Portal w rozbudowie, prosimy o wsparcie.
Uratujmy wspólnie polską tożsamość i pamięć o naszych przodkach.
Zbiórka przez Pomagam.pl

Powstanie Styczniowe - uczestnicy

Największa baza Powstańców Styczniowych.
Leksykon i katalog informacji źródłowej o osobach związanych z ruchem niepodległościowym w latach (1861) 1863-1865 (1866)

UWAGA
* Jedna osoba może mieć wiele podobnych rekordów (to są wypisy źródłowe)
* Rekordy mogą mieć błędy (źródłowe), ale literówki, lub błędy OCR należy zgłaszać do poprawy.
* Biogramy opracowane i zweryfikowane mają zielony znaczek GP

=> Powstanie 1863 - strona główna
=> Szlak 1863 - mapa mogił i miejsc
=> Bitwy Powstania Styczniowego
=> Pomoc - jak zredagować nowy wpis
=> Prosimy - przekaż wsparcie. Dziękujemy

Szukanie zaawansowane

Wyniki wyszukiwania. Ilość: 974
Strona z 25 < Poprzednia Następna >
Stanisław Grąbczewski
Urodzony w Bilnych, pow Płońskiego dn. 30 sierpnia 1842 r. będąc studentem I kursu Wydziału prawnego Szkoły Głównej przy końcu lutego roku 1863 wyjechał do oddziału jenerała Mariana Langiewicza, gdzie wstąpił jako szeregowiec do oddziału jazdy; w trzy dni po przybyciu do oddziału brał udział w bitwie pod Grochowiskami. Po wyjeździe jem. Langiewicza do Galicji ś.p. Stanisław Grąbczewski służy pod rozkazami Jeziorańskiego, bierze udział w paru bitwach w Miechowskiem, po wepchnięciu Jeziorańskiego do Galicji jakiś czas krótki znajduje się w Krakowie, gdzie organizował się oddział Zaborowskiego, po wkroczeniu z tym oddziałem w granice Kongresówki, po kilku dniach pobytu w Miechowskiem wepchnięci zostali znowu do Galicji, następnie wchodzi w skład formującego się w Pińczowskiem i Miechowskiem oddziału pułkownika Chmielińskiego, gdzie służy jako porucznik, dowódca kompanii piechoty. Przez cały czas działalności pułkownika Chmielińskiego jest w jego oddziale jako dowódca kompani biorąc udział we wszystkich bitwach, jakie Chmieliński staczał z Moskalami. Przy końcu 1863 r. wysłany z dwoma szeregowcami celem aresztowania w Przedborzu (kieleckie) żyda szpiega, którego wiezie już związanego do oddziału. Zostaje w drodze otoczony przez szwadron moskiewskich dragonów i uwięziony; osadzony w więzieniu w Kielcach, następnie przewieziony do Radomia, stamtąd do Cytadeli Warszawskiej, skąd w grudniu 1863 wywieziony na zesłanie do osady Kaczuga w Irkuckiej guberni, a następnie dzięki staraniom rodziny, przewieziony do Irkucka, skąd znowu zostaje wysłany w głąb Rosji, gdzie z towarzyszem swym ś.p. Wojciechem Krasnowolskim trudni się myślistwem i handlem zamiennym. Po 7 latach pobytu na Syberii w miesiącu kwietniu 1870 za staraniem rodziny wraca do kraju i osiedla się (dalej dopisek odręczny) w Chmielewie Gub.Łomżyńskiej pow Ostrowskiego stamtąd przenosi się do Warszawy dla edukacji pięciorga dzieci, tu pracuje jako magazynier na kolejce Wilanowskiej i zajmuje się administracją domu. W roku 1905 13 stycznia umarł, pochowany na Powązkach. (autor wspomnień nieznany, najprawdopodobniej córka , Anna)
Józef Grabiński
Weteran z 1863 roku. Z Przemyśla piszą: Dnia 8 czerwca br. złożono na miejsce wiecznego spoczynku, wśród cienistych drzew przemyskiego cmentarza, zwłoki ś. p. Józefa Grabińskiego, zmarłego w Przemyślu d. 6 z. m. — karty żałobne głosiły jedyny tytuł nieboszczyka, uczestnik powstania 1863 r., gdyż tym zaszczytem zawsze się chlubił, ale gdyby było w zwyczaju określać cechy charakterystyczne zmarłych wśród tych czarnych obwódek, które nam donoszą o śmierci naszych bliskich, należałoby na kartach 1 żałobnych śp. Grabińskiego dodać: prawy syn Ojczyzny słowem i czynem, człowiek dzielny i zacny, serce gorące i proste a rzetelne, zahartowane w czynnej usłudze bliźniego. Śp. Grabiński pochodził z Królestwa Polskiego, z rodziny herbu Pomian, osiadłej z dawien dawna w województwie Sieradzkiem, urodził się w 1842 r. w Rembielicach szlacheckich (pow. wieluńskim) z ojca Józefa i matki Klotyldy z Modlińskich. Dom miał tradycye rycerskie i patryotyczne, nie nową w nim było rzeczą walka za ojczyznę. Wnuk Napoleończyka, syn dzielnego i żołnierza, który odznaczył się jako major 2 pułku piechoty liniowej w dniach 6 i 7 września przy obronie Warszawy i jako podpułkownik został dowódzcą 12 p. p., wcześnie rwał się młody Grabiński do czynu. Najbliższa okazya wydawała mu się najlepszą, więc już ze szkół piotrkowskich musiał uchodzić za pobliską granicę, do Księstwa Poznańskiego, jako silnie skompromitowany za udział w demonstracyach 1861 r. Po krótkiej praktyce gospodarskiej w Krzeszowicach pod Krakowem, udał się natychmiast po wybuchnięciu ruchu zbrojnego przez Księstwo Poznańskie do Królestwa, połączywszy się z oddziałem powstańców w Siemianicach u Szembeków. Krótki i krwawy był jego udział w walce. Wszedł do oddziału "Drohomireckiego" (ks. Mirskiego), który już 12 lutego został doszczętnie rozbity i zniszczony w lasach Pyszikowskich. Grabiński ciężko ranny (dostał dwie kule i szesnaście pchnięć bagnetem) uznany za zabitego, pozostawiony zrazu na śniegu, ukryty przez litościwych węglarzy, zabrany został wkrótce przez kozaków do więzienia w Sieradzu. Po kilku miesiącach leczenia się w więziennym lazarecie, skazany został na zesłanie do pułków orenburskich. Od wykonania tego wyroku uratował się niezmiernie śmiało obmyślaną i szczęśliwie przeprowadzoną ucieczką. Powtórnie przeszedł przez granicę Ks. Poznańskiego, lecz niepokojony przez urzędy pruskie, chory, okryty ranami, udał się naprzód do Drezna, następnie do Szwajcaryi, gdzie w Chur i w Zurychu lat kilka przebywał, pracując ciężko wraz z licznymi towarzyszami niedoli na chleb codzienny. Skoro tylko zaświtała nadzieja nowej ery dla Galicyi, powrócił między swoich i pozostał tu już, trudniąc się licznemi przedsiębiorstwami techniczne mi przy budowach kolei żelaznych we wszystkich stronach kraju. Podziwu godną była wytrwałość i siła moralna tego człowieka o zniszczonem zdrowiu, z niezamkniętą raną, z kulą, pamiątką krótkotrwałego udziału w powstaniu, której wyjąć nie można było, gdyż uwięzła tuż obok kości pacierzowej, gdy się widziało, jak nie żałował siebie i ciężkiego nieraz trudu, skoro trzeba było wypełnić obowiązek lub ulżyć troski innym. Tysiączne wtedy znajdował siły w sobie ś. p. Grabiński, gdyż czerpał je w swem prawem sercu. To też ktokolwiek zbliżył się doń i poznał go, musiał uznać i uszanować w nim cechy charakteru prawdziwego gentlemana, w tem rzeczywistem znaczeniu tak często nadużywanego wyrazu. Cenili te zalety w nim przyjaciele i z dniem każdym coraz to mniej liczni towarzysze broni. Oby żal ich i tęsknota złagodziły choć w części ciężki ból wdowy i pozostałej rodziny.
Józef Adam Grekowicz
Od 15.2. - 27.2.1864 stacjonował we dworze Dominikowskich w Orelcu. "Dnia 15 lutego 1864 [Orelec]. Słyszę turkot, wyglądam, dwaj jacyś panowie zajeżdżają bryczką. Jeden wyższy, ciemny blondyn z brodą, miłej i ujmującej powierzchowności, mający w ruchach powagę i energię, zresztą przebijała się w nim wyższość umysłowa. Drugi mały, ruchliwy, z wą. sikami jasno-blond, z oczkami żywemi, lecz z wyrazem nie pewnym, — strój zaś obydwóch europejski, nie odznaczający się, nie bijący w oczy. Po mojem wnijściu i ukłonach, niski blondyn zbliżywszy się, przedstawia mi towarzysza jako p. Kulczyckiego, po czem siebie: jestem Szeligowski! Zaczyna się rozmowa, z której poznaje w Kulczyckim pułkownika Grekowicza – a Szeligowski, to jego audytor. Jak z początku audytor był tylko mowny, tak później o wiele więcej rozruszał się pan pułkownik. Przyjemne zrobiło na nim wrażenie przytoczenie wiersza: Litwo! ojczyzno moja... gdyż Litwa i ojczyzną pułkownika. Zapamiętale miłował on ją, bo zaraz mi przypomniał, że wydała w przeszłości i teraz najświatlejszych i najtęższych ludzi: Mickiewicza, Syrokomlę, Narbuta, Sierakowskiego, Maćkiewicza, i że ogół najlepiej usposobiony na Litwie – „tam lud, szlachta, wszystko poczciwe!" mówił. Dnia 27 lutego. Zjawia się posłaniec z sąsiedztwa z listem uprzedzającym o mających przybyć nieproszonych gościach. Czytając prędko, niezrozumiałam, aż adjutant Grekowicza zwrócił moją uwagę, że to jest uwiadomienie o rewizyi. Zatrwożyliśmy się wszyscy, najbardziej o osobę pułkownika, który z mężem moim co tylko miał wrócić z wycieczki - trwoga nasza była tem większą, że wszystkie poszukiwania w okolicy głównie jego się tyczyły. Za godzinę nadjeżdża inny posłaniec z zawiadomieniem wyraźnem o odbytej już w sąsiedztwie rewizyi, i z ostrzeżeniem, że jeżeli mamy jakich gości, aby ich wyprawić zaraz w góry. Nastąpiły narady, co począć, i mnóstwo projektów. W każdym razie rachowałam na czujność psów, że nas w czas uprzedzą.... Skończyło się na tem, że rewizya nas jakoś na ten raz ominęła, - Grekowicz zaś powróciwszy szczęśliwie z wycieczki, został wywieziony w nocy przez Kajetana [Dominikowskiego] - w bespieczne schronienie do sąsiadów."
Józef Adam Grekowicz
Pseudonim „Gronostajski” W czasie Powstania miał 29 lat. Urodzony 13.7.1834 Michalewo k. Mińska, zm. 26.7.1912 Lwów, syn Marcina i Franciszki Piotrowskiej. Ukończył słynną Akademię Wojskową w Petersburgu. Kapitan wojsk rosyjskich, porucznik instruktor Pułku Witebskiego. W powstaniu mianowany przez Rząd Narodowy pułkownikiem (4 dni przed wybuchem powstania), naczelnik sił zbrojnych w kaliskiem. Entuzjastycznie witany w Radomsku, musiał się wycofać przed 6-krotnie silniejszym nieprzyjacielem. Dotarł do Ojcowa i połączył się z . Po klęsce miechowskiej (17 lutego), gdzie był ranny w lewą rękę, przeszedł do Krakowa gdzie udało mu się uniknąć aresztowania. Organizował i był dowódcą wyprawy pod Szklarami. Docelowo wyprawa miała mieć 500 osób i dotrzeć do lasów lelowskich, jednak udało się zebrać najwyżej 200 a przeważające siły wroga nie pozwoliły na realizację celu pomimo początkowego sukcesu. Po niewykorzystanej wygranej pod Szklarami, postawiony przed sądem powstańczym obronił się. Walczył jeszcze pod Igołomią, po czym przeszedł w lubelskie gdzie zorganizował oddział i bił się pod rozkazami gen. Heidenreicha pod Fajsławicami i Żółkiewką. Do schyłku 1863 pracował w organizacji wojskowej w Galicji. 20.1.1864 mianowany dowódcą 3. pułku piechoty i naczelnikiem wojskowym, obwodów samborskiego i sanockiego gdzie pracował jako organizator. W lutym mieszkał w Orelcu w dworze Po powstaniu emigrował. W 1865 w Zurichu razem z miał skład tytoniów tureckich i hawańskich przy ul. in Gassen 95 - spółkę pod nazwę Pawłowski&Grekowicz, gdzie sprzedawali również wydawnictwa polskie z Bendlikonu[3] Trwało to do w.6.1865, kiedy to Grekowiczy wystąpił ze spółki[4]. Ukończył inżynierię w Paryżu. W 1877 będąc w Stambule próbował wywołać powstanie dywersyjne górali kaukaskich na tyłach wojsk rosyjskich. Pomagał także w próbach polsko-węgierskiej dywersji na Bałkanach. Pracował w Bośni, na San Domingo na Martynice i w Bułgarii gdzie budował koleje. W 1886 powrócił do Galicji gdzie był inżynierem kolejowym w Buczaczu. Pochowany w kwaterze powstańczej. Żona Kamila Wasylewska Dzieci: * Helena Wanda, ur. 1887 Buczacz * Maria Ewa (Michalina), ur. 1889 Buczacz, dziennikarka, literatka i malarka, autorka przewodnika po Huculszczyznie, żona Artura Hausnera, pochowana: Kraków, cm. Podgórski * Zofia Kazimiera, ur. 1896 Buczacz
Seweryn Gross
Pseud. "Aleksandrajtis". Syn Aleksandra, oficera gwardii carskiej i uczestnika wojen napoleońskich. Ojciec ranny pod Eylau otrzymał od samego cara zakaz dla miejscowej policji wjazdu do swoich dóbr. Seweryn był rotmistrzem huzarów, naturalistą i miłośnikiem przyrody. W 1861 roku piastował funkcję pośrednika włościańskiego, a po wybuchu powstania sformował mały oddział, który dość długo przebywał w okolicy jego rodzinnych włości w Zemlanach, a następnie oddał go pod komendę Bolesława Dłuskiego "Jabłonowskiego", wraz z nim stoczył poważną bitwę pod Popielanami w pow. szawelskim, gdzie Gross dowodził jedną z 4 kompanii. Oczekują na granicy na transport broni długo ukrywał się, w końcu jednak rozpuścił oddział nie widząc sensu w walce bez uzbrojenia. Mając talent do języków prawdopodobnie ukrywał się w międzyczasie w karczmie żydowskiej w pobliżu Zemlan. Jakiś czas był prawd. członkiem władz powstańczych w zaborze pruskim gdzie został zastępcą Jana Kantego Działyńskiego - zresztą wbrew jego aprobacie. Później dotarł do Anglii. Majątek Zemły został skonfiskowany a rodzinie pozostawiono tylko Krepszty. Żona pozostała sama z siedmiorgiem dzieci w bardzo ograbionych dobrach. Wg relacji córki Zofii Rosjanie niszczyli wszystko czego nie mogli zabrać. "Staw zemlański był zupełnie czerwony od krwi wyrżniętego i rzuconego do wody drobiu, świń, prosiąt i zwierząt domowych" Zjawił się tam też Seweryn pojawiając się w wysokich palonych butach, obcisłych spodniach, w czamarce i konfederatce. Zginął ponoć na jakieś wyprawie przyrodniczej - choć jest wątpliwe że był to Przylądek Dobrej Nadziei.
Piotr Gruchacz
Powstaniec styczniowy, ur. w Andrzejewie ok. 1814r. Będąc policjantem miejskim w Ostrowi Mazowieckiej, zaangażował się w działalność patriotyczną. Uczestniczył w bitwach pod Stokiem i Nagoszewem. Na podstawie decyzji administracyjnej w październiku 1863 roku naczelnik wydziału wojskowego kolei warszawsko-petersbuskiej wysłał Gruchacza (w powstaniu żandarma wieszającego) do kałuskiej roty aresztanckiej. W styczniu 1864 roku naczelnik wydziału wojskowego kolei zażądał ponownego rozpatrzenia sprawy Piotra Gruchacza. W związku z tym został on 15 lutego 1864 roku wysłany z Kaługi do Królestwa Polskiego, gdzie był sądzony jako żandarm narodowy. Skazano go na 20 lat ciężkich robót w kopalniach; po zatwierdzeniu wyroku przez namiestnika Królestwa Polskiego został wysłany 12 marca 1865 roku do Rosji. Pojazdem pocztowym przybył 5 kwietnia 1865 roku do Tobolska, skąd został wysłany w dalszą drogę 10 maja. 28 sierpnia znalazł się w Tomsku. Wraz z grupą aresztantów został wyekspediowany 1 września i etapami dotarł 6 października do Krasnojarska. Dwa miesiące później (4 grudnia) rozpoczął podróż do Irkucka, gdzie przybył 2 lutego 1866 roku w grupie pieszych zesłańców, bez kajdan. Ostatecznie wysłany został 3 marca 1866 roku do okręgu nerczyńskiego w obwodzie zabajkalskim. Podróż pojazdem pocztowym trwała do 9 maja 1866 roku. Po przybyciu na miejsce odbywał karę ciężkich robót w kopalni w Akataju. Wraz z innymi zesłańcami odmawiał wychodzenia do pracy w dni świąteczne. W lipcu 1866 roku podpisał – wraz z innymi 64 zesłańcami – zażalenie na miejscowe władze do pułkownika korpusu żandarmów w Irkucku. Choć władze nie dopatrzyły się w tym działaniu cech buntu, to i tak ukarano całą grupę przedłużeniem okresu oczekiwania na zwolnienie. W roku 1867 odnotowano, że Gruchacz znajdował się w rejestrze zesłańców, których z uwagi na stan zdrowia i wiek należało umieścić w przytułku dla starców. Na mocy manifestu cara z 1869 roku sytuacja Gruchacza uległa zmianie. 10 lipca 1870 roku został przeniesiony do kategorii zesłanych na osiedlenie. Prawdopodobnie zmarł około roku 1889.
Moszek Grünseid
Działo się to pewnej pięknej nocy letniej w roku 1863. Księżyc i gwiazdy świeciły srebrzyście a powiewny zefir ochładzał powietrze. Po ciężkiej całodziennej pracy postanowiłem spędzić noc w ogrodzie na miękkiej trawie. Właśnie przygotowywałem posłanie, gdy nagle doszedł do moich uszu turkot przejeżdżającego pojazdu. Oglądałem się i zobaczyłem, że kolasa z podkamienieckiego pałacu, zaprzężona w czwórkę pięknych koni zajeżdża w kierunku mojego domku. Zrozumiałem, że przybywają do mnie, gdyż stało się coś i potrzebna jest moja pomoc. - Zdałem sobie jasno że nocy dzisiejszej w domu nie spędzę, i prawdopodobnie w ogóle nie odpocznę, gdyż z pewnością mam spełnić ważną misję, której wykonanie jest połączone z wielkiem niebezpieczeństwem. Zanim jeszcze miałem czas domyślić się, przyczyn niespodziewanych odwiedzin powóz przystanął przed moim domkiem a wychodzący z powozu przystąpił prosto do mnie, skinął ml ręką, abym się, oddalił i następnie naradzaliśmy się, na osobności, tak aby rozmowy naszej nie słyszał chrześcijański stangret, do którego hrabia nie miał zaufania. "Słuchaj Moszku" przemówił do mnie hrabia, wysłannik z naszego obozu, przebywający na granicy polsko rosyjskiej pobliżej Brodów przybył do mnie. Z wielkim wysiłkiem przekradł przez się przez granicę i oznajmił mi, że jeżeli powstańcy nie dostaną pieniędzy dla zakupienia zapasów żywności będą musieli się poddać, gdyż głód panuje w obozie. Przyniosłem ci woreczek z 500 dukatami. Ty Moszku musisz jeszcze dzisiejszej nocy przenieść pieniędzy przez granicę. Dobrze odpowiedziałem, i więcej nie mówiłem ani jednego słowa. Hrabia przystąpił do kolasy wyjął woreczek z pieniędzmi, dał mi je i wkrótce odszedł. Posiadałem przy sobie przepustkę, na mocy której miałem prawo przejść przez granicę, rosyjską poruszać na niej na przestrzeni 4 kilometrów, według długości i szerokości tej granicy. Wziąłem na drogę drabinę oraz dwie konewki napełnione wapnem. Pieniądze umieściłem w dwóch woreczkach a każdy woreczek ukryłem konewkach pod wapnem i wyruszyłem w drogi. Granicę przeszedłem szczęśliwie. Teraz łamałem sobie głowę, nad tem, w jaki sposób przedostać się, do obozu powstańców, znajdującego się w głębi terytorium rosyjskiego, na które to miejsce nie mogłem już udać się, z powodu braku upoważnienia. Nie zraziłem się tem jednak, lecz zdałem się, na wolę boską, wierząc głęboko, że Bóg Wszechmocny nie opuści mnie w niebezpieczeństwie. Jednak już po przejściu kilka kroków napotkałem na mniejszą patrol kozacką. - Żydzie, krzyknął jeden z nich kierując pikę ku moje piersi. Dokąd Idziesz? Tak sobie, panie wojaku, odpowiedziałem, spacerując sobie po polu. Noc jest ciepła a wietrzyk łagodny wieje. Błąkam sie bez celu. Jestem też zmęczony i trochę głodny. Chciałbym znaleźć żyda, który by mi czemś poczęstował. Tu żydow nie znajdziesz, odpowiedział kozak, gdyż to miejsce jest polem walki. Ruszaj stąd, jeżeli ci życie jest miłem. Widząc, że z kozakami nie poradzę, wróciłem się, a skoro jednak patrol zniknęła mi z oczu, zawróciłem powtórnie i skierowałem się w stronę, obozu powstańców. Nagle "trach". Koło, mnie eksplodowała bomba. Odwróciłem się i spostrzegłem, że bomba była wycelowana przeciwko mnie. Mianowicie jeden z kozaków, ukryty pod drzewem, widząc, że czegoś szukam, rzucił mnie bombą,. Chybił jednak i w ten sposób cudem niemal uszedłem niechybnej śmierci. Gdy zauważyłem, że jestem szpiegowany, przestraszyłem się i chciałem uciekać. Było już jednak za późno, gdyż właśnie nadciągnął oddział jeźdźców kozackich i wziął mnie do niewoli. Pociemniało mi oczach, gdyż sądziłem, że jestem zgubiony. Ale na chwili jednak nie przestałem myślić o tem, w jaki sposób wydostać się z niewoli i nieść pomoc powstańcom.
Moszek Grünseid
Dziś w poniedziałek, zmarł we Lwowie w 90tym roku życia, ostatni żydowski powstaniec Mojżesz Gruenseit z Podkamienia, który brał udział w powstaniu w r. 1863 i walczył za wolność i niepodległość Polski. Urodził się w roku 1838 z rodziców ortodoksów w Podkamieniu, jego ojciec Ascher Gruenseit był piekarzem i poważanym obywatelem w miasteczku, i także na „dworze Husiatyńskim”. Ascher Gruenseit miał kilkoro dzieci, najwięcej jednak lubił najstarszego syna Mojżesza, który był słynnym talmudystą i przytem uczył się rzemiosła, był bowiem malarzem i lakiernikiem. (...) W pałącu hr. Cetnera nic nie robiono, zanim nie radzono się „Mojżesza lakiernika” jak jego tam wołano. – Szczególnie stary hrabia, który prowadził wielkie interesa z żydami, nie ruszył się ani krok bez zgody Mojżesza. On bardzo dobrze wiedział, że Mojżesz jest mu oddany, przytem miał go za bardzo mądrego, i zawsze się jego radził. Nie było to przyjemne nawet synom hrabiego, i spróbowali kilka razy czynić ojcu wyrzutów, dlaczego on zdradza wszystkie tajemnicy pałacu żydkowi, lecz stary hrabia zawsze powiedział że ma największe zaufanie do Mojżesza, aniżeli do wszystkich chrześcijańskich lizunów, którzy są gotowi zdradzić go przy pierwszej lepszej sposobności. W roku 1860, Mojżesz Gruenseit ożenił się z córką podkamienieckiego rymarza Winklera. Na ślubie obecne było cale miasteczko, dużo ortodoksyjnych (chasydów) husiatyńskich, także dużo chrześcijan z szlachtą na czele. Opowiadają nawet, że stary hr. Cetner, na ślubie bardzo się radował, tańczył z wszystkiemi ortodoksami (chasydami) tak zwany „Micwetencel”, poczem dał narzeczonemu 50 złotych dukatów. Kiedy przygotowywano się do powstania w roku 1863, odbyła się w podkamienieckim pałacu tajna konferencja powstańców. Do tej konferencji kazał stary hrabia wołać Moszka, który wtenczas liczył 25 lat. Gdy Moszek przybył, delegaci nie mogli się nadziwić, że stary hrabia do tak ściśle tajnej narady zaprosił żyda, z długą wysmarowaną, farbą poplamioną bekeszą i długimi pejsami. – Ot, przedstawił stary hrabia Moszka, przed konferencją „Żydek”, który nam będzie pomógł. Można się na niego zdać, on jest naszym przyjacielem i jest gotów oddać swoje życie za niepodległość Polski. (...) Pułkownik Langiewicz, przystąpił do Moszka, uścisnął mu rękę, a później z nim się całował i odebrał przysięgę. Od tego czasu Mojżesz był w kontakcie z Langiewiczem, który jego wyznaczył na tajnego listonosza, którego zadaniem było nosić tajne rozkazy ze sztabu generalnego, który się znalazł w podkamienieckim pałacu, na front. Mojżesza, naturalnie niekt nie podejrzewał, że jest on powstańcem. Codziennie dźwigał on swoje konewki z wapnem i farbę, w których chował tajne rozkazy i listy, których on miał. Razu pewnego rzucono na niego podejrzenie, zaczęto go szpiegować. Pewnego wieczoru przyszedł do niego żandarm i chciał u niego przeprowadzić rewizję. Mojżesz akuratnie w swoich konewkach miał tajny rozkaz, który miał przenieść przez nieprzyjacielski front , do obozu powstańców, obawiał się przeto rewizji; po pierwsze, ażeby u niego nie znaleziono tajnego rozkazu, po wtóre, jak jego zaaresztują, a może zastrzelą, to w obozie powstańców nie będą wiedzieli co zrobić. Nie długo namyślając, uderzył laską po głowie żandarma tak, że tamten w kałuży krwi, nieprzytomny upadł na ziemię, a Mojżesz uciekł. Teraz zaczął się przekradać przez nieprzyjacielski front, żołnierze jednak go złapali, obawiając się, że mogą go podejrzewać, udawał głupiego. Uważali go żołnierze za wariata, zaczęli z niego się wyśmiewać i kazali mu tańczyć. Mojżesz uczynił to, co oni mu kazali, tańczył, śpiewał a później dali mu odejść i Mojżesz przyniósł tajny rozkaz do obozu powstańców. Po powstaniu i po śmierci starego hrabiego, w miasteczku zapomniano p zasługach Mojżesza przy powstaniu 1863, on jednak sobie nic z tego nie zrobił, dalej pracował i uczciwie na chleb zarabiał, i co roku jeździł do husiatyńskiego Rabina. Jak się Mojżesz zestarzał i nie mógł więcej pracować, utrzymywali go jego dzieci. W rku 1918 po oswobodzeniu Polski odbył się w pałacu podkamienieckim zjazd polskich Sokołów. Delegaci szukali za temi, którzy brali udział w powstaniu r. 1863. W klasztorze znaleźli oni księgę, w której byli zapisani ci, którzy brali udział w powstaniu. Między innemi, było także nazwisko Mojżesza Gruenseita. Zaproszono wnet staruszka na ten zjazd, i zrobiono mu wielkie owacje. Od tego czasu Rząd Polski wyznaczył dla niego dożywotnią pensję w kwocie 3000 Mk. rocznie, a później jednak podwyższono tę pensję na 125 zł. miesięcznie. Ostatnio Mojżesz Gruenseit przebywał u swego zięcia N.Finkla we Lwowie, Ormiańska 14. Przed zielonymi świątkami poszedł on do łaźni, gdzie upadł i stłukł sobie rękę, dostał zakażenia krwi, odwieziono go do wojskowego szpitala, gdzie jego wyleczono. W ostatnich kilku dniach odnowiło się to zakażenie krwi i Mojżesz Gruenseit umarł dziś. Dzisiaj o czwartej po południu odbył się pogrzeb ostatniego żydowskiego powstańca w Małopolsce. Już godzinę przed pogrzebem zabrało się masa ludzi, między nimi dużo ortodoksów, którzy znali nieboszczyka. Przyjechał karawan, na którym lezał hełm wojskowy. Później większy oddział wojska w pełnym rynsztunku, pod dowództwem podpułkownika Grozińskiego. Oprócz tego było dużo powstańców w mundurach i wiele wyższych oficerów, między którymi znajdował się pułkownik Aron Ajzik Distenfeld, wnuk błp. Gruenseida. W końcu zjawiła się orkiestra wojskowa, ale na żądanie pozostałych sierót odprawił pułkownik Distenfeld orkiestrę. Punktualnie o godzinie 4tej po południu wynieśli zwłoki. Wojsko defilowało przed trumną. Zaczął się pogrzeb. Naprzód szli powstańcy, dalej oddział wojskowy, za trumną szli oficerowie z pułk. Distenfeldem na czele, dalej szła pozostał rodzina, krewni i znajomi zmarłego. Odprowadzenie zwłok odbyło się głównemi ulicami na cmentarz Janowski. Kahał wyznaczył grób honorowy na 8 parceli cmentarza, gdzie spoczywają zwłoki znakomitych współwyznawców miasta Lwowa. Na żądanie pozostałych krewnych nie wygłoszono żadnych nekrologów. Kahał dostał dziś telegraficznie zawiadomienie, że Min. Spraw Wojskowych pokryje wszelkie wydatki połączone z pogrzebem i grobem.
Moszko Grünseid
(Józef) Ur. 1838 Podkamień, syn Aschera (piekarza). Malarz-lakiernik. Talmudysta. Od wieku 18 lat zaufany hr. Cetnera, który radził się jego w wielu sytuacjach finansowych. 1860 wziął ślub z córką rymarza Winklera (na ślubie była obecna okoliczna szlachta, a hr. Cetner miał mu wręczyć 50 złotych dukatów). Brał udział w przygotowaniach i naradach powstańczych z udziałem Langiewicza, któremu później osobiście podlegał. Mając nierzucający się w oczy wygląd i pozwolenie przechodzenia granicy pełnił często rolę emisariusza przenosząc rozkazy i pieniądze. Kilkukrotnie wymykał się z sytuacji niebezpiecznych złapany na "szpiegowaniu". Udawało mu się spić żołnierzy rosyjskich, lub przekonać ich że jest niespełna rozumu. W czasie jednej z rewizji pobił komisarza. Działał w okolicach Podkamienia, Brodów jak też i Tomaszowa. W stopniu szeregowego brał udział w walkach oddziału Wysockiego pod Radziwiłłowem gdzie udało mu się ocalić wóz z zaopatrzeniem powstańczym i przewieźć przez granicę austriacką. Osadzony w więzieniu w Turabinie, uciekł po dwóch miesiącach. Swoją historię popierał opiniami Olgi hr. Cetner, właścicielki dóbr w Podkamieniu, Władysława Orobkiewicza - radcy sądowego i referenta prasowego przy Delegacie we Lwowie, Dr Juliana Ustrzyckiego, lekarza w Podkamieniu, później lekarza powiatowego w Lisku. Po upadku powstania wrócił do Podkamienia, tu zajmował się lakiernictwem i szmuklerstwem (wyrób pasów, frędzli itp). W 1918 roku odkryto jego przeszłość powstańczą i odtąd honorowano przyznając stopień podporucznika. Z racji na biedę zwracał się o przyznanie racji żywnościowych i zapomogi. W 1927 przyzano mu pensję 125 zł. Dzieci żyły w USA i na Bukowinie. Zmarł 26 czerwca 1928 roku po niefortunnym upadku we Lwowie. Został pochowany na Cm. Janowskich w kwaterze 8. Pogrzeb był wielką manifestacją, w której brała udział grupa powstańców, kolumna wojskowa, orkiestra i rzesze ludzi. Pogrzeb sfinansowało Ministerstwo Obrony. Odznaczony czterema medalami.
Mikołaj Hahn
Polacy w Chicago Ś.p. Mikołaj Hahn, weteran polski z r. 1863. Onegdaj, w niedzielę, d. 12 bak umarł po krótkiej lecz ciężkiej chorobie §. p. Mikołaj Hahn, weteran z r. 1863. Ś. p. Mikołaj Hahn urodził się w Odessie d. 18 grudnia 1833. Niestety nie mamy pod ręka dokładnej biografii powszechnie szacowanego tego weterana, z którego opowiadań zawsze bardzo zajmujących, ale tylko epizodycznych, trudno byłoby ułożyć dokładniej dzieje jego życia. Tyle tylko nam wiadomo, że brał udział w powstaniu 1863 r., dostał się do niewoli i został skazany na śmierć przez powieszenie, ale po 18-miesięcznem więzieniu udało mu się ratować ucieczką wraz ze swym dozorcą więziennym. Pośród wielu trudów, zmuszony pieszo i tajemnie odbywać znaczne przestrzenie, dostał się do Paryża i tam bawił aż do wojny francuzko-niemieckiej. W czasie oblężenia Paryża walczył w francuzkich szeregach. Po wojnie wyjechał do Ameryki i najprzód w Bostonie, Mass., spędził 8 lat, pracując ciężko na utrzymanie, a stamtąd, nakłoniony przez jednego z dawnych przyjaciół, wyjechał do Nebraski, gdzie spędził lat 14, trudniąc się uprawą roli, to innemi pracami, w których niestety pomimo swego znacznego wykształcenia(gdyż oprócz polskiego znał dobrze język fraucuzki, niemiecki, rosyjski, a później i angielski) i pomimo nadzwyczajnej pracowitości swojej, nigdy zbyt wielkiego finansowego powodzenia nie miał. Później przybył z rodziną do Chicago, gdzie znowu — pomimo podeszłego już wieku — musiał oglądać się za zatrudnieniem, niekiedy bardzo ciężkiem, od blisko dwóch lat zaś był gospodarzem serdecznym i przez wszystkich lubianym Klubu Obywatelskiego. Ś. p. Hahn cieszył się do ostatniego roku zdrowiem bardzo dobrem i nad podziw czerstwe w tym wieku. Od kilku jednakowoż miesięcy zaczął zapadać na zdrowiu, chociaż nieokreśloną początkowo była jego choroba i nie przywiązywała go do łóżka. Pełnił swe obowiązki gospodarza Klubu aż do czwartku w zeszłym tygodniu; w nocy z czwartku na piątek ciężko nagle zachorował. Zawieziono go rano w piątek do jego mieszkania i na radę lekarzy w sobotę zawieziono go do szpitala św. Elżbiety. Organizm wyczerpany kilkomiesięcznem niedomaganiem, nie zniósł wybuchu ostatniej choroby, i w niedzielę rano, w obecności przyjąć cielą i powinowatego rodziny, Wiel. ks. Józefa Barzyńskiego, oddał duszę Bogu, zachowując prawie do ostatniej chwili przytomność. Ś. p. Mikołaj Haha pozostawia wdowę, panią Helenę z Wilkoszewskich, córkę jednego z najstarszych osadników w Chicago, jakoteż 5 dzieci, a mianowicie 3 córki, z których najstarsza, panna Sabina, jest nauczycielka w i szkole Wie. Sióstr Nazaretanek, imiona dwóch młodszych są: Marya i Beatryks i dwóch synów, Edwarda i Alfreda, z których starszy odbywa praktykę w aptece. Pogrzeb ś. p. Mikołaja Hahna odbędzie się jutro, we środę, d. 15 bm. o godz. 9 rano z domu rodziny pn. 812 N. Ashland ave. do kościoła §w. Stanisława K., a potem na cmentarz czesko-polski. Niech odpoczywa w pokoju!
Karolina Hajman
Zam. Michelsonowa. Członkini oddziału powstańczej żandarmerii narodowej w powiatach pułtuskim, przasnyskim i makowskim. W okresie powstania mieszkała ona i działała z dala od ziemi wieluńskiej. Nie ulega jednak wątpliwości, że była rodowitą wielunianką urodzoną w żydowskiej rodzinie Hajmanów (Heimannów). Karolina była córką Aszera (1785–1861), faktora i handlarza z Wielunia, i Małki (zm. 1869) małżonków Hajmanów. Jako 18-letnia panna została zaręczona z Michałem Michelsohnem vel Kohnem, stałym mieszkańcem miasta Działdowa, synem Natana i Frajndli małżonków Michelsonów vel Konów. 20 III 1851 r. w Wieluniu mając 19 lat wyszła za mąż za 25-letniego Michała Michelsona. Karolina Michelson urodziła w Wieluniu trzy córki: Kasyldę (ur. 8 II 1852 r.), Ernestynę (ur. 15 II 1854 r.) i Rozalię (ur. 25 XI 1856 r.). W późniejszym czasie rodzina Michelsonów przeniosła się na Mazowsze w okolice miasta Przasnysza, gdzie Michał wydzierżawił szynk przy hucie szkła Amalin (pow. Przasnysz). Tam Karolina urodziła dwoje młodszych dzieci. W okresie powstania styczniowego małżonkowie prowadzili wspomniany szynk i byli zaangażowani w działalność patriotyczną. Nocowali u nich spiskowcy, którzy przekraczali granicę pruską. Karolina należała do żandarmów narodowych (tzw. sztyletników), wykonujących wyroki na zdrajcach. Po powstaniu Michelsonowie, zapewne zagrożeni aresztowaniem, opuścili okolice Przasnysza i zjawili się w Tomaszowie Rawskim (Mazowieckim). Tu Michał podjął pracę nauczycielską w szkole żydowskiej (w tzw. chederze). W 1865 r. władze carskie odkrywszy miejsce pobytu Michelsonów, aresztowały zarówno Michała, jak i Karolinę. Oddano ich pod Sąd Wojenny Polowy. Michałowi Michelsonowi zasądzono stosunkowo łagodny wyrok. Został on poddany nadzorowi policyjnemu „za udział w buncie”. Otrzymał ponadto zakaz opuszczania miasta Tomaszowa. Oskarżenie wiązało się z udzieleniem noclegu Piotrowi Ojrzyńskiemu, który przybył do szynku wraz z innymi „buntownikami”: Zaleskim i Cholińskim. Ojrzyński podczas pobytu posługiwał się paszportem, wydanym przez władze pruskie, wystawionym na inne nazwisko. Ponieważ Michelson gościł wcześniej Ojrzyńskiego i jego matkę, główny zarzut dotyczył niepoinformowania władz carskich o pobycie domniemanego powstańca (Ojrzyńskiego), używającego fałszywego dokumentu tożsamości. Zarzuty stawiane Karolinie były znacznie poważniejsze. Tymczasowa Komisja Śledcza zarzuciła jej [1] utrzymywanie „przestępczych” stosunków z powstańcami, [2] otrzymywanie od nich rozkazów, [3] zachęcanie do zabójstwa Żyda Lejzera Ożarowa, powieszonego przez powstańczych żandarmów w Przasnyszu. Dnia 30 I/11 II 1865 r. została oddana pod Sąd Wojenny Polowy. Wyrokiem Audytoriatu Polowego z 31 XII 1865/12 I 1866 r. została zesłana na osiedlenie na terenie bliższej Syberii bez utraty praw stanu. 3/15 I 1866 r. namiestnik Królestwa Polskiego konfirmował wyrok Audytoriatu. 13/25 I 1866 r. wysłana w drogę do Zachodniej Syberii. Władze carskie wyznaczyły wieluniance gubernię tobolską jako miejsce osiedlenia. Jej syberyjskie losy są zawiłe i nadzwyczaj ciekawe. Wyrok Audytoriatu określał długotrwałość zesłania (7 lat). Udało się jednak odnaleźć w źródłach pisanych lub archiwalnych informacje, że Karolina Michelson przebywała na zesłaniu co najmniej 12 lat. Wiadomo, że przebywała przez kilka lat (może 7 lat) w Tobolsku (od roku 1866 aż do 1872 lub 1878). W czasie pobytu w Tobolsku co najmniej trzykrotnie składała prośby o ułaskawienie i zezwolenie o powrót do Królestwa Polskiego. W marcu 1869 r. K. Michelson zwróciła się do Głównego Naczelnika III Oddziału z prośbą o łaskę i zgodę na powrót do kraju. Prośbę uzasadniała tym, że jest chora z tęsknoty, gdyż w kraju pozostawiła męża i pięcioro dzieci. Jednak Namiestnik Królestwa Polskiego z uwagi na wagę popełnionych przez nią przestępstw nie przyznał jej ułaskawienia i zgody na powrót. Prawdopodobnie wyszło na jaw, że Karolina stała na czele oddziału żandarmów „sztyletników” i że popełnione przez nią „przestępstwa” mogły być poważniejsze. Pod koniec 1870 lub na początku 1871 r. ponowiła swoją prośbę. Szuwałow odpowiadając na podanie zesłanej stwierdził, że władze carskie mogą przychylić się jedynie po wyrażeniu zgody przez Namiestnika Królestwa Polskiego, a ten wciąż wyraża negatywną opinię (pismo z dnia 10 II 1871 r.). Kolejną prośbę Karolina Michelson złożyła 27 VIII 1872 r., ale i ta została odrzucona. Dalsze losy zesłanej wielunianki nie są jasne. Wiadomo, że w 1878 r. znalazła się na zesłaniu w guberni jekaterynosławskiej (wschodnia Ukraina). Prawdopodobnie po upływie 12 lat władze carskie nie pozwoliły jej na powrót do Królestwa Polskiego, ale zgodziły się na przeniesienie z Syberii (z guberni tobolskiej) na wschodnią Ukrainę (do guberni jekaterynosławskiej). 5/17 VIII 1878 r. K. Michelson uzyskała zgodę władz na sześciomiesięczny wyjazd do Warszawy i do guberni kaliskiej na spotkanie z dziećmi i na uregulowanie spraw majątkowych. Jest to ostatnia wiadomość o wieluniance, do jakiej udało mi się dotrzeć. Z dokumentacji źródłowej wynika, że K. Michelson zobaczyła się z mężem i dziećmi dopiero po 12 latach zesłania (w 1878 r.). Najstarsze córki miały wtedy odpowiednio 26, 24 i 22 lata. Możemy sobie jedynie wyobrażać, jak wyglądało spotkanie sybiraczki z rodziną po latach. Nie wiemy, czy i kiedy powróciła na zesłanie do guberni jekaterynosławskiej ani kiedy, gdzie i jak zmarła
Józef Hakowski
Herbu Nałęcz. Ur. 9.3.1834 Łowicz, zm. 6.5.1897 Krościenko. Syn Piotra (powstańca listopadowego, gorzelanego w Łowiczu) i Teresy Zalewskiej. Żona: Maria Ludwika Saxell. Dzieci: jeden syn. Snycerz, złotnik, medalier, cyzeler. Studiował w Szkole Sztuk Pięknych w Warszawie, oraz historię literatury na Uniwersytecie Wrocławskim. Pracował w kilku miastach w Europie. Powrócił do Polski na wieść o wybuchu powstania. Walczył w oddziałach , Langiewicza, Miniewskiego, Iskry i Chmielińskiego w stopniu kapitana. Był dwukrotnie ranny. Po powstaniu na emigracji w Londynie, gdzie został nadwornym cyzelerem królowej Wiktorii. W wyniku cen dumpingowych konkurencji zbankrutował i wrócił do Polski. Przyjaźnił się z Grottgerem, i in. Życie dokończył w Krościenku nad Dunajcem. Tam został pochowany - jego grób nie zachował się. Urodził się 09.03.1834 r w Łowiczu- akt urodzenia w księdze z 1836 r [2] Ślub 1865 w Anglii, kościół św. Piotra of Hatten Garden, żona Marya Sagesel (Irlandka) [5] "Wypadki polityczne w kraju powołały go do ojczyzny i 24 stycznia 1863 r. w towarzystwie kolegów ze szkoły podchorążych Korytyńskiego i , opuścił Paryż i wyruszył do Polski. W nocy z 4 na 5 lutego stanął u granicy w chwili gdy Kurowski ze swoim oddziałem uderzył na stacyę graniczną, przyłączył się tedy do oddziały powstańców i poszedł do Ojcowa. Po otrzymanej ranie pod Miechowem leczył się w Krakowie, zkąd po wyleczeniu udał się do Goszczy, przydzielony w charakterze adjutanta Rochebroun'owi. Po bitwie pod Grochowiskami Langiewicz podzieliwszy wojsko na małe odziały wraz Postowójtów, Rochebrunem, hr. Mycielskim i Hakowskim w nocy opuścili obóz i przeprawili się przez Wisłę koło Ujścia, ale zaraz na brzegu aresztowani zostali i przewiezieni do Tarnowa - gdzie Langiewicza i Postówójtów zatrzymano, innych wolno puszczono. Hakowski wrócił w Krakowskie i przez Bosaka mianowany kapitanem strzelców, a później przydzielony do oddziału Chmielińskiego. Wnet potem odkomenderowano go do oddziału smutnej pamięci Iskry i oddano dowództwo nad kosynierami. 18 września oddział Iskry uderzył na Małogoszcz, Hakowski dostał rozkaz zaatakowania dragonów rosyjskich, na czele więc swych kosynierow rzucił na nieprzyjaciela, ale gdy zbliżono się na odległość strzału, nieprzyjaciel zaczął prażyć rotowym ogniem Hakowski wraz z nieostępnbym przyjacielem Kowalskim, byłym podoficerem z 4 pułku (służył jeszcze pod jego ojcem) wyprzedzili znacznie kolumnę kosynierów i gdy chcąc dać rozkaz do ataku, odwrócił się, - zobaczył, już zapóźno, że kosynierzy jego cofnęli się przed ogniem nieprzyjacielskim, a on z niedostępnym towarzyszem stali sami wobec dragonów ... Towarzysz jego zginął, on zaś po krótkiej obronie, cięty w głowę szablą dragońską, leżał bezprzytomny kilka godzin, dopiero chłód nocny zbudził go ze snu ciężkiego. Miał jeszcze sił na tyle, że przy świetle księżyca zdołał dojść do chaty wieśniaczej, gdzie mu i ranę opatrzono i kilka dni w ukryciu trzymano. Tułając się potem, jako rekonwalescent po dworach, przybył wreszcie do Krakowa, zkąd z ramienia rządu narodowego wysłanym został do Wiednia. W stolicy Austryi znalazł zaraz umieszczenie u Rottego nadwornego jubilera i modelował między innemi drobniejszymi rzeczami Nibelungów. W tym okresie poznał się z Arturem Grotgerem, mieszkającym w Heinrichshof i żył w nim w serdecznej zażyłości. Tymczasem Bosak wydał rozkaz do wszystkich oficerów polskich, by na 1 stycznia 1864 r stawili się na wyznaczonych miejsach, a to pod utratą zasług i rangi. Hakowski, jeszcxe nieco cierpiący, napisał natychmiast list do Bosaka z prośbą o przedłużenie urlopu i za radą Grotgera oddał go jadącemu do Krakowa oficerowi, zwiącemu się pseudonimem Comte de Luna. Ale Comte de Lubna wpadł w ręce policji - a wskutek tego w kilka dni aresztowano Hakowskiego i po miesiącu przetrzymywania w Wiedniu odesłano do Ołomuńca na fort Tafelberg. Pół roku wysiadywał w twierdzy, z poczatkiem lipca powiodło mi się wymknąć z więzienia i przez Pragę podążył do Monachium, pozostając to aż do grudnia w odlewni Millera. (Główniejszą pracą jego było Eeritoire w brązie i srebrze które miasto tamtejsze ofiarowało jednemu z zasłużonych) Z Monachium wyjechał do Londynu i 14 grudnia 1864 r znalazł zatrudnienie w fabryce królewskiej Gararada złotych i srebrnych wyrobów." Rodzice: 1__Piotr[2] Paweł [4] Hakowski [2] , [4] - ur 1807 Łowicz [4] - "służył jako oficer w byłem wojsku poskiem - po wyleczeniu się z ran pod Grochowem, osiadł w Łowiczu, gdzie ożeniwszy się z Teresą Zaleską, oddał się gorzelnictwu" 2__Teresa Zalewska [2] ___ślub 1832 r Łowicz św. Duch [3] Dziadkowie: 1.1__Jan Hakowski [3] - zm. prawd. 10.10.1821 r Łowicz w wieku 65 lat 1.2__Ewa [3] Faleńska [4] vel Fałęcka vel Falencka ___ślub 2.1__Kazimierz Zalewski [3] 2.2__Barbara Segetyńska [3] __ślub
Ignacy Harde
Urodził się 1 lutego 1847 roku w rodzinie ziemiańskiej. Pochodził z Woli Miłkowskiej koło Warty. Podobno jego ojciec był żołnierzem wojsk napoleońskich. Ignacy miał 16 lat, gdy wybuchło Powstanie Styczniowe. Zgłosił się na ochotnika do jednego z oddziałów powstańczych, które formowały się w Łodzi.w okolicach dzisiejszego parku Julianowskiego, zaczęto tworzyć oddział powstańczy. Wiele wskazuje , że jego członkiem został Ignacy Harde. Oddział liczył około 3 tys. ochotników, w tym 750 chłopów z podłódzkich wsi. Początkowo na jego czele stanął J. Fijałkowski. Ale wkrótce dowództwo objęli ks. Józef Czajkowski oraz Piotr Tampicki. Ks. Czajkowski był wikarym w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny przy pl. Kościelnym. Wieczorem 31 stycznia 1863 roku, powstańczy oddział zebrał się w lesie radogoskim. Sformowano dwie kompanie - strzelecką i kosynierską. Następnie ks. Czajkowski odczytał Manifest Rządu Narodowego i dekrety o uwłaszczeniu chłopów. Potem odebrał od powstańców przysięgę, po czym wręczył im sztandar. Następnie śpiewając „Jeszcze Polska nie zginęła” oddział powstańców opuścił las radogoski i ruszył w kierunku Łodzi. Powstańcy zdjęli z ratusza orła rosyjskiego, a na drzwiach umieścili tekst Manifestu Rządu Narodowego, wzywający cały naród do boju. Stamtąd przeszli ul. Piotrkowską do siedziby niemieckiego towarzystwa strzeleckiego, gdzie zarekwirowali 72 sztucery. Potem okazało się, że z broni ktoś wcześniej wymontował kurki i sztucerów nie można było używać. Powstańcy zaczęli zbierać konie z łódzkich fabryk, a w Banku Polskim wypłacono im blisko 20 tys. rubli. Kronikarze zanotowali, że 1 lutego, około godz. 4 nad ranem powstańcy opuścili Łódź. Skierowali się do lasów rossoszyckich. Chcieli się połączyć z oddziałem Józefa Oxińskiego, dowodzącego grupą partyzantów z Sieradza. Ale zostali rozbici pod Wronowicami. Po tym wydarzeniu łódzcy powstańcy rozproszyli się. - Część walczyła potem z Rosjanami w oddziałach m.in na Mazowszu - opowiadała nam dr Sylwia Wielichowska, kierownik działu historycznego Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi. - Ale w Łodzi szybko sformowano kolejny oddział, w lesie łagiewnickim. Liczył około 500 ludzi. Na jego czele stanął Józef Sawicki. Uchodził za radykała, miał rewolucyjne poglądy i należał do tzw. frakcji czerwonych. Poglądy sprawiły, że został zdymisjonowany. Dowódcą tego oddziału został lekarz z Łęczycy Józef Dworzaczek. Niestety Dworzaczek, w przeciwieństwie do Sawickiego nie miał zdolności wojskowych, dowódczych. Oddział Dworzaczka, który liczył 400-500 powstańców, przez dwa tygodnie stacjonował w lasach w okolicach Dobrej. Wyliczono, że ponad stu partyzantów z tego oddziału pochodziło z Łodzi: 76 czeladników, 39 robotników, 20 majstrów, a także kilkunastu inteligentów. Zanim łódzcy powstańcy stoczyli bój pod Dobrą, przemaszerowali do Brzezin, Strykowa, a potem do Łodzi. Ks. Wojciech Jakubowski, proboszcz parafii WNMP wręczył im i poświęcił sztandar, które wyhaftowały łódzkie kobiety. Potem pobłogosławił powstańców. - Przyjmował go proboszcz miejscowy z wikariuszami w otoczeniu bractw, cechów rzemieślniczych z chorągwiami - tak wspominał po latach świadek tamtych wydarzeń. - Cała prawie ludność miasta była na ulicach. Przed kościołem oddział się zatrzymał. Proboszcz powitał go krótką gorącą przemową, poświęcił sztandar z Matką Boską i pobłogosławił wojsko i lud. Lud był żywo przejęty uczuciem patriotycznym, szczerze i ochoczo witał i podejmował żołnierzy. Jak jednak twierdzą dziś historycy, ta manifestacja sprawiła, że wojska rosyjskie ściągnęły błyskawicznie posiłki z Piotrkowa Trybunalskiego, które starły się z powstańcami niedaleko Dobrej. Do bitwy doszło 24 lutego 1863 r. Zaczęła się w godzinach południowych i trwała do ok. godz. 17. Powstańcy zostali okrążeni. Świadkowie wspominali potem, że ostatnia faza bitwy, była rzezią Polaków.
August Hartmann
ur. w r. 1842 w Heidepiltz, na Śląsku austryackim, po przeniesieniu się rodziców na Wołyń, uczęszczał tamże do V. kl. gimn. w Czarnym Ostrowie, poczem wstąpił na kurs praktyczny weterynaryi w Chryslowie koło Białogródki, w powiecie zasławskim. Gdy wybuchło powstanie, w gronie towarzyszy w zastępie z 19 ludzi złożonym wyruszył do oddziału Edmunda Różyckiego, który podówczas przebywał w Zwiahlu, w Żytomierskiem. Po przybyciu do tej miejscowości dowiedzieli się nasi powstańcy, że Różycki wyruszył już dalej, zaczerpnęli jednak wiadomości, że w pobliżu w lasach sławuckich formuje się oddział pod dowództwem Ciechońskiego. Ze służby w tym oddziale podaje Hartmann kilka szczegółów, które przykre budzić muszą refleksye. I tak gdy po przybyciu do oddziału stał na widecie, usłyszał gwizd nagły poza linią obozową, pozostawił na patroli dwóch towarzyszy a sam pospieszył w las i tu w znaczniejszym oddaleniu od widety obaczył swego dowódcę, jak w stanie zupełnie nietrzeźwym powracał z adjutantem Griinem ze Sławuty do obozu. Zbliżywszy się do nich zauważył, że dowódca leży pod drzewem a adjutant zataczając się trzyma konie. Gdy nasz powstaniec nie otrzymał hasła od adjutanta, począł czynić mu wymówki, że daje sygnały poza obozem, wobec czego adjutant oświadczył, że nie mogli trafić do obozu a gdy Hartman mimo tego wskazywał, że tak się nie postępuje, adjutant zmierzył się ku niemu z rewolwerem, nagłego jednak zamysłu nie mógł w czyn wprowadzić, Hartmann bowiem odebrał mu rewolwer i zaprowadził obydwóch do obozu. Nazajutrz o świcie Ciechoński złożył dowództwo w ręce oddziału żytomierskiego. Z oddali dochodziły odgłosy strzałów, niebawem też patrol z widety zapowiedział zbliżanie większego oddziału rosyjskiego. Dowódca zastępu powstańczego zarządził rozstawienie sił wobec zbliżającego się ataku nieprzyjacielskiego, kawaleryę pod Klukowskim rozsypał po lesie a zastępy piesze ustawił w tyralierkę naokoło obozu. W lesie pod Minkowcami nastąpiła bitwa z Moskalami, pozostającymi pod dowództwem kapitana Korzeniowskiego, następującego z siłą jednego batalionu piechoty i sotnią kozaków. Strzelcy, wśród których znajdował się Hartmann, trzymali się długo, moskale wdarli się do obozu, powstańcy poszli w rozsypkę, kawalerya w czas odjechała. Ciechoński znikł, część jego oddziału dostała się w ręce nieprzyjacielskie, Hartmann błąkał się przez kilka dni z młodszym towarzyszem Świerczyńskim, wreszcie natknęli na chłopów, którzy obu związawszy zawieźli do Zasławia. Aby po drodze nie paść ofiarą ich zbrodniczych instynktów, dali im 50 rubli za odstawienie do władzy w Zasławiu. Partyami wraz z innymi zostali następnie odstawieni do Kijowa, gdzie ich osadzono w więzieniu podziemnem twierdzy w nr. III. »Kopanierów«. Tu złożono rychło sąd wojenny, któremu przewodniczył Aninkow, generał gubernator kijowski i przed tym sądem stanął Hartmann. Podczas rozprawy pytano go, dlaczego brał udział w powstaniu jako miateżnik, kiedy był austryackim poddanym. Skazany został na 5 lat katorgi z pozbawieniem wszystkich praw. W tydzień później w listopadzie wysłany został wraz z partyą, z 30 powstańców złożoną, etapnym porządkiem pieszo do Kazania. W osadzie tatarskiej, w Małmyżu, w wiackiej guberni, zatrzymały się obie partye, jedna złoczyńców i zbrodniarzy rozmaitego typu, idąca zawsze przodem i polityczni, którzy otrzymywali po 15 kop. dziennie. Ponieważ nie było na etapie miejsca, pierwszą partyę osadzono na etapie, politycznych na dworze w szałasach. Kiedy — było to z wiosną 1864 r. ruszono w dalszy pochód, przeszli zbrodniarze naprzód, poczem poczęto wywoływać politycznych. Był między nimi młody chłopak, niejaki Jaworski, który palił fajkę, co w taki humor wprawiło konwojującego oficera, że uderzył go po twarzy. Starosta partyi, Szostak stanął energicznie w obronie Jaworskiego, oświadczył, że bić nie wolno, wówczas oficer odpowiedział, że i jego pobije. Partya politycznych w obronie swego starosty zajęła wobec kapitana bardzo groźne stanowisko i żądała, aby bezwłocznie przybyła komisya z Kazania. Komisya rzeczywiście przybyła na drugi dzień, zabrała owego oficera a partya szybkim marszem ruszyła w dalszą drogę do Tobolska i Tomska, gdzie wskutek nieporozumień ze smotrytelem wybuchł powtórny bunt, podczas którego padło kilku powstańców. Podczas podróży statkiem do Tomska, barka wioząca na statek kapitana, dwóch lekarzy i dwóch politycznych wywróciła się, lekarze i kapitan wyratowali się a dwaj polityczni, między nimi niejaki Kaliński utonęli. Z Tomska etapnym porządkiem ruszyli polityczni do Derczyńska, gdzie stanęli w listopadzie 1864 r. Z Nerczyńska odstawiono 60-ciu, wśród nich i Hartmanna do , gdzie pracowali w kopalni srebra okuci w kajdanach — mieszkali wspólnie w kazamatach. W Ałgaczy sprawował Hartman czynności starosty politycznego a po pewnym czasie odstawiony został do Aleksandrowska, gdzie już nie chodzili do robót. Wskutek amnestyi z wiosną 1865 r., stosującej wobec skazanych na katorgę poniżej lat 10 osiedlenie, skazany poprzednio na pięć lat, objęty został tem zarządzeniem i udał się na osiedlenie do wsi Rozwożdżajewa, w Angarskiej obłaści, położonej w Irkuckiej guberni. Podczas pobytu w katordze i drogi na Sybir nauczył się Hartmann złotnictwa i rusznikarstwa a na posieleniu wspólnie z czterema innymi towarzyszami zorganizował muzykę, która w okolicy często za wynagrodzeniem grywała. Po półrocznym pobycie w owej miejscowości przeniósł się Hartmann do Kumerejki, gdzie założył warstat ślusarski i rusznikarski. Po dwuletnim tamże pobycie gdy nastąpiła powtórna amnestya, spowodowana wnioskiem ks. Ruczki w parlamencie austryackim, powraca Hartmann przez Niżny Nowogród, Petersburg do Warszawy a po załatwieniu pewnych formalności w konsulacie austryackim do Krakowa, gdzie zgłasza się w Komitecie, który dał mu odezwę do obywateli ziemskich, by dali mu jaką posadę, lecz Hartmann udał się do Zarządu dóbr hr. Potockiego w Łańcucie, gdzie jako prywatny oficyalista po 43-letniej pracy przeszedł w stan spoczynku. Osiadł w Borkach Wielkich pod Tarnopolem.
Karol Hartmann
dyrektor Zakładu Wzajemnego w Rymanowie w majętności hr. Jana Potockiego, zamieszkały w Rymanowie Zdroju, powiecie sanockim. Urodził się 11 maja 1845 roku w Heidenpiltsch (Bílčice) na Morawach, wyznania rzymskokatolickiego. W oświadczeniu o przystąpieniu do Towarzystwa Wzajemnej Pomocy Uczestników Powstania Polskiego 1863/64 r. podał, iż jest żonaty i ma troje dzieci (dwie córki, jeden syn – uczeń V. klasy gimnazjalnej). Przed powstaniem pracował jako adiunkt rachunkowy w dobrach hr. Alfreda Potockiego w Antoninach na Wołyniu. W powstaniu walczył jako podoficer w 2.Pułku Jazdy Ruskiej pod dowództwem generała Edmunda Różyckiego w I. Szwadronie 4.plutonie. Brał udział w bitwie pod Łaszkami na Litwie i pod Salichą, gdzie został awansowany na placu boju za męstwo. Na dowód swojego udziału w powstaniu mógł przedstawić dokument - stan służby w powstaniu 1863-64, opatrzony pieczęciami i podpisami: dowódcy pułku jazdy wołyńskiej, szefa sztabu tejże podpułkownika H. Ruszczewskiego i Naczelnego Wodza Ziem Ruskich generała Edmunda Różyckiego. Zobowiązał się do wpłacenia wpisowego w wysokości 1 złotego reńskiego i od 1 stycznia 1895 roku składki rocznej w wysokości 3 złotych reńskich. Deklarację podpisał w Rymanowie Zdroju 24 czerwca 1894 roku. Na zobowiązaniu dopisał: „Upraszam najuprzejmiej o łaskawe zwrócenie świadectwa”, co też uczyniono odsyłając je pocztą, jak świadczy odręczna notatka z 10 lipca 1894 roku.
Strona z 25 < Poprzednia Następna >