Portal w rozbudowie, prosimy o wsparcie.
Uratujmy wspólnie polską tożsamość i pamięć o naszych przodkach.
Zbiórka przez Pomagam.pl

Powstanie Styczniowe - uczestnicy

Największa baza Powstańców Styczniowych.
Leksykon i katalog informacji źródłowej o osobach związanych z ruchem niepodległościowym w latach (1861) 1863-1865 (1866)

UWAGA
* Jedna osoba może mieć wiele podobnych rekordów (to są wypisy źródłowe)
* Rekordy mogą mieć błędy (źródłowe), ale literówki, lub błędy OCR należy zgłaszać do poprawy.
* Biogramy opracowane i zweryfikowane mają zielony znaczek GP

=> Powstanie 1863 - strona główna
=> Szlak 1863 - mapa mogił i miejsc
=> Bitwy Powstania Styczniowego
=> Pomoc - jak zredagować nowy wpis
=> Prosimy - przekaż wsparcie. Dziękujemy

Szukanie zaawansowane

Wyniki wyszukiwania. Ilość: 312
Strona z 8 < Poprzednia Następna >
Aleksander Domaszewicz
Szeregi bohaterów ostatniej walki o niepodle głość przerzedzają się coraz bardziej. W ubiegłym tygododniu ubył z pomiędzy nich znowu jeden z najdzielniejszych i najbardziej zasłużonych, śp Aleksander Domaszewicz. Urodzony w r. 1842 na Żmudzi w parafii Laudansklej w Wołmontowiczach, (w owych Wołmontowiczach, uwiecznionych w "Potopie" Sienkiewicza). Jako uczeń VII kl. gimnazyum w Kiejdanach wstąpił w szeregi powstańcze zaciągając się do oddziału ks. Mackiewicza. Pod Powiatówką został ciężko ranny. Skłuto go bagnetami, z głową pobitą kolbami, ograbionego do naga, porzucono jako trupa na pobojowisku. Byłby zginął, gdy by nie szlachetny oficer rosyjski, syn kupca z Moskwy, który dostrzegłszy w nim ślady życia, podniósł go, okrył własnem futrem i przewiózł do Kiejdan. Zaledwie podgojono młodemu powstańcowi rany w naprędce urządzonem więzieniu w Kiejdanach, uciekł w styczniu, w trzaskające mrozy - boso i kierując się brzegami zmarzłej Niewiaży, trafił do folwarku swej znajomej w Szerkczniach, gdzie się ukrywał kilka tygodni. Wyleczony wraca do rozbitków partyi ks. Mackiewicza, kryjących się pod dowództwem Kognowickiego i wraz z nimi czeka wiosny, żeby znowu podjąć walkę o świętą sprawę. Dopiero po zupełnym upadku powstania przekrada się za granicę. Pracuje w Szwajcaryi jako prosty robotnik, potem kształci się w Paryżu w szkole dróg i mostów. Jako skończony inżynier przyjmuje posadę przy budowie kolei we Francyi, Belgii i Hiszpanii. W roku 1871 służy w czasie oblężenia Paryża w gwardyi narodowej. Wysłany przez grecki Bank kredytowy do Grecyi i Serbii, pracuje na polu melioracyi, i zdobywa ogólny szacunek i uznanie oraz medal zasługi rządu serbskiego. Ale obca ziemia i obca sława nie mogły zadowolić stęsknionego do Polski serca tułacza. Gdy tylko skromne środki materialne pozwoliły, osiedla się we Lwowie w r. 1884 i rzuca się na pole przemysłu. Zgon śp. Domaszewicza osierocił wdowę i kilkoro nieletnich dzieci a wśród szerokich kół we Lwowie wywołał szczery żal i współczucie. Cześć pamięci dzielnego żołnierza i obywatela!
Zygmunt Feliński
Zygmunt Szczęsny Feliński (1822-1895) Sługa Boży Zygmunt Szczęsny Feliński urodził się 1 listopada 1822 roku w Wojutynie w diecezji łuckiej na Wołyniu. Był siódmym z jedenaściorga dzieci Gerarda i Ewy z Wendorffów, glośną patriotką, zesłaną na Sybir za udzial w spisku Konarskiego. Ojciec brał czynny udział w powstaniu listopadowym, stryj cieszył sie rozgłosem, jako poeta i autor hymnu ,,Boże coś Polskę.... . W jedenastym roku życia stracił ojca, a pięć lat później jego matka z racji swej działalności patriotycznej została deportowana na Syberię. Po ukończeniu gimnazjum Zygmunt studiował matematykę w Moskwie i nauki humanistyczne na Sorbonie i w College de France. W 1851 roku powrócił do kraju i wstąpił do Seminarium Duchownego w Żytomierzu, skąd po roku został wysłany do Akademii Duchownej w Petersburgu. Tam przyjął święcenia kapłańskie 8 września 1855 roku, po których pracował duszpastersko i objął katedrę filozofii. 6 stycznia 1862 roku bł. Pius IX mianował go arcybiskupem metropolitą warszawskim. Po objęciu rządów przystąpił do systematycznej pracy nad odrodzeniem religijnym i moralnym w powierzonej sobie archidiecezji, przeprowadził reformę programów nauczania w Seminarium i Akademii Duchownej. Dbając o wychowanie oraz nauczanie dzieci i młodzieży założył w stolicy sierociniec i szkołę, które oddał pod opiekę założonego przez siebie w 1857 roku Zgromadzenia SS. Franciszkanek Rodziny Maryi. Odważnie broniąc wolności Kościoła i uciśnionego ludu, po upadku powstania styczniowego 14 czerwca 1863 roku został usunięty ze stolicy i zesłany przez władze carskie do Jarosławia nad Wołgą. Po dwudziestu latach w 1883 roku abp Feliński uzyskał wolność bez możliwości powrotu do Warszawy. Mianowany przez Leona XIII arcybiskupem tytularnym Tarsu przeżył dwanaście lat w Dżwiniaczce na terenie diecezji lwowskiej. Pełen pogody ducha, prostoty, pokory i ubóstwa rozwinął tam działalność duszpasterską, oświatową i dobroczynną wśród ludu polskiego i ukraińskiego jako apostoł pokoju, zgody i ewangelicznego braterstwa. Zmarł 17 września 1895 roku w Krakowie. Od 1921 roku jego ciało spoczywa w podziemiach Archikatedry Warszawskiej przeniesione z cmentarza w Dżwiniaczce. Ojciec Święty Jan Paweł II 14 kwietnia 2001 roku ogłosił dekret heroiczności cnót.
Józef Gałęzowski
Śp. pułkownik Józef Gałęzowski. Z wiersza: „Nad grobem Józefa Gałęzowskiego". Gdybyś był zasnął na ojczystej ziemi. Polska by cała szła za Twoją trumną, Wieńce Ci plotąc rękami drżącemi, A twarzą spłakaną, lecz zarazem dumną, Że takich synów tuli na swem łonie, Że może godnie uwieńczyć Ci skronie. ("Polonia"). Józef Lipkowski. Niedawno obiegła *>rasę polską mylna wiadomość (powtórzona za jednym z dzienników krakowskich w którego redakcji źle zrozumiano telegram otrzymany) o śmierci zmarłego już w r. 1907 słynnego okulisty dr. Ksawerego Gałęzowskiego. Wiadomość tę następnie częściowo sprostowano w krótkiej wzmiance. Zmarł mianowicie 16. marca br. w Paryżu brat dra Ksawerego — pułkownik Józef Gałęzowski, jeden z. ostatnich najczcigodniejszych i najzasłużenszych przedstawicieli pokoleniu roku 1863. Urodził się w Lipowcu na Ukrainie 7. kwietnia 1833 r. Ukończywszy szkoły w Niemirowie. Poświęcił się studiom w Akademii wojskowej w Piotrogrodzie. Gdy wybuchło powstanie styczniowe zajmował stanowisko kapitana rosyjskiego sztabu generalnego, a zarazem profesora geodezji i astronomii w piotrogrodzkiej Akademii wojskowej. Na apel Ojczyzny podążył do Warszawy i staną! w szeregu powstańczym, najprzód jako referent komisji wojny Rządu Narodowego. We wrześniu zaś r. 1863 wszedł w skład Rządu Narodowego, powołany przez Traugutta na stanowisko dyrektora wydziału wojny, jako jeden z łych. którym Dyktator najmocniej ufał. Szczęśliwszy k/> uchronił go od szubienicy, na jakiej z upadkiem powstania zawiśli towarzysze jego. Dni żywota, które mu Bóg przedłużył, poświęci! pułkownik Józef Gałęzowski na gorliwą służbę Ojczyźnie — a rozwinął ją w Paryżu na emigracji, której był najdostojniejszym przedstawicielem. Po śmierci Władysława hr. Platera w r. 18S9 został wykonawcą jego testamentu i kierownikiem Muzeum Narodowego w Rapperswilu, wyznaczony ku temu przez założyciela. Muzeum Narodowe jest obok hr. Platera dziełem pułkownika Gałęzowskiego: on bowiem, ukochawszy je gorąco, przy swych niezwykłych zdolnościach finansisty i z wielką ofiarą trudów bezinteresownych, prawnie uporządkował i dźwignął z krytycznego położenia sprawy jego. Jako prezes Muzeum Narodowego zawiadywał też związaną, z Muzeum instytucją stypendyjną Krystyna Ostrowskiego dla kształcącej się młodzież;' polskiej. Zdolnościami finansisty zasłynął w świecie francuskim jako współpracownik wielkiej instytucji finansowej „Credit Foncier de France", która wysunęła go na stanowisko naczelnego szefa ogólnej rachunkowości, a ostatnio jako prezesa wydziału honorowego. Piastował także godność kawalera francuskiej legji honorowej. W życiu emigracji polskiej we Francji, w której spędził lat 52, poważnie zaznaczyła się gorliwa działalność pułkownika. By? jednym z wybitnych członków "Ligi Narodowej", prezesem rady „Szkoły Polskiej" w Batignolles, zawiadowcą emigracyjnej instytucji „Czci i Chleba", a wreszcie przewodniczącym komitetu, działającego dla Tej. na której ordynansie pułkownik całe życie wiernie i niezłomnie stal, a której już nie dano było oglądać oczom jego. Zgasł w przededniu wielkich przeobrażeń, w dobie ciężkich prób, co ziemię polską w każdej godzinie obfitym pokosem śmierci roszą. Trudno dziś uczcić, jak przystało, zasługę narodową zmarłego, ale choć krótkiem wspomnieniem wrazić to trzeba w pamięć narodową. Ufajmy! Miną upiorne "narodowe noce" i spełni się kiedyś przepowiednia Wodza Pielgrzymstwa Polskiego: "gdy orły nasze - skrzydła wreszcie na spoczynek zwiną", a "Rzuciwszy miecze, siądą rozbrojeni Rycerze nasi — słuchać o przeszłości; Wtenczas zapłacze nad Ojców losami"... Wśród łez tych, co lica nie splamią, znajdzie się zapewne i gorąca łza uwielbienia dla towarzysza Romualda Traugutta^ ministra wojny roku 1860. D. 20. marca br. po nabożeństwie żałobnem w kościele Notre-Dame-de-Grace w Passy, odprawionem przez ks. prałata Postawkę, odprowadzono zwłoki pułkownika Gałęzowskiego do grobowca rodzinnego na cmentarzu Pere-Lachaise. Tam je serdecznemi przemówieniami pożegnali: dyrektor Szkoły Polskiej Alfred Budzyński, przyjaciel zmarłego Wacław Gasztowtt, dr. Bolesław Motz i inż. Józef Lipkowski. Rapperswil
Aleksander Getritz
( Rzeszów - 1907 Lwów) - weteran Powstania Styczniowego, introligator, "jeden z najwybitniejszych mieszczan lwowskich", uczestnik powstania 1863, sybirak, członek izby handlowej i wielu towarzystw. Śp. Getritz urodził się w Rzeszowie i tam w warsztacie ojca swego praktykował i wyzwolił się na czeladnika introligatorskiego. Jako gorący patriota pospieszył w r. 1863 do walki. Zesłany na Sybir, przebył tam sześć lat, znosząc w.... wielu innych towarzyszy, zagnanych w mroźne kraje przez siepaczy carskich. Odzyskawszy wolność osiadł we Lwowie. Pracował najpierw w pracowni introligatorskiej Opuchlaka, a wkrótce stworzył własną pracownię, która należała przez szereg lat do najlepszych artystycznych warsztatów introligatorskich. Śp. Getritz umiłował nasze miasto i pracę obywatelska, to też doświadczenie swoje i inteligencję poświęcił dobru publicznemu. Gorliwym był przez długi szereg lat jako radny miasta, jako członek Izby handlowo-przemysłowej. W radzie miejskiej należał do klubu mieszczańskiego i wiernym był zasadom tego klubu, nie opuszczał go w złej czy dobrej doli. W Towarzystwie strzeleckim zajmował również niepoślednie miejsce. Rady jego i wskazówki znachodziły posłuch zwłaszcza w sferach rękodzielniczych i przemysłowych. Od dłuższego czasu załamany był chorobą, której jednak nie poddawał się, wczoraj jeszcze był w sklepie introligatorskim, a w nocy zakończył pracowity i pożyteczny żywot. Liczył lat 76. Cześć pamięci gorącego patrjoty i obywatela." Pogrzeb sp. Geritza odbędzie się we środę o g, 5 po południu z kaplicy Boimów. [1]
Antoni Giedroyć
ur. w r. 1841 w Wilejce na Litwie, uczęszczał do szkoły kadetów w Petersburgu i był podporucznikiem artyleryi wojska rosyjskiego, gdy wybuchły brzemienne w następstwa wypadki z r. 1863. Na pierwszą wiadomość o wybuchu powstania rzuca się w jego wir i nadzwyczaj wytrwale działa przez szereg miesięcy na Litwie jako kapitan w oddziale litewskim, sformowanym przez siebie w powiecie trockim pod dowództwem Sędka, brał udział w dziewięciu znaczniejszych potyczkach. Po śmierci Sędka w bitwie, połączył się Gedroyć z oddziałem Poradowskiego (Ostrogi) i w tym oddziale służył Gedroyć do końca wyprawy. Ścigany przez wojska rosyjskie i tropiony przez zgraję szpiegów przez Petersburg uchodzi do Francyi, gdzie studyuje w Tuluzie i Sorbonnie oddając się matematyce i fizyce. W Paryżu wraz z inżynierem Eugeniuszem Kesslerem, swym serdecznym druhem i również jak on po wypadkach z r. 1863 bawiącym zagranicą, przebył oblężenie w r. 1871 służąc w oddziałach ochotniczych francuskich. Po wojnie przybył do Galicyi i poświęcił się zawodowi nauczycielskiemu a po uzupełnieniu studyów sprawował obowiązki profesora szkoły realnej w Tarnopolu. Nie spoczął jednak, do końca życia zachował zrozumienie dla haseł z lat dawnych, brał udiiał w pracy towarzystw miejscowych, z wielkiem zamiłowaniem pracował zwłaszcza wśród warstw rękodzielniczych, którym przez lat kilkanaście przewodził jako prezes »Gwiazdy«, zasiadał w Zarządzie Koła Towarzystwa Szkoły ludowej, sprawował godność wiceprezesa »Sokoła*. Na każdem stanowisku pozostawia po sobie posiew zdrowej myśli, wszędzie po sobie wspomnienie duszy wielkiej i zacnej, pracy dla wszystkich, zapomnienia o sobie. Umarł 12. lutego 1909, spoczywa na tarnopolskim cmentarzu.
Maksymilian Gierymski
Maksymilian Dionizy Gierymski. Ur. 9.10.1846 Warszawa, zm. 16.9.1874 Bad Reichenhall, Niemcy. Syn Józefa, lekarza w szpitalu ujazdowskim w Warszawie i Julii Kielichowskiej. Od‎ ‎najwcześniejszej‎ ‎młodości‎ ‎okazywał‎ ‎artystyczne‎ ‎usposobienia,‎ ‎z‎ ‎nadzwyczajnem‎ ‎zamiłowaniem‎ ‎oddając‎ ‎się ‎rysunkowi‎ ‎i‎ ‎muzyce.‎ ‎Ukończył‎ ‎z‎ ‎odznaczeniem‎ ‎gimnazjum‎ ‎realne, kształcą się w kierunku leśnym,‎ ‎a następnie‎ ‎w‎ ‎roku‎ ‎1862‎ ‎udał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎świeżo‎ ‎założonego‎ ‎przez Wielopolskiego‎ ‎instytutu‎ ‎politechnicznego‎ ‎w‎ ‎Puławach, w Nowej Aleksandrii.‎ ‎Brał udział w manifestacjach rozpoczętych ‎ ‎przez‎ ‎malarza ‎Karola‎ ‎Nowakowskiego (który zginął na Syberii)[5] W ‎dzień‎ ‎rozpoczęcia‎ ‎powstania,‎ ‎dnia‎ ‎22.‎ ‎stycznia,‎ ‎prawie‎ ‎cała‎ ‎młodzież‎ ‎z‎ ‎Puław,‎ ‎pod‎ ‎dowództwem‎ ‎K.‎ ‎Swidzińskiego,‎ ‎znanego‎ ‎poety,‎ ‎wyszła‎ ‎do‎ ‎lasu,‎ ‎gdzie‎ ‎uzbroiwszy‎ ‎się w ‎kije,‎ ‎w‎ ‎kosy,‎ ‎a‎ ‎niektórzy‎ ‎w‎ ‎nędzne‎ ‎myśliwskie‎ ‎strzelby, udała‎ ‎się ‎następnie‎ ‎do‎ ‎miasta‎ ‎Kazimierza,‎ ‎dając‎ ‎tym‎ ‎sposobem‎ ‎początek‎ ‎powstaniu‎ ‎w‎ ‎tej‎ ‎nad‎ ‎Wisłą‎ ‎okolicy.‎ ‎W‎ ‎Kazimierzu‎ ‎oddział‎ ‎z‎ ‎młodzi‎eży‎ ‎politechnicznej‎ ‎złożony,‎ ‎dłuższy czas‎ ‎pozostawał.‎ ‎Dowództwo‎ ‎objął‎ ‎nad‎ ‎nim‎ ‎dawny‎ ‎wojskowy,‎ ‎burmistrz‎ ‎Zdanowicz,‎ ‎który‎ ‎potem‎ ‎w‎ ‎stanowczej‎ ‎chwili haniebnie‎ ‎młodzież‎ ‎opuścił.‎ ‎Losy‎ ‎tego‎ ‎oddziału,‎ ‎w‎ ‎którym się ‎znajdował‎ ‎i‎ ‎Leon‎ ‎Frankowski,‎ ‎przybyły‎ ‎z‎ ‎Lubartowa, gdzie‎ ‎wzniecił‎ ‎powstanie,‎ ‎są‎ ‎wiadome. Gierymski‎ ‎znajdował‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎oddziale‎ ‎tak‎ ‎przy‎ ‎przejściu Wisły‎ ‎pod‎ ‎Zawichostem,‎ ‎jak‎ ‎następnie‎ ‎w‎ ‎nieszczęśliwej bitwie‎ ‎pod‎ ‎Słupcami‎ ‎(8.2.1863).‎ ‎Rozproszenie‎ ‎oddziału‎ ‎i‎ ‎poniesiona‎ ‎klęska ‎nie‎ ‎odstraszyły ‎Gierymskiego‎ ‎od‎ ‎działania.‎ ‎Z‎ ‎obozu‎ ‎do‎ ‎obozu‎ ‎przechodząc,‎ ‎rok cały‎ ‎dźwigał‎ ‎oręż‎ ‎powstańca.‎ ‎ Powstaniu,‎ ‎zawdzięczał‎ ‎Gierymski‎ ‎bardzo‎ ‎wiele,‎ ‎bo‎ ‎nagromadzenie w‎ ‎duszy‎ ‎kształtów‎ ‎i‎ ‎pojęć,‎ ‎które‎ ‎go‎ ‎uczyniły‎ ‎później‎ ‎malarzem‎ ‎zupełnie‎ ‎polskim‎ ‎i‎ ‎na‎ ‎wskróś‎ ‎we ‎wszystkich‎ ‎szczegółach‎ ‎oryginalnym.‎ ‎Stał‎ ‎się‎ ‎on‎ ‎jak‎ ‎Grottger‎ ‎ilustratorem powstania.‎ ‎Gdy‎ ‎jednak‎ ‎tamten‎ ‎przedstawiał‎ ‎je‎ ‎jako‎ ‎poemat w‎t‎ ‎szacie‎ ‎idealnej,‎ ‎Gierymski,‎ ‎uczestnik‎ ‎wielu‎ ‎bitew‎ ‎i‎ ‎nie skończonej‎ ‎liczby‎ ‎pochodów,‎ ‎malował‎ ‎je‎ ‎w‎ ‎szacie‎ ‎realnej.[5] Po‎ ‎upadku‎ ‎powstania‎ ‎przybył‎ ‎do‎ ‎Warszawy i‎ ‎zaczął‎ ‎uczęszczać‎ ‎do‎ ‎szkoły‎ ‎głównej‎ ‎na‎ ‎Wydział‎ ‎prawniczy.‎ ‎Szukania‎ ‎policyjne‎ ‎i‎ ‎prześladowania‎ ‎moskiewskie ‎nie pozwoliły‎ ‎mu‎ ‎kończyć‎ ‎nauki‎ ‎Porzucił‎ ‎ją‎ ‎więc,‎ ‎a idąc‎ ‎za‎ ‎wrodzonym‎ ‎popędem,‎ ‎oddał‎ ‎się‎ ‎zupełnie‎ kształceniu ‎rysunku‎ ‎i‎ ‎muzyki. Skupił się na malarstwie kształcąc się w warszawskiej ASP ‎ ‎pod kierunkiem‎ ‎Juliusza‎ ‎Kossaka. W 1867 otrzymał stypendium i wyjechał do Niemczech. Zapisał‎ ‎się‎ ‎jako‎ ‎uczeń‎ ‎do‎ ‎Akademii‎ ‎Sztuk‎ ‎Pięknych w Monachium,‎ ‎kształcąc‎ ‎się‎ ‎pod‎ ‎takimi profesorami‎ ‎jak‎ ‎Strehuber,‎ ‎Anschiitz‎ ‎i‎ ‎Wagner. Tam tworzył, bywając także w Berlinie i Rzymie. Obdarzony‎ ‎medalem,‎ ‎po‎ ‎ukończeniu‎ ‎akademii‎ ‎w‎ ‎r.‎ ‎1869, kształcił‎ ‎się‎ ‎później‎ ‎jeszcze‎ ‎w‎ ‎pracowni‎ ‎Franciszka Adama,‎ ‎słynącego‎ ‎z‎ ‎malowania‎ ‎bitew.‎[5] Tworzył wiele obrazów wystawianych na wystawach krajowych i zagranicznych. Wśród‎ ‎pracy,‎ ‎coraz‎ ‎więcej‎ ‎zapadał‎ ‎na‎ ‎chorobę‎ ‎piersiową.‎ ‎W‎ ‎marcu‎ ‎1873‎ ‎wyjechał‎ ‎do‎ ‎Meran‎ ‎w‎ ‎Tyrolu;‎ ‎lato‎ ‎tegoż‎ ‎roku‎ ‎spędził‎ ‎w‎ ‎Reichenhallu.‎ ‎Gdy‎ ‎choroba zaczęła‎ ‎przybierać‎ ‎niebezpieczne‎ symptomy,‎ ‎lekarze‎ ‎wysłali go‎ ‎do‎ ‎Rzymu,‎ ‎gdzie‎ ‎spędził‎ ‎ostatnią‎ ‎zimę.‎ ‎W‎ ‎Rzymie‎ ‎pomimo‎ ‎choroby,‎ ‎wymalował‎ ‎znakomity‎ ‎obraz:‎ ‎"Polowanie z‎ ‎przeszłego‎ ‎wieku‎".[5] Wiosną‎ ‎1874‎ ‎r.‎ ‎powrócił‎ ‎do‎ ‎Bawaryi,‎ ‎ażeby‎ ‎się‎ ‎znowuż leczyć‎ ‎u‎ ‎wód‎ ‎w‎ ‎Reichenhallu,‎ ‎położonym‎ ‎w‎ ‎Alpach‎ ‎za‎ ‎Salzburgiem.‎ ‎Częste‎ ‎deszcze,‎ ‎jakie‎ ‎wśród‎ ‎lata‎ ‎tego‎ ‎roku‎ ‎tam padały,‎ ‎nie‎ ‎mogły‎ ‎dobrze‎ ‎wpłynąć‎ ‎na‎ ‎skołatane‎ ‎zdrowie suchotnika.‎ ‎Zmarł ‎w‎ ‎2‎8‎ ‎roku życia‎. Został pochowany w Bad Reichenhall przy kościele św. Zenona. Cechował się niezwykle "miłym obejściem, był serdecznym, przyjacielskim. Przywiązany był bardzo do rodziny, a największą miłością obdarzał najmłodszą z całego rodzeństwa siostrę, Klotyldę" Brat malarza Aleksandra Gierymskiego (imiona w metryce urodzenia: Ignacy Aleksander [4])
Józef Głębocki
Ezechjel, były oficer byłych wojsk polskich, brał czynny udział w powstaniu 1830/1 roku. Emigrował do Francji, gdzie się ożenił z Francuzką. Na mocy manifestu cesarza Aleksandra II powrócił do kraju z żoną, synem i córką. W 1863 r., acz niemłody już, stanął do szeregów powstańczych w powiecie żytomierskim, ale na stanowisku, gdzie miał zebrać się oddział znaczniejszy, skutkiem uwięzienia sprzysiężonych po domach, stanąć mogło tylko 36 powstańców. Oddziałek ten, nad którym objął dowództwo Głębocki, musiał ulec przed przemagającą siłą tłumów włościańskich, jego zaś naczelnik posłużył za cel główny pastwienia się czerni. Uwięziony i stawiony przed komisją śledczą, odpowiadał na pytania łamanem narzeczem rusińskiem, języka bowiem rosyjskiego nie znał jako emigrant. Ponieważ sędziowie uznawali za winnych wszystkich ryczałtowo aresztowanych i w zasadzie nie dawali wiary żadnym okolicznościom łagodzącym, nie silili się więc na zrozumienie dokładne zeznań Głębockiego, natomiast pośpieszyli okrzyknąć za zbrodnię, kary najwyższej godną to, że synowi Michałowi rozkazał pod błogosławieństwem iść do powstania, i skazać starca na lat 20 ciężkich robót. Wyprawiony z Żytomierza w końcu sierpnia 1863 r., dostał się do Usola przed nami. Mieszkał czas jakiś w koszarach, a następnie w oficynie domku naszego w jednym pokoiku z Henrykiem Wohlem, w którym znalazł prawdziwie synowską opiekę. Wybrany bibljotekarzem pełnił te obowiązki gorliwie za małem wynagrodzeniem z kasy ogólnej. Po uwolnieniu z ciężkich robót na skutek manifestów pospieszył p. Ezechjel do syna Michała, który mieszkał w Czeremchowskiej włości jako posieleniec. Niestety, spotkały go tam ciężkie zawody. Wyrodny syn zaniedbywał najzupełniej czcigodnego ojca, a w końcu uraczył go synową sybiraczką, co zmusiło staruszka do szukania opieki u obcych, wśród których, otoczony czcią i życzliwością, dokonał pełnego cierpień i poświęceń żywota.
Franciszek Gorczyca
Był najbardziej szanowanym przez strzelnian lekarzem okresu powstania styczniowego. Leczył powstańców styczniowych w lazarecie utworzonym przez Emilię Sczaniecką. Karol Ferdynand Gorczyca urodził się około 1816 r. w Ełku na Mazurach, w Prusach Wschodnich, w rodzinie protestanckiej wyższego nauczyciela Gimnazjum Ewangelickiego w Ełku prof. Gortzitzy. Był absolwentem gimnazjum w Ełku, a po jego ukończeniu zgodnie z wolą rodziców rozpoczął studia na Uniwersytecie Albertyna w Królewcu. Jednym z ważniejszych celów uczelni było kształcenie duchownych protestanckich. Tam też studiował teologię ewangelicką. Gdy stwierdził, że jednak teologia to nie to o czym marzy, przerwał studia i podjął naukę na Uniwersytecie Medycznym w Greifswaldzie (Gryfii), którą ukończył w 1842 r. Po odbyciu stażu w 1843 r. zamieszkał w Strzelnie. Był najbardziej szanowanym przez strzelnian lekarzem okresu powstania styczniowego. W 1848 r., po objęciu praktyki lekarskiej w Strzelnie poślubił w miejscowym kościele ewangelickim 30-letnią wdowę Johannę Nehring. 23 marca 1848 r. wszedł w skład miejscowego Komitetu Narodowego Polskiego. Również, gdy wybuchło powstanie styczniowe, będąc lekarzem w Strzelnie, przystąpił do leczenia rannych powstańców w powstałym tutaj z inicjatywy Emilii Sczanieckiej lazarecie powstańczym. W 1865 r. współtworzył Towarzystwo Pożyczkowe (późniejszy Bank Ludowy) w Strzelnie, stając na jego czele. W 1878 r. jako jeden z piątki Polaków znalazł się w składzie rady miejskiej. W latach 1880-1891 pełnił funkcję radcy sanitarnego. Wśród strzelnian miał wielu przyjaciół, w tym wśród strzeleńskiego duchowieństwa katolickiego. Nie szczędził pieniędzy wspierając finansowo działalność charytatywną Kościoła. Z jego środków finansowych można było przeprowadzić wówczas m.in. remont drewnianego kościoła św. Barbary w Rechcie. Jego marzeniem było, by po śmierci spoczywać we wspólnym grobie ze swoimi przyjaciółmi, a w związku z tym, że od dawna czuł się katolikiem, tuż przed śmiercią przyjął wobec księdza katolickiego wyznanie rzymskokatolickie. Zmarł 20 kwietnia 1892 r. Eksportacja ciała odbyła się do kościoła św. Trójcy. Zmarłego pożegnał ks. Antoni Kantecki, zaś w ostatniej drodze towarzyszyło mu 8 księży i tłumy strzelnian. Pochowany jest na starej strzeleńskiej nekropolii.
Józef Grabiński
Weteran z 1863 roku. Z Przemyśla piszą: Dnia 8 czerwca br. złożono na miejsce wiecznego spoczynku, wśród cienistych drzew przemyskiego cmentarza, zwłoki ś. p. Józefa Grabińskiego, zmarłego w Przemyślu d. 6 z. m. — karty żałobne głosiły jedyny tytuł nieboszczyka, uczestnik powstania 1863 r., gdyż tym zaszczytem zawsze się chlubił, ale gdyby było w zwyczaju określać cechy charakterystyczne zmarłych wśród tych czarnych obwódek, które nam donoszą o śmierci naszych bliskich, należałoby na kartach 1 żałobnych śp. Grabińskiego dodać: prawy syn Ojczyzny słowem i czynem, człowiek dzielny i zacny, serce gorące i proste a rzetelne, zahartowane w czynnej usłudze bliźniego. Śp. Grabiński pochodził z Królestwa Polskiego, z rodziny herbu Pomian, osiadłej z dawien dawna w województwie Sieradzkiem, urodził się w 1842 r. w Rembielicach szlacheckich (pow. wieluńskim) z ojca Józefa i matki Klotyldy z Modlińskich. Dom miał tradycye rycerskie i patryotyczne, nie nową w nim było rzeczą walka za ojczyznę. Wnuk Napoleończyka, syn dzielnego i żołnierza, który odznaczył się jako major 2 pułku piechoty liniowej w dniach 6 i 7 września przy obronie Warszawy i jako podpułkownik został dowódzcą 12 p. p., wcześnie rwał się młody Grabiński do czynu. Najbliższa okazya wydawała mu się najlepszą, więc już ze szkół piotrkowskich musiał uchodzić za pobliską granicę, do Księstwa Poznańskiego, jako silnie skompromitowany za udział w demonstracyach 1861 r. Po krótkiej praktyce gospodarskiej w Krzeszowicach pod Krakowem, udał się natychmiast po wybuchnięciu ruchu zbrojnego przez Księstwo Poznańskie do Królestwa, połączywszy się z oddziałem powstańców w Siemianicach u Szembeków. Krótki i krwawy był jego udział w walce. Wszedł do oddziału "Drohomireckiego" (ks. Mirskiego), który już 12 lutego został doszczętnie rozbity i zniszczony w lasach Pyszikowskich. Grabiński ciężko ranny (dostał dwie kule i szesnaście pchnięć bagnetem) uznany za zabitego, pozostawiony zrazu na śniegu, ukryty przez litościwych węglarzy, zabrany został wkrótce przez kozaków do więzienia w Sieradzu. Po kilku miesiącach leczenia się w więziennym lazarecie, skazany został na zesłanie do pułków orenburskich. Od wykonania tego wyroku uratował się niezmiernie śmiało obmyślaną i szczęśliwie przeprowadzoną ucieczką. Powtórnie przeszedł przez granicę Ks. Poznańskiego, lecz niepokojony przez urzędy pruskie, chory, okryty ranami, udał się naprzód do Drezna, następnie do Szwajcaryi, gdzie w Chur i w Zurychu lat kilka przebywał, pracując ciężko wraz z licznymi towarzyszami niedoli na chleb codzienny. Skoro tylko zaświtała nadzieja nowej ery dla Galicyi, powrócił między swoich i pozostał tu już, trudniąc się licznemi przedsiębiorstwami techniczne mi przy budowach kolei żelaznych we wszystkich stronach kraju. Podziwu godną była wytrwałość i siła moralna tego człowieka o zniszczonem zdrowiu, z niezamkniętą raną, z kulą, pamiątką krótkotrwałego udziału w powstaniu, której wyjąć nie można było, gdyż uwięzła tuż obok kości pacierzowej, gdy się widziało, jak nie żałował siebie i ciężkiego nieraz trudu, skoro trzeba było wypełnić obowiązek lub ulżyć troski innym. Tysiączne wtedy znajdował siły w sobie ś. p. Grabiński, gdyż czerpał je w swem prawem sercu. To też ktokolwiek zbliżył się doń i poznał go, musiał uznać i uszanować w nim cechy charakteru prawdziwego gentlemana, w tem rzeczywistem znaczeniu tak często nadużywanego wyrazu. Cenili te zalety w nim przyjaciele i z dniem każdym coraz to mniej liczni towarzysze broni. Oby żal ich i tęsknota złagodziły choć w części ciężki ból wdowy i pozostałej rodziny.
Seweryn Gross
Pseud. "Aleksandrajtis". Syn Aleksandra, oficera gwardii carskiej i uczestnika wojen napoleońskich. Ojciec ranny pod Eylau otrzymał od samego cara zakaz dla miejscowej policji wjazdu do swoich dóbr. Seweryn był rotmistrzem huzarów, naturalistą i miłośnikiem przyrody. W 1861 roku piastował funkcję pośrednika włościańskiego, a po wybuchu powstania sformował mały oddział, który dość długo przebywał w okolicy jego rodzinnych włości w Zemlanach, a następnie oddał go pod komendę Bolesława Dłuskiego "Jabłonowskiego", wraz z nim stoczył poważną bitwę pod Popielanami w pow. szawelskim, gdzie Gross dowodził jedną z 4 kompanii. Oczekują na granicy na transport broni długo ukrywał się, w końcu jednak rozpuścił oddział nie widząc sensu w walce bez uzbrojenia. Mając talent do języków prawdopodobnie ukrywał się w międzyczasie w karczmie żydowskiej w pobliżu Zemlan. Jakiś czas był prawd. członkiem władz powstańczych w zaborze pruskim gdzie został zastępcą Jana Kantego Działyńskiego - zresztą wbrew jego aprobacie. Później dotarł do Anglii. Majątek Zemły został skonfiskowany a rodzinie pozostawiono tylko Krepszty. Żona pozostała sama z siedmiorgiem dzieci w bardzo ograbionych dobrach. Wg relacji córki Zofii Rosjanie niszczyli wszystko czego nie mogli zabrać. "Staw zemlański był zupełnie czerwony od krwi wyrżniętego i rzuconego do wody drobiu, świń, prosiąt i zwierząt domowych" Zjawił się tam też Seweryn pojawiając się w wysokich palonych butach, obcisłych spodniach, w czamarce i konfederatce. Zginął ponoć na jakieś wyprawie przyrodniczej - choć jest wątpliwe że był to Przylądek Dobrej Nadziei.
Mikołaj Hahn
Polacy w Chicago Ś.p. Mikołaj Hahn, weteran polski z r. 1863. Onegdaj, w niedzielę, d. 12 bak umarł po krótkiej lecz ciężkiej chorobie §. p. Mikołaj Hahn, weteran z r. 1863. Ś. p. Mikołaj Hahn urodził się w Odessie d. 18 grudnia 1833. Niestety nie mamy pod ręka dokładnej biografii powszechnie szacowanego tego weterana, z którego opowiadań zawsze bardzo zajmujących, ale tylko epizodycznych, trudno byłoby ułożyć dokładniej dzieje jego życia. Tyle tylko nam wiadomo, że brał udział w powstaniu 1863 r., dostał się do niewoli i został skazany na śmierć przez powieszenie, ale po 18-miesięcznem więzieniu udało mu się ratować ucieczką wraz ze swym dozorcą więziennym. Pośród wielu trudów, zmuszony pieszo i tajemnie odbywać znaczne przestrzenie, dostał się do Paryża i tam bawił aż do wojny francuzko-niemieckiej. W czasie oblężenia Paryża walczył w francuzkich szeregach. Po wojnie wyjechał do Ameryki i najprzód w Bostonie, Mass., spędził 8 lat, pracując ciężko na utrzymanie, a stamtąd, nakłoniony przez jednego z dawnych przyjaciół, wyjechał do Nebraski, gdzie spędził lat 14, trudniąc się uprawą roli, to innemi pracami, w których niestety pomimo swego znacznego wykształcenia(gdyż oprócz polskiego znał dobrze język fraucuzki, niemiecki, rosyjski, a później i angielski) i pomimo nadzwyczajnej pracowitości swojej, nigdy zbyt wielkiego finansowego powodzenia nie miał. Później przybył z rodziną do Chicago, gdzie znowu — pomimo podeszłego już wieku — musiał oglądać się za zatrudnieniem, niekiedy bardzo ciężkiem, od blisko dwóch lat zaś był gospodarzem serdecznym i przez wszystkich lubianym Klubu Obywatelskiego. Ś. p. Hahn cieszył się do ostatniego roku zdrowiem bardzo dobrem i nad podziw czerstwe w tym wieku. Od kilku jednakowoż miesięcy zaczął zapadać na zdrowiu, chociaż nieokreśloną początkowo była jego choroba i nie przywiązywała go do łóżka. Pełnił swe obowiązki gospodarza Klubu aż do czwartku w zeszłym tygodniu; w nocy z czwartku na piątek ciężko nagle zachorował. Zawieziono go rano w piątek do jego mieszkania i na radę lekarzy w sobotę zawieziono go do szpitala św. Elżbiety. Organizm wyczerpany kilkomiesięcznem niedomaganiem, nie zniósł wybuchu ostatniej choroby, i w niedzielę rano, w obecności przyjąć cielą i powinowatego rodziny, Wiel. ks. Józefa Barzyńskiego, oddał duszę Bogu, zachowując prawie do ostatniej chwili przytomność. Ś. p. Mikołaj Haha pozostawia wdowę, panią Helenę z Wilkoszewskich, córkę jednego z najstarszych osadników w Chicago, jakoteż 5 dzieci, a mianowicie 3 córki, z których najstarsza, panna Sabina, jest nauczycielka w i szkole Wie. Sióstr Nazaretanek, imiona dwóch młodszych są: Marya i Beatryks i dwóch synów, Edwarda i Alfreda, z których starszy odbywa praktykę w aptece. Pogrzeb ś. p. Mikołaja Hahna odbędzie się jutro, we środę, d. 15 bm. o godz. 9 rano z domu rodziny pn. 812 N. Ashland ave. do kościoła §w. Stanisława K., a potem na cmentarz czesko-polski. Niech odpoczywa w pokoju!
August Hartmann
ur. w r. 1842 w Heidepiltz, na Śląsku austryackim, po przeniesieniu się rodziców na Wołyń, uczęszczał tamże do V. kl. gimn. w Czarnym Ostrowie, poczem wstąpił na kurs praktyczny weterynaryi w Chryslowie koło Białogródki, w powiecie zasławskim. Gdy wybuchło powstanie, w gronie towarzyszy w zastępie z 19 ludzi złożonym wyruszył do oddziału Edmunda Różyckiego, który podówczas przebywał w Zwiahlu, w Żytomierskiem. Po przybyciu do tej miejscowości dowiedzieli się nasi powstańcy, że Różycki wyruszył już dalej, zaczerpnęli jednak wiadomości, że w pobliżu w lasach sławuckich formuje się oddział pod dowództwem Ciechońskiego. Ze służby w tym oddziale podaje Hartmann kilka szczegółów, które przykre budzić muszą refleksye. I tak gdy po przybyciu do oddziału stał na widecie, usłyszał gwizd nagły poza linią obozową, pozostawił na patroli dwóch towarzyszy a sam pospieszył w las i tu w znaczniejszym oddaleniu od widety obaczył swego dowódcę, jak w stanie zupełnie nietrzeźwym powracał z adjutantem Griinem ze Sławuty do obozu. Zbliżywszy się do nich zauważył, że dowódca leży pod drzewem a adjutant zataczając się trzyma konie. Gdy nasz powstaniec nie otrzymał hasła od adjutanta, począł czynić mu wymówki, że daje sygnały poza obozem, wobec czego adjutant oświadczył, że nie mogli trafić do obozu a gdy Hartman mimo tego wskazywał, że tak się nie postępuje, adjutant zmierzył się ku niemu z rewolwerem, nagłego jednak zamysłu nie mógł w czyn wprowadzić, Hartmann bowiem odebrał mu rewolwer i zaprowadził obydwóch do obozu. Nazajutrz o świcie Ciechoński złożył dowództwo w ręce oddziału żytomierskiego. Z oddali dochodziły odgłosy strzałów, niebawem też patrol z widety zapowiedział zbliżanie większego oddziału rosyjskiego. Dowódca zastępu powstańczego zarządził rozstawienie sił wobec zbliżającego się ataku nieprzyjacielskiego, kawaleryę pod Klukowskim rozsypał po lesie a zastępy piesze ustawił w tyralierkę naokoło obozu. W lesie pod Minkowcami nastąpiła bitwa z Moskalami, pozostającymi pod dowództwem kapitana Korzeniowskiego, następującego z siłą jednego batalionu piechoty i sotnią kozaków. Strzelcy, wśród których znajdował się Hartmann, trzymali się długo, moskale wdarli się do obozu, powstańcy poszli w rozsypkę, kawalerya w czas odjechała. Ciechoński znikł, część jego oddziału dostała się w ręce nieprzyjacielskie, Hartmann błąkał się przez kilka dni z młodszym towarzyszem Świerczyńskim, wreszcie natknęli na chłopów, którzy obu związawszy zawieźli do Zasławia. Aby po drodze nie paść ofiarą ich zbrodniczych instynktów, dali im 50 rubli za odstawienie do władzy w Zasławiu. Partyami wraz z innymi zostali następnie odstawieni do Kijowa, gdzie ich osadzono w więzieniu podziemnem twierdzy w nr. III. »Kopanierów«. Tu złożono rychło sąd wojenny, któremu przewodniczył Aninkow, generał gubernator kijowski i przed tym sądem stanął Hartmann. Podczas rozprawy pytano go, dlaczego brał udział w powstaniu jako miateżnik, kiedy był austryackim poddanym. Skazany został na 5 lat katorgi z pozbawieniem wszystkich praw. W tydzień później w listopadzie wysłany został wraz z partyą, z 30 powstańców złożoną, etapnym porządkiem pieszo do Kazania. W osadzie tatarskiej, w Małmyżu, w wiackiej guberni, zatrzymały się obie partye, jedna złoczyńców i zbrodniarzy rozmaitego typu, idąca zawsze przodem i polityczni, którzy otrzymywali po 15 kop. dziennie. Ponieważ nie było na etapie miejsca, pierwszą partyę osadzono na etapie, politycznych na dworze w szałasach. Kiedy — było to z wiosną 1864 r. ruszono w dalszy pochód, przeszli zbrodniarze naprzód, poczem poczęto wywoływać politycznych. Był między nimi młody chłopak, niejaki Jaworski, który palił fajkę, co w taki humor wprawiło konwojującego oficera, że uderzył go po twarzy. Starosta partyi, Szostak stanął energicznie w obronie Jaworskiego, oświadczył, że bić nie wolno, wówczas oficer odpowiedział, że i jego pobije. Partya politycznych w obronie swego starosty zajęła wobec kapitana bardzo groźne stanowisko i żądała, aby bezwłocznie przybyła komisya z Kazania. Komisya rzeczywiście przybyła na drugi dzień, zabrała owego oficera a partya szybkim marszem ruszyła w dalszą drogę do Tobolska i Tomska, gdzie wskutek nieporozumień ze smotrytelem wybuchł powtórny bunt, podczas którego padło kilku powstańców. Podczas podróży statkiem do Tomska, barka wioząca na statek kapitana, dwóch lekarzy i dwóch politycznych wywróciła się, lekarze i kapitan wyratowali się a dwaj polityczni, między nimi niejaki Kaliński utonęli. Z Tomska etapnym porządkiem ruszyli polityczni do Derczyńska, gdzie stanęli w listopadzie 1864 r. Z Nerczyńska odstawiono 60-ciu, wśród nich i Hartmanna do , gdzie pracowali w kopalni srebra okuci w kajdanach — mieszkali wspólnie w kazamatach. W Ałgaczy sprawował Hartman czynności starosty politycznego a po pewnym czasie odstawiony został do Aleksandrowska, gdzie już nie chodzili do robót. Wskutek amnestyi z wiosną 1865 r., stosującej wobec skazanych na katorgę poniżej lat 10 osiedlenie, skazany poprzednio na pięć lat, objęty został tem zarządzeniem i udał się na osiedlenie do wsi Rozwożdżajewa, w Angarskiej obłaści, położonej w Irkuckiej guberni. Podczas pobytu w katordze i drogi na Sybir nauczył się Hartmann złotnictwa i rusznikarstwa a na posieleniu wspólnie z czterema innymi towarzyszami zorganizował muzykę, która w okolicy często za wynagrodzeniem grywała. Po półrocznym pobycie w owej miejscowości przeniósł się Hartmann do Kumerejki, gdzie założył warstat ślusarski i rusznikarski. Po dwuletnim tamże pobycie gdy nastąpiła powtórna amnestya, spowodowana wnioskiem ks. Ruczki w parlamencie austryackim, powraca Hartmann przez Niżny Nowogród, Petersburg do Warszawy a po załatwieniu pewnych formalności w konsulacie austryackim do Krakowa, gdzie zgłasza się w Komitecie, który dał mu odezwę do obywateli ziemskich, by dali mu jaką posadę, lecz Hartmann udał się do Zarządu dóbr hr. Potockiego w Łańcucie, gdzie jako prywatny oficyalista po 43-letniej pracy przeszedł w stan spoczynku. Osiadł w Borkach Wielkich pod Tarnopolem.
Strona z 8 < Poprzednia Następna >