Portal w rozbudowie, prosimy o wsparcie.
Uratujmy wspólnie polską tożsamość i pamięć o naszych przodkach.
Zbiórka przez Pomagam.pl

Powstanie Styczniowe - uczestnicy

Największa baza Powstańców Styczniowych.
Leksykon i katalog informacji źródłowej o osobach związanych z ruchem niepodległościowym w latach (1861) 1863-1865 (1866)

UWAGA
* Jedna osoba może mieć wiele podobnych rekordów (to są wypisy źródłowe)
* Rekordy mogą mieć błędy (źródłowe), ale literówki, lub błędy OCR należy zgłaszać do poprawy.
* Biogramy opracowane i zweryfikowane mają zielony znaczek GP

=> Powstanie 1863 - strona główna
=> Szlak 1863 - mapa mogił i miejsc
=> Bitwy Powstania Styczniowego
=> Pomoc - jak zredagować nowy wpis
=> Prosimy - przekaż wsparcie. Dziękujemy

Szukanie zaawansowane

Wyniki wyszukiwania. Ilość: 789
Strona z 20 < Poprzednia Następna >
Edmund Marcin Matejko
Na chrzcie otrzymał imiona Edmund Marcin[4], jednak używał często imienia Zygmunt[2][3]. Pod takim wziął ślub i został pochowany. Ur. 12.11.1829 Kraków, zm. 2.7.1907 Kraków[3]. Syn Franciszka Ksawerego i Karoliny Rossberg[4]. Brat m.in. i . Ukończył gimnazjum św. Anny w Krakowie. Studiów na UJ nie podjął (błąd w literaturze). Legionista 1848/9 na Węgrzech pod dowództwem, Leopolda Goszczyńskiego. Pod śmierci brata Zygmunta dalej brał udział w bitwach pod wodzą - pod Nagy-Bania, Zibo i Banffy-Hunyad, awansując do stopnia porucznika. Schwytany przez Austriaków w drodze powrotnej wysłany do kompanii karnych w Komornie, uciekł z transportu i przedostał się do ks. poznańskiego.[5] Tam działał jako elew gospodarczy w dobrach Turwi Dezyderego Chłapowskiego. Przeżył tam jako ostatni pozostający dramatyczną epidemię cholery[8], ale wyśledzony przez władze pruskie musiał emigrować.[5] Studiował w szkole w Mont-Parnasse i 1862 ukończył szkołę agronomiczną w Grignon.[2][5][12] Jednocześnie zarządzał majątkami w płockim hr. Wawrzyńca Engestroma (pozostając pod imieniem swojego zmarłego brata i w 1860 uzyskując tytuł członka czynnego Warszawskiego Towarzystwa Rolniczego) i następnie na Wołyniu (w dobrach Edmunda Łozińskiego, który w obronie honoru Matejki wyzwał na pojedynek Jana Głębockiego z Łaszek[11]). W czasie Powstania Styczniowego walczył w randze kapitana[2] w krakowskim i lubelskim, w oddziałach i .[5] Miał pod swoją komendą m.in. . Odznaczył się w przy rozbieraniu mostu na rzece Tanwi pośród gradu kul i kartaczy. W krakowskim walczył w oddziale . Jego brat Jan pisał do Stanisława Giebułtowskiego: "".[26] Dalej w oddziale , którego śmierć widział. Po rozbiciu oddziału dostał się do więzienia austriackiego na Wawelu, gdzie przebywał z .[5] Po powstaniu wykładowca Szkoły Rolniczej w Czernichowie.[1][5] Ożeniwszy się 31.10.1865 z Klarą Witaszewską (zapisany pod imieniem Zygmunt Hilary), ur. ok. 1841 c. Karola i Ludwiki Rieger, gospodarował w Rabie Niżnej i Bieńczycach (gdzie spędził 24 lata, założył czytelnię[10] i 1887 przeżył groźny pożar[9]). W latach 70-tych pozował bratu do postaci "Wacława Wilczka broniącego kościoła w Trzebowie" (Błędem[Wiki] jest natomiast informacja, że został sportretowany jako Jan Żiżka w obrazie "Bitwa pod Grunwaldem" - do którego to obrazu pozował inny powstaniec ). Po tym okresie przeniósł się do Krakowa gdzie pracował jako skromny urzędnik magistratu[15] i tam zakończył życie przy ul. Ogrodowej 3[22]. Pogrzeb odbył się 4 lipca przy udziale weteranów Powstania.[16] "". Pochowany w Krakowie na Rakowicach w .[3] Dzieci: Wacław (1872), Bronisław Metody Cyryl Jan (1881) [24]
Leonard Mężyński
ur. w r. 1846. w Borkach Wielkich, jako uczeń gimnazyalny wziął udział w powstaniu, walczył jako szeregowiec w oddziale jeziorańskiego i jako sierżant kawaleryi w oddziałach Lelewela i Krysińskiego. Walczył pod Kobylanką, Królową niwą, Kałuszynem, Chruśliną, Korytnicą, Różą, Parczewem, Włodawą, Wyrykami, Domaczewem, Sajówką, Kaniowolą, Żyżynem, Sosnowicami, Rudką i Fajsławicami, gdzie wzięto go do niewoli. Skazany został na karę śmierci, złagodzoną następnie na ośmioletnią katorgę na Sybirze. Rok styczniowego powstania zastał go na ławie szkolnei w Czerniowcach, gdzie ruch narodowy po wypadkach warszawskich silnem odezwał się echem. Zdała od ognisk narodowego życia na odległej ziemi bukowińskiej idea orężnej rozprawy z wrogiem znalazła szczerych zwolenników. W miarę zbliżania się wybuchu zbrojnego ruchu i zacieśniania coraz więcej więzów ze strony rządu rosyjskiego gorący nastrój dawał się odczuwać wśród bukowińskiej Polonii, rozpoczął się werbunek ochotników, zakupno i wysyłka broni za kordon. »Miałem - pisze nasz powstaniec w swym pamiętniku — rok siedmnasty, pochodziłem ze starej chociaż zubożałej szlachty byłem synem żołnierza wojsk polskich z r. 1831 i gwardzisty' z r. 1848., czułem się zdrów i silny, więc łatwo zrozumieć' iz m, nawet przez myśl nie przeszło siedzieć za piecem, kiedy mm krew za Ojczyznę przelewają lub choćby tylko czekać, jaki obrót weźmie sjjrawa«.* Mężyński zgłasza się zatem u komisarza, kierującego werbunkiem i z dwoma towarzyszami, Antonim Bulwińskim i Michałem Gródkim porozumiewa się w sprawie wymarszu na plac boju. W grupie z kilku towarzyszów złożonej przeprawia się przez Dniestr i po długim pochodzie dociera obok Narola, w cieszanowskim powiecie, do granicy Królestwa Polskiego. Z częścią rozbitego oddziału Lelewela z pod Borowca, liczącą około 40 powstańców, udaje się Mężyński podobnie jak jego bukowińscy towarzysze bez broni, zabranej przez żandarma koło Rawy Ruskiej — do obozu jeziorańskiego w dniu 28 kwietnia. Przydzielony do czwartej kompanii strzelców już w dniu 1. maja po raz pierwszy zagląda w oczy moskiewskiego żołdaka, chociaż w zwycięskiej bitwie udziału nie bierze, ustawiony wśród tyralierów tylnej straży. W kilka dni później gdy zawrzała bitwa powtórna pod Kobylanką w dniu 6. maja, bierze w niej czynny udział i przez 16 godzin nie schodzi z pola walki. W myśl rzuconej komendy: »kryj się za drzewa« rozsypali się powstańcy po lesie a że grubych drzew było mniej, więc kryło się za niemi po dwóch lub trzech. Towarzysz obok stojący pada martwy, nasz powstaniec przechodzi całą skalę uczuć od pewnej trwogi, trwającej mgnienie aż do zupełnej przytomności i zaciekłości we walce. Oddział po chwilowym odwrocie nad granicą austryacką zwycięża i zyskuje pochwałę gen. jeziorańskiego, który składając podziękę kompanii zaznaczył, że w ciągu dnia zwyciężono 22 roty piechoty i zabrano cztery armaty. Opuściwszy obóz, ostrzeliwani długo przez Moskali kierują się wzdłuż granicy austryackiej, prażeni ogniem na folwarku Huta Skrzyszowska. Ścigani i rozdzieleni zakopują broń i rozłączają się, Mężyński z kilku towarzyszami szuka wśród różnych przygód za nowo formującym się oddziałem, który powstaje w lasach Lubartowskich, gdzie też zaciąga się do kawaleryi. Mały oddział, złożony z 250 ludzi i 36 kawalerzystów, stacza bitwę z trzema rotami nieprzyjacielskiemi pod Chruśliną, zyskuje zwycięski plac boju, lecz cofać się później musi wobec nadciągającej odsieczy moskiewskiej. Pod Korytnicą atakuje oddział ów maszerujących szosą Moskali, 22. czerwca zyskuje zwycięską bitwę pod Kałuszynem, gdzie śmierć- żniwiarka czyni w oddziale znaczne szczerby. Po potyczce tej zostaje Mężyński mianowany podoficerem. Pod wsią Różą dalsze następują straty, kilkudziesięciu rannych, stracone furgony. Pod Krycińskim nowy formuje się oddział, w którym Mężyński w randze sierżanta przydzielony zostaje pod komendę rotmistrza Szumskiego do drugiego plutonu ułanów. W dniu 29. czerwca bierze udział w bitwie pod Parczewem, następnie pod Włodawą, 3. lipca pod Wyrykami, w tydzień później pod Domaczewem, 11. lipca pod Sajówką, 26. lipca pod Kaniowolą. Po odebraniu rozkazu od generała Kruka spieszy oddział pod Żyżyn, gdzie na szosie, prowadzącej z Warszawy do Lublina powstańcy zaatakowali kolumnę moskiewską, konwojującą dyliżanse pocztowe z pieniądzmi. Zwycięstwo ostało się naszym. Moskale ponieśli znaczne straty. Po tym ataku oddziały rozeszły się a Mężyński ruszył dalej pod Krysińskim. Następowały dalsze potyczki, nierozstrzygnięta pod Chruślinem, w dniu 18. sierpnia pod Sosnowicami i nad Rudką, poczem formuje się nowy oddział w Fajsławicach, z kilku innych wypartych, jakby w pułapkę wprowadzony. W przejściu szosą do większych lasów wpada oddział w zasadzkę moskiewską, o której kroczący na przedzie Mężyński strzałem oddział zawiadamia. Wywiązała się bitwa z nieszczęśliwym dla naszych wynikiem, padło zwyż 600 powstańców, tyluż było rannych, 633 dostało się do niewoli, wśród nich i Mężyński. Tak się zaczęły dla niego ciężkie chwile moskiewskiej niewoli i sybirskiej katorgi, na którą został zmieniony poprzednio przez sąd wojskowy wydany nań wyrok śmierci. W dniu 20. września przyprowadzono pojmanych do cytadeli warszawskiej, Mężyński otrzymuje na sądzie wojennym wyrok śmierci, zmieniony na ośmioletnią katorgę, wyrusza pod eskortą pociągiem do Warszawy, przez Petersburg do Moskwy a przez Niżny Nowogród po niebezpiecznej przeprawie przez Wołgę kibitkami i sańmi do Tobolska, w którym stanął w dniu 18. grudnia. Dalsza droga wiodła etapami, powstańcy pieszo dążyli naprzód, Mężyński pozostaje kilka miesięcy w szpitalu więziennym w Tarze, gdzie przebywa tyfus. Z nową partyą porządkiem etapnym dociera do Tomska, dalej podwodą do Krasnojarska i Irkucka w dniu 22. września 1864 r., w końcu dopiero w dniu 9. stycznia 1865. r. do miejsca swego przeznaczenia w kopalni srebra w Kutamarze. Okuty w kajdany dostaje się Mężyński w dwa miesiące później do Aleksandrowska, gdzie wychodzi do robót w kopalni. W kamerze więziennej prowadzi monotonne życie, zarabia na nie pracą ręczną, robi fajki, cygarniczki, pudełka z drzewa i papieru, guziki i spinki z rogu. Zamachowi na cara w Petersburgu zawdzięcza zmniejszenie katorgi o jedną czwartą i rozkucie z kajdan, te bowiem ulgi skazańcom po owym zamachu zostały przyznane. Pobyt kilkumiesięczny w szpitalu, wypadek z roztopioną cyną, która w chwili przelewania do naczynia z powodu jego wilgoci parą omal nie spowodowała utraty oka, przejście z katorgi na posielenie to ważniejsze momenty z pobytu w niej naszego skazańca. W dniu 9. kwietnia 1868. roku opuszcza Mężyński Aleksandrowsk i osiada na posieleniu w okolicy Irkucka w Kułakowej u traktu angarskiego, gdzie przebył trzy miesiące, następnie przesiedla się do Bałuszkiny, gdzie uzyskuje amnestyę i w dniu 11. października 1868. r. opuszcza miejsce swego posielenia i częścią podwodą, częścią etapnym porządkiem przez Tomsk wśród ciężkiej mitręgi dąży do Kazania i Niżnego Nowogrodu i da lej koleją żelazną przez Moskwę i Petersburg, Wilno do Warszawy, dokąd przybył Mężyński w dniu 19. kwietnia 1869 r. wreszcie w kilkanaście dni później stanął w Krakowie a 28 kwietnia tegoż roku w Czerniowcach, skąd wyszedł do powstania. Osiada w Tarnopolu, gdzie w życiu społecznem jako prezes »Gwiazdy« żywy bierze udział.
Antoni Michałowski
ppor. (1837) Otwock Dr Antoni Michałowski (1837-1930) mieszkał z żoną Marią i dziećmi w Żelechowie od maja 1870 r. do sierpnia 1915 r. Podjął tutaj wolną praktykę, a z czasem obowiązki lekarza miejskiego. Był pionierem profilaktyki i oświaty sanitarnej. Leczył, pomagał, oświecał. Rozwijał szeroką działalność społeczną. Z jego inicjatywy powstało w Żelechowie szereg instytucji użyteczności publicznej, m.in. Towarzystwo Straży Ogniowej Ochotniczej, Towarzystwo Miłośników Sceny i Muzyki, Towarzystwo Pożyczkowo-Oszczędnościowe, Koło Polskiej Macierzy Szkolnej, Biblioteka Publiczna, Spółdzielnia Spożywców, Komitet Obywatelski, szpital dla rannych żołnierzy. Dr Antoni Michałowski miał dziesięcioro dzieci: Antoniego, Marię, Janinę, Tytusa, Jadwigę, Bohdanka (pochowanego w Żelechowie), Zofię, Halinę, Bohdana i Józefa. Grób rodziny Michałowskich znajduje się na Starych Powązkach w Warszawie (kwatera 170, rząd 1, miejsce 5,6): https://scontent.fktw1-1.fna.fbcdn.net/v/t39.30808-6/396259599_714868850674771_2918867402520106501_n.jpg?stp=dst-jpg_s1080x2048&_nc_cat=101&ccb=1-7&_nc_sid=dd5e9f&_nc_ohc=L3B9ZCnDpw8AX8cb3xl&_nc_ht=scontent.fktw1-1.fna&oh=00_AfBsAwckQpWXHLSAQxEtaxVJ5CxgUCmqAV8t2VJ6D7w-qA&oe=65BED0BD Ciekawe są losy Antoniego Michałowskiego, który urodził się w 1837 r. na Żmudzi, ukończył w Moskwie studia medyczne, później przystąpił do powstania styczniowego, za co został w 1863 r. aresztowany i zesłany w głąb Rosji. Dwa lata później skorzystał z amnestii, która jednak nie pozwalała mu powrócić w rodzinne strony. Zezwolono mu jedynie na osiedlenie się w Królestwie. W 1869 r. ożenił się z Marią Żymirską - wnuczką generała Franciszka Żymirskiego, uczestnika powstania listopadowego, poległego pod Olszynką Grochowską. W 1870 r. wraz z rodziną zamieszkał w Żelechowie. Podjął tutaj wolną praktykę, a z czasem obowiązki lekarza miejskiego. Stworzył w mieście pierwszy ośrodek zdrowia. Był pionierem profilaktyki i oświaty sanitarnej. Leczył, pomagał, oświecał. Dr Michałowski spędził w Żelechowie blisko pół wieku, pozostawiając po sobie wiele trwałych śladów. Był duszą większości inicjatyw i prawdziwym wodzem społecznym. Z jego inicjatywy powstała w Żelechowie bogata gama instytucji użyteczności publicznej, m.in. Towarzystwo Straży Ogniowej Ochotniczej, Towarzystwo Miłośników Sceny i Muzyki, Towarzystwo Pożyczkowo-Oszczędnościowe, Koło Polskiej Macierzy Szkolnej, Biblioteka Publiczna, Spółdzielnia Spożywców, Komitet Obywatelski, szpital dla rannych żołnierzy. Skan z opracowania autorstwa Jerzego Maliszewskiego pt. "Sybiracy zesłani i internowani za udział w powstaniu styczniowym", wydanego przez Ministerstwo Spraw Wojskowych w 1930 r.: https://scontent.fktw1-1.fna.fbcdn.net/v/t1.18169-9/12647333_1285176074831024_304432078282112785_n.jpg?_nc_cat=102&ccb=1-7&_nc_sid=4dc865&_nc_ohc=paWmDcuonZgAX8pft9V&_nc_ht=scontent.fktw1-1.fna&oh=00_AfAkfWfyVD-94odHJLrxlfat4Kqd2v6Yw0luOa87QO16bA&oe=65E07767 Wspomnienie pośmiertne doktora Antoniego Michałowskiego, wielkiego społecznika żelechowskiego, zamieszczone na łamach "Kurjera Warszawskiego" w numerze 74 z dnia 16 marca 1930 r.: https://scontent.fktw4-1.fna.fbcdn.net/v/t39.30808-6/422949708_765978615563794_2230002622234197830_n.jpg?stp=dst-jpg_p843x403&_nc_cat=109&ccb=1-7&_nc_sid=a73e89&_nc_ohc=ZlvFfTWQzmUAX-lUXqk&_nc_ht=scontent.fktw4-1.fna&oh=00_AfBmuR3IzEJvgb8cfCZgpGKds2xvWUE9pLHmigor1NEClg&oe=65BE4462 Dr Antoni Michałowski (1837-1930) mieszkał z żoną Marią i dziećmi w Żelechowie od maja 1870 r. do sierpnia 1915 r. Później przeprowadził się do Otwocka. W Żelechowie podjął wolną praktykę, a z czasem obowiązki lekarza miejskiego. Był pionierem profilaktyki i oświaty sanitarnej. Leczył, pomagał, oświecał. Rozwijał szeroką działalność społeczną. Z jego inicjatywy powstało w Żelechowie szereg instytucji użyteczności publicznej, m.in. Towarzystwo Straży Ogniowej Ochotniczej, Towarzystwo Miłośników Sceny i Muzyki, Towarzystwo Pożyczkowo-Oszczędnościowe, Koło Polskiej Macierzy Szkolnej, Biblioteka Publiczna, Spółdzielnia Spożywców, Komitet Obywatelski, szpital dla rannych żołnierzy. więcej materiałó: https://www.facebook.com/profile/100064549875516/search/?q=micha%C5%82owski
Ludwik Michalski
Ludwik Michalski (właśc. Matyjasek) urodził się w 1836 roku w zaborze austriackim w Krakowie. W wieku 27 lat wziął udział w powstaniu styczniowym; podczas walk awansował na stanowisko majora. Walczył pod różnymi pseudonimami: Piorun, Błyskawica, Diabeł. Po klęsce powstania, przedostał się przez Niemcy do Zurychu. Niewiele wiadomo o szczegółach jego ucieczki. W kronice rodzinnej utrwaliła się plotka, że uchodził za granicę … w przebraniu kobiecym. W Zurychu przebywało w tym czasie wielu uczestników powstania styczniowego. Tam Michalski dzięki pomocy J. Siemieńskiego oraz komitetu wspomagającego powstańców, dostał się na studia inżynierskie na Politechnice Federalnej w Zurychu (ETH). W tym czasie współzałożył stowarzyszenie polskich studentów i zarządzał polską biblioteką. Po uzyskaniu dyplomu inżyniera otrzymał od zuryskiej gminy Stallikon prawa obywatelskie. „Po czterech latach studiów, Michalski, który miał w Zurychu wielu przyjaciół, zapragnął wykonywać swój zawód inżyniera w Europie, gdy nieoczekiwanie złożono mu niezwykłą propozycję. Pan Breker, członek rodziny, którą Michalski bardzo lubił, zaproponował mu wyjazd wraz z nim na Sumatrę, do Sułtanatu Deli, gdzie Europejczycy założyli kolonię przeznaczoną do celów przemysłowych. (…) W październiku 1868 roku Michalski wraz z żoną Anną Breker i z przyjaciółmi, wyruszył na wschód do Indonezji.” „Kiedy Michalski przybył do Deli miał dyplom inżyniera i nic więcej. Kiedy siedem lat później opuścił Sumatrę był bardzo bogatym człowiekiem. Jak to możliwe? W kronice rodzinnej czytamy: Michalski, jako były major otrzymał od sułtana Deli zlecenie zorganizowania tamtejszej gwardii na wzór europejski. (…) Najbliższa rzeczywistości jest zapewne usta tradycja rodziny Bruggiser-Michalski, która głosi, że Michalski został zatrudniony przez rząd holenderski jako inżynier dróg i kolei oraz doradca wojskowy. Sułtan Deli polubił Polaka z pewnością za jego doskonałą służbę. W nagrodę podarował mu duże obszary ziemi, które idealnie nadawały się do uprawy tytoniu.” Otrzymawszy następnie kapitał od europejskich inwestorów, Michalski założył w pobliżu miejscowości Medan plantację tytoniu, którą nazwał Polonia. Nazwa ta przetrwała do dziś. Na części terenu plantacji istnieje lotnisko o nazwie Polonia International Airport. Co ciekawe, w centrum samego Medanu, mieści się również nowoczesna dzielnica o nazwie Central Business District Polonia. Znajdują się tam liczne apartamentowce, biura, centrum konferencyjne, uniwersytet i obiekty sportowe. Dość szybko, kapitał zainwestowany przez Michalskiego zaczął przynosić zyski. Niestety, w tym samym czasie spotkała go osobista tragedia; klimat indonezyjski okazał się zabójczy dla jego żony i po pięciu miesiącach pobytu na Sumatrze, Anna Breker umarła. Na jej życzenie Michalski przyrzekł, że poślubi jej przyjaciółkę Annę Hottinger z Zurychu—co nastąpiło dwa lata później w Penang na półwyspie Malacca. Troje z czworga dzieci Michalskiego urodziło się na Sumatrze. W ciągu siedmiu lat prowadzenia uprawy tytoniu, Michalski dorobił się ogromnego majątku. Problemy zdrowotne skłoniły go jednak do poszukiwania zdrowszego klimatu i w 1875 roku, mając 39 lat, zdecydował się na powrót do Szwajcarii. W 1879 kupił od Amerykanina P. Lockwood zamek Hilfikon w kantonie Aargau za cenę 70 tys. franków i zlecił jego naprawę. Wkrótce potem zamek stał się punktem spotkań polskiej emigracji. Z wielkim poświęceniem Michalski angażował się do pracy na rzecz sprawy polskiej w Europie. Stał się współzałożycielem i kierownikiem Ligi Polskiej. Przeznaczał duże donacje dla Muzeum Polskiego w Rapperswilu. Finansował „Wolne Słowo Polskie” wydawane w Genf i redagowane przez Z. Miłkowskiego. Ludwik Michalski zmarł na gruźlicę w wieku 52 lat. W testamencie zostawił 225 tys. franków na liczne cele społeczne m.in.: 30 tys. franków na Polski Fundusz Narodowy, 30 tys. na rzecz polskiej partii narodowej, 10 tys. dla biednych w Hilfikon, 10 tys. dla rady miejskiej Stallikon …
Aleksander Michał Miecznikowski
Artykuł | Ur. 27.2.1845 Warszawa, par. św. Andrzeja, zm. 5.8.1873 Lima. Syn Aleksandra (urzędnika Komisji Rządowej Spraw Wewnętrznych, urzędnika municypalnego Miasta Warszawy) i Ludwiki Paschalis-Jakubowicz. Miał pięcioro rodzeństwa: Ludwika Aleksandra, Kazimierza Jana, Stanisława Alfonsa, Wandę Aleksandrę Ludwikę i Mieczysława Franciszka. W chwili wybuchu powstania uczył się w Szkole Głównej w Warszawie. Wyjechał w sandomierskie. Po przejściu do Galicji zaaresztowany przez Austriaków i wysłany do więzienia w Ołomuńcu. Przebywał dalej na emigracji w Paryżu, gdzie dokończył edukację studiując w Szkole Dróg i Mostów. W 1869 wraz z grupą polskich inżynierów emigracyjnych został zaangażowany przy pracach inżynierskich w Peru.[2][7][10]. Początkowo współpracował z Malinowskim przy budowie kolei transandyjskiej. W 1871 r. opracowywał także kosztorys projektowanej linii kolejowej Paita - Piura oraz uczestniczył w komisji dokonującej odbioru świeżo zbudowanej linii kolejowej Pisco - Ica. W 1872 r. działał w zespole oceniającym oferty przetargowe na budowę kolei Trujillo - Salaverry - Ascope i Chimbote - Tablones. Następnie kierował budową pierwszej w Peru nowoczesnej drogi bitej łączącej Limę z jej portem morskim Callao, ukończonej w 1873 r.[9] W 1873 zachorował na żółtą febrę i zmarł. Jego pogrzeb był dużą manifestacją - sfinansowany z pieniędzy publicznych.[2] Aleksander zgromadzony szybko spory majątek przekazał na rzecz rodziny pozostającej w kraju.[8]
Kazimierz Mielęcki
Pierwszą partię powstańcza na Kujawach zaczęto organizować z początkiem lutego 1863r. .-[......] Rankiem 8 lutego Andrzej Bogusz, naczelnik powiatu włocławskiego, przywiózł do obozu dowódcę tej partii, Kazimierza Mielęckiego. Kazimierz, syn ziemianina i oficera z czasów napoleońskich Piotra Piusa Mielęckiego - Auloka, liczył wówczas lat 26 (urodzony w rodzinnym Karnie w 1837 r.) żonaty był z Salomeą Pągowską. Okazał się jednym z dzielniejszych dowódców powstańczych na Kujawach, prowadzącym prawie nieprzerwanie działania do 22 marca, kiedy to został ranny (dostał ciężki postrzał w plecy, gdy wyjechał na skraj obrony chcąc sprawdzić, jak grząski jest grunt) i musiał być ewakuowany do Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Bitwę wokół tartaku w Olszowem uznać trzeba za nierozstrzygniętą, a wyżej ocenić dowódców polskich [....} oddział polski nie mógł liczyć na szybkie wzmocnienie, ludzie byli wyczerpani, amunicja na ukończeniu, a co może najważniejsze, wyeliminowani zostali z udziału w dalszych działaniach obaj ciężko ranni dowódcy. Pułkownika Mielęckiego jego adiutant Zdzisław Szczawiński dowiózł do Mikorzyna. Stamtąd przeprowadzono rannego na wschodni brzeg jeziora do wsi Wąsocze, następnie do Gór, skąd przemycono go przez granicę, aby kurować dłużej w Mamliczu pod Łabiszynem. Niestety, Mielęcki, gdy poczuł się lepiej, wsiadł na konia i w czasie jazdy spadł z niego łamiąc, zapewne osłabiony postrzałem kręgosłup. Skonał 8 lipca 1863 r. Uroczysty pogrzeb naczelnika sił zbrojnych województwa mazowieckiego, chowanego 13 lipca, stał się wielką manifestacją patriotyczną.
Ludwik Mierosławski
Ur. 17.1.1814 w Nemours (Seine-et-Marne) we Francji. Ojciec: Kasper Adam, oficer wojsk Ks. Warszawskiego, dowódca kompanii inwalidów w Łomży. Matka Adelajda Notte de Vaupleux. Uczył się w Szkole Pijarskiej w Łomży. W latach 1826-1830 w Korpusie Kadetów w Kaliszu. Oficer 5 Pułku Piechoty Liniowej. Jako oficer brał udział w Powstaniu Listopadowym m.in pod dowództwem Samuela Różyckiego z którym wszedł do Wolnego Miasta Krakowa, następnie Powstaniu Wielkopolskim 1846 po którym został schwytany w Świniarach i skazany na śmierć i po uwolnieniu przez Rewolucję Berlińską we Wiośnie Ludów 1848. Później walczył też na Sycylii i jako naczelny wódz połączonych sił Badenii i Palatynatu. W 1860 z nominacji Garibaldiego dowódca niesformowanego legionu internacjonalnego. Od 1861 kierował Polską Szkołą Wojskową w Genui. W pierwszych bitwach odznaczył się odwagą i skutecznością, później wiele jego decyzji przyjmowano jako zaspokojenie ambicji osobistych. Wymyślił też kilka niezbyt praktycznych wynalazków jak kosowóz, czy łopatka saperska wkładana pod kaszkiet. W 1862 w "Instrukcji powstańczej" wydanej w Paryżu przedstawił plan trzech etapów - napady na małe garnizony, oczyszczenie pewnego obszaru kraju i zorganizowanie regularnej armii. Propozycję objęcia dowództwa otrzymał dopiero 30.1.1863. Przyjął je od razu ale funkcję dyktatora z dużym ociąganiem. Plan zakładał przeprawienie się do powiatu lipnowskiego, zamiast tego generał wkroczył na Kujawy gdzie spotkał się w Krzywosądzy z niewielką grupą słabo uzbrojonych studentów Daniłowskiego. 16 lutego wydał odezwę do zrywu ogólnopolskiego. W dniach 19-21 wraz z oddziałem Mielęckiego stoczył zakończone klęską bitwy pod Krzywosądzem, Trojaczkami i Nową Wsią. Chory i zgorzkniały przekroczył granicę Pruską i udał się do Paryża. 8 marca pozbawiony został władzy dyktatorskiej. 12 marca przybył do Krakowa gdzie protestując przeciwko dyktaturze Langiewicza przyczynił się do dezorganizacji jego oddziału. Zorganizował oddział pod dowództwem Malczewskiego i stoczył bitwę 4 maja pod Igołomią. 10 maja powrócił do Paryża. Tam w końcu zrzekł się dyktatury i 28 września został naczelnym organizatorem oddziałów poza granicami zaboru moskiewskiego. 8 listopada odwołany decyzji tej nie przyjął. Zmarł 22.11.1878 w Paryżu, jest pochowany na Montparnasse.
Józef Milewski
[herb=Jastrzębiec]Józef Jan Nepomucen Milewski, h. {{Jastrzębiec}}, ur. 1800 Borzewisko, zm. 22.1.1875, syn Kajetana i Sabiny Bogusławskiej. Brat Alojzy zginął w Powstaniu Listopadowym pod Ostrołęką. Kształcił się w Kaliszu, a następnie w Krakowie, gdzie uczęszczał na Wydział Prawniczy UJ. Następnie od 1830 podjął się pracy prawniczej w Kaliszu. Objął po matce zadłużoną wieś Mikorzyn i doprowadził ją do rozkwitu, zostając wkrótce prezesem Rady Powiatowej. Znany był z patriotyzmu, gorliwości społecznej, brania pod opiekę licznych niezamożnych młodych ludzi, a także nienawiści do idei socjalistycznych. W Mikorzynie założył ochronkę, co roku wyprawiał też zabawę na cześć najlepszej gospodyni. Był nazywany "Ojcem włościan", lub przez niechętnych - "chłopomanem". Pełnił też funkcję sędziego pokoju. W 1863 wraz z żoną założyli w lazaret na kilkanaście łóżek. Liczne kontrybucje niemal doprowadziły majątek do ruiny. W trakcie działania dwór został otoczony przez oddział Moskali, lecz Józef wyszedł i po francusku zwrócił się do dowodzącego księcia Witgensteina tak odważnie, że ów cofnął nakaz rewizji, i wydał pisemne pozwolenie na prowadzenie lazaretu i nakaz nieczynienia krzywdy mieszkańcom. Wielkim ciosem było leczenie i śmierć na rękach jedynego syna - rannego w bitwie pod Nową Wsią 29.4.1863. Pochowany w Ślesinie wraz z synem. W kościele w Ślesinie znajduje się epitafium jego i żony. Żona: Dzieci: 1. Aniela Zuzanna, 1841-1896 2. Celestyn, 1842-1863 3. Maria Kleofasa Milewska, 1842-1884, mąż: Bolesław Moszczeński
Moreau
"[i]Temu jednak projektowi sprzeciwił się kapitan Moreau, który imponując tym, że jest oficerem regularnego wojska, zdecydowała, że rozdrobnienie sił będzie tutaj szkodliwym i jako najskuteczniejsze zalecał uderzenie całymi siłami naraz. Major, człowiek bardzo zacny, ale nie wojskowy,przyjął radę kapitana Moreau, nie domyślając się, że zamiarem tego nikczemnika było aby pod ogniem nieprzyjacielskim cały oddział zdemoralizować i tym sposobem rozproszyć. (...) Jeden tylko kapitan Moreau był dotąd dziwnie obojętnym temu wszystkiemu, stał nieruchomie na koniu, ubrany cały czerwono jak rak i dziwna rzecz, że kule moskiewskie nie tylko go nie trafiały, ale w to miejsce nie padały, chociaż stał na otwartym polu. Kiedy jednak tenże Moreau zaobserwował nieobecność na przodzie kolumny majora, poskoczył ku oddziałowi i rzekł " panowie, to wszystko do niczego nas nie doprowadzi, ja radziłbym zaniechać tego ataku, który oprócz wielkich z naszej strony strat, żadnego innego rezultatu nie sprowadzi. Słowa te byłby już dostatecznymi do zdemoralizowania oddziału, bo nawet kosynierzy nasi już zaczęli czynić jakieś niechętne poruszenia, okazujące skłonność do odwrotu , co jednak zobaczywszy wystąpiłem do kapitana Moreau i krzyknąłem: "Kapitanie! Nie po tośmy tu przyszli, ażeby teraz uciekać, lecz ażeby bić się, a tym mniej teraz jest pora do ucieczki, kiedyśmy stracili już dosyć ludzi i kiedy jedna chwila śmiałego natarcia oddać może zwycięstwo w ręce nasze!" A mówiąc to konwulsyjnie ściskałem w rękach swą flintę i mimowolnie kurek naciągałem. Ksiądz kapelan poparł mnie wystąpiwszy równie groźnie przeciwko kapitanowi Moreau i to skonfudowało cokolwiek naszego bohatera, który dosiada konia (ponieważ w chwili zapału porzucił takowego), mówiąc "A więc dobrze, kiedy panowie chcecie, to was poprowadzę" - i wysunął się spoza domu, a za nim i kilkunastu innych, ale w tej chwili Moskale ujrzawszy to urżnęli w to miejsce ognia i nasz bohater kapitan jednej chwili znalazł się na ziemi, ale nie zabity ani nawet nie ranny. Zeskoczył on z konia, ponieważ znalazł się niespodziewanie w kółku naszych, do których Moskale ustawicznie strzelali, znaczy więc że i on mógł być przez pomyłkę zabitym, kiedy stojąc za koniem chronił się od śmiertelnego pocisku. Ochłonąwszy trochę z grożącego niebezpieczeństwa kapitan Moreau wsiadł znów na konia, ale już poza domem i w ten odezwał się słowa: "Panowie! Przyzwyczajonym do wojska regularnego widzę, że z ruchawką nie znającą subordynacji i posłuszeństwa nic zrobić nie potrafię, ja chcę tak, a panowie inaczej, jednakże nie odstępując swego komenderuję i rozkazuję odwrót!" Na te słowa trudno opisać, co się działo z naszym oddziałem. Wszystko tłumnie i bez porządku rzuciło się od odwrotu, porzucając nawet kosy na ziemię. (...) Kapitan Moreau znikł jeden z pierwszych. (...) Major przybywszy tam pyta się o kapitana Moreau, ale na próżno, bo niegodziwiec drapnął bezpowrotnie. (...) Przywitawszy się ze wszystkimi kolegami usiadłem przy obozowym ognisku i tu dopiero opowiadać sobie wspólnie ostatnie nasze przejścia. "A czy nie wiecie - zapytałem - co się stało z kapitanem Moreau?" "Spojrzyj się tylko przed siebie - odpowiedzieli mi - a zobaczysz go w tej małej kapliczce przy drodze, pilnowanego przez kosynierów" Podbiegłem do kapliczki i istotnie ujrzałem kapitana siedzącego na schodku. Wejścia do kapliczki pilnowało czterech kosynierów, Chciałem zbliżyć się i pomówić z nim, ale kosynierzy wzbronili. Wróciwszy nazad do swoich zapytałem, jak się to stało, że Moreau został przyaresztowany. Odpowiedziano mi więc że Langiewicz przybywszy na Święty Krzyż polecił wszystkim, aby gdziekolwiek znajdą kapitana Moreau, przyaresztowali go natychmiast i do obozu odstawili. Owóż jeden z naszych patrolów przybywszy do pewnej wsi zastał tam kapitana Moreau i natychmiast go do obozu dostawił. W tej chwili proces już był rozpoczęty i śledztwo ciągnęło się.[/i]"
Moreau
"[i]W czasie tej wycieczki, w jednym z dworków szlacheckich spotkaliśmy kapitana Moreau. Moreau pochodził z rodziny francuskiej osiadłej dawniej już w Polsce, w koligacji ze szlachtą polską, z rodzinami znanymi z wielkiego patriotyzmu. Jak wielu z rodzin zubożałych, tak i on wszedł do służby wojskowej rosyjskiej dla chleba. W czasie powstania był dymisjonowany,m a nie mając ściślejszych obowiązków, jako kawaler, znajomością fachową chciał się przysłużyć krajowi. Do Wąchocka przybył jednocześnie ze mną mile przez Langiewicza powitany, może i z tajemną rekomendacją od Komitetu. W tych pierwszych chwilach, kiedy fachowców wojskowych oddział nie posiadał, nabytek to był bardzo cenny. Langiewicz to uznawał i powierzył mu jakoby kierunek walki pod Suchedniowem (2 lutego). Wynik walki pod Suchedniowem, jak to już wcześniej wspominałem, nie był dla powstańców szczęśliwy., Oddział poszedł w rozsypkę. Moreau, w czerwonej koszuli - a la Garibaldi, w płaszczu wojskowym, podziurawionym kulami rosyjskimi, nie mógł przecież utrzymać pierzchającego, nie obytego z kulami podkomendnego żołnierza. Dezerterzy, w celu zwalenia winy własnej na kogoś, klęskę oddziału chętnie przypisywali zdradzie - której miał się dopuścić Moreau. Czerwona bluza nawet miała wskazywać go nieprzyjacielowi, ażeby jego oszczędzano. Wieść tę roznieśli dezerterzy zwłóczący się powoli do oddziału. Pod jej wrażeniem i podpuszczeniem jakiegoś leśniczego, będącego z nami razem, i twierdzącego stanowczo, że Moreau zdradził, kapitan Pióro aresztował go. Pod eskortą odwieziono Moreau do obozu. Miał być złożony sąd wojenny, a zanim ten nastąpił, Moreau trzymany był pod strażą na odwachu obozowym - zagrodzie z chrustu i gałęzi. Nie doczekał się ten nieszczęśliwy sądu. Zanim rzecz zbadano, wojsko rosyjskie otoczyło góry: powstańcy wyszli do klasztoru, a aresztowani, jacy pozostali na "odwachu" zostali wykłuci przez nadchodzące wojsko rosyjskie. Znów nowa ofiara plotki niesprawdzonej przynajmniej nie z ręki swoich śmierć poniosła[/i]".
Strona z 20 < Poprzednia Następna >