Portal w rozbudowie, prosimy o wsparcie.
Uratujmy wspólnie polską tożsamość i pamięć o naszych przodkach.
Zbiórka przez Pomagam.pl

Powstanie Styczniowe - uczestnicy

Największa baza Powstańców Styczniowych.
Leksykon i katalog informacji źródłowej o osobach związanych z ruchem niepodległościowym w latach (1861) 1863-1865 (1866)

UWAGA
* Jedna osoba może mieć wiele podobnych rekordów (to są wypisy źródłowe)
* Rekordy mogą mieć błędy (źródłowe), ale literówki, lub błędy OCR należy zgłaszać do poprawy.
* Biogramy opracowane i zweryfikowane mają zielony znaczek GP

=> Powstanie 1863 - strona główna
=> Szlak 1863 - mapa mogił i miejsc
=> Bitwy Powstania Styczniowego
=> Pomoc - jak zredagować nowy wpis
=> Prosimy - przekaż wsparcie. Dziękujemy

Szukanie zaawansowane

Wyniki wyszukiwania. Ilość: 176
Strona z 5 < Poprzednia Następna >
Ignacy Jasiński
Ignacy Jasiński, ur. 7.12.1833 Kalisz, zm. 16.10.1878 Merana, Włochy. Polski malarz, powstaniec styczniowy, zesłaniec. Syn Franciszka (1870 Stopnica) i Marii Strzyżowskiej, brat Antoniego Ludwika (ur. 1832, zm. 1903). Wnuk gen. Jana, bohatera insurekcji kościuszkowskiej, który zginął w 1794 r. w Warszawie Mieszkał w Kaliszu, gdzie zaczął pracować jako rachmistrz w kontroli skarbowej województwa kaliskiego. Ukończył gimnazjum gubernialne w Suwałkach w 1852. W 1854 roku zaczął studiować w Szkole Sztuk Pięknych w Warszawie w klasie Rafała Hadziewicza, a zarazem studiował na Akademii Medyko - Chirurgicznej. Jako student zaangażowany był w ruch niepodległościowy. W 1861 roku pojawił się jego rysunek patriotyczny Polski przedstawionej jako "Obłąkana". W 1863 roku oskarżony o przynależność do partii Mierosławskiego i udział w spisku na życie carskiego namiestnika Berga został skazany na zesłanie w głąb Rosji do Wiatki wraz z Teofilią Błędkowską (Blendkowską). W archiwach Wiatki (obecnie Kirow), znajdują się akta policji carskiej z aresztowania obojga w Warszawie, wyroku w Pskowie i zsyłki do Wiatki w 1864 roku. W Wiatce spotkał się m.in. z poetą Aleksandrem Hercenem, malarzem Elwiro Andriollim, był nauczycielem rysunku Konstanina Ciołkowskiego (syn zesłańca do Witki i Rosjanki), Anny Bilińskiej-Bohdanowiczowej (córka zesłańca do Wiatki) oraz malarzy rosyjskich braci Wiktora i Apolinarego Wasniecow. Dokumentem zsyłki w Polsce pozostał notatnik malarza. Artysta zawarł w nim zapiski, wiersze, ale także recepty na lekarstwa, mydło itp, uzupełnione rysunkami ołówkiem, podmalowywanymi akwarelą. Są to głównie portrety i scenki rodzajowe z życia zesłańców i tubylców Czuwaszy i Czeremisów, oddające szczegóły o charakterze etnograficznym. W Polsce zachował się także wykonany przez Jasińskiego portret żony Gubernatora Wiatki, Sukorowa. Z zesłania wrócił do Warszawy w 1866 roku, gdzie wynajął pracownię w Hotelu Europejskim. Zachowały się narysowane ołówkiem, w tym samym roku, dwa portrety jego narzeczonej Celiny Mejer (ślub 1870). Spotkania artystów i studentów sztuk pięknych, w latach 1867 - 1880 dokumentował rysunkami z których większość znajduje się w kolekcji Muzeum Narodowego w Warszawie i jeden obraz w Muzeum Narodowym w Krakowie. W 1869 roku namalował autoportret ze sztafażem, niosącym wspomnienia zesłania, zatytułowany "Wygnaniec". Portret Arcybiskupa Wiatki znajduje się w Moskwie. Zamiłowanie artysty do wędrówek plenerowych ze szkicownikiem zaowocowało serią rysunków z różnych stron kraju - kielecczyzny, Kurpii, Poronina, Zakopanego, Ojcowa, Ogrodzieńca oraz zagranicy w 1872 - dom wuja Strzyżowskiego w Dreźnie, statek w Trieście, Pompeje, Neapol, Mediolan, Florencja, Rzym. W 1873 roku przez dwa semestry Jasiński studiował w monachijskiej Akademii Sztuk Pięknych w klasie profesora Sandora Wagnera. Prace Jasińskiego wystawiane były i wielokrotnie nagradzane na pokazach Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych corocznie od 1860 roku aż do śmierci. Po powrocie z zesłania, w swoim malarstwie coraz odważniej odchodził od akademizmu, na rzecz portretów psychologicznych malowanych mocnymi pociągnięciami pędzla. Jasiński należał do straconego pokolenia artystów, od których - jak pisał Witkiewicz - zaczął się rzeczywisty, świadomy rozwój sztuki polskiej. Wspaniały i nagradzany portrecista, chwalony za "surowość pędzla", lapidarność i dosadność. Zmarł na gruźlicę 16 października 1878 roku w Meranie i tam też został pochowany.
Stanisław Klemenczyński
Klemczyński ksiądz Stanisław poległ w potyczce pod Rudni kami dnia 22 kwietnia 1863 roku. Był on proboszczem w Błociszewie pod Śremem, następnie w Kotłowie pod Mikstatem. Jeden z towarzyszów broni tego rycerskiego kapłana tak nam opisuje przebieg całej wyprawy i ostatnie chwile jego: „W nocy z dnia 15 na 16 kwietnia przeszliśmy w 13-tu granicę, brodząc przez rzeczkę Prosnę w pobliżu Grabowa, co zwłaszcza na wątłe zdrowie ks. Klemczyńskiego bardzo szkodliwie wpłynęło, i przybyliśmy nad ranem do obozu majora Węglewskiego w lasach Skrzyneckich, zabrawszy z sobą po drodze 15 ochotników bez broni, spieszących z Kalisza także do powstania. Utworzono z nas pierwszy oddział strzelców, w którym ks. Klemczyński został mianowany podoficerem. Po dwugodzinnym wypoczynku ruszyliśmy ku Nieszkodnej, gdzieśmy przenocowali. Na drugi dzień złączyliśmy się z oddziałem majora Polewskiego w Kuźnicy Grabowskiej, tak, że siły nasze wynosiły około 800 ludzi, nad któremi główne dowództwo objął pułkownik Franciszek Parczewski. Odtąd rozpoczęły się ciągłe marsze, nużące w okropny sposób tak ludzi jak i konie. I tak 19 kwietnia wypoczęliśmy godzinkę za Węglewcami, noc przepędziliśmy pod Lututowem, gdzie już jako celni strzelcy w liczbie 18 tworzyliśmy awangardę, a ksiądz Stanisław, zrzekłszy się pod- oficerstwa na rzecz Oświęcimskiego, pełnił służbę szeregowca. Dnia 20 kwietnia o 4 rano udaliśmy się do Sokolnik, w których pobliżu zajęliśmy korzystne stanowisko w lesie. Tu pojawili się przed nami kozacy i mały oddziałek piechoty moskiewskiej, która zająwszy chaty wiejskie, słała ztąd na nas grad kul, ale nieszkodliwy. Zginęło przy tej sposobności 3 Moskali a 6 było rannych, z naszej strony po legło 2 a jeden był ranny. Po półgodzinnem strzelaniu sformowaliśmy się do ataku, co widząc nieprzyjaciel, na podwodach umknął, my zaś skierowaliśmy się ku Prażce tak pomęczeni, iż zaledwie powłóczyć mogliśmy nogami. Po krótkim wypoczynku w Parcicach, doszliśmy we wtorek w nocy o godzinie 11 do Rudnik; ale już połowy oddziału brakło; głód, niewywczas, ciągłe, a według zdania żołnierzy bezcelne marsze, wszystko to przyczyniło się-niemało do upadku na duchu i na siłach. W Rudnikach nie można było zebrać ludzi do zaprowadzenia wart na około obozu; wtedy czcigodny ksiądz Stanisław, mimo bezustannych cierpień i słabości, jako ochotnik stał przez blisko cztery godziny na warcie. Na dany znak, że Moskwa się zbliża, nakazał pułkownik odwrót do lasu i tu pod pustkowiem zwanem Kluski, w pobliżu Parzymiech, śród gąszczu leśnego rozbił obóz, oczekując na przy bycie drugiego oddziału Li ty cha, który o półtory mili stał bezczyn nie od tygodnia pod Popowem. Zaledwie zdołano się nieco posilić, rozległy się strzały moskiewskie. Nakazano nam ruszyć do ataku, ale gdyśmy już blisko byli nieprzyjaciela, z 48 strzelców 'jeszcze czterech, a w tej liczbie ks. Klemczyński, pozostało, reszta zaś pierzchła. Nagle pada jeden z nas, Dąbrowski, a drugi dostaje postrzał w nogę. Cofamy się zatem ku oddziałowi, gdzie obok pułkownika około 100 ludzi zastajemy. Lecz nieprzyjaciel zbliża sie i wnet już tylko kilku nastu walecznych pozostaje na placu. Wtedy błagam ks. Stanisława, aby nie narażał się bezowocnie, gdy wszystko stracone: „Przyszedłem bić się z wrogiem — odpowiada — ale nie uciekać! “ Były to ostatnie jego słowa. Pada, przeszyty na wylot kulą karabinową, obok mego giną Michał Gałczyński, żołnierz szalonej odwagi i Teodor Suchorski. Moskale rzucają się na furgony zagrzęzłe w błocie i na niedobitków; klęska staje się powszechną, Zaledwo kilkudziesięciu z nas cudem niemal ocalało. Nadmienić mi wypada, że niesłusznie postąpiono sobie z ks. Stanisławem, nie mianując go kapelanem oddziału, który to urząd pełnił już w roku 1848. W potyczce pod Rudnikami odznaczyli się męztwem z pozostałych przy życiu major Polewski, adjutant jego Maszadro z Kalisza, Władysław Miłkowski, dowódzca jazdy, Staniała w Miłkowski, adjutant Parczewskiego, i Łopaciński z Kalisza, kapitan kosynierów.
Strona z 5 < Poprzednia Następna >