypoczęliśmy godzinkę za Węglewcami, noc przepędziliśmy pod Lututowem, gdzie już jako celni strzelcy w liczbie 18 tworzyliśmy awangardę, a ksiądz Stanisław, zrzekłszy się pod- oficerstwa na rzecz Oświęcimskiego, pełnił służbę szeregowca. Dnia 20 kwietnia o 4 rano udaliśmy się do Sokolnik, w których pobliżu zajęliśmy korzystne stanowisko w lesie. Tu pojawili się przed nami kozacy i mały oddziałek piechoty moskiewskiej, która zająwszy chaty wiejskie, słała ztąd na nas grad kul, ale nieszkodliwy. Zginęło przy tej sposobności 3 Moskali a 6 było rannych, z naszej strony po legło 2 a jeden był ranny. Po półgodzinnem strzelaniu sformowaliśmy się do ataku, co widząc nieprzyjaciel, na podwodach umknął, my zaś skierowaliśmy się ku Prażce tak pomęczeni, iż zaledwie powłóczyć mogliśmy nogami. Po krótkim wypoczynku w Parcicach, doszliśmy we wtorek w nocy o godzinie 11 do Rudnik; ale już połowy oddziału brakło; głód, niewywczas, ciągłe, a według zdania żołnierzy bezcelne marsze, wszystko to przyczyniło się-niemało do upadku na duchu i na siłach. W Rudnikach nie można było zebrać ludzi do zaprowadzenia wart na około obozu; wtedy czcigodny ksiądz Stanisław, mimo bezustannych cierpień i słabości, jako ochotnik stał przez blisko cztery godziny na warcie. Na dany znak, że Moskwa się zbliża, nakazał pułkownik odwrót do lasu i tu pod pustkowiem zwanem Kluski, w pobliżu Parzymiech, śród gąszczu leśnego rozbił obóz, oczekując na przy bycie drugiego oddziału Li ty cha, który o półtory mili stał bezczyn nie od tygodnia pod Popowem. Zaledwie zdołano się nieco posilić, rozległy się strzały moskiewskie. Nakazano nam ruszyć do ataku, ale gdyśmy już blisko byli nieprzyjaciela, z 48 strzelców 'jeszcze czterech, a w tej liczbie ks. Klemczyński, pozostało, reszta zaś pierzchła. Nagle pada jeden z nas, Dąbrowski, a drugi dostaje postrzał w nogę. Cofamy się zatem ku oddziałowi, gdzie obok pułkownika około 100 ludzi zastajemy. Lecz nieprzyjaciel zbliża sie i wnet już tylko kilku nastu walecznych pozostaje na placu. Wtedy błagam ks. Stanisława, aby nie narażał się bezowocnie, gdy wszystko stracone: „Przyszedłem bić się z wrogiem — odpowiada — ale nie uciekać! “ Były to ostatnie jego słowa. Pada, przeszyty na wylot kulą karabinową, obok mego giną Michał Gałczyński, żołnierz szalonej odwagi i Teodor Suchorski. Moskale rzucają się na furgony zagrzęzłe w błocie i na niedobitków; klęska staje się powszechną, Zaledwo kilkudziesięciu z nas cudem niemal ocalało. Nadmienić mi wypada, że niesłusznie postąpiono sobie z ks. Stanisławem, nie mianując go kapelanem oddziału, który to urząd pełnił już w roku 1848. W potyczce pod Rudnikami odznaczyli się męztwem z pozostałych przy życiu major Polewski, adjutant jego Maszadro z Kalisza, Władysław Miłkowski, dowódzca jazdy, Staniała w Miłkowski, adjutant Parczewskiego, i Łopaciński z Kalisza, kapitan kosynierów.
Adolf Klesiewicz
Wspomnienie pośmiertne. W dniu 24. bm., pochowany został na Łyczakowskim cmentarzyku powstańców 1863-4 r„ jeden z tych, co to: "Powstali, bo rozpacz kazała. Bo nadto znęcały się katy, Bo wszelka się miara przebrała, Z kijami szli na armaty. Bez butów brodzili po śniegach. Bez dostatniego odzienia. Nieletnie chłopaki w szeregach. Walczyli jak lwy — bez wytchnienia." Ostatnie wiersze' szczególniej stosują się do śp. zmarłego Adolfa Klesiewicza, urodź, w Bursztynie w r. 1843. Rozpoczął karierę powstańczą jako szeregowiec, dosłużył się rangi oficerskiej iwalcząc w oddziałach Piaseckiego, Jeziorańskiego. Wysockiego, Wiśniewskiego, Alladara i Różyckiego, oraz pracując w 1864 r. w organizacji. Był w. bitwach pod Tomaszowem, Kobylanką, Hutą Krzeszowską, Radziwiłłowem, Korytnicą i pod Baraniemi Poretokami, pod któremi ranny kulą . w piersi, cięty kilkanaście razy szablami, dobijany kolbami, pozostawiony na placu boju jako nieżywy, znaleziony przez leśniczego miejscowego, i jego staraniami przywrócony do życia — po wyzdrowieniu oddany pod sąd, ułaskawiony na mocy amnestii. Po powstaniu -otrzymał, posadę poczt mistrza w Brzeżanach, na bardzo -skromnej emeryturze dożywał swych dni we Lwowie, dotknięty nieuleczalną chorobą utraty wzroku, mimo to, oddawał się pracom 'literackim, pisując do niektórych dzienników. Ostatnich lat trzy nie opuszczał łóżka, a mimo to pomagał sobie do utrzymania, wyrabiając tekturowe zabawki bardzo udatne dla dzieci.... Zasłużony pracownik na niwie Ojczyzny, nie sprzeniewierzył się swym ideałom młodości i nie raz w ciężkiej niedoli wytrwał do końca żywota, jak prawy, gorący patriota, w nadziei, że doczeka się lepszej przyszłości ukochanej ojczyzny. Inaczej mu było sądzone! T Skromny orszak pogrzebowy odprowadzi zwłoki na wieczny spoczynek, spoczął obok zasłużonego ostatniego przedstawiciela powstania 1831 r. ś. p. księdza Iwanickiego i u- stóp pomnika dla uczczenia pamięci, straconych, i poległych' w r. 1863/4, pod którym znajdują się zwłoki legendowego powstańca, a chorążego Tow. wz. ponr. ucz. pow. połsk. 1863/4, znanego pod nazwą Szymona Wizunasa, na wszystkich uroczystościach patryotycznych godnie noszącego sztandar z godłem orła, pogoni i archanioła. Ś. p. Adolf i Szymon wzajemnie kochali się i czcili, — przynajmniej jednaki, śnieżnej białości piasek, przyjął gościnnie te czyste dusze! Cześć ich pamięci! Kolega powstaniec.
Franciszek Klonowski
(1846-1924)[6] Zgon weterana z 63 roku.[1] Dzisiejszej nocy zmarł w szpitalu naszym śp. Franciszek Klonowski z Wawrowic, jeden z nielicznych już uczestników powstania Styczniowego, jako taki obdarzony przez Rząd polski stopniem porucznika. Pogrzeb odbędzie się w Nowemmieście, dzień i godzinę ogłosimy w następującym numerze. Na razie zwracamy uwagę władz samorządowych i publiczności, aby wyzyskały rzadką sposobność dla uczczenia pamięci pokolenia bohaterów, reprezentowanych w tym wypadku przez tego skromnego i ubogiego obywatela jak najokazalszym pogrzebem z zastosowaniem honorów do których śp. porucznik Klonowski ma prawo. W gazecie "Drwęca" nr. 123 Nowemiasto 16 października 1924 r. wymieniono ważne wydarzenia dotyczące życia Franciszka Klonowskiego i jego ojca Antoniego - żołnierza 1831 roku. Zgodnie z informacją zawartą w poniższym opisie pogrzebu wymieniono pobyt Franciszka Klonowskiego na Syberii, dlatego należy dodać, iż został zesłany za Workutę na dożywotni pobyt. Po 13-tu latach pracy w kuźni uciekł z innymi skazańcami. Po trzech latach ucieczki we troje dotarli do Odessy i tu się rozstali. Jeden z nich odpłynął do Ameryki (przybył do Polski na obchody 60-ej rocznicy wybuchu powstania). Drugi wybrał drogę w rodzinne strony pod zaborem rosyjski, dalsze jego losy nieznane. Franciszek Klonowski przedostał się pod zabór pruski do Brodnicy. Przez trzydzieści siedem lat ukrywał się w okolicznych plebaniach, pracował przy kościołach, wykonywał prace kowalstwa artystycznego, którego nauczył się na Syberii. W 1920 r. służył w służbie wywiadowczej 65 pułku piechoty. Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę, został urzędowo zweryfikowany jako uczestnik powstania styczniowego i wprowadzony do Imiennego Wykazu Weteranów powstań narodowych 1831,1846 i 1863 roku -Lista nr 1 opublikowana jako Dodatek do Dziennika Personalnego Nr 10 z 1921 roku, poz.947. Pogrzeb weterana. Nowemiasto przeżywało wczoraj trzy podniosłe godziny. Ulicami od kaplicy szpitalnej do kościoła i od kościoła na cmentarz przesunął się pogrzeb tak wspaniały i uroczysty jakiego jeszcze nie oglądały stare mury Rynku i starsze od nich drzewa alei Kościuszkowskiej. Niemniej wspaniałe nabożeństwo odprawione zostało w kościele parafialnym; żarzyły się wszystkie światła, tonął w zieleni i kwiatach katafalk, zarysowywały się bogato barwne sztandary. Ksiądz proboszcz Pape celebrował w asystencji ks. wikarego Młyńskiego, ks. prefekta Dembińskiego i ks. kapelana z Torunia. Chór Harmonji zapełnił świątynię wzniosłemi pieniami. W kondukcie jaki przeciągnął ulicami nie brakło nikogo, przedstawiciele wszystkich korporacji, Związków i Towarzystw, delegacje Korpusu oficerskiego, muzyka wojskowa, szkoły, a przede wszystkiem nieprzeliczone tłumy z miasta i okolicy tem liczniejsze, że zasilone wielkim napływem ludności wiejskiej, która ściągnęła na targ wtorkowy. Któż to taki ten, którego na barkach niosą kolejno - wojskowi, Sokoli i ucząca się młodzież? Czy to król? Czy to wódz? Czy to hetman jaki?... Nie, to cichy, nieznany za życia człowiek, z zawodu kowal, weteran z 63roku, śp. Franciszek Klonowski. Czem zasłużył na tak wspaniały pogrzeb? Jako dziewiętnastoletni chłopiec wyreperowawszy sobie zardzewiałą, bo długo w ukryciu przechowywaną broń po ojcu, żołnierzu 31 roku, rzucił dom i poszedł wraz z innymi bronić Ojczyzny przeciwko potężnemu wrogowi na ciężki los, na głód, na nędzę, na niebezpieczeństwa. Ranny i wyleczony w tajnym szpitalu, powraca znowu do szeregów, dając najlepszy dowód jak ideał ofiary powstańczej zrozumiał i ukochał. Po okresie ciężkiego pobytu w Cytadeli, po okrutnych śledztwach i znęcaniach się władz rosyjskich, wysłany na Sybir, rusza w ciężką drogę już z postanowieniem ucieczki i wierzy w udanie się przedsięwzięcia, tak jak wierzy bociek czy jaskółka, gnane umiłowaniem rodzinnego gniazda, że powrócą poprzez lądy i morza. Jakoż siłą woli przemaga trudności i niebezpieczeństwa ucieczki i przedarcia się przez obce kraje i cały zabór rosyjski w niebezpiecznej roli zbiega i czujność władz pruskich, aby na ziemi polskiej pozostać. I dokonywa czegoś więcej, narażając się więcej od innych, zmuszony do ciągłego ukrywania swojej przeszłości, ciągle cichaczem przypomina ją dzieciom swoim wychowując na gorących patryjotów.A już najwyższy dowód miłości Ojczyzny złożył zaciągając się do wojska jako ochotnik, dążący przeciw bolszewickiej nawale, choć był wówczas starcem siedemdziesięcioletnim. Takiemu to cichemu bohaterowi urządziło miasto wspaniały pogrzeb. A uczciło nim nie tylko ś. pamięci por. Klonowskiego, ale i symbol epoki "straceńców", którzy sprawili, że duch narodu nie zniszczał wśród grobowych pleśni.
Franciszek Ksawery Kolbuszowski
Wykonanie planu wojennego powstania w r. 1863, wymagało równoczesnego rozbrojenia załóg moskiewskich w miasteczkach powiatowych, aby potem połączonemi siłami uderzyć na miasta gubernialne i za jednym zamachem zgnieść całą siłę nieprzyjacielską załogującą na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej • polskiej. Plan ten zanadto skombinowany, oparty na niepewnych ilościach zebrać się mających sił zbrojnych, wymagał nadto w wykonaniu ludzi nadzwyczajnej energii i odwagi. Jednym z takich, zdolnych do najwyższego poświęcenia się, nadzwyczajnej odwagi i energii był Ksawery Kolbuszowski, zmarły przed kilku dniami w Zaborzu pod Rawą ruską. W pierwszych dniach powstania, wysłany z obozu z kilkoma towarzyszami na rekonesans, dotarł do Lubaru, gdzie dowiedział się, że magazyny i składy wojskowe otoczone murem, zajęła rota piechoty moskiewskiej i je fortyfikuje. Nie tracąc chwili czasu, ustawił swych podkomendnych w taki sposób, aby przez Moskali z daleka byli widziani, a sam, nie dobywając szabli, w obliczu załogi moskiewskiej objechał zabudowa nia i przez nienapravviany wyłom w murze przeszkoczył koniem na podwórzec, gdzie zdziwionym i przestraszonym Moskalom rozkazał złożyć broń w kozły. Nie czekając nawet skutku swego rozkazu oddał najbliższemu sałdatowi konia do potrzymania i w towarzystwie oficerów rosyjskich przejrzał składy, z których broń i amunicyę na zarekwirowanych przez Moskali furmankach odwiózł do obozu. Na trzeci dzień cały oddział pod wodzą Edmunda Różyckiego,, ale świeże siły moskiewskie obsadziły magazyny i składy, które zmieniły się w fortecę najeżoną tysiącem luf karabinowych. Jenerał Różycki, obawiając się znacznej straty w ludziach przy wzięciu szturmem ufortyfikowanej miejscowości, wezwał na ochotnika chętnych do wysadzenia głównej bramy. Z szeregów zaczęli się przed front wysuwać jeźdźcy, ale Ksawery Kolbuszowski powstrzymał wszystkich słowami „Pójdziecie wtenczas, gdy ja tam zostanę". Zsiadł z konia, odpasał szablę i z toporem w ręku prowadząc przed sobą pojmanego Moskala, dotarł pomimo gradu kul do bramy i ją wysadził, przez co umożliwił wejście powstańców i zabranie do niewoli całego batalionu piechoty moskiewskiej. Dwukrotne wzięcie Lubaru rzuciło tak silny postrach na Moskali, że oddział jenerała Różyckiego mógł stać obozem i organizować się przez cały tydzień w Połonnem, skąd wyszedł uzbrojony i umundurowany jako pierwszy pułk jazdy wołyńskiej, który pierwszy chrzest ognia i żelaza odbył pod Laszkami. Jako punkt zborny sił narodowych naznaczony był Miropol, gdzie zejść się miały z jazdą Różyckiego oddziały strzelców i kosynierów. W tym celu pułk Różyckiego forsownemi marszami przybył pod Miropol wieczorem i rozłożył się obozem. Obóz oddalony był od miasta wąską, ale długą na ćwierć mili groblą, wiodącą przez trzęsawiska. O świtaniu rzęsisty ogień rotowy w Miropolu niespodziewanie zapowiedział bitwę, a z pierwszym brzaskiem dnia pagórki po obu stronach grobli najeżyły się lufami strzelców finlandzkich. Jenerał Różycki rozkazał drugiemu szwadronowi z rozwiniętemi sztandarami sforsować przejście przez groblę, wpaść do miasta, dodać pomocy i otuchy walczącym tam powstańcom. Wśród gradu kul karabinowych szwadron, jak wicher, wleciał na groble, a chorąży Ksawery Kolbuszowski z szablą na temblaku, ze sztandarem w ręku, pierwszy wpadł na rynek miropolski, ale z szwadronu pozostał tylko wachmistrz. Na całej długości grobli ślad przejścia naznaczony był rannymi, trupami ludzi i koni. Na rynku miropolskim strzelcy i kosynierzy ginęli pod krzyżowym ogniem Moskali, ukrytych w domach i oszańcowanych na cmentarzu kościelnym. Wśród kurzawy i dymów, świstu kul, jęków rannych i ginących, wykwitł nagle amarantowy sztandar z białym orłem i wskrzesił nadzieję, ożywił ginących. Z okrzykiem „Do góry głowy!", „Formuj się", Ksawery Kolbuszowski po dwakroć tworzył kolumny do szturmu cmentarza, ale za każdym razem wzrastały tylko stosy rannych i trupów, a sztandar kule darły na strzępy. Odwrót przez śmiertelną groblę i ocalenie sztandaru było cudownym wypadkiem i jak wówczas mówiono: „Bóg tak chciał", że z pogromu ocalał znak narodowy i ten, któremu go powierzono. Po krwawej bitwie miropolskiej i rozbiciu oddziałów Cichockiego w lasach zasławskich, wszystkie siły moskiewskie zwróciły się przeciw pułkowi, który ratując się od osaczenia, odbywał ciągłe marsze i kontrmarsze w taki sposób, że po 48 godzin nie zsiadano z koni. Ludzie i konie stali się podobnemi do widm i jak widma przemykały się wśród lotnych kolumn wojsk rosyjskich. Pod Salichą pułk natknął się na znaczne siły moskiewskie i bitwa stała się nieuniknioną. Moskale uformowali trzy czworoboki, ziejące ogniem jak legendowe smoki. Na skrzydłach stanęli dragoni i Kozacy. Pułk w obliczu nieprzyjaciela rozwinął się w linię bojową, a trzy szwadrony otrzymały rozkaz uderzyć na czworoboki, gdy dwa ostatnie trzymały w szachu dragonów i Kozaków. Wśród piekielnego grzmotu ognia rotowego, z lancami złożonemi do pół ucha końskiego, runęły szwadrony na podobieństwo piorunów w kłęby dymów, zasłaniających Moskali, a gdy dymy uniosły się, nie było już groźnych czworoboków, tylko bezładne tłumy uciekających w popłochu Moskali. Był to jeden z najświetniejszych ataków jazdy w r. 1863, a zarazem ostatnia bitwa na ziemiach ruskich. Po tej bitwie dni pułku były już policzone. Dwadzieścia kilka tysięcy Moskali z liczną artyleryą zbliżało się, ścieśniając coraz więcej obwód koła, którego środkiem był pułk Różyckiego. Wobec takiego ogromu sił nieprzyjacielskich, przejście granicy stało się absolutną koniecznością. W Galicyi z jazdy wołyńskiej utworzono kadry dla czterech regularnych pułków ułanów, które rząd narodowy w przewidywaniu interwencyi obcych mocarstw rozkazał uniformować jako straż przednią połączonych armij. Ksawery Kolbuszowski przedzielony został do sztabu drugiego pułku ułanów, w formacyi którego wziął czynny i wybitny udział. Niestety — nadzieje na obcą interwencję spełzły na niczem. Uformowane pułki ;nie weszły na linię bojową. Ksawery Kolbuszowski zwyczajem ojców zamienił szablę na lemiesz, a towarzysze rozprószyli Się po szerokim świecie i wkrótce nikogo z nich między żyjącymi nie będzie.
Strona z 51 < Poprzednia Następna >