Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Powstańcy styczniowi

Szukanie zaawansowane

Wyniki wyszukiwania. Ilość: 2733
Strona z 69 < Poprzednia Następna >
Eugeniusz Jaskold
Drugie imię: Sylwester, w Prusach przybrał nazwisko – Zygmunt Roman Niedźwiecki, praktykant wiertniczy w kopalni nafty pana Stanisława Szczepanowskiego. Zamieszkały w Słobodzie Rungurskiej. Urodzony 31 grudnia 1845r. w folwarku Dębowa, parafii Kaletnik, guberni suwalskiej, kawaler, wyznania rzymskokatolickiego, dzierżawca folwarku Dębowa pod Suwałkami w guberni suwalskiej, powiat Sejny, gmina Sejny. Po powstaniu przez 17 lat był rządcą ekonomicznym „pod berłem pruskim”. Przed powstaniem „byłem przy rodzicach, chodziłem do szkół, z czwartek klasy gimnazjalnej wyszłem do powstania”. W powstaniu walczył jako szeregowiec. „Byłem w oddziale Suzina, przy kawalerii, wyłącznie pod zarządem adiutanta Świdrygajły. Było wszystkiego 20 koni. Dzień i noc musielim czuwać, z której strony nadciąga nam zawzięty wróg. W mniejszych potyczkach brałem udział, w lasach Bolbiałyszkowskich, w miasteczku Balbiałyszkach, w miasteczku Ładziejach i w Oliwie na Litwie przy ujściu Niemna, w głównej bitwie, w której został zabity nasz Najukochańszy Dowódca, było nas dwóch kawalerzystów przy boku Wodza do rozwożenia rozkazów wydanych przez niego. Na moim łonie oddał ducha Bogu. Była to straszna a zacięta walka, naszych było zabitych 42, ale moskali legła cała duża massa. Główna ta bitwa była pod Serejami w miesiącu czerwcu w niedzielę 20go lub 22go – z pewnością nie mogę pamiętać. Dokumentów nie posiadam żadnych, jako młody zapaleniec, który pałał nienawiścią przeciw swemu zawziętemu wrogowi, czy mógł myśleć o dokumentach na przyszłość, on był tą myślą zajęty, żeby bić wroga a oswobodzić najukochańszą Ojczyznę. Powołać się mam na kogo, powołuję się na sam przód na pamiętnik, który sam czytałem w Krakowie, gdzie jest zapisany mój rodzony brat Stanisław Jaskółd, syn Hipolita Jaskółd z folwarku Dębowa – był wachmistrzem żandarmerii polskiej, powieszony przez moskali w mieście Suwałkach na końcu listopada 1864. Po rozbiciu partyi ś.p. Suzina przeniosłem się do oddziału Wawra, byłem w kompletnej kawalerii majora Rychlewskiego. Małe potyczki pomijam. Główne, w których brałem udział – pod Gruszkami, na Kozim Rynku, pod Wizną, na Kurpiach, wieś (…) Siedziałem dwa lata w niewoli moskiewskiej (…), oddali mnie do wojska, służyłem 1 ½ roku przy artylerii polowej, stamtąd emigrowałem. Moi koledzy broni, dwóch braci Białkowskich, dwóch braci Birostajnów, dwóch brai Grabowskich z miasta Suwałki, Majewski z Sejn, Blichowski (…)”. Zobowiązał się do wpisowego 1 złotego reńskiego i składki rocznej w wysokości 3 złotych reńskich. Oświadczenie podpisał w Słobodzie Rungurskiej 29 marca 1888 r. Przyjęty na członka czynnego 23 czerwca 1888r.
Aleksander Jaskulski
Aleksander Jaskulski, urodził się 3-go Marca 1843 roku w Żninie w W. Ks. Poznańskiem. W drugiej połowie Lutego 1863 r. brał udział w pierwszej wyprawie Poznańczyków, przeważnie starszych studentów gimnazjum Trzemeszeńskiego, pod dowództwem Garczyńskiego. Oddział ten połączył się w lasach Kamińskich z oddziałem Mielęckiego. Niestety po sprzeczce obu wodzów o dowództwo, oddział Garczyńskiego odłączył się i wpadł w zasadzkę pod Dobrosołowem, z której to opresji Mielęcki, jako doświadczony i mający kilka zwycięzkich potyczek poza sobą, świadomy również tego położenia, podążył za Garczyńskim i oddział ten od zagłady uchronił. Z rozproszonego oddziału Garczyńskiego, kilkudziesięciu towarzyszy a z nimi i A. Jaskulski, przedostawszy się do wsi Mieczownicy, usadowili się na cmentarzu tamtejszym, jako dogodnej pozycji, broniąc się dość długo przeciw całej sile moskiewskiej z pod Dobrosołowa. Krwawa ta obrona kosztowała większą część oddziału, a reszta pomiędzy nimi i A. Jaskulski, zdołała się pod gradem kul manowcami do poblizkiego lasu przedostać i tam się schronić. Dalszy udział brał potem A. Jaskulski w bitwach pod Ignacewem, Nową Wsią i Brodowem pod dowództwem francuza Joung de Blankenheim, który w ostatniej bitwie poległ. Następnie jeszcze pod Pyzdrami w utarczce, a w ostatniej przeprawie w okolicach Witkowa ujęty przez żandarmów z kilku towarzyszami i do wojska wzięty, brał udział w wojnach pruskich w r. 1864, 1866 i 1870. Prócz zadraśnięcia od piki kozackiej pod Dobrosołowem i takiegoż od kuli rosyjskiej, kontuzji pod Sadową od kuli armatniej, której następstwo dziś jeszcze się odczuwa, szczęśliwie p. A. J. cięższych ran uniknał.
Stanisław Jaszowski
Stanisław Wacław Jaszowski, h. Lubicz. Ur. 28.9.1834 Łychowska Wola, syn Józefa (syn Piotra pochodzącego z Galicji i Anieli Tatomir, właściciel dóbr, pułkownik Wojsk Polskich, zm. 1865) i Klementyny Kicińskiej. Miał brata Artura Dominika Erazma. Po ukończeniu szkoły realnej został studentem Instytutu Agronomicznego w Marymoncie. Właściciel ziemski, członek Towarzystwa Rolniczego. Zwolennik uwłaszczenia. Był przeciwny przedwczesnemu wybuchowi powstania, jednak na wezwanie pospieszył w pierwszych dniach. Służył pierwotnie jako szeregowiec w oddziale Jeziorańskiego. Szybko jednak otrzymał dowództwo szwadronu. Został odkomenderowany do wydobycia dwóch armat zatopionych przez Łakińskiego jeszcze w 1831 a odlanych z dzwonów kościelnych. Część oddziału wydelegował do zadania a z pozostał grupą przypuścił atak na Moskali celem odwrócenia ich uwagi, a następnie upozorował ucieczkę odciągając ich od terenu wydobycia armat. Dowodził 3 szwadronem jazdy. W Bitwie pod Lubochnią szwadron ten zasłaniał odwrót. Czynił to tak skutecznie że tylko jeden ułan z całego oddziału poległ. Szwadron ten był też wyznaczony do ochrony spotkania Jeziorańskiego z Langiewiczem. W bitwie pod Małogoszczem w desperackim oskrzydleniu oddział miał zaatakować piechotę moskiewską idącą od strony Jędrzejowa. Na skutek tragicznej sytuacji tylko 1/3 oddziału podążyła za dowódcą, który chwycił sztandar i użył go do zachęty w słowach "Bracia! w imię Ojczyzny za mną, ratujcie nasz sztandar". Okrzyk podziałał, lecz sam Jaszowski padł trafiony w głowę a obok niego 7 z czeladzi dworskiej z jego dóbr. Na jego pamiątkę szwadron nosił odtąd nazwę "szwadron Stacha". Pochowany: Małogoszcz Żona Wanda Katarzyna Zakrzewska (ślub Warszawa 1859). Pozostawił dwójkę dzieci urodzonych w Łychowskiej Woli: Kazimierz Tadeusz (ur. 1860, żona Wanda Miklaszewska), Józef Zachariasz (ur. 1861, żona Ludwika Wylazłowska)
Antoni Jawornicki
Właściciel dworu w miejscowości Kiełczyna. Przez okres powstania było to miejsce gdzie leczono rannych, organizowano pomoc, przerzucano materiały. ''Zmieniwszy parę razy konie, zajechaliśmy do pp. Antoniów Jawornickich w Kiełczynie, z którymi Eminowicz zaprzyjaźnił się poprzednio w czasach swego pobytu w tych stronach. Dom pp. Jawornickich był przykładem do jakiej biedy dochodziły pod koniec powstania zamożne rodziny obywatelskie. Na każdym kroku, z każdego kąta wyglądała tu ruina — tylko nie wiem, czy wszędzie było tyle ofiarności, tyle poświęcenia. Kiełczyna była ostoją rozbitków, szpitalem rannych i chorych, spiżarnią głodnych oddziałów, a cmentarz tamtejszy — miejscem spoczynku poległych lub zmarłych z ran wybitniejszych powstańców, sprowadzonych przez pp. Jawornickich i tu grzebanych. Niezwykle przyjazny w tych czasach stosunek z wsią ułatwiał pp. Jawornickim ich działalność — nie tylko nie obawiali się zdrady, co zresztą już się nie trafiało, lecz mieli wszelką pomoc od chłopów. Sołtysem był podoficer 4-go pułku piechoty b. wojska polskiego, starzec jeszcze czerstwy, który w chwilach krytycznych występował śmiało w charakterze urzędowym, z blachą na piersiach, i odwracał grożące niebezpieczeństwo. W Kiełczynie zastaliśmy prócz kilku innych rekonwalescentów, jednego z dawniejszych podkomendnych Eminowicza, Niemca Lengschmidta, wyleczonego świeżo z ran (...) We trzech ruszyliśmy do najbliższego oddziału Rembajły (...), obozującego u podnóża gór Ś-to-Krzyskich, w lasach Cisowskich. Przy rozstaniu, na pożegnanie otrzymaliśmy od pp. Jawornickich zapewnienie, że w razie niepowodzenia czeka nas w Kiełczynie dla żywych — przytułek, dla poległych cmentarz.''
Hipolit Jaworski
(pseud. Jan Drewnowski) Dowódca Oddziału Rawskiego w Powstaniu Styczniowym. Hipolit Jaworski urodził się w Opocznie 13 lipca 1813 roku, w rodzinie mieszczańskiej. Jeszcze jako młodzieniec, przed wybuchem powstania listopadowego, zaciągnął się do wojska i brał udział w kampanii 1831 roku. Po upadku powstania, wraz z innymi żołnierzami, udał się na emigrację i osiadł na wyspie Jersey. Jego gwałtowny charakter i zadziorność powodowały, że często popadał w konflikty z kolegami, co doprowadziło go nawet do pojedynku. W 1833 roku udał się do ogarniętej wojną domową Portugalii i zaciągnął do polskiego legionu tworzonego tam przez . Polacy nie wzięli jednak udziału w walkach, gdyż rząd portugalski zerwał z nimi porozumienie, a protestującego Bema aresztował. Jaworski postanowił więc w 1834 roku powrócić do Ojczyzny. Po pojawieniu się w Warszawie, został przez władze carskie, jako wojskowy biorący udział w powstaniu listopadowym, uwięziony i przeszedł kilkumiesięczne śledztwo. Skazano go na służbę w Apszerońskim pułku piechoty stacjonującym na Kaukazie. Drogę do twierdzy zwanej Temir-chan-szura, która była stałą kwaterą tego pułku, odbył na piechotę, etapami, docierając tam w 1835 roku. Trudny charakter powodujący częste konflikty z przełożonymi był przyczyną długoletniego pozostawania w służbie w stopniu podoficerskim. Dopiero w 1841 roku został awansowany na oficera, a z powodu tego, że w ogniu walki z kaukaskimi plemionami czuł się bardzo dobrze, będąc również kilkakrotnie rannym, to i o następne awanse było mu już łatwiej. Nie zamierzał jednak całe życie pozostawać żołnierzem i dlatego w 1846 roku, w stopniu kapitana, podał się do dymisji i powrócił do kraju. Osiadłszy w Warszawie prowadził bujne życie towarzyskie, jednak szczupłe dochody nie zabezpieczały mu należycie przyszłości. Dlatego też, korzystając z bytności cara Mikołaja I w 1850 roku w Warszawie, wyjednał sobie u niego audiencję, na której poprosił o nadanie mu stanowiska za wojskowe zasługi, które były jego udziałem podczas służby na Kaukazie. Carowi spodobała się łatwość wysławiania się Jaworskiego oraz jego słuszna, wojskowa postawa więc nakazał przyznać mu stanowisko bau-adiutanta czyli dozorcy carskich siedzib w stolicy. Była to służba dość łatwa i finansowo zabezpieczała jego przyszłe potrzeby więc niebawem ożenił się z protestantką i życie zaczęło mu płynąć spokojnie. W 1858 roku pod przybranym nazwiskiem Mieczysław Terlica rozpoczął publikacje w "Gazecie Warszawskiej" własnych wspomnień o Kaukazie. W 1862 roku Jaworski przystąpił do konspiracyjnej Organizacji Narodowej, której zadaniem miało być przygotowanie powstania i odbudowa niepodległego państwa polskiego w granicach z 1771 roku. Zbliżył się w niej do stronnictwa tzw. "mierosławczyków", którzy na przywódcę przyszłego powstania chcieli wynieść generała Ludwika Mierosławskiego. Po wybuchu powstania Tymczasowy Rząd Narodowy faktycznie zaproponował osobę Ludwika Mierosławskiego na dyktatora powstania, ale ten po wkroczeniu do Kongresówki i przegraniu dwóch potyczek wycofał się do zaboru pruskiego, nie zrzekając się jednak stanowiska. W tym czasie Hipolit Jaworski, jako osoba w Warszawie dość znana, zatrudniona na carskim urzędniczym stanowisku, zaczął używać pseudonimu "Jan Drewnowski". W kwietniu 1863 roku, stronnictwo "mierosławczyków" licząc na powtórne przejęcie władzy nad powstaniem przez Mierosławskiego, który nadal uważał się za dyktatora powstania, zaczęło szykować ku temu sprzyjający grunt. Naczelnik wojenny województwa mazowieckiego, pułkownik Józef Alojzy Seyfried, zagorzały "mierosławczyk", nakazał już prawdopodobnie wtedy naczelnikowi wojennemu powiatu rawskiego, majorowi? (pułkownikowi?) Janowi Drewnowskiemu, zorganizowanie oddziału powstańczego, który miał wspomóc powtórne wkroczenie Mierosławskiego do Kongresówki i przejęcie władzy. Oddział ten organizowany miał być w powiecie rawskim, gdyż organizacja narodowa tego powiatu była najbardziej przychylna Mierosławskiemu i nie szczędziła funduszy na wyekwipowanie oddziału. Tak więc w połowie kwietnia Drewnowski w Korabiewicach między Mszczonowem a Rawą, zaczął organizować swój oddział powstańczy. Pomocą służyli mu właściciel Korabiewic, Kejsinger oraz powstańczy naczelnik miasta Mszczonowa, proboszcz Władysław Polkowski, który poświecił nawet powstańczą broń. Oddział ten składał się z jednakowo umundurowanych powstańców i wyposażony był w bardzo dobrą jak na owe czasy broń w postaci belgijskich i austriackich sztucerów. Po otrzymaniu wiadomości, ze na początku maja Mierosławski ma ze swoim oddziałem wejść niedaleko Krakowa w granice Kongresówki, Drewnowski postanowił przemieścić się bliżej województwa sandomierskiego, w okolice Nowego Miasta nad Pilicą i tu po połączeniu się z oddziałem pułkownika Władysława Kononowicza oczekiwać na nadejście generała. Do 10 maja miał również dotrzeć w te strony pułkownik Seyfried ze swoim oddziałem. W dniu 29 kwietnia wyruszono więc spod Korabiewic. Po drodze przyłączały się do Drewnowskiego drobne oddziały formowane przez okoliczną ludność, tak, że po przybyciu w nadpilickie lasy jego oddział dysponował już znaczną siłą składając się z plutonu żuawów, 4 plutonów strzelców, 3 plutonów kawalerii oraz 600 kosynierów. Tutaj też dotarł do niego 66-osobowy oddział złożony z tomaszowskich ochotników, wyekwipowany nakładem okolicznej szlachty. Jednak w dniu 4 maja wkraczające do Kongresówki oddziały Mierosławskiego prawie zaraz po przekroczeniu Wisły zostały rozbite. Sam generał Mierosławski opuścił w pośpiechu Kraków wyjeżdżając do Paryża. Wiadomości te dotarły do Drewnowskiego prawdopodobnie w pierwszej dekadzie maja, powodując jego konsternację. Do tego jeszcze przebywanie w jednym miejscu tak dużego oddziału nie mogło ujść uwadze wroga i w połowie maja moskiewskie kolumny generała Radena z Piotrkowa i generała Meller-Zakomelskiego z Warszawy zaczęły okrążać powstańcze zgrupowanie. Drewnowski podjął 15 maja decyzję o połączeniu się z oddziałem pułkownika Kononowicza operującego w północnej części Puszczy Kozienickiej. Wyruszono więc spod Nowego Miasta przez Borowiec w kierunku Ulowa, gdzie przenocowano. Następnego dnia, około godziny 2 popołudniu miano ruszyć w dalszą drogę, kiedy nagle od strony Nowego Miasta pojawił się oddział kozaków. Przeciwko nim wyruszył dowódca jazdy, były pruski wojskowy, rotmistrz Władysław Grabowski z dziesięcioma ochotnikami wśród których byli: kapitan piechoty Ludwik Sieniawa (właściwe: Ludwik Franciszek Roch Skąpski) i adiutant sztabu porucznik Ludwik Brzozowski. Udało im się rozproszyć patrol kozacki, ale w pogoni za nim wpadli wprost pod ogień moskiewskiej piechoty ukrytej w lesie. Musieli więc ratować się ucieczka pozostawiając na placu boju 3 zabitych i 2 rannych kolegów. Po tym piechota moskiewska wyszła z lasu i rozsypując się w tyralierę ruszyła w kierunku wsi. Widząc to Drewnowski wysunął przed wieś 70 strzelców i 30 żuawów pod dowództwem oficerów Majkowskiego i Młockowskiego i pod osłoną ich karabinów rozpoczął odwrót głównych sił oddziału. Po oderwaniu się od nieprzyjaciela oddział zatrzymał się w lesie koło Jabłonnej i tu nagle okazało się, że brakuje dowódcy oddziału, Drewnowskiego. Pośpiesznie zwołano więc naradę oficerów na której wybrano na dowódcę kapitana Ludwika Sieniawę. Ten, po półgodzinnym odpoczynku postanowił udać się w kierunku Paprotnej, aby przeciąć drogę z Radomia do Białobrzegów, skąd ciągnęły nowe siły nieprzyjaciela. Z Paprotnej ruszono w kierunku Puszczy Kozienickiej. W czasie tego marszu, w dniu 17 maja przed czwartą rano, pod wsią Branica, oddział znów został zaatakowany przez Moskali ogniem armat. I znów ci sami strzelcy, którzy zabezpieczali odwrót spod Ulowa, rozproszyli się w tyralierę osłaniając wycofywanie głównej kolumny oddziału. Od Branicy rozpoczyna się szereg utarczek toczonych przez powstańców z ciągle atakującymi od tyłu siłami moskiewskimi pod Suchą, Stawiszynem, Kamieniem i Stromcem, w których powstańcy ponosili straty. Pod Suchą poległ samobójczą śmiercią otoczony przez kozaków dzielny dowódca strzelców Majkowski. Po dotarciu do Stromca powstańcy byli tak zmęczeni ciągłym, ośmiogodzinnym marszem, głodem i upałem, że wielu trzeba było zabrać na podwody, a 30 pozostało we wsi i dostało się w ręce Moskali. Osłabiony kapitan Sieniawa zmuszony był zdać dowództwo oddziału rotmistrzowi Władysławowi Grabowskiemu. Ten dowiedziawszy się, że oddział Kononowicza przeszedł za Pilicę, przekroczył ją także pod Lechanicami i zatrzymał się dopiero pod Nową Wsią miedzy Grójcem a Warką. Tutaj znużonych powstańców w dniu 18 maja po godzinie 4 rano otoczyły i rozbiły siły moskiewskie. Poległo w tej bitwie 30 powstańców, a 75 rannych dostało się do niewoli. Grabowskiemu udało się wyprowadzić z okrążenia w większości samą jazdę, z którą udał się na północ. Reszta niedobitków piechoty przebiła się do oddziału Kononowicza. Już w lesie pod Jabłonną, Sieniawa zaniepokojony losem Drewnowskiego, wysłał patrol złożony z 6 ułanów na jego poszukiwania, który odnalazł go w Kostrzynie. Drewnowski oświadczył patrolowi, że zdaje dowództwo na Sieniawę, a sam wyrusza po broń i za kilka dni pojawi się znów w oddziale. Jednak wiadomym już było, że tego nie uczyni i nie było to spowodowane bynajmniej strachem przed walką, w ogniu której przecież stary wiarus czuł się bardzo dobrze. Zapewne już w Ulowie dotarły do Drewnowskiego wiadomości o pozbawieniu Seyfrieda naczelnikostwa województwa mazowieckiego za nieudzielenie pomocy pułkownikowi Young de Blankenheimowi w bitwie pod Brdowem i generałowi Taczanowskiemu pod Ignacewem. Z rozkazu Rządu Narodowego miał więc zostać aresztowany i miało być przeciwko niemu wszczęte śledztwo, a o ile udowodniono by mu celowe działanie, miał zostać rozstrzelany. Ostrzeżony o tym Seyfried porzucił swój oddział i zbiegł za granicę. Dlatego też Drewnowski, obawiając się, że za tak jawne opowiedzenie się po stronie Mierosławskiego i on może położyć swoją głowę, postanowił uczynić tak samo. Po opuszczeniu oddziału, Drewnowskiemu vel Jaworskiemu udało się przedostać do Krakowa i stąd wyjechał do Paryża. Podczas pobytu tam wiodło mu się marnie i nieraz dokuczał mu niedostatek. Do tego jeszcze pozostawiona w Warszawie żona zażądała rozwodu. Tylko dzięki wrodzonej łatwości zawierania znajomości i gawędziarstwu udało mu się te wszystkie smutki przezwyciężyć, gdyż dzięki temu zawsze był mile widziany na paryskich salonach. Imał się także rożnych dziwnych zajęć. Raz wydawało mu się, że wynalazł niezawodny środek do czernienia włosów i że na tym zbije fortunę. W 1871 roku przeniósł się do Belgii i osiadł w Brukseli, gdzie wszedł w skład zarządu spółki handlującej winami. W jej interesach kilkakrotnie odwiedził Galicję oraz Wielkopolskę. Bawiąc raz na takim wyjeździe w Poznaniu, został zachęcony przez znanego księgarza i wydawcę, Jana Konstantego Żupańskiego do opublikowania swych wspomnień o Kaukazie. Ukazały się one drukiem w trzech tomach w 1877 roku. Hipolit Jaworski vel Jan Drewnowski zmarł nagle na udar mózgu 2 grudnia 1877 roku w Brukseli i tam też został pochowany na cmentarzu Schaerbeek.
Hipolit Jaworski
(pseud. Jan Drewnowski). Jaworski Hipolit, jeden z piętnastu tego imienia na wychodźtwie, urodził się w Opocznem, w Sandomierskiem 1812 r. Młodziutki, jeszcze przed wybuchem listopadowego powstania zaciągnął sic do wojska i odbył kampanią 1831 r., po czem z innymi wyszedł za granicę, znalazł sic na wyspie Jersey, gdzie miał pojedynek, wszedł później do legionu w Portugalii jako podporucznik, a gdy się tam wszystko skończyło, stęskniony do swoich, zdał się na łaskę i niełaskę i do kraju powrócił. Uwięziony w Warszawie. przebywszy tam kilkomiesięczne śledztwo, osądzonym został w sołdaty na Kaukaz i drogę tam piechota, etapami odbył. Przybywszy na miejsce w 1835 r.. przeznaczony do pułku Apszerońskiego, mającego stałe kwatery w twierdzy Temirchanszura zwanej, należał do rozmaitych tam wypraw przeciw Czerkiesom, ale długo nie awansował, bo chociaż w ogólności w stosunkach łatwy i do życia obozowego wdrożony, z przełożonymi chętnie zadzierał i tein sobie zazwyczaj szkodził, zaledwo w 1841 r. był podoficerem, kiedy w boju pod Sołtan-Andiwot, gdy oficerów nie stało, objąwszy dowództwo kompanii, taką przytomność umysłu i zimną krew przy szturmie okazał, że go nareszcie na oficera awansowano. Kpledzy co go w ogniu widzieli, mówili, że wśród strzałów w najlepszy wpadał humor i zdawał sic w swoim znajdować żywiole, teraz i awanse szły już raźniej, nie chciał jednak być całc życie żołnierzem, i skoro tylko nadarzyła się możność, wziął dymisją i w 1846 roku jako kapitan do kraju powrócił, objeżdżając z kolei dawnych towarzyszy, już także do domów wróconych. — Obdarzony był z natury tak nadzwyczajna pamięcią, że jadać z Kaukazu z jednym z kolegów, poznawał po drodze i po imieniu nazywał żołnierzy, którzy go przed dziesięciu latami prowadzili pod strażą od etapu do etapu. Towarzysz podróży wprawdzie dowodził nm wtenczas, że to nieszczęście być skazanym na noszenie w swej głowie wszystkiego co się tylko spotyka, ale nie mniej dla tego pamięć ta nieraz mu w życiu była pomocni, i on sam wcale się na to nieszczęście nie skarżył. — Osiadłszy w Warszawie, postrzegł prędko, że nie będzie miał czem zaspokoić swych potrzeb, skorzystał więc z bytności tani cesarza Mikołaja, i ze swym stanem służby poszedł prosto do niego, prosząc o kawałek chleba za długa na .Kaukazie wojaczkę, słuszna i wojskowa postawa Jaworskiego przy łatwem wysłowieniu, podobała się Mikołajowi, kazał mu dać tak zwane wtenczas miejsce bau-adjutanta, to jest dozorcy cesarskich pałaców w stolicy. Służba była łatwą, a zabezpieczała potrzeby, Jaworski jeszcze ożenił się prędko i życie zaczęło mu płynąć pogodnie, spokojnie i nawet wesoło. W 1858 r. w Gazecie warszawskiej drukował pod imieniem Mieczysława Terlicy "Wspomnienia moje o Kaukazie" /Wspomnienia Kaukazu/. Zerwała to wszystko burza 1863 roku. Od 1862 r. należał on do organizacji narodowej, a gdy wybuchło powstanie, i Rudzki, który był naczelnikiem wojennym województwa Kaliskiego, w chwili aresztowania go przez Moskali zastrzelił" się, Rząd narodowy dawnego wojaka kaukazkiego następcą jego mianował, przyznając mu stopień pułkownika. — Udał się Jaworski na miejsce swego przeznaczenia, nic jednak ważnego tym razem nie dokonawszy, przeszedł za granicę, ustępując swych obowiązków Taczanowskiemu. W Paryżu doszły go rozmaite smutki, pozostała w kraju żona protestantka zażądała rozwodu, niedostatek nieraz dokuczał, pierwsze przebolał, drugiemu bronił się przedsiębiorczością i tą łatwością zawierania stosunków jaką posiada zawsze, brał się za rozmaite przedsiębiorstwa, raz zdawało mu się nawet że wynalazł nowy, a niezawodny środek czernienia włosów i na tem nadzieje znacznej fortuny budował. Wśród niepowodzeń wszelkiego rodzaju pogodny umysł zachować umiał, niewyczerpana pamięć dostarczała coraz nowych do opowiadań przedmiotów i zawsze był mile widzianym, zwłaszcza w męzkich towarzystwach, biesiadnikiem i towarzyszem. W 1871 r. przeniósł się do Belgii, gdzie mu lepiej poszło — osiadł w Bruxelli, i tam należał do spółki składu win, W interesach tej spółki parę razy Galicyą nawet odwiedził. Zajechawszy w wycieczkach swoich do Poznania, zachęcony przez J. K. Żupańskiego, przygotował do druku dawne Wspomnienia Kaukazu, które rozszerzone teraz, w trzech częściach 1877 roku wyszły. Umarł nagle, tknięty apopleksyą dnia 2 grudnia 1877 r. w Bruxelli. Pogrzeb odbył przyjaciel jego, ksiądz Hilary Podgórski, wikaryusz kościoła na Schaerbeek.
Strona z 69 < Poprzednia Następna >