Portal w rozbudowie, prosimy o wsparcie.
Uratujmy wspólnie polską tożsamość i pamięć o naszych przodkach.
Zbiórka przez Pomagam.pl

Powstanie Styczniowe - uczestnicy

Największa baza Powstańców Styczniowych.
Leksykon i katalog informacji źródłowej o osobach związanych z ruchem niepodległościowym w latach (1861) 1863-1865 (1866)

UWAGA
* Jedna osoba może mieć wiele podobnych rekordów (to są wypisy źródłowe)
* Rekordy mogą mieć błędy (źródłowe), ale literówki, lub błędy OCR należy zgłaszać do poprawy.
* Biogramy opracowane i zweryfikowane mają zielony znaczek GP

=> Powstanie 1863 - strona główna
=> Szlak 1863 - mapa mogił i miejsc
=> Bitwy Powstania Styczniowego
=> Pomoc - jak zredagować nowy wpis
=> Prosimy - przekaż wsparcie. Dziękujemy

Szukanie zaawansowane

Wyniki wyszukiwania. Ilość: 542
Strona z 14 < Poprzednia Następna >
Józef Szlenkier
Józef Władysław Szlenker, ur. 7.5.1844 Warszawa[6], zm. 23.11.1893 Warszawa. Był synem wielce zasłużonego dla sprawy polskiej kupca i Anny Zeltt. Brat - również powstańca i zesłańca. Studiował nauki rolnicze w Lipsku. Na odgłos wybuchu Powstania pośpieszył do Warszawa. W Powstaniu został przydzielony do komórki wywiadowczej Rządu Narodowego, jako agent wojskowy do bezpośrednich kontaktów z Komisją Wojny. Odbierał informacje od innych wywiadowców o zarządzeniach władz zaborczych i ruchach wojsk nieprzyjacielskich i osobiście przekazywał dyrektorowi wydziału. Pracował tak do jesieni, kiedy to musiał uciekać z Warszawy. Był adiutantem przy lecz w grudniu wraz z dowódcą swym dostał się do niewoli. Skazany został (wraz z dowódcą) 18.6.1864 na ciężkie roboty w twierdzach po lat 10, pozbawieni wszystkich praw stanu i konfiskatę majątku. Konfirmacja naczelnika nastąpiła 8/20.6.1864. W drodze został zawrócony do Warszawy dla złożenia zeznań w sprawie zabójstwa Józefa Aleksandra Miniszewskiego. Zeznania okazały się "niewystarczające", więc został wysłany ponownie. Kilkukrotnie podejmował próby ucieczki - w Tiumeniu wraz z innymi próbował opanować statek, Tobolsku, Tarze, Tomsku - gdzie nie wrócił z przepustki, lecz został schwytany. We wrześniu 1865 w Krasnojarsku przyłączył się do spisku krasnojarsko-kańskiego. Został wysłany dalej do Kańska (lub Iłańska). Tu zamieniwszy się dokumentami z jednym chorym i uciekł z etapu. Został jednak schwytany w Krasnojarsku, gdzie próbował wzniecić bunt. Skazany na dodatkowe 15 lat został w kajdanych wysłany do Irkucka i dalej do Nerczyńska, i kopalni Akatuj. Również i tutaj próbował namówić współwięźniów do ucieczki do granicy Chin. W 1868 został zwolniony. Po wyjściu na wolność otworzył firmę w Irkucku, zatrudniając wielu syberyjskich pracowników. Prowadził magazyn towarów warszawskich, kierując także handel futrami. Podczas pobytu na Syberii poznał swoją przyszłą żonę, Szkotkę Katarzynę Campbell, która udzielała lekcji angielskiego w domach wyższych urzędników w Irkucku. Pomimo wielokrotnych starań rodziny nie udało mu się uzyskać długo zezwolenia na powrót. Dopiero w 1876 udało się uzyskać aby o zwolnienie wystarał się osobiście u cara książę Edynburga. Po powrocie do Warszawy dalej prowadził firmę, która jednak z powodu braku możliwości opuszczania przez niego Królestwa wkrótce upadła. Pod koniec życia stracił wzrok. Pochowany Warszawa, cm. Ewangelicko-augsburski, kw. C, rz. 1, (obecnie grób nie posiada inskrypcji)
Jan Józef Tarnowski
herbu Leliwa, urodzony w 1826 r. w Chorzelowie, syn Michała i Elżbiety z Wysockich. Po ojcu otrzymał dobra chorzelowskie i Chorzelów obrał za swoją siedzibę. Wychowywał się w klimacie uwielbienia dla Ojczyzny i w całym swoim życiu wielokrotnie wykazywał się postawą patriotyczną. Od 1862 r. należał do tzw. „Grona krakowskiego”, a później Komitetu Obywatelskiego (frakcja „Białych”), bardzo aktywnego na początku powstania styczniowego 1863 r. W powstańczym tarnowskim Wydziale Obwodowym odgrywał jedną z głównych ról. Wspólnie z żoną Karoliną stworzyli w chorzelowskim majątku jeden z najsilniejszych w Galicji ośrodków wsparcia powstania. W marcu, kwietniu i czerwcu 1863 r. stanowił bazę organizacyjną dla formujących się oddziałów Łopackiego, a później gen. Zygmunta Jordana (przez pewien czas jego sztab znajdował się w Chorzelowie). Hr. J. Tarnowski opłacił większość kosztów związanych z wyposażeniem oddziałów. Ponadto wpłacił sumę na specjalny podatek narodowy. W listopadzie 1863 r., kiedy Romuald Traugutt powołał Wydział Rządu Narodowego w Galicji, stanowisko naczelnika Wydziału Broni, Amunicji i Efektów powierzono J. Tarnowskiemu. Tenże, zagrożony aresztowaniem przez władze austriackie, musiał uciekać z Galicji i przez pewien czas mieszkał w Poznańskiem. Po uzyskaniu przez Galicję autonomii został wybrany posłem do Rady Państwa w Wiedniu (parlament austriacki) i posłem na Sejm Krajowy Galicyjski we Lwowie. Był pierwszym prezesem (marszałkiem) Rady Powiatowej w Mielcu w kadencji 1867-1871, a następnie do 1891 r. radnym tejże Rady. Ponadto należał do Krakowskiego Towarzystwa Rolniczego i Krakowskiego Towarzystwa Wzajemnych Ubezpieczeń. Jego wielką osobistą pasją była hodowla koni pełnej krwi, którą rozpoczął ok. 1850 r., kupując kilka klaczy od Dzieduszyckich, Sułkowskich i książąt de Rohan. Najsłynniejszym koniem jego stajni był „Przedświt”, który uczestniczył w 29 gonitwach w różnych miastach europejskich i zwyciężył 23 razy, m.in. w „Trial Stakes” w Wiedniu (1874), „Preis des Jockey Club” (Derby) w Wiedniu (1875) i „Grosser Preis von Baden” (1876). Hrabia Jan Józef Tarnowski zmarł w 1898 r. Spoczywa w krypcie pod prezbiterium kościoła parafialnego p.w. Wszystkich Świętych w Chorzelowie.
Ignacy Ulicki
(13.07.1841 Łódź - 24.021863 Dobra) – Powstaniec Styczniowy [1], [2], tkacz [5] mieszkał w Łodzi [2], poległ [1], [2] w wielu 22 lat [2] w bitwie pod Dobrą 24.02.1863 r [1], [2]. Syn Józefa Ulickiego [2] i Marianny Zasadzińskiej [2] Pozostawił żonę Juliannę z domu Pawłowską [2] oraz pięciomiesięczną córkę Franciszkę [5] Urodzony 13.07.1841 r w Łodzi [3], chrzestni Józef Zajączkowski rolnik lat 23 zamieszkały w Łodzi [3] i Franciszka ...ska. [3] Rodzice Ignacego Ulickiego: 1___Józef Ulicki (ur. ok. 1818) wyrobnik zamieszkały w Łodzi, lat 23, nie umiał pisać [3] 2____Marianna Zasadzińska 1-vo Ulicka (ur. ok. 1821) lat 20 [3], rolnicy zamieszkali w Łodzi [7], ich ślub przed 1837 r. [8] Rodzeństwo Ignacego Ulickiego: 1_____Józef Ulicki ur. ok. 1837 ślub 16.11.1856 Łódź NMP akt nr 74, w wieku 19 lat czeladnik krawiecki zamieszkały w Łodzi, żona Wiktoria Szycha (córka Rocha Szycha) służąca panna lat 22 ur. ok. 1834 w Grabowie w Księstwie Poznańskim – zm. 1870 Łódź NMP akt nr 426 w wieku 33 lat ; jego żona ponownie wyszła za mąż 1873 Łódź NMP akt nr 218 za Walerego Wieluńskiego, dzieci: - Antoni Ulicki – zm. 1858 Łódź NMP akt nr 8 - Marianna Pelagia Ulicka 1-vo Wojciechowska – ślub 15.08.1883 Łódź NMP akt nr 366, mąż Teofil Wojciechowski (rodzice: Tomasz Wojciechowski i Marianna Braun) – zm. 22.07.1935 Łódź św. Krzyż akt nr 210; ich dzieci to Czesław Wojciechowski, Zofia Wojciechowska 1-vo Pumpe i Marianna Leokadia Wojciechowska 1-vo Kijanowicz , Feliks Jan Wojciechowski, Józef Wojciechowski 2_____Balbina Ulicka 1-vo Grab ur 19.11.1837 Łódź NMP akt nr 256, jej ojciec Józef wyrobnik z Łodzi lat 20 (czyli ur. ok. 1817), jej matka lat 17 (czyli ur. ok. 1820), chrzestni Jan Szczeszyński i Katarzyna Zajączkowska [8] ślub przeg 1855 r , mąż Adam Grab (tkacz w Łodzi ur. ok. 1834) zm. 1906 Łódź [9] ; dzieci: - Anna Natalia Grab vel Grabe - ur 22.07.1855 Łódź NMP akt nr 234) , - Józef Grab - ur. 1858 Konstantynów Łódzki akt nr 9 – ślub 28.09.1879 Radogoszcz parafia Łódź NMP 1879 akt nr 391, żona Katarzyna Kuligiewicz (rodzice: Michał Kuligiewicz i Józefa Skowrońska) - Jan Grab – ślub pierwszy 20.05.1888 Bałuty parafia Łódź NMP akt nr 126 żona Antonina Kosiarkiewicz (rodzice: Błażej Kosiarkiewicz i Urszula Grodzicka) , drugi ślub 22.09.1912 Łódź św.l Krzyż akt nr 442 żona Małgorzata Niewiadomska (córka Marianny Niewiadomskiej) - Franciszek Grab – ur. ok. 1871 – zm. 1872 Łódź NMP akt nr 531 wiek 1 rok - Antoni Grab - ur. 13.12.1875 Łódź NMP akt nr 1114) – ślub 07.08.1897 Łódź św. Krzyż akt nr 735, zona Mari Finke (rodzice: Jan Finke i Florentyna Krzymińska) - Stanisław Grab – ur Łódź – ślub pierwszy , żona pierwsza Zofia zm. 21.04.1921 Łódź par. Serca Jezusowego – ślub drugi 1929 Łódź, św. Antoni akt 27 , on wdowiec tkacz ur w Łodzi i zamieszkały Łódź, ul. Biała 5, żona Marianna Muler (rodzice: August Muler i Anna Retich) panna lat 44 ur. w Łodzi zam. w Łodzi ul. Biała 5 nie umiała pisać , świadkowie Adam Grab (piekarz lat 37, zam. Łódź ul. Targowa 24, nie umiał pisać) i Adolf Rykard (tkacz lat 39 zam. Łódź ul. Aleksandrowska 59, nie umiał pisać) – zm. 24.02.1933 Łódź św. Antoni akt nr 42 , jako malarz zam. Łódź ul. Biała 3, zgon zgłosili Adam Grab i Maria Grab zamieszkali w Łodzi 3_____Ludwika Ulicka 1-vo Janiszewska ur 1843 Łódź NMP akt nr 283 ślub w wieku 17 lat, 02.09.1860 Łódź, NMP akt nr 93 , mąż Aleksander Janiszewski (syn Michała Janiszewskiego i Józefy Kraszewicz, rolników z Kalisza) czeladnik szewski , kawaler lat 23 zamieszkały w Łodzi a urodzony w Kaliszu , dzieci : - Marianna Janiszewska 1-vo Nawrocka - ślub 28.01.1883 Łódź NMP akt nr 88 mąż Wojciech Nawrocki (rodzice: Antoni Nawrocki i Józefa Florczak) - Aleksander Janiszewski – ślub 31.10.1887 Łódż NMP akt nr 311, żona Marinanna Łusczewska (rodzice: Walery Łuszczewski i Franciszka Mączkiewicz) - Józefa Janiszewska 1-vo Dobrzańska – ślub 1890 Łódź NMP akt nr 129, mąż Józef Dobrzański (rodzice: Onufry Dobrzański i Anastazja Lisowska) - Antoni Janiszewski – ur. ok. 1869 Kalisz – zm. Łódź NMP akt nr 440 , wiek 18 miesięcy - Marceli Janiszewski – ur. ok. 1866 Kalisz – zm. 1872 Łódź NMP akt nr 541 lat 6 - Ludwika Janiszewska 1-vo Micielska 2-vo Szymańska – ślub pierwszy 1892 Łódź NMP akt nr 224, mąż Jan Micielski (rodzice: Jan Micielski i Anna Przybylska) – ślub drugi 08.07.1922 Łódź NMP akt nr 406 ona: katoliczka, wdowa, maż Jan Szymański (ur 13.06.1888 Głuszczów (?) powiat turecki (?) , rodzice: Florian Szymański szewc i Marianna Kubik) katolik, kawaler 34 lata, stolarz - Julia Janiszewska 1-vo Wójcik 2-vo Wójcik – drugi ślub: 1906 Łódź NMP akt nr 453 maż Roman Wójcik (rodzice: Wojciech Wójcik i Józefa Lewińska) – trzeci ślub 1914 Łódź św. Józef akt nr 100, mąż Jan Wujcik (rodzice: Piotr Wujcik i Zofia Bezata) 4_____ Stanisław Bernard Ulicki ur. ok. 1850 ślub 13.02.1871 Łódź NMP akt nr 27, żona Rozalia Jeske (rodzice: Maciej Jeske i Balbina Pesińska) – zm. 1925 Łódź NMP akt nr 96, tkacz lat 75 – dzieci: - Waleria Ulicka 1-vo Richter – ur. 05.02.1871 Zgierz akt nr 336 – zm. 26.06.1936 Łódź – Radogoszcz NSJ akt 248 - Jóżef Ulicki – ur 1874 Zgierz akt nr 53 – ślub pierwszy 31.05.1903 Zgierz akt nr 63 żona Marianna Dworakowska (rodzice: Józef Dworakowski i Aniela Kwiatkowska) – drugi ślub 25.09.1927 Łódź NMP akt nr 384, on tkacz, wdowiec lat 53, żona Anna Soplińcka 1-vo Kowalewska (ur. Zgierz rodzice Julian i Marianna Wacławska) , robotnica lat 45, wdowa po Franciszku Kowalewskim zamieszkała w Łodzi - Bronisław Ulicki – ur 1876 Łódź NMP akt nr 828 – zm. 1928 Łódź NMP akt nr 1037 , rzeźnik lat 54, pozostawił owdowiałą żonę Bronisławę Lien...wiecz, robotnicę. - Stanisław Ulicki – ur 03.02.1879 Zgierz akt nr 32 – ślub 19.01.901 Łódź NMP akt nr 27 żona Bronisława Ziemniewicz (rodzice: Edward i Marianna Nawrocka) - Władysław Ulicki – ur 1881 Zgierz akt nr 160 – zm. 26.11.1882 Zgierz akt 215, ok. 1 rok - Jan Ulicki – ur 1883 Zgierz akt nr 223 – zm. 1883 Zgierz akt nr 188 , nicały 1 rok - Ludwik Ulicki – ur 1884 Zgierz akt nr 253 – ślub 1908 Łódź św. Wojcciech akt nr 21, żona Adelajda Tylman (rodzice: Jan Gustaw Tylman i Wiktoria Wiśniewska) - Helena Ulicka – ur 17.01.1888 Zgierz akt nr 16 5_____Eleonora Ulicka 1-vo Blumentrit ur 27.03.1853 Łódź akt nr 144 ślub 19.10.1869 Łódź NMP akt nr 122, maż Ludwik Blumentrit (syn Ignacego Blumentrit i Doroty Heringe), dzieci: - Ludwika Blumentrit – ur. 27.09.1875 Łódź NMP akt nr 889 Ślub Ignacego Ulickiego – 20.10.1861 Łódź NMP – on: tkacz kawaler lat 20 – żona Julianna Pawłowska służąca zamieszkała w Łodzi, ur. we wsi Leśnica (?) w powiecie sieradzkim, córka Wojciecha Pawłowskiego (ekonoma) i Katarzyny Minakowskiej [4] Dzieci Ignacego Ulickiego 1______Franciszka Ulicka 1-vo Geischamer vel Gajschamer ur 29.09.1862 Łódź [5] ślub chyba (bo imię matki to Emilia) 16.02.1879 r Łódź, mąż Konstanty Geischamer vel Gajschamer (syn Bogumiła i Emilii) [6]
Jan Uziębło
Szczepan Jan Uziębło. Ur. 26.12.1843 Warszawa[1], (chrzest 12.2.1844[18]), zm. 15.12.1901 Kraków.[1][3][4]. Syn Ludwika, strażnika celnego i Antoniny Agnieszki Grońskiej.[14][18][19]. Siostra Waleria (zam. Jan Zagrodzki)[18], brat: Jozafat Adam Urodził się w Warszawie na ul. Białej pod nr 888.[18] Jego ojciec pochodził z miejscowości Suchożebry w podlaskim i był synem podoficera żandarmerii.[19] W 1861 pozostając przy matce w Warszawie pod nr 748, wydalił się samowolnie za granicę.[10] Powstaniec 1863[1] W 1872 Sąd Kryminalny w Warszawie wydał wyrok, skazujący go za wydalenie się z Kraju w 1861 roku, na karę "".[10] Przemysłowiec.[1] W 1876, mieszkając w Tenczynku, wszedł w skład, jako wicedyrektor, pierwszego zarządu Towarzystwa Zaliczkowego w Krzeszowicach.[12] Był w tym roku także przedpłacicielem na "Album Rapperswylski"[13] Należał do Klubu Szachowego, w którym w 1896 zebrał 8 zł. na rzecz Przytuliska Weteranów[11] Honorowy obywatel miasta Trzebini.[1] Został zamordowany w napadzie na ulicy w Krakowie, przez nieznanych sprawców[2], z którymi wcześniej miał mieć scysję na tle antyniemieckim w jednej z kawiarni. Jednak inne dzienniki twierdziły że był to jedynie atak apopleksji, w wyniku której doznał poważnego urazu głowy i zwichnięcia ręki.[5] W wyniku śledztwa jednak jeden z szynków został zamknięty przez policję.[6] Żona: Edwarda Glatman (Glattman) Dzieci: * Henryk (ur. 1879, artysta malarz, żona: Konstancja Kazimiera Podhorska)[20][22] * Joanna Uziębło (mąż: Stanisław Tokarski)[16] * Maria Emilia (mąż: Jan Piotr Paweł Podolski) [15] * Wanda Maria Karolina (zm. 1842 Warszawa, mąż: Józef Cyryl Tokarski) [15][17] * Antoni Adam, (ur. 1895 Kraków[14]) * Zofia Antonina (ur. 1891 Krze[21], mąż: Jerzy Edmund Suffczyński[20])
Ludwik Walesiak
Prawdziwi bohaterowie nie domagają się chwały ani nagród. Nie wypinają piersi do orderów. Nie oczekują zadość uczynienia, ani nawet odnotowania w społeczeństwie swoich czynów. Stają się bohaterami spełniając swoją patriotyczną powinność, nie reżyserują swoich działań z myślą o nagrodzie czy sławie. Nie zdają sobie sprawy z faktu, że właśnie to co zrobili, było bohaterstwem. Oni postępują zgodnie z zasadami, z sumieniem, z potrzebą działania na rzecz wszystkich i w obronie własnych ideałów, w przekonaniu, że te ideały są wspólne wszystkim i że każdy na ich miejscu zachowałby się identycznie. Są to ludzie dla których zdrada jest hańbą, tchórzostwo również i którzy cierpią za miliony, kiedy dowiedzą się, że inni zdradzali, dekowali się i unikali jak ognia poświęcenia. Naiwni, prawi szczerzy, wspaniali ludzie. Był taki wśród naszych pradziadów. Żył, gospodarzył i walczył jak potrafił, w Chobocie. Jako młodziutki emisariusz działał na terenie gminy już kiedy tylko zaczęły się przygotowania do patriotycznego zrywu, jakim było powstanie styczniowe 1863r. Nazywał się Ludwik Walesiak. Miał jedenaścioro rodzeństwa i sześcioro dzieci. Dlatego większość mieszkańców tej okolicy jest w bliski lub nieco dalszy sposób spokrewniona z nim. Ludwik był człowiekiem skromnym i sława jego nie wykraczała poza opowieści dla wnucząt. Nie dbał o to. Ale zatroszczył się o niego sam marszałek Piłsudski, zaraz po uzyskaniu przez nasz kraj wytęsknionej niepodległości. W 1918 roku, marszałek chcąc poznać osobiście weteranów powstania, zaprosił tych jeszcze żyjących do Sulejówka. Kiedy jego wnuczka, sześcioletnia Nastusia Walesiakówna znalazła się tam razem z dziadkiem i stanęła oko w oko a nawet podała rączkę wąsatemu człowiekowi z portretu na ścianie – wiedziała, że to ktoś wielki o którym wszyscy mówią z podziwem. I ten wielki człowiek obejmował teraz jej dziadunia, wręczał mu szablę, czapkę oficerską, całował go z dubeltówki i okazywał mu wielki szacunek! A więc dziadek był jeszcze kimś ważniejszym dla tego najważniejszego! Od tej pory - opowiada sędziwa w tej chwili pani Anastazja – nie było jesiennego ani zimowego wieczoru bez opowieści dziadka. Oczywiście o czasach cierpień pod rozbiorami, pod nahajką carską. O świętej miłości ojczyzny, o honorze i oczywiście przygodach dziadka jako emisariusza i łącznika – kuriera. O czasie, gdy dostarczał pocztę jednemu z pułków powstańczej armii generała Traugutta w lesie zwanym Borkiem na skraju pól należących do Walesiaków. Z wielu opowieści najważniejsza, niesamowita, jest ta o cudownym ocaleniu, wręcz zmartwychwstaniu naszego wówczas dziewiętnastoletniego powstańca. A było to tak: Krytycznego dnia Ludwik udał się na pole, gdzie tuż przy lesie leżało powalone drzewo. Obuchem siekiery waląc w ten pień, w umówiony sposób – dawał znać zbrojnym, że przyniósł pocztę. Ledwie zdążył ją przekazać i żołnierz zniknął w lesie, jeszcze nie odłożył topora, jak na koniach w galopie dopadło go kilku rosyjskich żandarmów. Wiedzieli po co tu przyszedł. Na początek dali mu lekcję pejczami, kiedy nie odpowiadał na żadne pytania, przeszli do perswazji wciskając mu w ręce woreczek pełen złotych carskich rubli. Kiedy nadal milczał przeszli do ostrych tortur. Zaczęto go tratować końmi. Konie niechętnie brały w tym udział, nie mniej mocno go poobijali i poranili nie szczędząc bicza. Ukrył się częściowo pod pniem owego leżącego drzewa. Zakrwawiony, półprzytomny, został wywleczony i moskale postanowili go po prostu powiesić na najbliższym drzewie, wychodząc z założenia, że tego polaczka - zakapiora nie złamią w żaden sposób. Kaźnia trwała już dłuższy czas. Wszystko to widział ukryty w zbożu młodszy brat: Ludwika – Józef. Ruscy jak postanowili, tak zrobili, Ludwik odruchowo chwycił sznur tuż nad głową. Stracił palec kiedy szablą moskal utrącił mu ten uchwyt. Zawisł. Żandarmi widać nie lubili takiego widoku bo podcięli konie do galopu, aby po chwili zniknąć za zakrętem drogi. Wtedy wyskoczył z lasu nasz żołnierz powstaniec. Jednym cięciem uwolnił Ludwika. Ciało spadło ale po rozluźnieniu pętli już nie dawało oznak życia. Wtedy wiedza o reanimacji była znikoma, właściwie żadna. W dodatku ciało było pokłute bagnetami i zakrwawione. Powstaniec wrócił do lasu, a Józef pognał do domu z tragiczną wiadomością. Carski zakaz zabraniał szacownego pochówku buntowników za jakich uważano wtedy polskich patriotów. Ciało ofiary za karę i ku przestrodze miało wisieć tam gdzie je powieszono przynajmniej przez kilka dni. Taka okrutna to była władza. Ale rodzina Walesiaków nie ulękła się i nie miała szacunku dla carskich ukazów! Trudno opisać sytuację w rodzinnym domu Walesiaków, ludzi światłych, której senior – Jan, ojciec Ludwika nazywany był we wsi zimowym nauczycielem. Szkoły nie było ale analfabetów też niewielu, bo Jan właśnie zimą dawał chłopskim dzieciom lekcje pisania i czytania. Zaciemniono okna. Tej nocy kobiety modliły się i płakały, a mężczyźni pod kierunkiem ojca zabrali się do zbijania trumny z którą jeszcze przed świtem chcieli pojechać na skraj lasu, zapakować do niej ciało i wywieźć na cmentarz aby po chrześcijańsku je pochować. Już wiedzieli, że zginął bo nikogo nie wydał ale do ich domu rano mogli załomotać w drzwi moskale! Spieszyli się. Około północy dziewczyna pomocnica, usłyszała jakieś skrobanie do drzwi, wyjrzała w ciemność i wydawało jej się, że to pies zbłąkany głodny przyszedł po łaskę. Powiedziała to swojej gospodyni. Walesiakowa, tak jak i jej rodzina, nigdy człowieka ani zwierzęcia bez pomocy nie pominęła. Kazała dziewce dać psu chleba. Dziewczyna wyszła przed schodki... i ku swemu przerażeniu znalazła czołgającego się Ludwika, nieprzytomnego broczącego krwią! Rodzinę poderwało, byli pewni, że to martwego Ludwika ktoś przyniósł. Okazało się, że ten zdrowy, silny o atletycznej budowie chłopak, nie tylko charakter miał niezłomny. Ciało też. Ludwika umyto, krwawiące rany zaklejono chlebem ugniecionym z miodem i pajęczyną. Wprawdzie nie od razu odzyskał przytomność i wielu fragmentów swojej odysei nie pamiętał. Ale przeżył. A trumna przydała się do przewiezienia go na furmance aż do Mińska pod opiekę zaufanego lekarza. Ten przywrócił go do zdrowia po kilkumiesięcznej troskliwej kuracji. Wszyscy byli przekonani, że Ludwik po prostu jakimś cudem zmartwychwstał. Ale szeroko nie opowiadano o tej sprawie, ze zrozumiałych powodów. Powstanie upadło i nadal byliśmy pod carskim knutem. Ludwik wyzdrowiał. Po kilku latach ożenił się z Rozalią z Szatańskich z gminy Jakubów. Całe życie przeżyli gospodarząc w Chobocie. Urodziło im się sześcioro dzieci. Wszystkie wychował w miłości ojczyzny i najwyższych wartościach. Skuteczne to musiały być metody wychowawcze, skoro po dziś dzień, dla jego prawnuków hasło „Bóg, Honor i Ojczyzna” nie jest sloganem. Dają temu wyraz w czynach. Ludwik może być dumny z działań Anastazji w latach II wojny światowej. Dla Anastazji był bohaterem, ale potrzebę pokazania jego bohaterstwa wszystkim, musiała tłumić przez wiele lat. Kiedy tylko przyszedł odpowiedni czas – wystawiła mu pomnik na terenie rodzinnej posesji. Zaprojektował go Ryszard Netzel artysta plastyk. Ludwik Walesiak jest wzorem Polaka patrioty przez wielkie „P” i wzorem przyzwoitego człowieka. Gospodarza, ojca, społecznika. A przy tym skromny, nie przechwalający się, on nie wystawiał piersi po medale. O jego wielkości wiedzieli ci, którzy wiedzieć powinni. Dali temu wyraz w opublikowanej ustawie z dnia 2 stycznia 1919 roku (Dziennik Praw nr 66, Ex 1919) o weteranach Powstania Styczniowego, zweryfikowanych Komisją Kwalifikacyjną. Ustawa ta była zatwierdzona przez Ministra Spraw Wojskowych i Ministra Skarbu. Imię Ludwika umieszczono w Dzienniku Personalnym Ministerstwa Spraw Wojskowych w latach 1921-1924. Na mocy tej samej ustawy otrzymał stopień oficerski i przyznana mu była stała pensja. Ludwik zmarł mając 80 lat w 1924 roku w Chobocie. Był patronem 7-go pułku ułanów, który przybył konno do Chobotu na jego pogrzeb aby oddać mu hołd. Trumnę ciągnęły na marach cztery białe konie a przykryta była biało-czerwoną flagą, na której leżała czapka oficerska z trzema gwiazdkami. Orkiestra wojskowa odprowadzała Ludwika na miejscowy cmentarz w Długiej Kościelnej. Zasłużył na takie wzruszające honory. Wielu młodych we wsi dopiero wtedy zrozumiało kto żył wśród nich. Pora aby dowiedzieli się o tej postaci wszyscy. Wśród pamiątek i dokumentów, do najcenniejszych należy przysłany naszemu bohaterowi list od Rządu Narodowego w 1863 roku. Jest to list dziękczynny za odwagę i poświęcenie. Na czele Rządu Narodowego stał wówczas Romuald Traugutt, dowódca, który również drogo zapłacił za swój patriotyzm. Ale to już znana historia. Myślą przewodnią listu jest udokumentowanie wydarzenia jak i prośba Rządu Narodowego o przekazanie pokoleniom Polaków przykładu „jak należy Ojczyznę i braci kochać i wiernie im służyć” co my niniejszym staramy się uczynić. A list o którym mowa, jeszcze dzisiaj daje się odczytać. Bożena Abratowska
Strona z 14 < Poprzednia Następna >