Portal w rozbudowie, prosimy o wsparcie.
Uratujmy wspólnie polską tożsamość i pamięć o naszych przodkach.
Zbiórka przez Pomagam.pl

Powstanie Styczniowe - uczestnicy

Największa baza Powstańców Styczniowych.
Leksykon i katalog informacji źródłowej o osobach związanych z ruchem niepodległościowym w latach (1861) 1863-1865 (1866)

UWAGA
* Jedna osoba może mieć wiele podobnych rekordów (to są wypisy źródłowe)
* Rekordy mogą mieć błędy (źródłowe), ale literówki, lub błędy OCR należy zgłaszać do poprawy.
* Biogramy opracowane i zweryfikowane mają zielony znaczek GP

=> Powstanie 1863 - strona główna
=> Szlak 1863 - mapa mogił i miejsc
=> Bitwy Powstania Styczniowego
=> Pomoc - jak zredagować nowy wpis
=> Prosimy - przekaż wsparcie. Dziękujemy

Szukanie zaawansowane

Wyniki wyszukiwania. Ilość: 1205
Strona z 31 < Poprzednia Następna >
Ludwik Narbutt
Artykuł | Młodość i rodzina Urodzony w 1830 r. we wsi dziedzicznej Szawry, powiatu lidzkiego w województwie grodzieńskiem, od samej kolebki już był otoczony pamiątkami przeszłości — i mimowolnie czuć w sobie musiał tętno życia narodowego. Rodzina ojca przeważna niegdyś wpływem w okolicy, przez długie pokolenia wszystkie urzęda powiatowe w Rzeczypospolitej piastowała; nosiła więc w sobie tradycję tej średniej klasy narodu. Ojciec Ludwika Teodor, oddany nauce dziejów, autor ogromnej 10cio-tomowej historii Litwy, całą myślą i duszą żył w tej przeszłości, którą dla swego pokolenia rozświecał i opowiadał. Matka przeciwnie, córka ubogiego rolnika, żołnierza niegdyś Kościuszkowskich czasów, choć rodem szlachcica, ale pracą i obyczajem zupełnie z ludem zespolonego, należała do tej skromnej i najskromniejszej warstwy społeczności, co próżna wszelkich zaszczytów, nie głową ale sercem tylko obowiązek narodowy pojmowała, zawsze do ofiary gotowa, przez miłość ziemi rodzinnej zaczerpniętą nie z tradycji ale po prostu z macierzystego mleka. Ludwik najstarszy z dzieci Narbuttów, miał liczne rodzeństwo. Zaledwo chłopięcych lat dorastające dziecko ujrzało ukochanego ojca uwięzionego, zamkniętego w klasztornej celi w Wilnie. Matce utkwiło w sercu, co raz w tej epoce patrząc w lustro powiedział: „Matko, będzie ze mnie albo wielki człowiek, albo łotr wielki!" Zaledwie podrósł trochę, oddali go rodzice do szkół do Lidy, skąd później przeszedł do wileńskiego gimnazjum. Odwiedzał dom w święta i podczas wakacji zajmował się nauką młodszych swych braci. W dzieciństwie już piosenki i drobne wierszyki układać lubił, ale w miarę jak podrastał, zaczęła go coraz bardziej zajmować historia. W wojsku moskiewskim Przed Bożym Narodzeniem 1848, w skutek jakiejś denuncjacji, o północy policja z wojskiem otoczyła mieszkanie biednego studenta; rozbudzonemu powiedziano że jest aresztowany i od byto najściślejszą w jego pokoiku rewizję, rozbijano piece, odrywano podłogę w izdebce, szukając dowodów mniemanej winy. Nie znaleziono nic, na nie szczęście jednak była między szpargałami studenta kartka treści zupełnie niewinnej, przez niego do kolegi pisana, w której się podpisał Orzeł-Krzyż. Biegła w układaniu zarzutów oskarżających komisja śledcza, chciała w tem widzieć dowód jakiegoś, spisku i zatrzymano młodzieńca w więzieniu. Wiadomość o tem doszła do Szawr w chwili, kiedy rodzice Ludwika stracili jedno z najmłodszych swych dzieci. Po tygodniach w więzieniu nadszedł wyrok, skazujący dziewiętnastoletniego młodnieńca na 300 rózg i 12 lat sołdactwa. Sprowadzono umyślnie rodziców do Wilna, aby byli świadkami egzekucji, zebrano także wszystkich starszych uczniów z gimnazjum, kolegów Ludwika i po odczytaniu carskiego wyroku, wyliczono przepisaną chłostę. Młodzieniec zniósł ją mężnie, a żegnając się później z rodzicami, upadł im do nóg, prosząc o błogosławieństwo. Młodzieńca, kibitka pocztowa wywiozła do Kaługi. Dowódca kompanii, ob chodził się z nim grubiańśko, i pewnego dnia chcąc mu prawdziwie dokuczyć, łajał go wyrzucając że jest Polak buntownik. Krew młoda zawrzała u Narbutta i dał kapitanowi policzek. Aresztowany, miał ulec sądowi wojennemu, ale na jego szczęście, istniał ukaz Mikołaja zakazujący najsurowiej oficerom robienia podobnych wyrzutów zsyłanym do wojska Polakom, było to skutkiem licznych podobnego rodzaju wypadków jakie po 1831 r. miały miejsce. Przyjaźniejsi dla Narbuttta wyżsi oficerowie, skorzystali z ukazu, i skończyło się na prostym areszcie. Przeniesiony wkrótce do Moskwy, wyruszył stamtąd z pułkiem swoim na Kaukaz. Narbutt starał się poznać wojnę partyzancką i oddał się temu z zapałem. Podczas pobytu swego na Kaukazie, brał udział w dziewięciudziesięciu przeszło potyczkach, wpisując się nieraz jako ochotnik do oddziałów wyprawianych przeciw tak zwanym Kaczachom. Prowadził żywą korespondencję z siostrą. Miał udział w bitwie pod Karsem, tam w nogę ranionym został. Wyleczony, za odznaczenie się w bitwie w której jenerał Ganecki otoczony przez Turków, przerżnąć się do swoich potrafił, otrzymał w nagrodę 3 ruble srebrem. Później awansowany na podoficera. W 1859 r przesłużywszy lat 10 jako żołnierz, otrzymał stopień oficerski.poprosił o urlop który dostał na trzy miesiące, a później o dymisję którą otrzymał. Pewnego dnia w 1862 r. brat jego młodszy przyjechał nad rankiem z Wilna i przywiózłszy z sobą odezwę warszawskiego Centralnego Komitetu, obudził śpiącego Ludwika, aby mu ją, odczytać. Wysłuchawszy odezwy, zerwał się Narbutt, zdjął wiszącą nad łóżkiem czerkieską szablę, ucałował ją i już słowa sobie o tem powiedzieć nie pozwolił. W sąsiedztwie Szawr mieszkała młoda wdowa pani Siedlikowska. Przyjaciółka całej rodziny, kochana przez rodziców Ludwika, bywała często w Szawrach, poznanie się ustąpiło prędko miejsca tkliwszemu uczuciu, i w 1861 roku Ludwik Narbutt osiadał w Sierbieniszkach, majętności ukochanej żony, blisko Szawr położonej. Powstanie Powołany 13.2.1863 przyjął wezwanie i objął dowództwo w lidzkim powiecie. Brat młodszy Bolesław i sześciu domowników stanowiło najpierwszą garstkę, z którą wyruszył do lasu szuwry, siostra Teresa pełniła rolę Kuriera, sąsiad Leon Kraiński przyprowadził mu jeszcze ośmiu ludzi i tych 15tu stanowiło pierwszy zbrojny zastęp na Litwie. 14 lutego dołączyło 17 chłopów na czele z ks. wikarym Józefem Horbaczewskim z Ejszyszek. Kapelan odtąd powstańczego oddziału i nieodstępny aż do zgonu towarzysz wszystkich trudów Narbutta. W Ejszyskiej i Nackiej parafii, zebrał jeszcze kilkadziesiąt. W kościołach księża czytali manifesty, nawołując chłopów do walki o wolność. Wiejski skrzypek Stefan Wilbik chodząc od wsi do wsi agitował ludzi, werbował i kierował do oddziałów powstańczych. Wysławszy do Wilna umyślnego z wiadomością o swojem wystąpieniu, otrzymał stamtąd zapewnienie iż dano jeszcze dwom oddziałom rozkaz połączenia się z nim; czekał dni parę na ich przybycie, ucząc tymczasem musztry i wojennych obrotów swojego nowozaciężnego żołnierza, ale widząc że zapowiedziane posiłki nie nadchodzą, wysłał Kraińskiego z drobnym oddziałkiem dla dostania języka i gromadzenia sił większych, a sam pociągnął ku puszczy Rudnickiej, która była najbezpieczniejszym dla niego miejscem. Już 20 lutego wystąpił już na bój śmiertelny, ale pierwszy poważny chrzest ognia miał otrzymać przy wsi Rudniki. Kozacy urządzili zasadzkę na oddział Narbutta, lecz szczęśliwy bieg wypadków pozwolił uprzedzić wroga, i przypadkowo dać mu wrażenie że został otoczony (miał tu udział pluton Aleksandra Stawińskiego). Wywołało to popłoch i zwycięstwo Narbutta. Walka toczyła się do zachodu słońca. Wojska carskie cofnęły się w stronę Rudnik. Powstańcy pogrzebali 4 zabitych, rannych ukryli w chatach wiejskich, sami ukryli się w puszczy. Ostrożny i przezorny zwycięzca, pociągnął ze swoim oddziałem do puszczy Nackiej i zyskał przez to znowu trochę czasu na ćwiczenie swojego żołnierza. Wzmocnieni przyszłymi z Wilna pięciu kompaniami piechoty Moskale, nie wiedząc o tem, szukali go długo w okolicach Rudnik. On zręcznie unikał spotkania. Urządzał zasadzki, nużył nieprzyjaciela, a znając doskonałe miejscowość, zawsze zmylić go umiał. Tymczasem nadeszła wiadomość, że partia rekrutów z Królestwa Polskiego miała być prowadzoną przez Szczuczyn. Narbutt wychodzi z puszczy, bystrym marszem przenosi się na oznaczone miejsce, urządza zasadzkę i oczekuje tam zapowiedzianego oddziału. Wiadomość okazała się mylną, powrócił więc na powrót i w pierwszych dniach kwietnia rozłożył swój obóz w parafii Nowodworskiej, niedaleko Podubicz, gdzie przyjął w Wielką Sobotę. Moskale cofnęli się, a on ku Zubrowu, głębiej w lasy pociągnął. Jenerał-gubernator Nazimow cenę na głowę Narbutta nałożył. Ochotnicy coraz gęściej zaczęli się garnąć pod jego rozkazy. Syn rzeźbiarza, sam artysta, młody Andrioli, z pod oka Nazimowa, bo z samego Wilna, przyprowadził mu kilkudziesięciu ludzi. Niedostatek broni był największą przeszkodą — odległość ogromna od granicy, nie dozwala dowozu jej stamtąd, i trzeba było na środkach miejscowych, wewnętrznych poprzestać, zaledwo kilkanaście dobrych sztucerów liczono w całym oddziale Narbutta, reszta uzbrojoną była w myśliwskie strzelby, pojedynki i dubeltówki. Siły rosyjskie zwiększały się ciągle, i tropiąc zewsząd Narbutta, starały się go otoczyć do koła — on korzystając z miejscowości, za puszczał się głębiej w lasy i miejsc bagnistych, dla artylerii niedostępnych szukał. Nieraz marsze od bywały się w nocy. W jednym z takich, zatrzymał się około Łaksztucian (). Położenie miejsca nie było dla potyczki korzystne ale zmęczenie oddziału zmusiło go do tego. Gdy pokrzepieni mieli zwijać obóz naparli Moskale zbiegając z niewielkiej pochyłości. Narbutt dzięki zimnej krwi i zręcznym manewrom i wyćwiczenia żołnierza odniósł wielkie zwycięstwo pomimo starty kilkunastu osób - w tym kuzyna Wojciech Narbutta i adiutanta WładysławaNowickiego. Po łaksztuciańskiej potyczce, było znowu kilka mniejszych utarczek. W kilka dni później, nie mogąc obciążać rannymi obozu, który tak często miejsce zmieniać i przedzie rać się nieraz przez niedostępne ostępy musiał, zostawiono ich we wsi Melino zwanej, niedaleko Hryszeniszek, myśląc że się tam ukryć potrafią, a Narbutt unikając coraz większe gromadzącego siły nieprzyjaciela, postanowił dostać się do puszczy grodzieńskiej. Po kilku tygodniach, ranni odkryci przez Moskali, powiązani i do Wilna odstawieni zostali, skąd nie jeden z nich oparł się aż w głębi Syberii. Narbutt mylił tropiących go moskali licznymi fortelami. Np. kazał oddziałowi przez pół godziny maszerować tyłem, niszczył mosty, przechodził bagna po kładkach. Pozwoliło to oddziałowi znacznie wypocząć i zyskać nowych ludzi, których dowódcy oddziałów mieli okazję ćwiczyć. Otrzymawszy wiadomość o gromadzeniu się nowych oddziałów postanowił wrócił do puszczy nackiej. Przebył miasteczko Dubicze i rozłożył obóz nad Kotrą. Ostrzeżony zmienił sprytnie miejsce obozu pozostawiając rozpalone ogniska. Za głowę Narbutta wyznaczono nagrodę 10000 rubli. Moskalom dostarczył informację szpieg Bazyli Karpowicz, a pułkownik Timofiejew przebrany za rybaka sam podpłynął niemal pod obóz. Moskale otoczyli obóz ogromnymi siłami. , nieprzyjaciele sami oddawali sprawiedliwość niespożytemu męstwu walczących; Narbutt na czele zagrzewał swoich, wydawał rozkazy, zawsze przytomny, zdawał się mnożyć wśród niebezpieczeństwa, raniony nogę, podtrzymywany, a później niesiony przez sześciu swoich, nie przestawał kierować walką. Zgromadzona w około niego kupka, zwraca uwagę Moskali, wszystkie strzały swoje na ten punkt zwracają, już dwóch z pomiędzy sześciu upadło, na reszcie sam Narbutt ugodzony kulą w piersi, skonał z ostatnim uściśnieniem mówiąc do towarzyszy, ze miło jest za ojczyznę umierać. Obok niego poległo jedenastu najwaleczniejszych, reszta, ulegając przemagającej sile, musiała się rozproszyć po lasach, aby znowu na innem miejscu zebrać się do dalszej walki. Legenda Narbutta Wieść o zgonie kochanego powszechnie i już aureolą kilku szczęśliwych potyczek otoczonego wodza, rozbiegła się szybko po okolicy; nazajutrz, na plac boju zeszło się wielu włościan i ciała poległych przeniesiono ze łzami do skromnego w Dubiczach kościółka. Przybyła tam i siostra Ludwika, pani Teodora Mączynska, która przez cały czas tej kampanii sercem towarzyszyła bratu we wszystkich niebezpieczeństwach, ułatwiała mu komunikacje, nieraz dostarczała żywności, z nią razem była przyjaciółka jej, panna Antonina Tabeńska, która później w więzieniu miała cierpieć za swój patriotyzm i pomimo młodości i płci swojej, pierwsza z kobiet dostąpić zaszczytu służącego dotychczas największym obywatelom, skazaną została na kilkanaście lat do ciężkich robót w kopalniach syberyjskich. Zapytana przez Moskali czy i ona ma między poległymi brata, odpowiedziała: „Wszyscy walczący za Polskę są moi bracia!" Pułkownik zgodził się na odbycie nabożeństwa żałobnego. Dwanaście trumien ustawiono w maleńkim kościółku, najwyżej stojąca, pokryta kirem żałobnym, zawierała zwłoki Narbutta, między innemi były ciała dwóch braci Brzozowskich i Leona Kraińskiego, któremu nieraz dowództwo oddzielnych oddziałów poruczane było. Nabożeństwo, koncelebrowane przez 14 księży, odbyło się wśród łkania modlącego się ludu, który później jedną, wspólną dla wszystkich dwunastu usypał mogiłę. Na piaszczyste miejsce przywieziono darniny z daleka, miłość ludu darniną wyłożyła ten kopiec, otaczając go czcią prawdziwą, i tak trwał do czasu, kiedy Murawjew rozrzucić go kazał, mówiąc iż ciała podobnych ludzi powinny być psom na zjedzenie oddane. Po śmierci Narbutta, rozproszony oddział skupił się znowu i kilku kolejno miał dowódców, między którymi najwybitniejszą postacią był tak zwany Ostroga, ale żaden z nich dorównać Ludwikowi nic mógł. Imię jego tak było popularnem, zdolnościom tak wierzono, że pomimo publicznie odbytego pogrzebu, długo wierzyć nie chciano że już go nie ma, w kilka miesięcy jeszcze potem, spotykano włościan upewniających że go widzieli, stał się ludową legendą i pamięć jego długo zostanie świętą na Litwie. Teodorze udało się emigrować, brat Franciszek zginął, Bolesława zesłano na Sybir, podobnie jak matkę na grobie której dano napis "Matka synów". Ludwik Narbutt liczył lat 33 wieku, wzrostu zaledwo średniego, rysy miał regularne i ujmujące, czoło wyniosłe nosiło ślady trosk i myśli twardego bardzo życia, spokojny zazwyczaj, w chwilach stanowczych umiał wydobyć z siebie wielką energię i głos jego wtenczas przybierał ten ton uroczysty, który jak tok elektryczny obiegał i wstrząsał przytomnych. Słuchany jak wódz osiwiały w bojach, kochanym był przez podwładnych jak brat i kolega, wśród ludu wiejskie go szczególną dla siebie miłość wyjednać umiał, a pierwszy na Litwie podniósłszy sztandar powstania, otrzymał to jeszcze od Boga, że zginął w walce, wśród pełnego poczucia osobistej swobody, a nie po długiem jak tylu dzisiejszych obrońców więzieniu, na szubienicy.
Juliusz Natmiller
Juliusz (Julian) Karol Benedykt Natmiller (Nathmuller, Nadmiller, Nadmuller itp), ur. 21.3.1827 Jugowice, p. Krakowem[12], zm. 20.1.1903 Kraków[1]. Syn Michała i Barbary Puntner[11]. Pochodził z Galicji, z rodu szlacheckiego lecz nie zatwierdzongo przez heroldię. Oficer Legionu Polskiego na Węgrzech w 1848 roku, krakowskiej gwardii narodowej. ""[9] Uczestnik powstania 1863. Dowódca oddziału kawalerii litewskiej po naczelniku Kobylińskim.[4] W lipcu 1863 r. mianowany naczelnikiem województwa grodzieńskiego[5] Brał tu udział w bitwie pod Markowem 30.07.1863[6] Przeszedł w augustowskie. Przybył do oddziału rozlokowanego w Wiszniówku (lub Nieciece). Przywiózł ze sobą nowe krótkie belgijskie sztucery z bagnetami oraz znaczną ilość amunicji.[13] Usuwając z oddziału dowódcę Górskiego utworzył z całego oddziału dwa szwadrony, z których I-szy powierzył Kwapiszewskiemu a drugi Zdziechowskiemu. Zasłużony Kobyliński został przy oddziale jako adiutant.[9] Natmiller poniósł wyszkolenie oddziału rozpoczynając od ćwiczenia musztry.[13] Oddział krążył po partyzancku po Kongresówce[8]. Walczył niezwykle skutecznie 3.09.1863 pod Saniami (pod Zambrowem). "".[9] Następnie 7.09.1863 Pod Brzeźnicami. Tu dowiedziawszy się że Kozacy przybyli do wsi po siano, ""[8] Po tej bitwie w pobliżu Kobylina został usunięty z oddziału przez sam oddział.[8] Objeżdżając warty spostrzegł jednego żołnierza (Kuleszę) śpiącego i skazał go na śmierć przez rozstrzelanie. Pochodził z pobliskiej okolicy, był dobrym towarzyszem broni i miał wielu przyjaciół, którzy uprosili dowódcę o ułaskawienie, zgadzając się na wydalenie z oddziału. Jednak następnego dnia brat Kuleszy poinformował oddział, że został on powieszony w pobliskim lesie. Żandarmi wyjaśnili że taki rozkaz po kryjomu otrzymali od dowódcy. Spowodowało bunt wśród żołnierzy, którzy rozbroili dowódcę krzycząc "wolno ci było rozstrzelać go, ale nigdy powiesić!". Oficerowie akurat byli w kościele i po powrocie i zapoznaniu się z sytuacją postanowili następnego dnia postawić go pod sąd przy udziale naczelnika powiatu. Natmiller zdołał jednak nocą opuścić oddział, a dowództwo objął Kobyliński.[10] W Rządzie Narodowym zaistniałą sytuację oceniano początkowo jako bunt. Rozważano nawet wariant rozstrzelania winnych. Zwyciężył jednak rozsądek i trzeźwa ocena sytuacji.[13] Translokowano go potem do oddziału „dzieci warszawskich". Objął tu dowództwo na ok 200-konnym oddziałem[9]. Na ich czele, w stopniu majora[7] stoczył[5] 10.12.1863 pod Rawą utarczkę z 80 grenadierami i 70 kozakami. Bitwa ta trwała trzy dni (przy zmieniających się uczestnikach walk po stronie rosyjskiej) w formie pościgu na dystansie 192 km. "".[9] Po tej bitwie opuścił oddział, który przygnębiony bez dowódcy brał udział w bitwie pod Rzeżewem 15.12.1863.[6][9] Wkrótce dostał się do niewoli rosyjskiej (wraz z ). [5][6] Obaj skazani zostali 18.6.1864 na ciężkie roboty w twierdzach po lat 10, pozbawieni wszystkich praw stanu i konfiskatę majątku. Konfirmacja naczelnika nastąpiła 8/20.6.1864[5] Przebywał m.in w Czycie, gdzie mieszkał w koszarach artyleryjskich zajmując się rzemiosłem.. Po przewodnictwem Marczewskiego, razem z Ludwikiem Zielonką zostali skierowani do naprawy młyna na wyspie pod miastem. Młynu od dłuższego czasu nie udawało się naprawić, jednak zesłańcy, pracują 4 miesiące dokonali uruchomienia. Dzięki temu skierowano ich potem do reperacji tartaku w Siwakowej, gdzie Natmiller kierował pracami.[7] O jego powrót, jako poddanego austriackiego starał się ks. Ruczka[15]. W końcu udało się mu uzyskać prawo powrotu w grupie wysłanej 9.3.1869[11] Po powrocie z Syberii pracownik kolei. Między innymi pracował w zakładach Stratford pod Londynem.[7] W latach 70-tych prowadził Skład Narzędzi Rolniczych w Krakowie przy Rogatce Łobzowskiej nr 15.[16] przez pewien czas zajmował się też pałacem w Radziszowie. Pod koniec życia mieszkał w przytulisku dla weteranów 1863 r, w Krakowie. [3] Zmarł na Piasku, parafia Kraków św. Szczepan [3] Pochowany na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie, kw. R, grób nadal istnieje. [2] Żonaty z Leoną Zapalską (c. Leona i Marii Zielońskiej)[11] Miał dwójkę dzieci w tym córkę: Marię Jadwigę ur. 1876 Nowa Wieś[11]
Jan lub Jan Leon Nieciengiewicz
Jan Nieciengiewicz był dziadkiem, ze strony matki, mojego nieżyjącego wuja kpt. inż. Zbigniewa Kędzierskiego z Puław. Urodził się w 1843 roku os. Konarzatka pow. pułtuskiego i był synem leśnika Jana Nieciengiewicza (absolwenta Instytut Gospodarstwa Wiejskiego w Marymoncie z 1839r.) i Sabiny z domu Bartlewicz. Rodzice przenosili się do różnych miejscowości, w zależności od miejsca pracy ojca - podleśnego, leśniczego, nadleśniczego Lasów Rządowych w Królestwie Polskim, a następnie w Guberni Lubelskiej. Na przełomie 1862 i 1863 roku był studentem Wydziału Leśnego Instytutu Politechnicznego i Rolniczo-Leśnego w Puławach (wówczas Nowej Aleksandrii), którzy był kontynuacją Instytutu Gospodarstwa Wiejskiego i Leśnictwa w Marymoncie koło Warszawy oraz Gimnazjum Realnego, mieszczącego się wcześniej w Pałacu Kazimierzowskim w Warszawie, z których przeniesiono do Puław personel i całe wyposażenie. W październiku 1862 roku zajęcia rozpoczęło ponad 300 studentów. Po wybuchu powstania styczniowego władze rosyjskie zamknęły Instytut dla studentów w styczniu 1863. Jan Nieciengiewicz przyłączył się do powstania wraz z grupą blisko 150 kolegów, wśród których byli m.in. Adam Chmielowski (późniejszy Brat Albert)i Maksymilian Gierymski. Studenci wstąpili do oddziału powstańczego Leona Frankowskiego. Jan Nieciengiewicz był kilkakrotnie wyróżniany w bitwach. Po stłumieniu Powstania został zesłany do Guberni Jenisejskiej w roku 1865. Podczas zesłania brał udział w Powstaniu Zabajkalskim. Na Syberii spędził 12 lat. Po powrocie z zesłania ożenił się z Józefiną z Michałowskich, z którą miał troje dzieci - synów Wacława, Bożesława (oficera WP) i córkę Janinę. Został odznaczony orderem Virtuti Militari 5 klasy. Powszechnie szanowany jako weteran Powstania, zmarł w 1923 roku w Puławach, gdzie mieszkał wraz z żoną u swojej córki Janiny żony nadleśniczego lasów państwowych Eugeniusza Kędzierskiego. Spoczywa na Cmentarzu rzymskokatolickiej parafii p.w. św. Józefa we Włostowicach pod Puławami.
Juwenal Niewiadomski
PAMIĘCI JUWENALA NIEWIADOMSKIEGO. Jakże Cię wspomnieć drogi Juwenalu, Bez łzy serdecznej i szczerego żalu? Jak się z Twej straty pewnością oswoić, Czem boleść matki, rodziny ukoić? Zacny młodzieńcze, dobrych synów wzorze! Karmiony cnotą, chowany w pokorze; Zaledwo życie zajaśniało Tobie, Już Cię noc ciemna pochłonęła w grobie. Jakże mi żywo staje przed oczami Ta postać jędrna z silnemi barkami, Pomierna wzrostem, a duchem potężna, Rzutna, swobodna, serdeczna i mężna. Niech dostojeństwy innych los obdarza, On obrał trudy i troski lekarza, Bo serce z młodu dla cierpień miał tkliwe, Cudzej boleści ulżeniem szczęśliwe. W pozornej ciszy przedstyczniowych czasów. Przeczucie blizkich, a krwawych zapasów Wiodło go w obcych lazaretów sale, Gdzie skarb doświadczeń wzbogacał wytrwale. Przykładny w służbie, gorliwy w zawodzie, Żył wewnątrz życiem, co wrzało w narodzie. Za pieśń nabożną, za polskie ubranie. Zniósł długie śledztwo i ciężkie karanie. Odjęto dyplom — lecz skarbu nauki Ni cnoty nie wzięto, co z dziada na wnuki Nieuszczuplonym przenosząc się spadkiem, Gotowe z matką dzielić się ostatkiem. I przyszła chwila, gdzie jakby pieczęcią Stwierdzić miał czynem, co żyło w nim chęcią Żołnierz i lekarz od wszystkich kochany, W bratnie szeregi dążył niewstrzymany. Gdy Czechowskiego zawiodła wyprawa, Z nowym oddziałem znów do boju stawa: Po krwawem starciu w tyszowieckim borze. Rannych w tuczapskim opatruje dworze. I tam on wytrwał i nie cofnął kroku, Choć widmo śmierci stawało już w oku — Gdy Moskwa wpadła by mordować, palić, Rannych, ni siebie nie mógł już ocalić. W obliczu śmierci stał, jak chrześcijanin. Lecz cnót młodzieńca nie uczcił poganin: Dzicz, co znieważa świętości ołtarza, Dobiwszy rannych, zabiła lekarza I legł on w jednej z tą bracią mogile, Której cierpienia chciał uśmierzyć chwile Bóg mu policzył chęci za uczynek, Dając mu wspólny, wieczny odpoczynek. O nie płacz matko! ucisz łzy boleści, Gdy serce straszne przeszyją ci wieści: Krótkie na ziemi było jego życie, Lecz czyż nie stanął na zasługi szczycie I wy nie płaczcie, pokrewni mu rodem, Dla których serce płynęło mu miodem — Jest on i będzie w niebieskiej krainie Orędownikiem sierocej rodzinie. Gdy nam w rodzinnem zabrakło go kole, Zdajcie tę stratę na najwyższą wolę, Co kwiat młodzianków i serca dziecięce, Zbiera i wplata w swojej chwały wieńce. Polska w 1863 roku.
Konstanty Novak
Ur. 1836 Jawora, zm. 10.10.1918 Kraków. [1][2][3][4]. Syn Jerzego Wojciecha, w miejsc. Parkosz, oraz Petroneli Tarnowskiej.[6] Prawnuk Józefa, konfederaty barskiego będącego na służbie u Lubomirskich w Kolbuszowej. Konstanty od 10 roku życia wychowany był przez stryja - powstańca listopadowego i naddzierżawcy dóbr Pieskowa Skała[6]. Przyjaźnił się on z , który wziął w dzierżawę dwór Glanów. Przyjaciele postanowili że ożenią swoje dzieci a na koniec zostaną pochowani we wspólnym grobie. Konstanty w1855 rozpoczął studia we Wiedniu na Wydziale Chemii, jednak przerwał je w 1856 po zatruciu się chemikaliami. W tym czasie zaprzyjaźnił się z Arturem Grottgerem. Jeszcze przed Powstaniem przejął funkcję stryja[5]. W 1861 ożenił się z córką Leona - Marianną. Małżeństwo zamieszkało w Gotkowicach.[9] W 1863 stryj - komisarz Rządu Narodowego na powiat olkuski, prowadził oddział Habichów dowodzony potem przez Krukowieckiego do dworu w Glanowie, gdzie odbyła się dramatyczna . W bitwie tej Leon Rutkowski przejął dowodzenie lecz został trafiony kulą. Został pochowany w Imbramowicach. Spoczywa tam też niedługo potem zmarły stryj Konstantego - Stanisław, a także żona Leona - Maria Filipowska. Konstanty też uczestniczył w Powstaniu. Dostarczał powstańczym władzom krakowskim informacji o oddziałach. Brał też udział w opracowaniu trasy oddziału Habichów do dworu w Glanowie. Po powstaniu ziemianin[1][2][3][4], przejął dzierżawę dworu Glanów, który po Powstaniu dostał się w ręce generała rosyjskiego. Posiadał też dwór Tarnawę. Konstanty został pochowany Kraków-Rakowice, pas. 55, [3][4] Pomimo przejmowania dworów przez komunistów potomkowie odkupili te dwory i dalej utrzymują tradycję rodzinną.[7] Żona: Marianna Rutkowska h. Bończa, ur. 1842, zm. 15.6.1910[3][5], c. Leona i Józefy Filipowskiej Dzieci: * Mieczysław Walenty, ur. 1862 Glanów[5] (żona: Zofia Elżbieta Diehl) * Leon, przejął Glanów. * Jan * Stefan
Stanisław Novak
Ród Novaków wywodzi się ze nobilitowanej szlachty węgierskiej, którzy osiedlili się z końcem XVIII w. na terenie Galicji, w rejonie Kolbuszowej. W powstaniu listopadowym Stanisław Novak był ochotnikiem, walczył w 5 Pułku Ułanów. Na polu walki zaprzyjaźnił się z . Przyjaźń zaowocowała wspólną dzierżawą pobliskich dworów, zaplanowany ożenkiem swoich dzieci i przyrzeczeniem pochowania we wspólnym grobie. Gdy podczas Rzezi Galicjskiej w 1846 r. został zamordowany w tarnowskiem Jerzy Novak, Stanisław przygarnął jego syna i nieomal go usynowił. Po roku 1856 Leon Rutkowski objął dzierżawę dworu w Glanowie, Stanisław został zaś zarządcą majątku Pieskowa Skała. W 1859 Konstanty wziął za żonę córkę Leona - Marię Rutkowską. Gdy nadchodzi czas powstania 1863 roku, Stanisław współdziała z organizacją narodową. Zaopatruje oddziały w żywność, pomaga w transportach broni, udziela powstańcom schronienia przed bitwą 4.III.1863 i 14.VIII.1863. Oddział Krukowieckiego, po przejściu granicy, właśnie do niego dociera (wg. planu przygotowanego przez Konstantego), znajduje posiłek i wyrusza dalej do Glanowa. Konstanty obserwuje dramatyczną z pobliża Pieskowej Skały. Ginie w niej Leon Rutkowski, który zostaje pochowany w Imbramowicach. Stanisław zmarł niedługo po Powstaniu, w roku 1867. Spoczął na cmentarzu w Imbramowicach we wspólnej mogile z Leonem Rutkowskim. W 1890 dołączyła także do nich żona Leona - Józefa Filipowska.
Strona z 31 < Poprzednia Następna >