Portal w rozbudowie, prosimy o wsparcie.
Uratujmy wspólnie polską tożsamość i pamięć o naszych przodkach.
Zbiórka przez Pomagam.pl

Powstanie Styczniowe - uczestnicy

Największa baza Powstańców Styczniowych.
Leksykon i katalog informacji źródłowej o osobach związanych z ruchem niepodległościowym w latach (1861) 1863-1865 (1866)

UWAGA
* Jedna osoba może mieć wiele podobnych rekordów (to są wypisy źródłowe)
* Rekordy mogą mieć błędy (źródłowe), ale literówki, lub błędy OCR należy zgłaszać do poprawy.
* Biogramy opracowane i zweryfikowane mają zielony znaczek GP

=> Powstanie 1863 - strona główna
=> Szlak 1863 - mapa mogił i miejsc
=> Bitwy Powstania Styczniowego
=> Pomoc - jak zredagować nowy wpis
=> Prosimy - przekaż wsparcie. Dziękujemy

Szukanie zaawansowane

Wyniki wyszukiwania. Ilość: 2876
Strona z 72 < Poprzednia Następna >
Mikołaj Kulaszyński
Ur. 1828 r. W wykazach, które 20 lut. (3 mar.) 1868 r. Nr. 2460 1 nadesła ła Osobista Kancelarja nmka Kr. P. do zarządzającego spr. d. obc. w. o księżach, wysłanych na Syberję, pod literą A czytamy o księdzu M. K., prob. par. Łaszczów, pow. tomsz., gub. lubi.: „jest winien w ogóle działalności nieprawomyślnej w sprawach politycznych, ujawnionej w tern: a) że odbierał od mieszkańców przysięgę „przestępczą”, obowiązującą do powstania przeciw rządowi prawowitemu, b) że dostarczał powstańcom umundurowania, c) że zabiegał o przewożenie powstańców ran nych do jednego z urządzonych przez nich szpitali, d) że z krzyżem i chorągwiami wyszedł na spotkanie partji Wiśniewskiego, poświęcił sztandar powstańców, czego wyraźnie nie żądał od niego dowódca partji, e) że sam bywał w partji, która stała we wsi Zamch, f) że miał u siebie gazety zakazane przez rząd i rozdawał je innym, g) że w listach, które pisał do swego znajomego Potockiego, powiadamiał go o grabieży, której jakoby miały dokonać w jego miajątku wojska rządowe, a której wca le nie było, ksiądz zaś M. K. czynił to jedynie w celu budzenia zagranicą opinii nieprzychylnej dla rządu i wojsk rosyjskich”. To wszystko zważywszy, nmk Kr. P. i głównodowodzący siłami zbrojnemi wojennego okręgu warsz. wydał decyzję 16 (28) list. 1864 r. na raporcie Nr. 2805 Audytorjatu Polowego, która księdza M. K. pozbawiła wszystkich praw stanu, orderu i wysłała na osiedlenie do Syberji, a cały majątek jego rząd skonfiskował na rzecz państwa. Przed sprawą ksiądz M. K. siedział w fortecy za mojskiej.
Apolinary Kurowski
Rodem z Księstwa Poznańskiego, czynny w sprzysiężeniu Towarzystwa demokratycznego w 1846 roku, uwięziony został przez władze pruskie i wraz z 254 rodakami Osadzony w Berlinie, w nowem więzieniu cellularnem, Mohabit zwanem, pod oskarżeniem o zbrodnię stanu i zamach na bezpieczeństwo państwa; uznany za jednego z najwinniejszych, skazanym został na ścięcie; zaniósł od tego wyroku apelacyą, a nim sprawę raz drugi rozsądzono, rewolucya berlińska uwolniła go i w tryumfie wyniosła z więzienia. Opuściwszy później Poznańskie, Kuro wski osiadł w Krakowskiem, gdzie jak to mówią chodził po dzierżawach, ale nie przeszkodziło mu to należeć do zaprowadzonej w 1862 r. organizacyi narodowej — pilnie wykonywał rozkazy Centralnego Komitetu a później Rządu Narodowego, i zgromadził piękny oddział powstańczy, którego dowództwo miał objąć oczekiwany z zagranicy pułkownik Czapski, jako wojenny naczelnik województwa Krakowskiego. Czapski nie przyjeżdżał, i Kurowski acz nie wojskowy, musiał stanąć wtenczas na czele oddziału, którego dłużój ukryć nie było podobna. Poszczęściło mu się na pierwszym kroku; w wyprawie z Ojcowa przez Olkusz na Sosnowiec doścignął Moskali, po bił ich i za pruską granicę przerzucił. To mu dodało otuchy i przedsięwziął drugą wyprawę, z Ojcowa na Miechów, lecz w tym razie, zupełna z jego strony sztuki wojskowej nieświadomość stała się przyczyną klęski; przy ataku na Miechów wielu z akademików krakowskich poległo, a oddział cały rozbitym został. Kurowski przeszedł później pod rozkazy jenerała Bossaka ze stopniem pułkownika. Osobiście odważny, ucierał się, z nieprzyjacielem nie wahał się wystawiać na niebezpieczeństwo, ale ilo razy przyszło mu samodzielnie wystąpić, popełniał błędy, pochodzące z nieznajomości sztuki wojennej, której krótka partyzantka nauczyć go nie mogła. Krwawa potyczka pod Opatowem, w której dowodził, skończyła się równie nieszczęśli wie jak wyprawa na Miechów. Po ostatecznym upadku powstania, Ku rowski przeniósł się do Szwajcaryi, gdzie za posag żony nabywszy małą własność, resztę życia przepędził. Umarł w Baden, dnia 11 maja 1878 roku.
Apolinary Kurowski
Właściwie: Apoloniusz Eustachy Kurowski, herbu Szreniawa*. Ur. 26.3.1819 Bolewice, par. Trzciel[5], zm. 11.5.1878 Baden.[1] Syn Antoniego (1786-1838), właściciela Ptaszkowej, posesora Siercza i dzierżawcy Bolewic w Wielkopolsce, oraz Martyny (Martianny) Piętkiewicz. Chrzest: Siercz 1.4.1819, chrzestni: gen. Marcin Trojer i jego żona: Nepomucena Drozdowska.[5] Rodzeństwo: * Kordula [3] (ok. 1820-1907 Orchowo) * Leopold [3] * Nepomucen [3] * Hieronim Józef, ur. 1824 Czempiń [3][4], mąż Albertyny Szyperskiej, rodzice Stanisławy[2] * Emilia [3] * Tomasz (brak potwierdzenia**) [1][2], ojciec Szczepana (młodocianego powstańca, drukarza socjalistycznego) Początkowe nauki otrzymał od nauczyciela domowego, później chodził do szkoły Iwowieckiej pod Pniewami, a następnie do gimnazjum w Lesznie. Po śmierci ojca przerwał szkołę, uczył się gospodarstwa u matki swojej, która została w dzierżawie dóbr Bolewic, należących do hrabiego Łąckiego i wziął sam na swój rachunek dobra te w dzierżawę r. 1844. Był członkiem towarzystwa agronomicznego w Poznaniu. Prowadził działalność patriotyczną współpracując w Władysławem Łąckim. Przemycał i przechowywał broń. Był członkiem Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. W 1846 przystąpił do spisku Ludwika Mierosławskiego, mającego na celu m.in wywołanie wojny z Rosją. W efekcie uwięzienia w Moabicie, został uznany najwinniejszym i skazany na ścięcie toporem, od czego uratowała go rewolucja w Berlinie w 1848. Dalej prowadził działalność konspiracyjną mając kontakty z emigracją londyńską. Ożenił się z Marcelą Jeżewską h. Lis odm., c. Nikodema i Konstancji Zaborowskiej. W 8.1858 przeniósł się do Królestwa, gdzie nabył od teściowej dobra Tyniec w jędrzejowskim.[25] Tu włączył się w przygotowania do powstania jako stronnik czerwonych. Organizował broń, oddziały, gromadził kontakty. Gdy wybuchło powstanie w okolicach Jędrzejowa zaczął formować oddział przeznaczony dla , który jednak nie przyjechał zza granicy. Kurowski rozstawiał więc pikiety wokół miasta i odbijał poborowych. Został mianowany pułkownikiem i pełnił przez pewien czas faktycznie funkcję naczelnika woj. krakowskiego. Szybko jednak przeniósł kwaterę do Ojcowa przejmując komendę nad oddziałem . Jego działania likwidacji komór strażniczych miały otworzyć granicę na przemyt broni i wyposażenia. Zgrupowanie liczyło do 2000 osób, choć jednak z powodu początkowych braków wyposażenia pewną część rozpuszczono do domów. Po zwiększeniu oddziału i lepszym zaopatrzeniu przeprowadził z sukcesem co zakończyło się całkowitym uwolnieniem Zagłębia Dąbrowskiego od Rosjan, przejęciem pokaźnych sum i opanowaniem dwóch ważnych nitek kolei. Przez 2 i pół tygodnia był to jedyny wyzwolony obszar w czasie Powstania. Założona tu została administracja, pobierane cło i nawiązywane zostały stosunki polityczne w imieniu państwa polskiego. Ogłaszano tu uwłaszczenie włościan. Kwaterą Kurowskiego była Dąbrowa a później znowu Ojców. Zachęcony dobrze działającymi oddziałami i informacjami o rzekomym opuszczeniu Miechowa przez Rosjan podjął decyzję o ataku na miasto. Nie mając dużego, zaktualizowanego doświadczenia wojskowego doprowadził do klęski, a nierozważne rozkazy powiększyły straty, całkowicie rozpraszając oddziały i niwecząc wszystko co udało się zdobyć. 23.2.1863 Ława Główna odbyła sąd cywilno-wojskowy, w którym uwolniono Kurowskiego od zarzutów, dano mu jednak ostre upomnienie.[28] Przez resztę roku 1863 przebywał zapewne w Galicji wracając na pole bitwy w lutym 1864 do zgrupowania Hauke-Bosaka. Został tu szefem sztabu. Jednak i tutaj został autorem klęski oddziałów powstańczych , przejmując dowodzenie pod koniec zdobycia miasta, wydając, podobnie jak w Miechowie nierozważne rozkazy bitewne - zmuszając do odwrotu zamiast do kontynuacji natarcia. Po porażce zajmował się krótko organizacją kolejnych oddziałów w Galicji. Po powstaniu udał się na emigrację do Szwajcarii. 7.3.1867 urodziła mu się córka Maria Józefina[30]. W 1869 zakupił ze spadku po matce swej żony zamek[24] w Kefikon[26][27]*** pod Zurychem (między Winthertur i Frauenfeld) i zamieszkał tam. Nie angażował się w działalność polonijną ani patriotyczną, lecz zawsze gościnnie przyjmował Polaków[21]. Ponadto w zamku ofiarował darmowe mieszkanie dla członków towarzystwa filozoficzno-demokratyczna oraz pomieszczenia na drukarnię[24]. Zmarł w Baden. Córka w 1888 wyszła we Freiburgu za Gustava Schinzinga i miała dwójkę dzieci: Alfreda Kazimierza (obserwatora lotniczego w wojsku niemieckim, zm. 1936 we Frankfurcie n. Menem)[32] i Marię Marcellę, zam. Hartmeyer (jej potomkowie żyją do dziś w Niemczech i USA) "" - pisał o nim płk Zygmunt Miłkowski. Osobiście odważny, ucierał się z nieprzyjacielem nie wahając się wystawiać na niebezpieczeństwo.[11] Był gorącym patriotą, zdolnym do największych poświęceń, dobrym organizatorem, skutecznym w pomysłach - ale bez wykształcenia wojskowego. Spowodowało to, poprzez doprowadzenie do dwóch klęsk, do utrwalenia się bardzo krytycznej opinii wobec niego i w efekcie jego wycofanie z życia publicznego.
Julian Kurtz
Obywatel ziemski, zamieszkały we wsi Dembe Małe, powiatu stanisławowskiego Juljan Kurtz, oskarżony był o udział w powstaniu. Aresztowano go w ostatnich dniach lipca 1863 r. na skutek denuncjacji (tajnyj donos) otrzymanej przez naczelnika wojennego oddziału warszawskiego, w której przytoczono, że Kurtz brał czynny udział w formowaniu i umundurowaniu partyj powstańczych. Podczas rewizji w domu oskarżonego na wsi znaleziono dużą '' plikę korespondencji, szklankę zawierającą około 3 granów strychniny, a w biurku mieszczącem się w oficynie, około ćwierci funta prochu w kopercie papierowej. Kluczy do biurka tego nie dostarczono, gdyż, jak mówiła obecna przy rewizji żona oskarżonego, klucze te zaginęły. Wśród papierów znalezionych w Dembem Małem znalazł się memorjał zredagowany przez Kurtza i adresowany do francuzkiego ministra spraw wewnętrznych. W memorjale tym, daty niewiadomej, pisze autor, że w sierpniu 1849 r. opuścił kraj samowolnie i chciałby wrócić za cudzym paszportem, że będąc w Paryżu, należał do tego odłamu emigracji polskiej, który krzewił zasady messjanizmu czyli towjanizmu i że w tym duchu właśnie rozwijał działalność publicystyczną. W r. 1861 wygłosił mowę na posiedzeniu jednego z utworzonych wówczas komitetów prowincjonalnych i nawiązując rzecz pdo reform przez rząd nadanych, powiedział między innemi „przekonany głęboko, że tylko w zaniechaniu demonstracyj, w zespoleniu się wszystkich stanów, w jedności dążeń skierowanych do jednego celu upatrywać można pożytek z udzielonych nam reform, 'gnie mogę zgodzić się na proponowane przez Komitet sposoby działania, gdyż środki te odbiegają od nakreślonego przezemnie celu". Znaleziono też przy rewizji kopię upoważnienia, danego przez obywateli ziemskich Andrzejowi hr. Zamoyskiemu w r. 1862. Kurtz nie przyznał się do formowania i mundurowania partyj powstańczych i złożył obszerne wyjaśnienie, w którem przytoczył: W r. 1849 chcąc dokończyć wykształcenia, poczynił starania o paszport zagraniczny, ale otrzymać go nie mógł tembardziej, że był małoletni. Wobec tego wyjechał bez paszportu i udał się do Londynu, gdzie pracował nad naukami i językiem angielskim. W końcu 1850 r. pojechał z Londynu do Paryża, chcąc poświęcić się dalszym studjom. Tam poznał się z Adamem Mickiewiczem i innymi pisarzami polskimi, uczniami Towiańskiego i pod ich wpływem przejął się zasadami messjanizmu, pisywał w tym kierunku, ale powoli otrząsnął się z tych wrażeń, które były powierzchowne. Znalezione u niego listy Towiańczyków zachował na pamiątkę lat dawnych i porywów młodzieńczych. Żadnego udziału w polityce nie brał, zajęty pracą i myślą powrotu do kraju. Po ogłoszeniu amnestji w r. 1856, chcąc powrócić do ojczyzny i uniknąć nazwy emigranta politycznego, którym nigdy nie był, uzyskał od posła francuskiego w Dreźnie świadectwo, że będąc w Par3'żu, stronił od polityki. Liczył on, że na zasadzie tego dowodu, otrzyma paszport fracuski, ale gdy go nadzieja ta zawiodła, dostał się do kraju bez paszportu. Był on pewien, że władze zażądają wyjaśnień, gdzie przebywał i co robił tak długo, ale-nikt go o nic nie pytał. Złożywszy przysięgę wiernopoddańcżą, mniemał, że posiadł wszystkie prawa obywatelskie i istotnie korzystał z nich bez przeszkody z czyjej- bądź strony W r. 1858 otrzymał w spadku po ojcu wieś Dembe Wielkie i ożeniwszy się, gospodarował i gospodaruje na wsi, nie biorąc żadnego udziału w powstaniu. Kochając gorąco kraj rodzinny, był on zasadniczo przeciwny działalności partji ruchu, która wywołała szkodliwe dla sprawy narodowej powstanie. Jest zdania, że poprawę stosunków uzyskać można nie drogą rewolucji, lecz umiarkowaniem i reformami, rozwojem przemysłu i oświatą ludu. Z takiemi postulatami wszedł do Towarzystwa Rolniczego, gdzie idee powyższe propagował, namawiając do przyjęcia reform bo dzięki nim można będzie zbliżyć się do klas niższych, uświadamiać je i w ten sposób przygotować do przyjęcia reform konstytucyjnych. Lecz Towarzystwo Rolnicze było innego zdania, uważając, że powstanie jest najlepszym środkiem poprawienia losów kraju. Do organizacji powstańczej nie należał, chociaż namawiali go do tego różni agitatorzy, jak również krewny jego Jan Banzemer, lecz on nie posłuchał. Jaka była rola Banzemera w powstaniu—nie wie. Mieszkając na wsi między głównemi traktami wiodącemi do Brześcia Litewskiego i Radzymina zmuszony był od czasu do czasu zasilać oddziały powstańcze żywnością i furażem. Czynił to jednakże pod wpływem teroru,
Jan Kurzyna
Urodził się. w Warszawie w parę lat po powstaniu 1831 r. z ubogich rodziców; ojciec jego był urzędnikiem w administracji, matka akuszerką; nie wiele po urodzeniu dziecięcia stracili wszystko, i rodzina żyła w nędzy, najmując liche mieszkanie na Krzywem kole. Chłopaka posyłano do malej szkółki na ulicy Freta; gdy podrósł trochę, matka która mu zawód duchowny w sercu przeznaczała, oddała go do Pijarów w Opolu; tam skończył seminarjum. Zdolności rozwinęły się w nim szybko, miał wielką pamięć, łatwość uczenia się języków, umysł przytem analityczny; w seminarjum wyuczył się dobrze łaciny a i w greczyznie znaczne zrobił postępy, Pijarzy wielkie na nim pokładali nadzieje, ale te ich zupełnie za wieść miały. Zbliżał się dla młodego alumna dzień przyjęcia święceń, kiedy sukienkę duchowną zrzucił i Opole opuścił, przenosząc się do Warszawy. Niedostatek cisnął go ciągle, mieszkał przy ulicy Niecałej, pod strychem, ale z natury bardzo ambitny, czuł w sobie silę, i postanowił wybić sic z tłumu. Pracował bardzo, za oszczędzone grosze skupował książki i niemi izdebkę swoją zapełniał, lekcjami prywatnemi zarabiając na życie. Zdarzyło się, iż naprzeciw mego mieszkał mułła pułku czerkiesów, chciwy nauki młodzieniec zapoznał się z nim, i wkrótce tureckiego wyuczył się języka. Powoli, zaczął zabierać stosunki z młodzieżą w biurach i rozmaitych zakładach naukowych, w 1849 i 50 roku należał do kilku kółek literackich i historycznych, a czas ten najprzeważniej na dalsze jego życie wpłynął; agitacja polityczna za pomocą konspiracji stała się odtąd jego zadaniem. Wszedłszy do szkoły medycznej, zaprzyjaźnił się z Jurgensem stojącym wówczas na czele jednego z tajnych sprzysiężeń młodzieży, który później w cytadeli warszawskiej miał umrzeć, ale gdy ten rychłego powstania nie przypuszczał, i organicznego tylko rozwijania się kraju pragnął, wkrótce z nim się rozstał, i z całą ruchliwością młodej, silnej i ambitnej natury stanął w obozie pędzącej wszvstko ku prędkiemu wybuchowi młodzieży. Wkrótce jednak, stosunki jego z mulłą Czerkiesów, przy nieznanem nikomu pochodzeniu, tajemniczość okrywająca dla wielu pierwszą jego młodość, zwróciły nań podejrzenie współtowarzyszy; niechętni starali się je rozniecać i wydobyto z archiwów sądowych jakąś sprawę jego imiennika którego brano za ojca, koledzy zaczęli stronić, wielu mu ręki podać nie chciało. Dotknięty do żywego młodzieniec zażądał sądu samychże studentów : po rozpatrzeniu wszystkich okoliczności, uniewinniony zupełnie odzyskał napowrót wziętość między kolegami, ale rana w duszy została; wyrobiła się w niej ironja i uczucie pogardy dla ludzi, tem bardziej rażące, że było na tle niezmiernie zimnem, spokojnem, przy systematycznym i doktrynerskim umyśle. Miały właśnie nadarzyć się okoliczności które zwracając na Kurzynę prześladowanie rządu, wziętość jego między młodzieżą utrwalić musiały. Prezydentem akademji medycznej był Dr. Cecurvn; na początku 1859 r. chciał nowe w niej zaprowadzić urządzenia i jak się wyrażano wtenczas, oczyścić akademję; wy dano nowe prawidła, mające obowiązywać odtąd studentów, a które zostawiając prezydentowi zupełne prawo wypędzenia każdego ucznia z zakładu, miały być przy stosowane i do tych, którzy na innych warunkach do akademji byli weszli. Oburzona tem młodzież wystała od siebie deputację, oświadczając, że jeżeli ma być wydalaną samowolnie to woli się sama z własnej woli usunąć, jak weszła. Deputację rozumie się odprawiono z niczem; nazajutrz przeszło dwieście próśb o wyjście ze szkoły podano władzy akademickiej. Poczytano to za bunt, dziesięciu stojących na czele aresztowano i osadzono na saskim placu; w tej liczbie i Kurzynę, który w całe tej sprawie był najczynniejszym. Więzienie to otoczyło go pewnym urokiem, jak zawsze. Po kilku tygodniach uwolniony z rozkazem opuszczenia Warszawy, wyjechał na wieś, ale rozpoczętych robót nie zaniechał; z wytrwałością sobie właściwą, codzień wieczorem, przebrany, w niebieskich okularach przyjeżdżał do Warszawy, noc spędzał na zwiedzaniu rozmaitych kółek i na naradach z młodzieżą, a przed świtem wracał do swojej kryjówki za miastem. W literackich i historycznych dotychczas kółkach dojrzewała myśl szerszej politycznej konspiracji, na umysły gorętszej młodzieży wielki wtenczas urok wywierał L. Mierosławski; postanowiła wysłać do niego człowieka, któryby go oświecał o stosunkach krajowych. Znająca w kraju tylko jedną swoją własną warstwę, sama na ogól biedna, w uczuciu które ją ożywiało znalazła środki do spełnienia zamiaru; składka ubogiej młodzieży złożyła fundusz na drogę, a wybór jej padł na Kurzynę, który pod pozorem dalszego kształcenia się, w Sierpniu 1860 r. wyjechał za granicę, i przybył do Paryża. Wszedłszy odtąd w najbliższe z Mierosławskim stosunki, był kasjerem zbieranych w imię jego po kraju składek i przez czas długi jego pomocnikiem a nieraz wyręczycielem. Kraj poszedł winnym kierunku, wypadki 1861 roku aż nadto te go dowiodły; zorganizowany nawet w Warszawie Komitet centralny w Lipcu 1862 roku odrzucił propozycje Mierosławskiego i Kurzyny. Osamotnieni, próbowali na nowo rozpoczęte dawniej roboty prowadzić — wysyłany kiika razy do Warszawy i z niebeśpieczeństwem życia bawiący tam Kurzyna, tworzył rozmaite stowarzyszenia i Komiteta, które warunków życia nie miały, w końcu tak zwany Komitet rewolucyjny, mający działać wbrew Komitetowi centralnemu, a który także z własnej niemocy skonał. W wolnych chwilach, kiedy wracał do Paryża, ciekawy i zajęcia potrzebujący umysł, pchnął go do najrozmaitszych prac naukowych : w pozostałej po nim niewielkiej bibliotece znalazły się dzieła etnograficzne, badania nad hjeroglifami, nad napisami runicznemi, it. p.; w pojęciach politycznych kontrakt społeczny J. J. Rousseau był jego podstawę, działania Towarzystwa demokratycznego środkiem urzeczywistnienia tych teorji, ideałem zaś Robespierra a szczególniej St. Just, na wzór którego modelować się starał; pod względem wyobrażeń religijnych dzieło Patrice Larroque o chrystijanizmie było jego wyrocznię. Z natury chłodny i rozważny, stosunkach z ludźmi miał za zasadę słowa Robespierra, że podejrzliwość jest rękojmię i podnietę prawdziwego patriotyzmu, a prawdę winniśmy, tylko tym, których głęboko szacujemy. Takim sposobem wyrobił się w nim typ, pomimo zdolności, tak dla nas zupełnie obcy, nic wspólnego z duchem i tradycjami narodowemi nie mający, że przy każdem zetknięciu zamęt tylko sprowadzać i najszkodliwszym być musiał. Kiedy wybuchło ostatnie powstanie, przybył z Mierosławskim na Kujawy, bil się pod Krzywosądzem, po potyczce pod Nową Wsią wrócił z nim do Paryża, ale wkrótce znowu do Galicji pośpieszył, i tam we Lwowie do więzienia się dostał, i kilka miesięcy w niem spędził; o tem więzieniu odzywał się później, że było mu przykre niejako więzienie, ale głównie z tego powodu, że się w niem truł szlacheckiemu powieściami. Z pomocą przyjaciół wydobywszy się z więzienia, udał się raz jeszcze do Warszawy, w chwilach upadającego już ostatecznie powstania i po mimo wielkiego niebeśpieczeństwa spędziwszy tam czas jakiś, gdy do rządu powołanym nie został, przez Drezno wrócił do Paryża. Był już zupełnie rozstał się z Mierosławskim. Po śmierci członków Rzędu Narodowego, stawszy się naprzód Komisarzem a potem Reprezentantem jego za granicą, umarł w Zurichu, d. 2.7.1863 roku, w skutek rany otrzymanej w pojedynku z Guttrvm; pochowany na tamecznym katolickim cmentarzu. Przy zmarłym znaleziono grudkę ziemi ojczystej w woreczku na piersiach, zresztą nic, choć znaczne pieniądze w ostatnich latach przechodziły przez jego ręce. Zawsze był osobiście odważny, a wobec śmierci spokojny i przytomny.
Tomasz Kuszłejko
Egidjusz Tomasz Kuszłejko zmarł wczoraj na Zamarstynowie pod Lwowem. Urodzony w Tronkiniach na Żmudzi r. 1821 służył w wojsku rosyjskiem i piastował stopień majora. Gdy rząd narodowy w r. 1863 proklamował powstanie przeciwko caratowi, bez wahania porzucił wrogie szeregi i objął na Żmudzi dowództwo oddziału powstańczego, z którym po bohatersku wytrwał aż do końca ruchu zbrojnego. Zmuszony do wychodźtwa, doznał tej krzywdy, że go właśni bracia usiłowali wyzuć z majątku rodzinnego. Obywatelstwo miejscowe nie pozwoliło na taką zdrożność, ale znaleźli się później wyrzutki, którzy, wyzyskawszy dobrą wiarę starca, nie mogącego osobiście popierać swych interesów za kordonem, wyłudzili od niego pełnomocnictwo i zajęli się wydobyciem należnych mu sum, ale — dla siebie. Byli to bracia Kaniewscy, z którymi też od paru lat zawikłane musiał prowadzić spory sądowe — niestety dotąd bez skutku. Onegdaj właśnie, wracając ze sądu powiatowego we Lwowie, zasłabł na ulicy i w kilka godzin uległ atakowi sercowemu, znękany walką i niedostatkiem, pozostawiając żonę i drobne dzieci w ostatecznej nędzy. Kaniewscy będą go mieć na sumieniu i ci, którzy świadomie popierali Kaniewskich, krzywdzących zasłużonego a steranego człowieka. Pogrzeb śp Kuszłejki, pułkownika wojsk narodowych z r. 1863, odbędzie się dziś o godz. 5. po południu z ulicy Króla Jana III. w Zamarstynowie na cmentarz wiejski w Hołosku. — Od kilku osób otrzymane wczoraj datki na opędzenie pogrzebu, wręczyliśmy prof. Jagermanowi, który się nim zajął. Ale przypominamy, że wdowa z potomstwem pozostała w okropnej nędzy, nieboszczyk bowiem pozbawiony został własnych funduszów przez indywidna niesumienne.
Tomasz Kuszłejko
Własność: Borkuniszki (Bortkuniszki) W pobliżu Krok kilku młodych patrjotów, szczególniej uczniów uniwersytetu czynnie się krzątało około spraw powstania. Kilka osób zgromadziło się w lesie, założyli obóz, grupując koło siebie przy bywających z okolicy wieśniaków. Dowódcą został Ciszkiewicz, lecz z powodu choroby zrzekł się dowództwa na rzecz Kuszłejki. Kuszłejko nie czując sił po temu z razu odrzucił propozycję. Szóstego dnia zawezwał Kuszłejko księdza do odebrania od ludzi nowoprzybyłych przysięgi, na posłuszeństwo jak poprzednio Kilińskiemu, jako naczelnikowi, lecz Kiliński wystąpił z błaganiem o uwolnienie go od tak uciążliwego obowiązku, a za nim Dr. Szyling i Kurnatowski, oraz cały lud w obozie okrzyknęli naczelnikiem Kuszłejkę. Wzbraniał się on jeszcze od przyjęcia dowództwa, jednak w końcu ulec musiał ponawianemu przez ogół żądaniu i prośbom, odebrał przysięgę na posłuszeństwo jak niemniej sam wierność zaprzysiągł. Oddział jego pod koniec marca przed potyczką lenczowską, posiadał 768 osób plus 20 przy furgonach i 40 koni. Byli to sami włościanie z dodatkiem kilkudziesięciu okolicznej młodzieży. Niesłusznie jednak dowództwo spadło w ręce Kuszłejki, kiedy w gronie tej młodzieży był Sziling i kilku innych, którzy w późniejszym czasie wielkie oddali usługi będąc w oddziale Jabłonowskiego. Niebawem, obrany naczelnik przeznaczył zdolniejszych ludzi na stopnie oficerskie, uformował ogólny spis szeregowych, wydał przepisy służby wojskowej dla wszystkich stopni, a zarazem mianował naczelników parafialnych w powiecie kowieńskim do utrzymania porządku policyjnego i administracji, asesorów zaś moskiewskich zawezwał do opuszczenia urzędów, jak również przesłał plebanom do ogłoszenia z ambon manifest Komitetu Centralnego Narodowego, powołujący cały naród do powstania dla wywalczenia niepodległości. Tym sposobem rząd moskiewski w jednej chwili w całym powiecie kowieńskim został obalony. Po bitwie pod Lenczami, Kuszłejce została zaledwo połowa żołnierzy. Połączony z Jabłonowskim na jego wezwanie oddał ze trzydziestu wyborowej młodzieży, zostawiając swój oddział bez oficerów i kierowników. W ślad za tem znużony dwutygodniowem dowództwem trzystukilkudziesięciu wieśniaków uwolnił na wielkanocne święta do domów. Zapewne dla wypoczynku po trudach... Sam zaś w gronie kilku leśników dawnych swych poddanych pozostał w lesie. Małą jednak pokładał nadzieję, żeby po świętach zgromadzili się na powrót żołnierze zdemoralizowani potyczką lenczowską. Natomiast wyglądał przybycia Giedgowda z szawelskiego powiatu. Powierzono mu 30 ludzi, w liczbie których był Bitis spełniający urząd intendenta i przewodnika wyprawy. Wkrótce zaczęli się zgromadzać żołnierze uwolnieni na święta. Oddział wzrósł niemal do 300 osób. Skład oddziału był wyborny tak co do oficerów jako też i żołnierzy. Nieprzekraczając granic gospodarskiej polityki sądził dowódca, iż po za obrębem lasów krokowskich nie było dlań świata i pola do korzystnych działań. Ustawicznie wycierał knieje w pobliżu swej majętności Bortkuniszki, słabnąc w bezcelowych pochodach. Moskale zastawiali nań wprawdzie po kilkakrotnie sieci, lecz Kuszłejko zręcznie się wywijał i pod tym względem znakomity talent przy znać mu należy. Oprócz tego Kuszłejko miał zaletę niezrównanej poczciwości, do której dodać należy łatwowierność i uległość wpływom. W pierwszych dniach kwietnia oddział znajdował się w pobliżu Moskali. Giedgowd na wypadzie wpadł w zasadzkę i dostał się do niewoli (z której uciekł). Bez tej moralnej podpory oddział widocznie chwiać się począł. Wzrastał nieporządek wewnętrzny, a Kuszłejko stracił nadzieję. Zdawało mu się, że z niewolą Giedgowda całe powstanie polskie się rozchwieje. Oddział liczył jeszcze do 200 żołnierzy. Powziął myśl rozdzielenia oddziału na cząstki (plutony), urządzając sztab główny, wiadomy tylko naczelnikowi kompanji. Plutony miały na celu utrzymywanie administracji powstańczej w kilku parafiach rosieńskiego powiatu, będąc w ciągłej komunikacji z naczelnikiem kompanii. Podzielił oddział na pięć grup i przeznaczył na dowódców: Szalkiewicza, Mintowta, Życkiego, Medekszę i Stankiewicza z zaleceniem udania się w różne lasy w okolicy, — przy sobie zaś zostawił sztab i kawalerję. (Jeden z dowódców tych małych oddziałków, Stankiewicz, zachorował i po nim objął komendę Bitis, który pomaszerował później w szawelski powiat i tam już działał do końca powstania). Krok ten sprowadził wiele niefortunnych wypadków, demoralizujących krainę. Wkrótce moskale spłoszyli kawalerję, której przywodził Mikulski. Zabili dowódcę, zabrali kilku jeńców, którzy wykryli miejsce sztabu Kuszłejki i opowiedzieli o rozdzieleniu oddziału na plutony. Nie przewidując żadnego oporu, pół kompanji moskwy wpadło tejże nocy na miejsce obozu. Znaleźli kilkunastu. Nieostrożnych skłuli bagnetami, resztę zabrali w niewolę, lecz Kuszłejko zdołał się uratować. Odtąd ukrywał się w okolicznych lasach, nie wiedząc nic o losie swoich żołnierzy, wysłanych na wędrówkę. Giedgowd po powrocie zebrał kompanję i skutkiem niezmordowanej czynności Bitisa w przeciągu kilku dni zgromadził do pięciuset osób. Było to w drugiej połowie kwietnia, kiedy przybył Pujdak z wiadomością o Moskwie. Nie usłuchano rady Bitisa, pragnącego zrobić zasadzkę, z której Moskwa nie wyszłaby bezkarnie. Przyczyną tego było coraz to wzrastające nieporozumienie między Giedgowdem i Kuszłejką. Porządek zaprowadzony przez Giedgowda chwiać się począł z przyczyny nieposłuszeństwa. Dla uniknięcia Moskwy przedsięwzięto pochód w stronę Cytowian, gdzie Pujdak zostawił kilkunastu rozbitków z oddziału Cytowicza. W czasie pochodu miała miejsce pod Zyłajciami mała utarczka z Moskwą. Pół kompanji Kuszłejki walczyło z 2ma kompaniami Moskwy i gdyby nie noc, powstańcy byliby rozproszeni, skutkiem źle obmyślanego planu i niemożebności kierownictwa. Nieporozumienie Giedgowda z Kuszłejką coraz to się zwiększało, przybierając rozmiary zatrważające. Gdy i zebrana rada wojenna nic rozstrzygnąć nie potrafiła, Giedgowd rozciął węzeł, oddzielając się z dwiestu oddanymi sobie ludźmi w zamiarze wcielenia się do oddziału ks. Mackiewicza. Z Giedgowdem poszli Bitis i Pujdak. Kuszłejko zaś z dwiestu ludźmi błąkał się w puszczach. Stoczył niefortunną potyczkę pod Wormianami (3go czerwca), poczem tułał się czas jakiś, aż na koniec opuścił kraj udając się za granicę.
Strona z 72 < Poprzednia Następna >