Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Powstańcy styczniowi

Szukanie zaawansowane

Wyniki wyszukiwania. Ilość: 2733
Strona z 69 < Poprzednia Następna >
Walenty Konewko
Wspomnienie pośmiertne. Różne pisma tutejsze ogłosiły następujące wspomnienie po i śmiertne ze Syracuse, N. Y.: Ś. p. weteran Walenty Konewko. Dzień dzisiejszy będzie dniem,który pozostawi niezatartą pamięć między okoliczną polonią, po zgonie jednego z najzasłużeńszych weteranów z r. 1863 ś. p. Walentego Konewki. Złożyliśmy dziś bowiem na wieczny spoczynek zwłoki tego bohatera Wolności na polskim cmentarzu w Sugar Notch, Pa. S. p. Walenty Konewko urodził się dnia 14 lutego, 1832 r. w powiecie Sejneńskim gubernii suwalskiej w Królestwie Polskiem. Odziedziczywszy majątek po rodzicach Rutka-Pachucki, tam się ożenił i pracował na roli. Gdy wybuchło powstanie w roku 1863, śp. Walenty pierwszy rzucił się w „odmęt", o wszystkiem zapomniał i całą duszą oddał się sprawie narodowej! Ówczesny „Rząd Narodowy" oceniając jego niepospolitą pracę mianował go „żandarmem" na powiat sejneński. Nie wielu nas pozostało, co pamiętamy dzieje roku 2863go, my tylko wiemy, jaką odpowiedzialność przyjmował na siebie taki żandarm i co mu groziło. —Werbował on ochotników do powstania, wyznaczał miejsca zebrań i odprowadzał do organizujących się obozów. Wynajdywał on, jako najlepiej znający okolicę, najbezpieczniejsze schroniska dla obozów, a jednocześnie mylił drogę ścigającym powstańców Moskalom, jeżeli widział ich przeważającą siłę. Słowem „żandarm" musiał być wszędzie czujny i czynny, nie zważając na śmierć, która mu na każdym kroku grozi ła. Takim był śp. Walenty. Gdy pewnego razu, nieznaczny oddział powstańców ścigany przez dziesięćkroć przeważającą nawałę moskiewską, był w prawdziwie rozpaczliwem położeniu i zdawało się, że nie pozostaje mu nic, jak zginąć bohaterską śmiercią, wówczas jak duch opiekuńczy, zjawia się przed dowódcą ś.p. Walenty 1 woła:Panie Dowódco, proszę za mną, ja wam wskażę takie miejsce, gdzie was nie tylko Moskale, ale i sam dyabeł nie odnajdzie — spieszcie się tylko, bo Moskale tuż, tuż za nami! — Dowódca znając dzielnego ś.p. Walentego, zawrócił oddział i wpół godziny znalazł się w bezpiecznej pozycyi, gdzie jeden przeciwko dziesięcin mógł walczyć. Wówczas nieustraszony ś.p. Walenty, gdy mu dowódca dziękował, odparł spiesznie: Zostańcie z Bogiem! nie mam czasu, muszę jeszcze szukać Moskali i udał się wprost do swojej sadyby, gdzie zastał już całe mrowie Moskali. — Ci rzucili się na niego i powlekli przed oficera. — Gdzie miatieżniki? — krzyknął — wściekły oficer. — Albo ja wiem, odparł spokojnie śp. Walenty. — Ty nie znajesz, powiesit!— zakomederował. W tej chwili czterech sołdatów wprawnych do podobnej operacyi, pochwyciło biednego Walentego, a założywszy mu stryczek na szyję, poczęli go ciągnąć na najbliższej gałęzi do góry. Śp. Walenty ani jęknął, wzniósł oczy ku niebu, jakby wzywając pomsty na swych o prawców. — Apustit! (spuścić) — za brzmiał głos oficera. Gdy śp. Walenty przyszedł do przytomności, oficer grożąc mu pięściami, woła: — Skazy, gdiemiatieżniki! — Nie wiem — odpowiada z rezygnacyą śp. Walenty. — Powiesit! — zakomenderował znowu oficer. I znowu biedaka „hajstują" do góry. — Apustit! Spuszczają już na pół żywego, a ten zbój oficer (niestety Polak, Markiewicz czy Markow ski) woła zapieniony: jeżeli nie powiesz w którą stronę poszli „miatieżniki", to będziesz wisiał — W tamtą stronę poszło jakieś wojsko — rzecze śp. Walenty, wskazując ręką w przeciwną stronę, gdzie przed godziną odprowadzał obóz, — ale nie wiem, czy to byli Moskale czy miatieżniki. — Kogo ty nazywasz moskalami?! — woła oszalały oficer. — A no was, bo inaczej was tu nie nazywają — odparł spokojnie śp. Walenty. — Powiesić! — krzyknął zbójca i znowu oprawcy zabierają się do ostatecznej operacyi. — W tem główny dowódca oddziału, Moskal, przyglądając się z oddali tej barbarzyńskiej scenie, spojrząwszy z pogardą na kata Polaka: — Stój! — krzyknął — pustit jewo swobodno! — Szlachetne serce moskiewskie, lepiej potrafiło odczuć hart duszy śp. Walentego, który wolał ponieść śmierć męczeńską, niż zdradzić świętą sprawę. — Oto jeden z epizodów z życia śp. Walentego Konewki! Śp. Walenty, aż do upadku powstania nie ustawał w pracy, narażając się nieraz na największe niebezpieczeństwa. — Gdy już widział, że wszystko stracone i niema nadziei ratunku, zajął się gorliwie gospodarstwem i wychowaniem dzieci. — Gdy dzieci, a zwłaszcza synowie poczęli dorastać, aby nie zostali moskiewskimi „sołdatami" wysyłał ich do Ameryki; nareszcie i sam (będąc wciąż pod nadzorem policyi, jako „niebłagonadiożny") gdy począł podupadać na zdrowiu, przybył wraz z żoną i czworgiem dzieci do Ameryki w r. 1896. —Po stracie żony, zamieszkał śp. Walenty u najstarszego syna Kazimierza w Ashley, gdzie przez całą familię, aż do śmierci otaczany był najczulszą miłością i opieką. — Od pięciu lat śp. Walenty zupełnie zaniewidział, co pobudziło dzieci do tem czulszej nad nim opieki, od czterech zaś miesięcy nie podnosił się z łoża boleści i dnia 23 czerwca o godzinie 2:45 popołudniu rozstał się z tym światem, opatrzony św. Sakramentami. Zwłoki śp. Walentego odprowadzono z domu żałoby w Ashley o godzinie 10 dniu 27 czerwca do irlandzkiego kościoła w Sugar Notch (kościół polski zgorzał doszczętnie od uderzenia pioruna dnia 21 czerwca rb. o godzinie 3 rano), gdzie czcigodny miejscowy proboszcz ks. Dreier odprawił solenne żałobne nabożeństwo zaspokój duszy zmarłego w asystencvi dwóch innych księży. Następnie po wygłoszeniu dłuższej pożegnalnej mowy, w Której szanowny kapłan odzwierciedlił cały przebieg życia weterana, jego zasługi dla kraju, jego nieskazitelny długoletni żywot i tą bez graniczną miłość Ojczyzny, jaką do ostatniej chwili żywił zmarły, z powodzi wieńców i kwiatów i jarzących świec, nad któremi widniał krzyż, godło zbawienia, wyniesiono zwłoki nieodżałowanej pamięci śp. Walentego i odpro wadzono na wieczny odpoczynek. Zacny nasz ks. Dreier, wraz z asystującymi mu kapłanami aby oddać cześć zasłudze, piechotą, pomimo dokuczliwego gorąca i kurzu, odprowadzili zwłoki, na parę mil odległy cmentarz. Nad grobem wiel. ks. Dreier w krótkich, lecz rozrzewniających słowach, żegnając w imieniu zmarłego pozostałe dzieci, wnuki i prawnuczkę, krewnych i przyjaciół, ze łzami w oczach zakończył: Niech ta obca, choć nierodzima ziemia, którą śp. Walenty nadewszystko ukochał,lekką mu będzie! Cześć jego pamięci! I Tobie cześć zacny kapłanie patryoto! A teraz, żegnaj zacny druhu weteranie — spełniłeś swój obowiązek jak na prawego syna Ojczyzny przystało 1 Niech Cie Bóg przyjmie do swej chwały wiekuistej !
Ignacy Kopczyński
ur. w r. 1839. w Czaharach zbaraskich (Maksymówka). Kształcił się najpierw w domu, potem w gimnazyum w Tarnopolu. Nie mając lat przepisanych do egzaminu dojrzałości uczęszczał na kursą techniczne we Lwowie a następnie przeniósł się do krajowej szkoły rolniczej w Dublanach, którą ukończywszy osiadł na gospodarstwie w Roznoszyńcach. Tam go też zaskoczyły wypadki z r. 1863., w których wziął udział, wyruszając po Wielkanocy do organizującego się pod Czeremosznią oddziału Jeziorańskiego. Przeszedł z nim kordon i brał udział w bitwie pod Kobylanką w dniu 1. maja 1863. W czasie gorącej potyczki otrzymał Kopczyński polecenie przywiezienia patronów na linię bojową, która brak ich poczęła odczuwać. Wśród gradu kul, gęsto padających, przyniósł patrony w chwili, gdy koń pod Jeziorańskim został ubity. Kopczyński podawał mu swego, gdy spotkał się z twardą przymówką, za którą później na biwaku serdecznie go przepraszał dowódca a zwłaszcza za słowo: »Psiakrew! jedź tam, gdzie ci kazali !« Gdy oddział został wyparty, powrócił Kopczyński do Roznoszyniec. Pracował w organizacyi w które) bardzo czynny brał udział; między innymi współdziałał w sprawie wywiezienia X. Bernarda Bulsiewicza z celi zbaraskiego klasztoru, w której tenże był aresztowany przez rząd austryacki za wygłaszanie patryotycznych kazań a posiadał także bliższe wiadomości o morderczym zamachu na Kuczyńskiego we Lwowie. Objął po powstaniu w dzierżawę Chomy następnie Chomy i Ihrowicę. Umarł 5. grudnia 1894 r pochowany w Ihrowicy.
Franciszek Kopernicki
(1825— 1892) odznaczył się w powstaniu 1863 r. jako naczelnik powiatu piotrkowskiego, sieradzkiego, wieluńskiego, w końcu woj.kaliskiego. Był rodzonym bratem dra Izydora Kopernickiego. Mieszkał także w Księstwach Naddunajskich, we wsi Svaristi pod Botuszanami. Agaton Giller wezwał przy końcu 1862 r. szwagra swego Fr Kopernickiego do wzięcia dymisji z wojska rosyjskiego i przybycia do Kongresówki. Fr. Kopernicki kwaterował wówczas w Kiszyniewie, podał się do dymisji, otrzymał takową i wraz z żoną udał się w Kaliskie, gdzie matka jego żony ma posiadłość ziemską. Tam doczekał się powstania, został nominowany przez Rząd Narodowy pułkownikiem i pod Taczanowskim, który sam osobiście dowodził kawalerią, objął dowództwo całej powstańczej piechoty w Kaliskiem. Następnie zaś po ustąpieniu Taczanowskiego sam dowodził naczelnie w Kaliskiem. Politycznego wykształcenia posiada niewiele, jest po prostu żołnierzem, lecz w fachu swoim zdolny. Obecnie nie przestaje pracować nad teoretycznym wykształceniem swoim wojskowym, czyta wiele i jest pełen energii i nadziei. Stosunek ze szwagrem Gillerem utrzymuje go ciągle w związku z emigracją paryską i Giller przesyła mu wszystkie gazety i książki, jakie emigracja wydaje. Zadzierżawił małą, kilkadziesięciomorgową posiadłość na Multanach we wsi Svaristi i utrzymuje się z gospodarstwa rolnego. Wraz z żoną pracują oni teraz ręcznie przy gospodarce i na polu. Mają dwoje dzieci, chłopca 10-letniego i rok dopiero mającą dziewczynkę.Po upadku powstania przebywali oboje, lecz krótki czas w Szwajcarii, a następnie przybyli na Multany
Izydor Kopernicki
(1825— 1891), lekarz i antropolog, od r. 1886 prof.U J., autor wielu prac z prehistorii, antropologii i etnografii. W sierpniu 1863 r. działał na stanowisku komisarza pełnomocnego Rządu Narodowego na Galicję wschodnią, za co internowano go w Ołomuńcu. Stamtąd zbiegł do Paryża, skąd wyjechał do Księstw Naddunajskich. Był gorącym zwolennikiem idei wszechsłowiańskiej Mieszkał on przed r. 1863 w Kijowie, gdzie był profesorem przy tamtejszym uniwersytecie na fakultecie medycznym i miał sławę znakomitego doktora medycyny tudzież powszechne poważanie Polaków i Rosjan, a nawet wszystkich tamtejszych wysokich dygnitarzy rządu rosyjskiego. W r. 1863, zaraz po wybuchu powstania w Królestwie Polskim, należał do tak zwanego Komitetu prowincjonalnego, który utworzył się w Kijowie z trzech osób: tegoż Izydora Kopernickiego, Edmunda Różyckiego i trzeciego 2, gdy zaś powstanie na Wołyniu i Ukrainie zostało w maju 1863 r. rozbite, wziął od rządu rosyjskiego paszport, co przy jego stosunkach było mu łatwym, i pojechał przez Petersburg do Warszawy. Z Warszawy ówczesny Rząd Narodowy wysłał go w Kaliskie dla urządzenia tam powstańczej służby lekarskiej, co on bardzo zdolnie wykonał. Będąc w Kaliskiem nosił nazwisko dra Kaziskiego i jako naczelny lekarz na całe Kaliskie, nie był przy żadnym oddziale, lecz przebywał po domach obywatelskich, gdzie były urządzone szpitale powstańców. Posiadając dobry paszport na imię dra Kaziskiego nie krył się, lecz jawnie wobec władz rosyjskich jeździł wtedy po całym Kaliskiem; wreszcie władze dowiedziały się, jakie obowiązki spełnia dr Kaziski i chciano go przyaresztować w pewnym domu, ale zdołał się ukryć. Następnie jednak rząd rosyjski mając dokładny jego rysopis tak go poszukiwał w Kaliskiem, że musiał stamtąd uchodzić i pojechał do Warszawy. Zaraz potem Rząd Narodowy wysłał go jako swego pełnomocnego Komisarza do Galicji. Polityczne jego postępowanie w Galicji nie podobało się Rządowi Narodowemu i wkrótce go odwołał. Zdaje się, że był Komisarzem pełnomocnym w Galicji około dwóch miesięcy. Przez cały ten czas znany był we Lwowie pod imieniem pana Jakuba. Mimo znakomitej uczoności i zdolności specjalnej jako lekarz, rzeczywiście na posadzie Komisarza pełnomocnego w Galicji, popełnił Kopernicki niektóre niewłaściwości — ma się rozumieć — z ówczesnego stanowiska Rządu Narodowego. Przyzwyczajony jak wszyscy lekarze, a tym bardziej znakomici, do ciągłej atencji, która płynie stąd, że udający się do lekarzy zawsze względem nich stawiają się w położeniu proszących i wyglądających od nich jakby łaski, dr Kopernicki uległ w swej ludzkiej naturze tym okolicznościom i na posadzie Komisarza pełnomocnego w Galicji jako reprezentant Rządu Narodowego chciał być otoczonym szczególną atencją i poważaniem, co niekiedy dochodziło aż do śmieszności. Nie podobało się to szlachcie galicyjskiej, która miała z nim stosunki, tudzież ówczesnemu Komitetowi galicyjskiemu, złożonemu wtedy wyłącznie z samej szlachty galicyjskiej, i to stało się niemałą przeszkodą do porozumienia się z tymże Komitetem. Podlegając więcej rozdrażnieniu osobistemu niż zastanowieniu politycznemu zamianował wówczas Kopernicki nowy Komitet, gdy stary wciąż funkcjonował i miał posłuch w kraju. Wybór ludzi do tego nowego Komitetu, który nigdy nawet nie mógł zacząć funkcjonować, dowodził znowu pewnej politycznej niepraktyczności Kopernickiego. Jak więc mówiliśmy, Rząd Narodowy odwołał go. Wkrótce potem wyjechał on do Paryża, a stamtąd do Księstw Naddunajskich, gdzie przybyła do niego jego żona
Władysław Kopystyński
h. Leliwa, prywatny oficjalista. Zamieszkały w Leżajsku. Urodzony 29 stycznia 1846r. w Leżajsku. Żonaty, ojciec 5 dziatek, wyznania rzymskokatolickiego. Przed powstaniem „był u Augusta Schumana w zawodzie mechanicznym, gdzie w dniu 29 stycznia udał się do Komitetu Narodowego śp. Armatysa, gdzie stamtąd udał się do oddziału Jana Czarnevkiego – stamtąd powróciwszy po uwięzieniu w domu karnym pozostał uwolniony – gdzie udał się na powrót do oddziału Jungiego, następnie po rozsypce powrócił do Galicyi – gdzie udał się natychmiast do oddziału J. Jeziorańskiego na okolice Leżajska. W temże oddziale był w bitwach 1 i 6 maja pod Kobylanką, gdzie 6 maja pozostał ranny i do szpitala Cieszanowa, następnie Lubaczowa odstawiony. Po wyleczeniu się udał się po czwarty raz do oddziału Pułkownika , w którem to oddziele brał udział w bitwach pod Polichną, pod Kaniwolą, w której Wierzbicki pozostał ranny, następnie pod Urzędowem czyli Parszywej Górze, pod Nadrybiem – Rzerzyną i Wojsławicami, gdzie w dniu 24 sierpnia 1863 pozostał wzięty do niewoli. Konwojowany do Prockiej Cytadeli, następnie do Warszawy i Moskwy, gdzie tam za wstawieniem się Jenerała Chruszczowa jako małoletni uwolniony pozostał. Po odsiedzeniu półtora roku kary więziennej po powrocie (...) aresztowany do c.k. Armii Austriackiej. Był ranny w głowę 6 maja pod Kobylanką a 24 sierpnia pod Wojsławicami w palce lewej ręki i dwa pchnięcia bagnetów w kark i nogę prawą. Służył w oddziale Czarneckiego i Jungiego jako szeregowiec, zaś w oddziale Jenerała Jeziorańskiego jako szeregowiec i podoficer, w oddziale Wierzbickiego jako sierżant i porucznik. Ma poświadczenia z miejsca urodzenia wydane przez władze, świadectwa lekarskie poświadczające zasługi i rany na ciele, następnie odwołuje się na Jana Czarneckiego, Józefa Mosza, zamieszkałych w Lwowie, Jana Gniewosza, Romana Kality, Rudolfa Raszeckiego, Leona Hana, Jana Majchera, Józefa Bielińskiego, Langa Smalawskiego, Walętego Niemczyckiego, Józefa Kellermana”. Zobowiązał się do wpisowego 1 złotego i składki rocznej w wysokości 3 złotych reńskich. Oświadczenie podpisał we Lwowie 19 (brak miesiąca) 1888r. Przyjęty na członka czynnego 23 czerwca 1888r.
Wincenty Kornecki
Wincenty Andrzej Kornecki, ur. 19.7.1839 Bochnia, zm. 15.7.1903 Kraków, syn. Sebastiana i Apolonii Prymus. Rodzeństwo: Teodor, Petronela, Marianna (zam. Kreutzer), Józef Piotr, Agata Wiktoria, Zofia (zam. Seiche). Ojciec Sebastian był z zawodu kowalem, syn Wojciecha (krawca) i Franciszki (1826 ślub), która po śmierci męża w 1855 wyszła ponownie za mąż za kowala Wojciecha Ziębę. W ich rodzinie wychowywały się dzieci, w tym przyszły powstaniec. Wincenty w wieku 24 lat walczył w Powstaniu. Ranny pod Starą Wsią 18.01.1864 dostał się do niewoli i został skazany na zesłanie. Zawrócony z drogi powrócił do Galicji. W listopadzie 1864 skazany przez Sąd Wojenny w Krakowie za "zbrodnię zaburzenia spokojności publicznej" (czyli wspieranie i udział w w Powstaniu) na 4 miesiące więzienia zaostrzonego założeniem kajdan. Był wówczas komisantem handlowym. W 1866 ożenił się z Franciszką Teichman (c. Józefa i Joanny Loke). W latach 70-tych nabył w Krakowie drukarnię po Jaworskim, mieszczącą się przy Rynku Głównym nr 8 na I piętrze. Prowadził ją 30 lat aż do śmierci. Działał aktywnie społecznie, np. organizował zbiórki książek, które przeznaczał dla czytelni ludowych. W 1875 był oskarżony i skazany za wydruk broszury patriotycznej "Sławianie!" - Baczność!", autrostwa Zygmunta Malczewskiego, wzywającej do zjednoczenia się wszystkich Słowian. Członek i przewodniczący kilku towarzystw rękodzielniczych i mieszczańskich - w tym współzałożyciel "Zgody". Mieszkał pod nr 363 w Krakowie. Nabożeństwa żałobne odbyły się w kościele oo. Kapucynów i oo. Franciszkanów Miał jednego syna - Bronisława (ur. 24.8.1873 Kraków, zm. 1940), studenta Akademii Graficznej we Wiedniu - który po stażu w Berlinie i Lipsku przejął po ojcu drukarnię, a także córki: Kamila, Wanda (zam. Brandhuber), Kazimiera, Marcelina, Zofia.
Strona z 69 < Poprzednia Następna >