Portal w rozbudowie, prosimy o wsparcie.
Uratujmy wspólnie polską tożsamość i pamięć o naszych przodkach.
Zbiórka przez Pomagam.pl

Powstanie Styczniowe - uczestnicy

Największa baza Powstańców Styczniowych.
Leksykon i katalog informacji źródłowej o osobach związanych z ruchem niepodległościowym w latach (1861) 1863-1865 (1866)

UWAGA
* Jedna osoba może mieć wiele podobnych rekordów (to są wypisy źródłowe)
* Rekordy mogą mieć błędy (źródłowe), ale literówki, lub błędy OCR należy zgłaszać do poprawy.
* Biogramy opracowane i zweryfikowane mają zielony znaczek GP

=> Powstanie 1863 - strona główna
=> Szlak 1863 - mapa mogił i miejsc
=> Bitwy Powstania Styczniowego
=> Pomoc - jak zredagować nowy wpis
=> Prosimy - przekaż wsparcie. Dziękujemy

Szukanie zaawansowane

Wyniki wyszukiwania. Ilość: 973
Strona z 25 < Poprzednia Następna >
Longin Zachariasz Roland Zadarnowski
W archiwum są jego 2 spisane własnoręcznie oświadczenia. Urodził się 15 marca 1827 roku w Zadarnowie, powiecie kobryńskim w guberni grodzieńskiej, wyznania rzymskokatolickiego, żonaty, bezdzietny. W oświadczeniu o przystąpieniu do Towarzystwa Wzajemnej Pomocy Uczestników Powstania Polskiego 1863/64 r. podał, iż przez 17 lat był oficjalistą w dobrach hr. Dzieduszyckiego, następnie przedsiębiorcą a obecnie nie ma stałej posady. Przed powstaniem przez 4 lata uczył się gospodarowania a potem w l. 1852-1863 zaangażowany był w różne przedsięwzięcia. Do powstania poszedł w kwietniu 1863 roku w Wołkowyskim i walczył w oddziale P. (Pawła) Strawińskiego. Na świadka przywołał Strawińskiego, pod którego komendą brał udział w dwóch bitwach pod Michalinem, w Słonimskim pod Małowidami w oddziale sformowanym przez Jundziłła (gdzie również walczyły oddziały Włodka z Prużańskiego i księdza N.N. (nie pamiętał nazwiska) z Nowogródzkiego. Walczył także pod Wielkim Uhłem (po bitwie przedstawiono go do awansu na oficera), pod Żarkowszczyzną i w Białowieskiej Puszczy, pod Holendernią, Janowem, Kolanem hr. Łubieńskich. Postrzelony w prawą nogę. „Gdyśmy w sierpniu zostali wypchnięci za Bug na Podlasie, zabrał mnie Krysiński i polecił mi pluton strzelców i kilku kosynierów. Byłem w trzech bitwach a gdym osłabł na siłach, polecili mi pp. Krysiński i śp. Ejdmonowicz (Ejtminowicz) pełnić obowiązki komisarza. 27 listopada zażądałem urlopu”. Został aresztowany 10 lutego 1864 roku w B(…) nad Sanem. Na dowód swojego udziału w powstaniu posiadał dokument z pieczęcią wojewody Walerego Wróblewskiego w Łęcznej w województwie grodzieńskim. Powołał się również na świadectwo Stanisława Kamińskiego zamieszkałego obok Mikołajewa. Zobowiązał się do wpłacenia wpisowego w wysokości 1 złotego reńskiego. Do świadczenia dołączono kopię pisma: „Naczelnik 2go batalionu 8go oddziału województwa podlaskiego uwalniam oficera mego oddziału Longina Zadarnowskiego z przyczyn słabości zdrowia od obowiązku służby i upraszam obywateli o udzielenie pomocy w teraźniejszym jego położeniu. 1863 rok dnia 27 listopada. Podpisano major Eitminowicz, pieczęć brzmi: Naczelnik Wojsk Województwa Grodzieńskiego. Druga pieczęć wyraźna: Województwa Lubelskiego.”
Józef Kazimierz Zajączkowski
Herbu Prus. Ur. 4.3.1844, zm. 30.7.1911 Mikulińce. Syn Ignacego, ekonoma w Kopyczyńcach i Antoniny Domańskiej. Brat Jacka.[6][7] Wyszedł do powstania jako b. uczeń gimnazyum tarnopolskiego. Wstąpił do oddziału Czarneckiego, który po zajęciu wstępnym bojem Tomaszowa, został wyparty z miasta przez zwiększone oddziały Moskali, którzy wypierali gromadki powstańców do Galicyi. W jednej z tych gromadek znachodził się i Zajączkowski, jeden z trzech studentów wśród 17 towarzyszy, jacy pospieszyli przeważnie od warsztatu, wszyscy ze Lwowa, gdy on jeden zdążył do oddziału z gimnazyum w Tarnopolu. Wśród wielkich mrozów przeszedł oddział granicę i został rozbrojony przez żandarmów austryackich przy pomocy kilkunastu chłopów a następnie odstawiony ze związanym Zajączkowskim, który strzelił do jednego żandarma, — do Cieszanowa. Osadzony w oddzielnej ubikacyi, towarzysze we wspólnej kazamacie. Z lat dziecinnych znany naczelnikowi powiatu daremnie przybrał nazwisko Kazimierza Mokrzyckiego, studenta z Lublina, odstawiany dalej konwojem znika w drodze żandarmowi Teleżyńskiemu i z dwoma towarzyszami udaje się do Lwowa.[1] Po raz wtóry spieszy w szeregi i walczy w dniu 6. maja 1863 pod Kobylanką. W oddziale tym walczyło około 80 ułanów, pochodzących przeważnie z dworów i dworków szlacheckich z okolic Tarnopola, Czortkowa i Husiatyna, walczących pod dowództwem . Wobec wielkich posiłków, jakie przybywały nieprzyjacielowi, oddział zachwiał się chwilowo a gdy z karabinem w ręku poszedł w bój sam Jeziorański, nowy duch ożywił słabnące szeregi powstańcze i nieprzyjaciel pewny już zwycięstwa rozprószony został. była największą, jaką przebył Zajączkowski podczas trzynastomiesięcznej swej kampanii. Pod Kobylanką był Zajączkowski kontuzyonowany. Naciskany przez nieprzyjaciela cofnął się oddział do Galicyi, gdzie obce szeregi oddały powstańcom honory wojskowe, poczem wszedł z powrotem na ziemię lubelską a po usunięciu się rannego Jeziorańskiego szedł dalej pod dowództwem , który osaczony coraz bardziej przez Moskali przeszedł w dniu 8. maja granicę galicyjską koło Ulanowa, gdzie cały oddział został rozbrojony. W dniu 15. maja odstawiono Zajączkowskiego z towarzyszami do Rzeszowa, następnie do Lwowa, gdzie go osadzono w Brygidkach, zapowiadając mu równocześnie, że odstawiony zostanie do Tarnopola. Nie tam go jednak wysłano, ale do więzienia Karmelickiego przy ul. Batorego, gdzie spoczął w celi więziennej. Śledztwo w jego sprawie prowadził radca Kuczyński a rozprawę wyznaczono na dzień 20. lipca. Oskarżony o strzał do żandarma w lesie bełzeckim i rzucenie drugiego żandarma do rowu pod Rzeszowem, skazany został na cztery dni więzienia i wykluczenie ze wszystkich szkół austryackich. Więzienie opuścił 24. lipca i ruszył wnet do jazdy Wołyńskiej, stojącej na leżach w okolicy Tarnopola.[1] Lwów nie miał połączenia kolejowego z Tarnopolem, to też ruszył Zajączkowski budą {{bałaguła|bałaguły}} tarnopolskiego "starego Srula" i po 18-godzinnej jeździe stanął w Tarnopolu, skąd wyruszył w dom rodzicielski, położony ze dwie mile od tego miasta. Poprzednio zgłosił się w komendzie jazdy Wołyńskiej, mieszczącej się w hotelu Puntscherta, gdzie po przedłożeniu legitymacyi otrzymał rozkaz bezwłocznego udania się do Bohatkowiec i przydzielony został do trzeciego szwadronu rotmistrza Nałęcza. pod koniec maja przedarł się po zwycięskiej bitwie pod Salichą na Podole, gdzie dwory i dworki szlacheckie nader gościnnie Wołyniaków podejmowały.[1] W czasie wstąpienia Zajączkowskiego do oddziału, był on już uzupełniony, liczył 5 szwadronów po 150 koni i 50 kozaków dla służby wywiadowczej. Zajączkowski przeniesiony do Rosochowaćca mianowany został furierem szwadronu. Z końcem sierpnia stanął cały oddział na stepie strusowskim na przegląd i manewry. Gdy z wymarszem zwlekano udał się Zajączkowski w Sokalskie do oddziału a gdy ta wyprawa zawróciła , przedostał się w Krakowskie do oddziału , gdzie wstąpił w randze porucznika. Po chwilowo odbywanej służbie wywiadowczej wysłany został jako kuryer do Tarnowa i Krakowa, tu został aresztowany, osadzony najpierw "pod Telegrafem* a następnie w więzieniu wojskowem. Przez sąd wojskowy skazany został na sześć tygodni ścisłego aresztu z zastrzeżeniem odesłania szupasem do miejsca przynależności. Po odsiedzeniu więzienia pod eskortą wraca z Krakowa do Tarnopola, po części koleją do Lwowa a następnie furą do miejsca przynależności. Po audyencyi u pułkownika, który w czasie stanu oblężenia był komendantem miasta, skazany został Zajączkowski za męskie zachowanie się wobec niego i pełną godności obronę sprawy powstania na 48 godzin więzienia, poczem był internowany w Tarnopolu aż do chwili zniesienia stanu oblężenia tj. przez przeciąg trzech miesięcy.[1] Po powstaniu poświęcił się Zajączkowski studyom technicznym, był inżynierem kolei państwowych. Umarł w dniu 31. lipca 1911 w 67 roku życia w Mikulińcach, gdzie też został pochowany.[1][8] W małżeństwie z Amalią Hillinger (Hellinger) miał kilkoro dzieci, Stanisławę (ur. 1872 Lwów), Adama (1877-1842, żandarm WP), Bolesława (1881 Kraków - 1920, Orlę Lwowskie, poległ pod Zadwórzem, kawaler VM), Romanę (ur. 1888 Buczacz),[3-7] i Agnieszką(?)[9]
Jan Żalplachta
pseud. Zapałowicz. Ur. 1834, syn Antoniego (nauczyciel prywatny z Moraw, syn. Marcina i Tekli Kotzian) i Elżbiety Szmerglewskiej (c. Walentego i Anny). Miał braci Adama i Ferdynanda i siostrę Filipinę (żonę Tytusa Wilda). Ukończył Akademię Wojskową w Ołomuńcu. Porucznik artylerii austriackiej. Powstaniec, dowódca oddziału. Mianowany majorem w oddziele Czechowskiego. Na czele oddziału 800 ludzi walczył - obok Wiśniewskiego i Czerwińskiego pod Tyszowcami a następnie pod Mołozowem (Stara Wieś). Zaaresztowany odsiedziała karę więzienia w Lwowie. Po powstaniu kupiec we Lwowie, gdzie wszedł do grona założycieli Sokoła. Ożenił się w 1866 w Brzozdowcach z Jadwigą Heleną Anną Neronowicz (c. Tobiasza i Justyny Chłopeckiej). Rok później urodził mu się syn - Jan (późniejszy lekarz, ukończył wydział medycyny we Wiedniu i dziennikarz). W 1876 osiadł w Rumunii w jako przedsiębiorca kolejowy i robót publicznych, a także w obszarze przemysłu naftowego. Prowadził tam ożywioną działalność w kołach polskich. Przez 2 lata był prezesem Koła Polskiego, które praktycznie stworzył na nowo. Prezes kasyna austro-węgierskiego w Rumunii (które bronił przed centralistami niemieckiemi). Wybrany prezesem towarzystwa słowiańskiego w Rumunii "Biesiada". Założył też towarzystwa Wzajemnej Bratniej Pomocy. Jego dom był otwarty dla uciekinierów politycznych z Polski. Zmarł gwałtownie w lipcu 1894 w Bukareszcie przebywając w hotelu. Służba okradła go, i nie zawiadomiła rodziny przez co został pochowany w grobie dla bezimiennych. Dopiero po interwencji policji ciało ekshumowano i złożono w grobowcu rodzinnym na miejscowym cmentarzu.
Władysław Zawadzki
"[i]Kiedy więc tak chodzę sobie, przypatrując się wszystkiemu usłyszałem bolesne jęki wychodzące z jednej celi. Pytam się więc najbliższego co to znaczy? Odpowiada mi, że tutaj złożeni są ranni. Wchodzę więc tam, chcąc zobaczyć, czy nie ma kogo ze znajomych. Na ziemi celi, na słomie, leżało dwóch rannych, a obydwa w nogi; leżący z prawej strony jakiś nieznajomy mi jęczał przeraźliwie, kiedy przeciwnie, ranny leżący z prawej strony niczym bólu swego nie zdradzał. Był to porucznik Zawadzki, dowódca załogi klasztornej. Rano dnia tego porucznik Zawadzki nie przeczuwając napadu Moskali żadnych nie przedsięwziął środków ostrożności i dopiero kiedy Moskale postępowali pod klasztor, mały chłopak zobaczywszy ich w lesie przybiegł do klasztoru i ostrzegł Zawadzkiego o bliskim niebezpieczeństwie. Natychmiast wszystko co żyło w klasztorze, rzuciło się do zamykania i zatarasowywania drzwi, a porucznik Zawadzki rozstawiwszy swoich strzelców w oknach pierwszego piętra, a kosynierów na dole przy wejściach, czekał tak przygotowany zbliżania się nieprzyjaciela. Wkrótce Moskale podstąpili pod klasztor, ale obawiając się nań uderzyć, z dość dalekiej odległości dali ognia do okien. Zawadzki, któremu chodziło tylko chwilowe wstrzymanie, kazał strzelać, nie zważając, że dubeltówki nic szkodzić nieprzyjacielowi nie mogą. Był bowiem pewnym, że usłyszawszy strzały przybędziemy mu zaraz na pomoc, a z drugiej strony dawał poznać Moskalom, że klasztor przygotowany jest do obrony. I istotnie powiodło mu się wszystko najpomyślniej, bo niezadługo doczekał się naszego przybycia. Kiedy jednak po naszym przybyciu otworzono furtę klasztorną, zawadzki wyszedłszy z tejże, kulą w udo ugodzony został. (Rana porucznika Zawadzkiego spowodowała odjęcie nogi. Porucznik Zawadzki znajduje się na emigracji).[/i]" Przypis red. (Anna Borkiewicz-Celińska): .
Marcin Zawora
Pamięć o zrywie narodowym, jakim było Powstanie Styczniowe w 1863 roku, trwała w sercach ówczesnych Polaków jeszcze długie lata po jego zakończeniu. Wiele rodzin pielęgnowało historię i opowieści dotyczące powstańców, ich rodzin i dramaturgii tamtego czasu. Jedna z takich historii jest związana z rodziną Bazarników z Czatkowic, których przodek (1826-1887) odnalazł w lesie rannego powstańca, uczestnika roku. Warto ją przypomnieć w 150. rocznicę Powstania Styczniowego. W 1863 roku, pewnego zimowego poranka Sebastian Bazarnik, gajowy w dobrach hrabiego Potockiego, jak zazwyczaj poszedł na obchód lasu. Po pewnym czasie, niespodziewanie szybko, wrócił. Nakazał swojemu synowi - Izydorowi zaprzęgać konia do sań i pojechali w stronę lasu. Gdy dojechali na miejsce, Sebastian zaszył się w gęstwinę leśną by po dłuższej chwili wynieść z niej rannego i wyczerpanego ze zmęczenia człowieka. Był to powstaniec. Po powrocie do domu ułożyli rannego na łóżku. Broń, która była przy nim, czyli: szabla i dwa pistolety z nabojami Sebastian, w obawie przed żołnierzami austriackimi, ukrył w szopie, przykazując zachowanie tajemnicy na temat zaistniałej sytuacji. Ranny powstaniec opowiadał o sobie: "". Sebastian Bazarnik udał się do Krzeszowic, w celu zorganizowania pomocy rannemu powstańcowi. Poprzez organistę powiadomił szpital hr. Potockich o zaistniałej sytuacji. Polecono by ranny pozostał w Czatkowicach, ponieważ husarzy austriaccy przeszukują okolicę szukając powstańców. Kolejnego dnia, o zmroku pod chatę zajechały sanie i zabrano rannego do szpitala na Nowej Wsi. Niestety nie udało się uratować Marcina Zawory, zmarł w skutek ran odniesionych w bitwie. Zmarłego żołnierza Powstania Styczniowego pochowano na cmentarzu w Krzeszowicach. Jego grób znajduje się na starej części cmentarza, po lewe stronie idąc od głównej bramy. Na nagrobku widnieje napis: Marcin Zawora włościanin wsi Balin lat 36 w skutek odniesionych w sprawie Ojczyzny i Wiary ran pod Miechowem d 9/3 1863 zmarł w Krzeszowicach Od tamtego czasu, kolejne pokolenia potomków Sebastiana Bazarnika (1826 -1887) z Czatkowic pielęgnują grób i pamięć Marcina Zawory - żołnierza Powstania Styczniowego. Robert Kuczara (Na podstawie spisanych wspomnień Władysława Bazarnika)
Marceli Zboiński
Marceli Zboinski ( 16.01.1846Wola pod Rzeszowem - 16.10.1896 Lwów) - powstaniec styczniowy [1], artysta [1] Urodził się 16.01.1846 w majątku rodzinnym Woli pod Rzeszowem. [1] "Uczęszczał do gimnazjum w Rzeszowie i Krakowie. Do teatru wstąpił w r. 1867 i to towarzystwa Miłosza Sztengla w Stanisławowie. Przebywał kolejno na scenach w Poznanoi, Krakowie, a we Lwowie od 1872 do 1893 stale przez 3 ostatnie lata w Krakowie. Obecnie zaangażowany znowu został do Lwowa od 1 października, lecz z powodu szybko rozwijającej się choroby, nie mógł występować. W r. 1882 występował także gościnnie na scenie warszawskiej, z wielkim powodzeniem, zwłaszcza rolą starego Laroqua w "Miłości ubogiego młodzieńca" zaimponował Warszawie. Repertuar jego był bardzo obszerny, grywał także w operach i operetce. Był to talent olbrzymi, wszechstronny, artysta niezwykle inteligentny, jeden z ostatnich przypominających najlepsze czasy lwowskiej sceny. Pozostawił wdowę (siostrę p. Woleńskiego) i dwie córki,z których starsza jest małżonką p. Roszkowskiego. Śp. Zboiński był też uczestnikiem powstania z r. 1863 i między innemi brał udział w potyczce pod Chmielnikiem". Pogrzeb sp. Zboińskiego odbędzie się dziś o godz. 4 po południu z domu żałoby przy ul. Podlewskiego". [1] Ślub - żona Józefa [2] Hertrich [2], [5] Zmarł 16.10.1896 r we Lwowie [1] Dzieci: 1__Anna Zboińska - ur 1884 Lwów [2] 2__Helena [4] Zboińska po mężu Roszkowska [1], vel Ruszkokwska [4] - ur. Lwów [5] - ślub -06.10.1894 Lwów Bazylika [4], mąż Ryszard [4] Roszkowski [1] vel Ruszkowski [4] (ur Lwów [4], rodzice jego" Franciszek [5] i Tekla Nowolecka [5]) Rodzeństwo: 1__Saturin Stanisław Zboiński - ślub 1873 r Zagłobień [3], żona Anna Trzemeska [3[ (jej rodzice: Paweł Trzemeski i Tekla Rozborska [3]) Rodzice: 1__Wincenty Zboiński [2[ 2__Ludwika Wolska [2] Bibliografia
Aleksander Fortunat Zdanowicz
z zawodu publicysta, zamieszkały w Nicei we Francji, a od 4ch miesięcy w Krakowie przy ul. Szewskiej 25. Urodził się 26 lutego 1839 w Zdanówce pod Staszowem (woj. Sandomierskie). Stanu szlacheckiego. Wyznania katolickie. Stosunki z rodziną w Królestwie zerwał od roku 1880 z powodu publikacji w prasie francuskiej o organizacji Policji tajnej rosyjskiej we Francji i innych artykułów przeciwko Moskwie. Przed powstaniem podaje szkołę wojskową, w czasie powstania posiadał stopień porucznika Kosynierów, a następnie strzelców. W czasie powstania walczył w oddziale Cieszkowskiego, z Jeziorańskim i Langiewiczem pod Małogoszczem, z oddziałem Mierosławskiego pod Igołomią komenderował kompanią przeznaczoną dla zasłaniania odwrotu w zastępstwie kapitana Szeligiewicza poległego. W dwóch potyczkach w Hrubieszowskiem z oddziałem Alladara w okolicy Podladonia? i w Ciałuszy w Zamojskiem ze Swidzińskim. Został raniony kulą w ramię pod cmentarzem w Skale. Kulą w nogę pod Igołomią, i 22 ran od lanc i pałaszy pod Ciałuszą. Jego dokumenty z powstania pozostały w Nicei. Powołuje się na Stanisława Królikowskiego, lekarza towarzysza lat dziecinnych – Księdza Drohojewskiego, kolegi ze szkół gimn. W Lublinie –Stachurskiego, Uziębłę i Ludwińskiego kolegów z powstania – Adama Asnyka, znajomego jeszcze przed powstaniem z Heidelberga – Józefa Męcińskiego z Partyzna?, kolegi szkolnego – również na Amborskiego we Lwowie. Zadeklarował zapłatę wpisowego 1zł, oraz składkę roczną w wysokości 1 zł. Na oświadczeniu nie figuruje data ani podpis.
Józef Zduńczyk
Służyliśmy razem z bratem, Adolfem, w oddziale Jasińskiego — obaj w randze oficerów, brat mój bowiem brał już poprzednio udział w kampaniach wielkopolskiej i węgierskiej, w latach 1846. i 1848,49, ja zaś w wojnie węgierskiej i sebastopolskiej, ostatecznie w charakterze oficera rosyjskich grenadyerów W d. 12. sierpnia r. 1863. stanął Jasiński obozem nad Narwią, pomiędzy Gostkowem a , kiedy otrzymaliśmy z ust naczelnika naszej żandarmeryi doniesienie o zbliżaniu się licznych oddziałów moskiewskich, wysłanych z Pułtuska. Z rozkazu naczelnika zajął brat mój z swoim batalionem strzelców, tudzież z kosynierami, pod komendą kapitana Lipińskiego, pozycye nad Narwią, podczas gdy mój batalion czekał na razie w odwodzie. Rozpoczęła się żwawa palba karabinowa. Sałdaci, którzy chcieli przejść w bród rzekę, padali gęsto od naszych strzałów. I bylibyśmy odparli wnet nieprzyjaciela, gdyby nie nadciągnęła mu w sukurs artylerya. Pod silnym ogniem kartaczowym musiał Adolf cofnąć się z nad brzegu rzeki, a ja wszedłem z moim batalionem w akcyę, wstrzymując pochód przeciwnika. Ostatecznie wyparły i mnie z pozycyi przemagające liczebnie i lepiej uzbrojone zastępy i uderzyły na resztę oddziału, stojącego pod komendą samego Jasińskiego. Widząc to rzucił się brat mój w wir walki, nie podtrzymany jednak należycie przez swych podkomendnych nie zdołał wstrzymać nawały... Poległ śmiercią bohaterską, rozniesiony formalnie na kozackich pikach. Jasiński z kawaleryą wycofał się z pola bitwy, a oddział poszedł w rozsypkę... W bitwie tej starłem się z rosyjskim dragonem. Jakkolwiek silnem uderzeniem pałasza zsadziłem go z konia, odniosłem sam głębokie cięcie w lewą stopę. Rannego odwieźli mnie chłopi z Gostkowa do Sielca i oddali pod opiekę obywatela Gąsowskiego. Wyleczywszy się z ran otrzymałem rozkaz Rządu narodowego zorganizowania rozbitego pod Magnuszewem oddziału. W ciągu d. 14-tu stanęło 350-iu ludzi pod bronią, nad którymi objął komendę kapitan rosyjskiej marynarki Lasocki, pod nazwiskiem Dubois. Mnie mianowano jego szefem sztabu. W d. 12. listopada nastąpiło , — trwało ono od g. 8-mej rano aż do późnego wieczora. Lasocki zniknął nam z oczu, a ja, objąwszy dowództwo, utrzymałem się na pozycyi, dzięki tej okoliczności, iż znając, jako oficer rosyjski, sygnały trąbki przeciwnika mogłem go uprzedzać w moich dyspozycyach. W dniu tym zostali ranieni nasz chorąży, tudzież lekarz oddziału Chłopicki Po bitwie przeprawiłem się zaraz przez Bug do wsi Brzozy, gdzie osaczony przez przemagające siły musiałem rozpuścić mój oddział. Z kolei objąłem po Aleksandrze Grzymale komendę nad oddziałem konnym 120- tu ludzi. Podzieliwszy go na cztery sekcye, alarmowałem i niepokoiłem po nocach rosyjskie załogi w łomżyńskiem. Wreszcie pod Zambrowem powiodło mi się w 3O-tu ludzi przepędzić sotnię kozaków. Spełniwszy na razie swoje zadanie udałem się z kolegami, Józefem Kubickim, późniejszym profesorem Akademii rolniczej w Dublanach i Hipolitem za kordon pruski. Aresztowani przez patrol, otrzymaliśmy za interwencyą niejakiego Reicha, agenta Rządu narodowego, z rąk landrata karty upoważniające do pobytu pierwotnie w Wilburgu, następnie w Warmii. Nie dano mi wszakże spocząć dłużej. W marcu r. 1864. przysłał rai Rząd narodowy nominacyę na pułkownika i wojennego naczelnika trzech wschodnich powiatów województwa płockiego. Zarazem nakazano mi zorganizować bez zwłoki nowy oddział. Uzbroiłem już 120-tu ludzi, ćwicząc ich w musztrze, gdy cywilny wojewódzki, Olszański, odwołał imieniem Rządu pierwotne zarządzenie, a to wobec nagromadzonych na granicy zastępów wojska rosyjskiego. Wyjechałem teraz z kraju na długą tułaczkę. Nie ciężki los bolał, ale żarła duszę za ziemią, za tem, co swoje tęsknota... I dopiero po latach znalazłem we Lwowie serca bratnie, i dzięki łasce Stwórcy, doczekałem się tu dziewiątego krzyżyka, oraz półwiekowego jubileuszu owych chwil pamiętnych, w których gotowi na wszystko stawaliśmy pod znakiem Orła i Pogoni!
Józef Paulin Zduńczyk
Zduńczyk Józef Paulin (20 III 1832—1922), syn Jana i Anny. Por. grenadierów wojsk rosyjskich. Urodził się w majątku Walochy, pow. Zambrów. Uczestnik wojny węgierskiej i krymskiej. Był członkiem Kola Oficerów Polskich w Petersburgu. Na wieść o wybuchu powstania styczniowego porzucił służbę w wojsku carskim i przybył do oddziałów organizowanych w Puszczy Białej. Pod Nagoszewem zainicjował udany pościg za kolumną carską. W czasie bitwy pod Magnuszewem został ranny, po czym po zaleczeniu ran zorganizował oddział, nad którym objął dowództwo Walenty Lasocki, on sam zaś przyjął nominację na szefa sztabu. 12 listopada 1863 r. oddział ten stoczył wielogodzinną zwycięską bitwę pod Porębą w pow. ostrowskim (dawniej ostrołęckim) z kolumną płka Borowskiego, przybyłą z Ostrowi. Zduńczyk objął tu dowództwo, gdyż Lasocki opuścił pole bitwy. Dowodził też oddziałem konnym po Aleksandrze Grzymale , wraz z którym stoczył pod Zambrowem udaną potyczkę z sotnią kozaków. W marcu 1864 r. otrzymał od Rządu Narodowego nominację na pułkownika i naczelnika wojennego wschodnich powiatów woj. płockiego oraz rozkaz sformowania nowego oddziału, do którego zwerbował 120 ochotników. Po powstaniu styczniowym odbył dłuższą tułaczkę poza granicami kraju. Wreszcie osiadł we Lwowie, gdzie zmarł w 90 roku życia. Został pochowany z honorami wojskowymi na lwowskim cmentarzu Łyczakowskim. W powstaniu styczniowym brał również udział Adolf Zduńczyk, brat Józefa, który poległ pod Magnuszewem 12 sierpnia 1863 r.
Antoni Żebrowski
Ś. p. Antoni Żebrowski, weteran powstania 1863 roku Zakończył, prawy, oddany społeczeństwu i pracy zawodowej żywot ś. p. Antoni Żebrowski, postać wyjątkowa, ujmująca wszystkich szlachetnością, słodyczą charakteru i obowiązkowością, niemal — że przysłowiową. ów cichy, skromny starzec przeszedł w wiośnie życia tragiczne przygody. Urodzony 17 stycznia 1848 r. w Zamościu z zacnej mieszczańskiej rodziny, wstąpił w r. 1860 do gimnazjum warszawskiego. W maju 1863 r. zaciągnął się do szeregów powstańczych i bił się naprzód w partji Kononowicza, następnie zaś w oddziale "dzieci warszawskich". Po rozbiciu tegoż, w końcu lutego 1864 r., razem z kilkunastu towarzyszami, w okolicach Garwolina, osadzonym był w cytadeli warszawskiej. Po kilku miesiącach więzienia, przez Psków i Moskwę do Włodzimierza gubernjalnego był przetransportowany i tam skazano go na dwa lata rot aresztanckich w Kostromie. Po odbyciu tej kary, w r. 1866 zesłany był ś. p. Żebrowski no osiedlenie do okręgu minusińskiego, w gub. jenisiejskiej, i dopiero no skutek manifestu z r. 1868 pozwolono mu powrócić do Warszawy. Od r. 1868 prowadził zmarły kancelarję jednego z mecenasów, w którego domu uważany za przyjaciela i członka rodziny, przez szereg lat dziesiątków pracował. Przed kilkunastu loty powierzono ś. p. Antoniemu Żebrowskiemu odpowiedzialne stanowisko kasjera w administrocji Kurjera Warszawskiego. Prawością swoją i sumiennością, znajomością rzeczy i skrupulatnością i na tem stanowisku zjednał sobie uznanie ogólne, Płynęło to życie ciche, poświęcane wyłącznie pracy i obowiązkom. Wieczory spędzał ś. p. Żebrowski w swoim mieszkanku przy ul. Leszczyńskiej, oddany czytaniu książek historycznej treści i sporą ich zgromadził bibijoteczkę. Lata ciężkiej doli wycisnęły swe ślady na obliczu zacnego katorżnika. Był to umysł zrównoważony, sprawy krajowe oceniający trafnie, w zgodności z sercem, które biło dla zadań patrjotycznych przez cały żywot równie gorąco, jak w chwilach, gdy pragnęło w chłopięcych latach oddać się w ofierze ojczyźnie. S. p. Żebrowski oszczędnością zebrany mająteczek, testamentem w znacznej części przeznaczył no cele ogólne. Pokój duszy zacnego weterana bojów lat 1863 i 18641 Al. Kraushar.
Ignacy Żelechowski
Żelechowski Ignacy, wieku lat trzydzieści kilka, syn Kwiryna oficera armii z nad Berezyny, zesłanego na Syberyą i Genowefy z Zarębów; wnuk naczelnika konfederacyi wielkopolskiej. Już od pierwszej młodości oddychał gorącym patryotyzmem, który lubo się objawiał tylko zamiłowaniem czytania polskich książek, ściągnął na niego prześladowanie nauczycieli galicyjskich gimnazyów, upatrujących wówczas najwyższą mądrość w wytępianiu wszystkiego, co choćby cień polskości na sobie nosiło. Z tych przyczyn Ignacy przymuszonym był do opuszczenia szkół publicznych, lecz w domu gorliwie nad wzbogaceniem umyslu swego pracował, pilnie śledząc w wypadkach politycznych zwrotu na korzyść Polski mogącego wpłynąć zbawiennie. nok 184G zastał go jeszcze zbyt młodym i do czynu nieprzygotowanym, lecz za to 1i r. 11:$48 pospieszył do legionu polskiego na Węgry, i tam raniony w potyczce, wzięty został do niewoli przez Moskali i wydany władzom austryackim. Skazany wskutek tego do kompanii karnej, w drodze na miejsce swego przeznaczenia prowadzony, uszedł do Prus, i tam podając się za poddanego pruskicgo wstąpił do wojska, i dosłużył się stopnia oficera artyleryi. otrzymawszy dymisyę powrócił do domu i od samego początku ostatnich wypadków czynny w nich brał udział. Rozważny i niedowierzający lada komu, był do prowadzenia sprawy rewolucyjnej jedynym. - Organizacya narodowa przeznaczyła go do prowadzenia artyleryi powstańczej, która w województwie Krakowskiem przeciw Moskwie użytą być miała. Wyruszył tedy z oddziałem Miniewskiego 5 maja 1863 r. prowadząc dwa działa na wozach. Na placu boju pod Krzykawką mógł dopiero dobrze obejrzeć armaty i urządzić. Nadspodziewanie jednak znalazł w nich tyle niedostatków, iż się w dniu owym użyć nie dały. Schował więc dziala, a sam stanął w szeregach piechoty, walcząc mężnie i zagrzewając drugich do walki, lecz ugodzony kulą w głowę padł na miejscu. Był to człowiek rzadkich przymiotów i szlachetnego charakteru. Pobożny, skromny a gotowy zawsze do poświęcenia, poczytanym był od każdego, kto się z nim zetknąć miał sposobność, za wzr Polaka i poczciwego człowieka.
Pelagia Zgliczyńska
Dąbrowski musiał tedy siedzieć w więzieniu, kiedy na ziemi polskiej wrzał zawzięty bój z najezdnikiem. Odcięty od świata, wi dując się tylko z swą narzeczoną, Pelagią Zgliszczyńską (z którą w kwietniu 1864 r. wziął ślub w cytadeli), powziął plan niesłychanie śmiały. Oto chciał ni mniej ni więcej, jak wywołać ''rewolucyę więzienną''. u Za pośrednictwem narzeczonej swej, prosił Rząd Narodowy, aby mu dostarczono rewolweru i planu okolic Warszawy. (..) W początkach stycznia 1865 r. Dąbrowski wyjechał do Petersburga, gdzie miał licznych przyjaciół i znajomych. Z ich pomocą udało mu się uwolnić żonę, która przebywała w Ardatowie na zesłaniu. W pobliżu Ardatowa znajdował się klasztor Sarowski, do którego pielgrzymowały tłumy ludzi. Właśnie odbywał się tam odpust. Dymisyonowany oficer jazdy, Ozierow, przebrany za kupca, udał się też na ''pielgrzymkę''. W Ardatowie zawiadomił panią Dąbrowską, aby w oznaczonej porze, przebrana za chłopkę, znajdowała się na drodze, którą on przejeżdżać będzie. Dąbrowska istotnie wymknęła się z miasteczka i szła drogą, udając babę wiejską, wracającą z bogomolia. Wkrótce zrównała się z nią bryczka, w której siedział ów ''kupiec''. - A dokąd to, kobiecino ? - Dąbrowska wymieniła wieś, do której rzekomo szła, i zaczęła się skarżyć na zmęczenie. - A no — rzekł kupiec — siadajcie, podwiozę was. Niebrzydka baba — dorzucił, zwracając się do woźnicy — przyjemnie będzie jechać. W ten sposób Ozierow uprowadził Jarosławową Dąbrowską. Wkrótce potem szczęśliwi małżonkowie, dla których teraz dopiero rozpoczęły się ''miodowe miesiące'', w jednym z portów finlandzkich wsiedli na parostatek płynący do Szwecyi. Tutaj zabawili jakiś czas, poczem udali się do Paryża.
Antoni Zieliński
Herbu Leliwa. ur. w r. 1842 w Tarnopolu, uczeń kursu pedagogicznego akademii krakowskiej, służył jako sierżant w żuawach Rochebruna, w oddziałach i Langiewicza. Walczył pod Miechowem, Chrobrzą i Grochowiskami. Ranny w rękę. Po powstaniu profesor szkoły wydziałowej. W pamiętniku swym podaje Zieliński następujące szczegóły: »W grudniu pamiętnego roku zaprzysiężono nas wszystkich i mieliśmy wszyscy wyruszyć w pole, czekaliśmy tylko na wezwanie. By nie zwrócić na siebie niczyjej uwagi, chodziliśmy dalej pilnie na wykłady, ale czas wolny poświęcaliśmy nie nauce, lecz pracy wśród młodzieży rękodzielniczej, każdy z nas bowiem miał obowiązek dostarczyć przynajmniej dziesięciu ludzi. Agitacya szła łatwo, młodzież rękodzielnicza paliła się do walki. Ze wsi okolicznych nadciągało grupkami włościaństwo, by zaciągnąć się w szeregi. Szli - wiedzeni zapałem — nie wiedząc nawet na kogo, byleby tylko im dano broń do ręki na Moskala. Raz kiedy szedłem na wykłady, przystępuje do mnie kilku włościan i pyta: »A pan nas? "— >Tak« odpowiedziałem. — »No to dobrze! a gdzie to Panie przystaje się do Ojczyzny?« Zaprowadziłem ich tam, gdzie przystaje się do Ojczyzny i zaraz zaprzysiężono ich, by z najbliższym transportem odesłać w pole«. »Dnia 1. lutego otrzymałem rozkaz do pochodu. Zabrawszy trochę prymitywnych prowiantów, wyruszyłem. O godz. 7. wieczorem stanąłem pod Floryańską bramą, gdzie wnet zebrała się spora kupka naszych. Na wózkach ruszyliśmy do Chrzanowa, gdzie stanęliśmy późną nocą, skąd mieliśmy się przeprawić przez granicę. W Chrzanowie zastaliśmy smutną wieść, że ruszyć nie możemy, bo niema broni dla nas. Przykrym był ten pierwszy zawód, trzeba było wracać do Krakowa, gdzie w dwa dni otrzymaliśmy znowu rozkaz do wymarszu. Wybraliśmy się już inną drogą, mianowicie przez błonie na Łobzów do Ojcowa, gdzie gromadzono liczniejsze zastępy«. »Pod Ojcowem zastaliśmy cały obóz. Kilka dni poświęcono na nauczanie nowozaciężnych zasadniczych rzeczy z zakresu sztuki wojennej, poczem mieliśmy wyruszyć, czekano tylko na broń, bo tej ciągle jeszcze nie było. Rozdzielono tymczasem przybyłych do rozmaitych znaków, mnie przydzielono do pierwszej kompanii żuawów. W końcu po sosnowieckiej wyprawie przywieziono nam trochę starej broni palnej, ale ta była prawie nie dbo użytku, bo każdy karabin był inny. Pomimo braku broni otrzymaliśmy rozkaz wymarszu do Olbroma i Skały, żuawi mieli udać się do Skały. Z polecenia mego komendanta Rochebruna pozostałem jeszcze w Ojcowie, by zaciągnąć nowych ludzi i uzupełnić nimi drugą kompanię żuawów. Spełniwszy polecenie wybrałem się z zebranymi ludźmi do Skały. Zamieć śnieżna i uciążliwa droga zmęczyły nas tak strasznie, że cieszyliśmy się na odpoczynek w naszych kwaterach. Skoro jednak przybyliśmy do Skały i ułożyliśmy się na spoczynek rozległ się alarm. To Moskale ze Słomnisk podsuwali się pod nasze pozycye, spodziewając się, że zaskoczą nas nieprzygotowanych do walki. W kilku chwilach jednak stanęliśmy gotowi do niej a silny ogień przeciw przednim strażom moskiewskim skierowany, powstrzymał ich w pochodzie«. »Na drugi dzień otrzymaliśmy rozkaz wyruszenia pod Miechów, gdzie miała nastąpić potyczka z Moskalami. Smutnym był widok tego pochodu. Młodzież wycieńczona ledwie się wlokła, żołnierz niewyćwiczony szedł bezładnie wywołując często niepotrzebny tumult. W drodze odpoczywaliśmy tylko kilka godzin w Czaplach«. »Nad ranem podsunęliśmy się pod Miechów. Moskale spostrzegli nas a kilka rakiet puszczonych przez nich zaalarmowało załogę. Wnet rozpoczął się obustronny ogień. Zagrzani zachętą Rochebruna, zaatakowaliśmy górkę, obsadzoną przez Moskali i zdobyliśmy ją a potem cmentarz. Z cmentarza wpadliśmy w wązką uliczkę, wiodącą do rynku. Tu rozegrała się prawdziwa rzeź, bo Moskale bronili się zaciekle. Żuawi, jako aryergarda, walczyli jak wściekli, pomni, że im wolno iść zawsze tylko naprzód, bo żuaw nie cofa się przed wrogiem. Po dłuższej walce słychać było z naszej strony coraz rzadziej odgłos padających strzałów, podczas kiedy Moskale prażyli prawie bez przerwy gęstym ogniem. Polakom brakowało amunicyi... Musiano dać hasło do odwrotu. Ze stu sześćdziesięciu żuawów pozostało przy życiu około trzydziestu, przeważnie rannych. Kwiat młodzieży i inteligencyi zasłał krwawe ulice Miechowa. Pozostała przy życiu garstka poszła w rozsypkę wałęsając się po okolicznych wsiach i lasach«.
Franciszek Zima
Ur. 1827 Luszowice, k. Dąbrowy, zm. 1899. Syn Wacława (oficjalisty i dzierżawcy dóbr na Pokuciu) i Katarzyny Brzozowskiej. Student akademii technicznej lwowskiej. W 1848 w szeregach gwardii narodowej a następnie Legionu Polskiego na Węgrzech, uzyskując stopień kapitana w legionie Wysockiego, korpusie Damianicza. Dwa lata przebywał internowany w Szumli. Następnie w 1851 wyjechał do Anglii do Manchester gdzie pracował w zarządzie przędzalni, gdzie miał rodzinę (żona i dziecko), jednak na wieść o wybuchu powstania wyjechał. Współorganizator i uczestnik w charakterze szefa sztabu oddziału tureckiego, który miał za zadanie przedostać się przez Rumunię na Podole. Oddziała stoczył przegraną - w której Franciszek odniósł rany. Następnie brał udział także w wyprawie na Poryck. W Latach 1863-4 więzień stanu. Po powstaniu mieszkał we Lwowie, gdzie był dyrektorem Galicyjskiej Kasy Oszczędności. Był też w Radzie Nadzorczej Miejskiego Muzeum Przemysłowego. Prawy człowiek, odznaczał się zdrowym osądem, z zamiłowaniem do rzemiosła wojennego. Wzbudzał szacunek tak ze strony kolegów jak i przełożonych. W ostatnich latach życia życia nie oparł się niesumienności w zarządzaniu kasą, do czego skłoniła go chęć pomocy w rozwoju przemysłu naftowego w Galicji przez osobę nie zbyt skutecznego Szczepanowskiego. Został za to oskarżony o sprzeniewierzenie funduszy banku rzekomo wynikające z uwikłania w liczne kontakty z kobietami i szantażowany przez osoby mające o tym wiedzę. W rzeczywistości akt oskarżenia wniosła osoba, której Franciszek Zima odmówił kredytu. Mając bardzo duże możliwości Franciszek Zima niekiedy omijał procedury, co posłużyło za podstawę do aktu oskarżenia. Zaaresztowany, chorując na serce zmarł w celi śledczej z silnego wzburzenia. Proces sądowy uniewinnił wszystkich podejrzanych. Pochowany we Lwowie, na cm. Łyczakowskim pole nr 69
Ludwik Honoraty Żmudowski
(1826–1891), duchowny katolicki, kanonik honorowy sandomierski, długoletni proboszcz parafii św. Marcina w Białobrzegach Opoczyńskich (1855–1877) i w Przedborzu (1877–1891), patriota polski zaangażowany w działalność niepodległościową, działacz społeczny, zapalony myśliwy. Urodził się 16 VIII 1826r. we wsi Dzietrzniki (na ziemi wieluńskiej) w rodzinie pochodzenia szlacheckiego. Był synem Ksawerego, strażnika lasów rządowych w Straży Długie, i Salomei z Papiewskich. Został ochrzczony 25 VIII 1826r. w kościele pw. św. Katarzyny w Dzietrznikach przez ks. Marcina Gumkowskiego. Otrzymał dobre wykształcenie w gimnazjum w Piotrkowie Trybunalskim. Początkowo wstąpił do Seminarium Duchownego we Włocławku, gdzie pobierał nauki w latach 1847–1849. Edukację kontynuował w seminarium w Sandomierzu, zakończoną święceniami kapłańskimi (1852). Od 1852r. niósł posługę bożą w parafii Wzdół koło Bodzentyna. W 1855r. objął parafię św. Marcina w Białobrzegach Opoczyńskich (obecnie dzielnicy Tomaszowa Mazowieckiego). W 1861r. dzięki hojności parafian z Białobrzeg, Brzustowa, Celestynowa, Ciebłowic, Unewla i Wądołu dokonał remontu kościoła, m.in. naprawił i rozbudował organy kościelne, położył posadzkę, zakupił nowe ławki. Podczas powstania styczniowego ks. Żmudowski wspierał partyzantów i zachęcał parafian do udziału w walce narodowowyzwoleńczej. W pierwszych dniach maja 1863r. w kościółku modrzewiowym wypełnionym po brzegi szlachtą i powstańcami odebrał przysięgę wierności Polsce od 66-osobowego oddziału tomaszowian, wyrusza jących do boju pod komendą miejscowego aptekarza Aleksandra Stanisława Langego. Po kilku miesiącach – 7 XI 1863r. – został aresztowany przez kozaków, którzy w kostnicy przy cmentarzu parafialnym znaleźli mundury powstańcze. Duchowny spędził 13 tygodni w więzieniu w Piotrkowie Trybunalskim. Dzięki znajomości wśród możnych i oficerów rosyjskich, którzy przyjeżdżali w lasy spalskie na polowania, uniknął kary i powrócił do parafii. Po upadku powstania żarliwie bronił parafian przed represjami ze strony władz carskich. W 1864r. po kasacji konwentu ojców Franciszkanów w Smardzewicach jako reprezentant arcybiskupa sandomierskiego przejął księgozbiór biblioteki klasztornej, który następnie przekazał bibliotece Seminarium Duchownego w Sandomierzu. W 1866r. osobiście zwalczał epidemię cholery, która panoszyła się w Tomaszowie Mazowieckim i jego najbliższych okolicach. Opracował nietypowe, lecz skuteczne sposoby walki z cholerą (kąpiele w zimnej wodzie). Nie ustawał w działalności dla parafii: w 1875r. zakupił dwa nowe dzwony, w roku następnym odnowił dzwonnicę i odremontował kościelne organy. Ks. Żmudowski był zapalonym myśliwym, który chętnie zapraszał innych pasjonatów na polowania do okolicznych lasów. W ostatnim ćwierćwieczu XIX w. lasy spalskie stały się szczególnie popularne dzięki przedsiębiorczej postawie ks. Żmudowskiego, który sprowadzał do tych lasów wyższych oficerów i notabli rosyjskich, szukających szczególnie dogodnych miejsc do uprawiania myślistwa. W listopadzie 1873r. gościł przez 3 dni feldmarszałka rosyjskiego, ks. Aleksandra Bariatyńskiego, a w dniach 10– 18 IX 1876 r. następcę tronu, Aleksandra Aleksandrowicza, przyszłego cara Aleksandra III, oddających się w pobliskich lasach myśliwskim pasjom. Monarcha wkrótce zdecydował się na zbudowanie letniej rezydencji w Spale. W 1877r. został powołany na proboszcza parafii w Przedborzu nad Pilicą. Pełniąc to stanowisko (w latach 1877–1891), przyjeżdżał kilkakrotnie do Białobrzegów i Spały na polowania. Objąwszy parafię przedborską, zabrał się energicznie do pracy. W roku 1878 rozebrał resztki kościoła szpitalnego św. Leonarda, a ciosy piaskowcowe wykorzystał do ogrodzenia cmentarza przykościelnego. Rozszerzył też cmentarz rzymskokatolicki w Przedborzu, otoczył go murem i zadrzewił. Później zbudował budynek katakumb. W 1880r. zlikwidował cmentarz grzebalny wokół kościoła, a zebrane szczątki pochował uroczyście w jednym miejscu, które oznaczył krzyżem z piaskowca. Na jego cokole wyryto napis: „Pamiątka pochowania KOŚCI 10 czerwca 1880r. KLŻ”. W r. 1885 dobudował do nawy głównej kościoła zakrystię ministrancką. Pokrył czerwoną dachówką dach kościoła, a obie kaplice blachą. W 1887r. pozyskał środki (30 rubli srebrem) na reperację organów. W 1889r. w Przedborzu obok historycznej przeprawy przez Pilicę wystawił krzyż dziękczynny na potężnej sześciennej kolumnie z piaskowca, za ocalone życie cara, z wezwaniem w języku rosyjskim: „Boże cara chrani”. W 1891r. rozpoczął malowanie przedborskiej świątyni. Z datą 24 V 1891r., kazał pod chórem wypisać rys historyczny kościoła (obecnie usunięty). W styczniu 1890 roku ks. Żmudowski został zaproszony na członka warszawskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. W lutym jako myśliwy i członek tego towarzystwa wystosował apel do innych myśliwych z okolic Przedborza, aby zaniechali polowań w roku bieżącym wskutek „znacznego wyniszczenia zwierzyny i dość ostrej zimy”. Duchowny angażował się także w działalność publicystyczną. Kilka razy do roku jego listy i artykuły zamieszczały „Tydzień” (piotrkowski) i „Gazeta Radomska”. W 1889r. pisał o obawach w związku z topnieniem lodów i przyborem wód Pilicy, nawiązując do nieszczęśliwych doświadczeń z 1888r., gdy wielka powódź zerwała most na Pilicy, wielu mieszkańców pozbawiając plonów i mieszkań, a z kolei jesienny pożar strawił 9 stodół. W 1890r. w tekście publicystycznym namawiał do porządkowania miasta i podniesienia stanu zdrowotnego oraz zapobiegania wielkim pożarom poprzez budowę studni. Ks. Żmudowski rozchorował się w Radoszycach, podczas wizyty biskupa sandomierskiego Antoniego Franciszka Sotkiewicza. Zmarł 12 VI 1891r. o godz. 20 w Przedborzu i tam został pogrzebany.
Strona z 25 < Poprzednia Następna >