Portal w rozbudowie, prosimy o wsparcie.
Uratujmy wspólnie polską tożsamość i pamięć o naszych przodkach.
Zbiórka przez Pomagam.pl

Powstanie Styczniowe - uczestnicy

Największa baza Powstańców Styczniowych.
Leksykon i katalog informacji źródłowej o osobach związanych z ruchem niepodległościowym w latach (1861) 1863-1865 (1866)

UWAGA
* Jedna osoba może mieć wiele podobnych rekordów (to są wypisy źródłowe)
* Rekordy mogą mieć błędy (źródłowe), ale literówki, lub błędy OCR należy zgłaszać do poprawy.
* Biogramy opracowane i zweryfikowane mają zielony znaczek GP

=> Powstanie 1863 - strona główna
=> Szlak 1863 - mapa mogił i miejsc
=> Bitwy Powstania Styczniowego
=> Pomoc - jak zredagować nowy wpis
=> Prosimy - przekaż wsparcie. Dziękujemy

Szukanie zaawansowane

Wyniki wyszukiwania. Ilość: 973
Strona z 25 < Poprzednia Następna >
Aleksander Cielecki
Życiorys śp. Aleksandra Cieleckiego. Śp. Cielecki urodził się 16 lipca 1847 r, w majątku rodzinnym Wingrany w Suwalszczyźnie. Lata dziecięce spędza w domu rodzicielskim, w którym żywe były jeszcze tradycje powstania listopadowego. Jako 16-letni chłopiec, uczeń V klasy gimnazjum suwalskiego, razem z siedmiu kolegami rusza do powstania. Walczy jako żołnierz partii Wawra-Romatowskiego, oficera z 1830 roku, liczącej 1000 bagnetów i 250 szabel, która zorganizowała się w lasach augustowskich. Chrzest bojowy otrzymuje w bitwie pod wsią Gruszki, w której powstańcy zwycięsko przyparli watahę moskiewską do rzeki; poza masą zarąbanych, kilkudziesięciu Moskali utonęło. Partia brnęła przez bagna i moczary na zachód, obok miejscowości Balinka. W ostępie pozostać miałia zamiar przez czas dłuższy, lecz niestety chłopstwo ciemne, w braku zrozumienia wielkości sprawy i poświęcenia, niedość, że nie dopomogło, lecz zdradziecko przez bagnisko przeprowadziło Moskali. Wawer postanowił przeprawić się przez Narew, w kierunku Łomży. Uchodząc przed przeważającymi siłami moskiewskimi pod Wizną przyjęto bitwę u samego brodu. Artyleria rosyjska z Łomży zdecydowała nad losami bohaterskiej braci powstańczej, która niestety artylerii nie posiadała. Kartacze rosyjskie zdziesiątkowały powstańców, wielu z nich potonęlo w nurtach rzeki, a śp. weteran Cielecki otrzymał kulę moskiewską w plecy. Na nic się zdała brawura bohaterów, którzy na tratwach usiłowali sforsować rzekę... Oddział poszedł w rozsypkę. Śp. Aleksander Cielecki postanowił z kolegą przekroczyć granicę pruską aby dotrzeć do Prus Wschodnich i szukać schronienia. W miejscowości Borzymy szlachetny chłop, Mazur, Kossobudzki użyczył mu pierwszej pomocy i starannie chronił przed okiem tropiących żandarmów pruskich, oddających powstańców w ręce Rosjan. Ilekroć groziło niebezpieczeństwo, woził go o kilka mil do wsi Cimożki, zabierając z ukrycia, gdy niebezpieczeństwo minęło. Gdy Prusacy wytropili ślad. Kossobudzki ukrył Śp. Cieleckiego u gospodarza Baera, koło Łęcka (Lötzen). Losem jego zajął się adwokat Giersch, mający znajomego w Kórniku, bibliotekarza Kostrzewskiego, do którego wyprawił pupila. Ten powierzył powstańca właścicielowi Olszowy pod Kępnem, Daszkiewiczowi, u którego miał schronienie przez dwa lata. Tegoż kuzyn Sulmierski z Domanina wyjednał Śp. Cieleckiemu u naczelnego prezesa Büllowa prawo azylu na czas odbycia praktyki gospodarskiej. Dzięki życzliwości bibliotekarza kórnickiego dostaje się do Kwilcza, jako ekonom hr. Kwileckiego; przebywa tam lat dziesięć. Tu żeni się z Anną Hilbscherówną. Życie mu jednak dalej cierniową słania drogę. Żona powiwszy syna, skutkiem obłędu umieszczona zostaje w zakładzie psychiatrycznym w Owińskach, w którym umiera w czasie jego niewoli w r. 1917, a syn, wychowany na obcych rękach, w czasie wojny umiera jako żołnierz artylerii niemieckiej w Żeganiu na Śląsku. Otrzymawszy w r. I877 naturalizację, przenosi się do Małopolski w r. 1894, wreszcie do b. Królestwa, gdzie buduje gorzelnie etc. i w 1914 r. z Warszawy deportowany zostaje jako poddany pruski do Alatyra pod Kazaniem. W obozie jeńców, w ciasnym baraku, zajmowanym przez 700 braci niedoli, w brudzie i nędzy, o chłodzie i głodzie przeżywa ciężkie lata. Nastaje przewrót bolszewicki. Pod miasto ciągną Czesi. Jan Jaroszyński, wspólnie dzieląc nędzę niewoli, razem z śp. Cieleckim, 70-letnim starcem, chcąc uniknąć wcielenia do legionów czeskich, ucieka z obozu. Jako poddany pruski, od konsula szwedzkiego, uzyskuje zapomogę na podróż, w postaci kilku tysięcy rubli, z których większą cześć zabiera kasjer kolejowy jako łapówkę za ułatwienie ucieczki. Do Moskwy jedzie w pace od węgli. Tu dzięki misji wojskowej niemieckiej dostaje się razem z eszelonem rapatriantów do kraju. Brak pożywienia, wielotygodniowe postoje na stacjach, brud, choroby wyczerpują Śp. Cieleckiego całkowicie. Dobiwszy do Warszawy, pada bez sił na peronie. Ratuje Go policjant i Polski Czerwony Krzyż. Tuła się bez środków do życia. Sprzedaje buty na „Wołówce” w Warszawie, za 5O marek p. i dalej tuła się aż zostaje w Poznaniu, bez rodziny, zestarzały i opuszczony. Ima się pierwszej lepszej roboty. Pracuje jako pakier w Domu Konfekcyjnym, pracuje u tapicera, tapetuje apartamenty Starostwa Krajowego, para się z nędzą, mimo, że jest członkiem Komisji Kwalifikacyjnej dla Weteranów przy M. S. Wojsk. Wreszcie znajduje się w gronie ludzi dobrej woli. Wspólnie z śp. Bronisławem Śniegockim pracuje nad organizacją Tow. Pomocy Inwalidom Wojennym i Weteranom 63r.Jako najczerstwiejszy spieszy wszystkim swoim współtowarzyszom broni z pomocą i radą. Staje się prawą ręką Gł. Wydziału Opiekuńczego nad Inwalidami Wojennymi na Woj. Poznańskie. Po śmierci śp. prof. Calliera, oraz śp. Leitgebra obejmuje prezesurę Stow. Weteranów 63 roku i w promieniu swego zasięgu odchodzi ostatni z posterunku. Ostatnie dni żywota pędził w skromnym mieszkanku przy ul. Szamarzewskiego 30. ciesząc się sympatią obywatelstwa jeżyckiego, a szczególnie dziatwy szkolnej. Odszedł w posępny poranek jesienny w zaświaty po wieczną nagrodę...
Władysław Ciepły
(1831-1907), porucznik powstańczy woj. krakowskiego (sierpień 1863). Uczestniczył w jesiennej kampanii płk. D. Czachowskiego. Prawdopodobnie spod Jurkowic przedarł się w lasy iłżeckie. W marcu 1864 w stopniu kapitana dowodził kompanią piechoty i pod ogólną komendą Rudowskiego wziął udział w zwycięskiej potyczce pod Bliżynem (16.03.1864). W kwietniu 1864 dowodził 10. batalionem pułku opoczyńskiego. W nocy z 15/16.04.1864 r. oddział Ciepłego liczący 200 ludzi przeszedł od Gozdu poprzez Wzdół i dalej w lasy radkowickie. Niestety, nie wiemy czy był to tylko i wyłącznie wyodrębniony przez nas batalion, czy partia powstańców składająca się z zebranych ludzi Ciepłego, Szemiota i Bezkiszkina. Za powstańcami podążał prawdopodobnie oddział ppłk. Zankisowa. Ten porozumiał się z mjr von Bergmanem, który stacjonował w Bodzentynie i współdziałając ze sobą zaatakowali powstańców obozujących na uroczysku Ostre Górki. Niestety, brak rosyjskiego raportu o potyczce pod Bronkowicami skazuje nas na rozważenie dwóch wariantów rozwoju sytuacji. Rosjanie mogli dopaść tylko pododdział (80 ludzi) kpt. Szemiota, który pozostał w okolicy, a część sił podążyła w lasy iłżeckie. Prawdopodobnie Zankisow i Bergman zaatakowali całe 200-osobowe zgrupowanie, a dzięki postawie Szemiota i jego ludzi, pozostałym udało się wyjść z obławy i dotrzeć w lasy iłżeckie (okolice wsi Kutery). Odnalezienie raportu von Bergmana lub Zankisowa o potyczce mogłoby umożliwić pełniejsza rekonstrukcję końcowej fazy działań oddziału (pułku) opoczyńskiego. Zapewne 22.04.1864 r. kpt. Ciepły postanowił zakończyć działania partyzanckie i rozwiązać batalion. Podległym oficerom wystawił zezwolenia na bezterminowe urlopy (casus kpt. Bonjeur), a broń ukryto w lasach, w pobliżu wsi Osówka. Skład został odkryty przez wojsko rosyjskie, które w dni 15/27.04.1864 r. przejęło 115 sztucerów i 100 ładownic.[1] Ppłk Gran II zapewne z ulgą zameldował gen. Belegrde II: "po rozbiciu band Danisewicza, Szemiota w lasach radkowickich; bandy Ulissa w lesie iłżeckim i po złożeniu broni przez bandę Rudowskiego w lesie przy wsi Osnówka, jak wiadomo więcej band nie ma."[2] W niektórych miejscach pojawiali się jeszcze "konni buntownicy", ale wyraził nadzieję, że sytuacja w powiecie opatowskim szybko się ustabilizuje. Przyszłość przyznała mu rację, aczkolwiek jeszcze w letnich miesiącach 1864 roku będzie kierował podległe pododdziały w teren w poszukiwaniu powstańców lub ich rzekomych obozów. Po powstaniu Ciepły pracował jako sekretarz magistratu m. Wieliczki. Zmarł w 1907 r. w tym miasteczku i został pochowany na miejscowym cmentarzu komunalnym.
Władysław Ciepły
(1831-1907), porucznik powstańczy woj. krakowskiego (sierpień 1863). Uczestniczył w kampanii płk. D. Czachowskiego. Prawdopodobnie spod Jurkowic przedarł się w lasy iłżeckie. W marcu 1864 w stopniu kapitana dowodził kompanią piechoty i pod ogólną komendą Rudowskiego wziął udział w zwycięskiej potyczce pod Bliżynem (16.03.1864) W kwietniu 1864 dowodził 10 batalionem pułku opoczyńskiego. W nocy z 15/16.04.1864 oddział Ciepłego liczący 200 ludzi przeszedł od Grozdu poprzez Wzdół i dalej w lasy radkowickie. Niestety, nie wiemy czy był to tylko wyłącznie wyodrębniony batalionu, czy partia powstańców składająca się z zebranych ludzi Ciepłego, Szemiota i Bezkiszkina. Za powstańcami podążał prawdopodobnie oddział płk. Zankisowa. Ten porozumiał się z maj. von Bergmanem, który stacjonował w Bodzentynie i współdziałając ze sobą zaatakowali powstańców obozujących na uroczysku Ostre Górki, Niestety, brak rosyjskiego raportu o potyczce pod Bronkowicami nskazuje nas na rozważanie dwóch wariantów rozwoju sytuacji. Rosjanie mogli dopaść tylko pododdział (80 ludzi) kpt. Szemiota, który pozostał w okolicy, a część sił podążyła w lasy iłżeckie. Prawdopodobnie Zankisow i Berman zaatakowali całe 200-osobowe zgrupowanie, a dzięki postawie Szemiota i jego ludzi, pozostałym udało się wyjść z obławy i dotrzeć w lasy iłżeckie (okolice wsi Kutery). Odnalezienie raportu von Bergmana lub Zankisowa o potyczce mogło by umożliwiń pełniejszą rekonstrukcję końcowej fazy działań oddziału (pułku) opoczyńskiego. Zapewne 22.04.1864 kpt. Ciepły postanowił zakończyć działania partyzanckie i rozwiązać batalion. Poległym oficerom wystawił zezwolenia na bezterminowe urlopy (casus kpt. Bonjeur), a broń ukryto w lasach, w pobliżu wsi Osówka. Skład został odkryty przez wojsko rosyjskie, które w dniach 15/27.04.1864 przejęło 115 sztucerów i 100 ładownic. Ppłk Gran II zapewne z ulgą zameldował gn. Bellegerde'owi II: "po rozbiciu Danisiewicza, Szemiota w lasach radkowickich, bandy Ulissa w lesie iłżeckim i po złożeniu broni przez bandę Rudowskiego w lesie przy wsi Osówka, jak wiadomo więcej band nie ma". W niektórych miejscach pojawiali się jeszcze "konni buntownicy", ale wyraził nadzieję, że sytuacja w powiecie opatowskim szybko się ustabilizuje. Przyszłość przyznała mu rację, aczkolwiek jeszcze w letnich miesiącach 1864 będzie kierował podległe mu oddziały w teren w poszukiwaniu powstańców lub ich rzekomych obozów. Po powstaniu Ciepły pracował jako sekretarz magistratu m. Wieliczki. Zmarł w 1907 i został pochowany na miejscowym cmentarzu komunalnym.
Karol Cieszewski
Ur. 1833, zm, 25.1.1867 Woronów.[4] Uczęszczał do szkół we Lwowie. Po skończonym gimnazjum nie poddał się egzaminowi dojrzałości lecz przeszedł na technikę. W 1856 przerwał studia i osiadł w Żółkwi gdzie pracował w urzędzie obwodowym a później był nauczycielem ludowym. Już w 1857 śmierć stryja pocztmistrza w Bełzie spowodowała przeniesienie do tego miasta gdzie przyjął po stryju urząd. Jednak już w 1858 przeniósł się na stałe do Lwowa.[4] Zadebiutował w 1856 wierszami,drobnymi utworami, także po niemiecku w czasopiśmie Erinnerungen.[4] W 1860 zaprezentował powiastkę "Sierotki Hetmańskie" wydrukowaną w Dzienniku Literackim[5] opartą na pamiętnikach rodziny Koniecpolskich[4], a następnie "Opowiadanie starego żołnierza", "Cesarzewicz arrakański"[4] i in. Wydał później większe powieści, "Pozory", "Talizman", "Obrazy i szkice, historyczne wspomnienia o Józefie i Kazimierzu Pułaskim", komedie "Złamany most", "Piekielne męki", "Popas w Żółkwi", opracowania "Kilka słów o scenie polskiej", "O posiewie Bożego Słowa" i in.[5] Przyjaźnił się z innymi młodymi talentami jak: Mieczysław Romanowski, Walery Łoziński, Bruno Bielawski.[4] Pomimo tej przyjaźni jednak, na skutek uczucia jakim Łoziński zapałał do narzeczonej Cieszewskiego - Anieli Przyłęckiej, uwiedzenia jej podczas nieobecności narzeczonego, a także pogardliwych słów w styczniu 1861 panowie stanęli na przeciwko siebie w pojedynku. Łoziński już kilkukrotnie wcześniej pojedynkował się, lecz miał małe szanse, gdyż był niższego wzrostu i niedowidział. To jednak on domagał się satysfakcji. Pojedynek miał miejsce przy ulicy Cytadelnej, w domu , porucznika artyleryi austryackiej, sekundowali i towarzyszyli m.in. , nauczyciel w domu , i Krzysztof Vidovich, porucznik pułku piechoty im. arcyksięcia Józefa. Ponadto współdziałali znani lekarze dr. Władysław Skałkowski i , Władysław Zawadzki literat i - adwokat. Obaj panowie ranili się, lecz Łoziński otrzymał poważniejszą ranę, na skutek której zemdlał a w jakiś czas potem zmarł. Do końca powtarzał uparcie, że uderzył się w skroń.[10][11] W roku 1860 i 1861 wydawał pismo „Czytelnia dla młodzieży* — pismo, którego celem było kształcenie młodych talentów, i utworzenie organu dla umysłowych dążeń młodzieży. Zamieszczał tam liczne prace jak "Panię pogańskie", ""Opowiadanie sowy", "Na poddaszu".[4] Na skutek silnych patriotycznych przekazów wytoczono mu proces o zdradę główną. W śledztwie trzymano go od 2.1.1862 do 20.1.1863[4] po czym został wypuszczony za kaucją[9] z powodu złego stanu zdrowia.[8] W czerwcu 1863 skazany został jednak na 2 lata lecz wypuszczony we wrześniu.[4] Więziony przez czas dłuższy musiał zawiesić wydawnictwo.[4][5] Po wyjściu na wolność silnie zaangażował się w organizację powstania. W październiku 1865 objął wraz z p. Juljuszem Sztarklem redakcję „Dziennika Literackiego* — ale ciężka choroba, pokłosie więzienia, która już wówczas się poczęła, nie dozwoliła mu długo pozostać współredaktorem. [5] Dla podratowania zdrowia wyjechał do Salzbrun, skąd zamieszczał ciekawe relacje w prasie. O jego twórczości pisał Dziennik Literacki: ""[4] Trwały pomnik zostawił po sobie Cieszewski przez zebranie funduszu dla ubogiej uczącej się młodzieży. Miał on początkowo myśl, by ze składek zbudować dom dla młodzieży — na kształt burs krakowskich — gdy jednak mimo usilnych z jego strony starań nie zebrano dostatecznych funduszów, odłożył więc tę myśl na później, i ograniczył się na oddaniu funduszu komitetowi z kilku znanych obywateli złożonemu, który z odsetek tego kapitału udziela zapomogi ubogim uczniom.[5] Zmarł po długiej i ciężkiej chorobie pozostając na wsi przy matce w Woronowie w powiecie żółkiewskim niedaleko Bełza. Choroba nie pozwalał mu pracować już od od wiosny 1866, wreszcie całkowicie go sparaliżowała. [4] Pochowany: Bruckenthal[1] Pogrzeb poprowadził paroch unicki, ks. Nestorowicz z Dworzec.[4] ""[6]
Waleria Cybulska
Waleria Cybulska, zam. Ciechanowicz. Ur. 28.4.1841 Mińsk. Była córką miejscowego sędziego. W Mińsku uczęszczała do tamtejszego gimnaz­jum i tam też otrzymała wykształcenie muzyczne oraz świadectwo dojrzałości. Podobnie jak wiele młodych Polek-patriotek, nie pozostała obojętna wobec wydarzeń poprzedzających powstanie styczniowe. Według przekazów rodzinnych, uczestniczyła w manifestacjach patriotycznych na terenie Mińska. Za zainicjowanie i odegranie na organach w jed­nym z mińskich kościołów pieśni religijno-narodowej ("Boże coś Polskę...") została dotkliwie pobita przez carskich Kozaków. Po zawarciu małżeństwa z Hieronimem Ciechanowiczem, pochodzącym z Mikołajewszczyzny nad Niemnem, w przededniu wybuchu powstania 1863 roku przeniosła się do Królestwa Polskiego. Jej mąż walczył w szeregach powstańczych w ziemi płockiej. Waleria utrzymywała łączność z powstańcami, ukrywała rannych i poszukiwa­nych, niosąc im pomoc. Jak przystało na prawdziwą patriotkę, była gotowa do największych poświęceń w imię słusznej Sprawy. Po tragicznym upadku powstania w 1864 roku, zamieszkała z mężem w Płocku. Hieronim pracował w miejs­cowym urzędzie skarbowym. Jego nadwyrężone zdrowie na skutek przebywania w lesie w okresie powstania spowodowało, że u kresu życia był on sparaliżowany i Waleria musiała zapewnić mu szczególną opiekę, jak również zajmować się wychowaniem dorastających dzieci. Po śmierci męża, ok. 1900 roku Waleria przeniosła się do Pułtuska, a następnie do Nasielska, gdzie przebywała do początku lat dwudziestych. Później zamieszkała u swo­jej córki Stanisławy w Grodnie. Nieszczęśliwe potknięcie się w grodzieńskim kościele spowodowało kalectwo Wale­rii. Odtąd nie mogła już chodzić ani leżeć i do końca życia pozostała staruszką przykutą do fotela. Z Lida wiążą się jej ostatnie dwa lata życia. Otoczona troskliwą opieką mieszkała najpierw przy ul. Lotniczej, a później przy Lidzkiej 38 u swego najmłodszego syna Antoniego, naczelnika urzędu akcyzowego w Lidzie. Po ciężkich cierpieniach zmarła 23 stycznia 1933 roku, gdy w kraju rozpoczynały się obchody 70 rocznicy wybuchu powstania styczniowego. Wychowała sześcioro dzieci. Jeden z jej synów - Lucjan (zm. 1937 r.) był pracownikiem naukowym uniwersytetu moskiewskiego. Jako weterance powstania 1863 roku zostało przyznane jej odznaczenie i emerytura - ok. 110 złotych miesięcznie.
Zygmunt Cytowicz
Cytowicz został za nominowany przez Rząd prowincjonalny Litwy naczelnikiem wojennym powiatu rosieńskiego. Był to dymisjowany oficer artylerji z wojska moskiewskiego, posiadał dosyć znaczną majętność w powiecie rosieńskim, w pobliżu miasteczka Cytowian. Kierując się li tylko własnem poczuciem Mackiewicz pierwszy wystąpił do zbrojnej walki, łamiąc wszystkie skrupuły, które ją czyniły zależną od ospałych czynników. Wieść o tem prędko się rozbiegła po Żmudzi, a Cytowiczowi dodała odwagi wystąpić w pole. Niepodobnem już było nie uprzedzić rozporządzeń prowincjonalnego Rządu, któremu Cytowicz czuł się w obowiązku być bezwarunkowo posłusznym. Narady jednak szlachecko-ziemiańskie z całą plejadą konserwatywnych lamentów, skłaniały Cytowicza do wyczekiwania, tem bardziej, iż brak broni czynił natychmiastowe wystąpienie powiatu niemożliwem. Zacny więc obywatel, nie składał rąk w owem oczekiwaniu. Zebrał na prędce kilkutysięczną sumę ze składek i podatków szlacheckich, w końcu r. 1862 nagromadzoną, i wysłał ją na zakupienie broni do Prus, chociaż granica hermetycznie była zamkięta. Cytowiczowi nie brakowało ani doświadczenia, ani znajomości sztuki wojskowej, ale z charakteru łagodny i giętki, poddawał się częstokroć wpływom najgodniejszych zkąd inąd obywateli kraju, ale nie czułych i nie wierzących patrjotów. Dawały się czuć owe wpływy w niektórych postępkach Cytowicza, dusza jego jednak choć giętka, ale prawdziwie polska i szachetna, stawiła go w rzędzie ludzi, którzy umieją bez wahania się poświęcić wszystko, na głos sprawy narodu. Cytowicz sformował na prędce zarząd cywilny, mianował naczelnika powiatu, okręgowych i parafialnych, zalecił przeprowadzać organizację i zbierać pieniądze, bo potrzebował broni, a sprowadzenie jej uważał za możebne. W tym czasie, to jest 8 marca 1863 r. v. s. wystąpił w pole ks. Mackiewicz. Cytowicz zaś rozkazał robić ładunki, gromadzić ołów i kosy, zamówił kowali i rzemieślników do obozu, obmyślił plan i punkta zbioru. Rozkazał przytem sporządzić w Rosieniach obozową aptekę ze wszelkiemi sprzętami dla chorych i rannych. W całym tym czasie był niezmiernie czynny, a przy pomocy ludzi godnie spełnił obowiązek i postawił rosieński powiat w możności rychłego i poważnego wystąpienia do walki. Cytowicz we dwadzieścia osób zakłada pierwsze fundamenta oddziału w głębokiej puszczy między Cytowianami i Szydłowem. Była to młodzież, która od dni kilku opuściła swe domy z obawy przyaresztowania. Nikogo jeszcze nie było z włościan, bo ci nie należąc do organizacji o niczem pewnych wiadomości niemieli. Dopiero w niedzielę po ogłoszeniu manifestu przypadkiem kilkunastu odszukało miejsce obozu, a kilku z nich zaraz się przy łączyło do oddziału. We dwa dni było osób z pięćdziesiąt, a miejsce obozu stało się głośnem i wiadomem całej okolicy. Moskale będąc w Rosieniach w liczbie czterech kompanji nie śmieli zajrzeć w oczy powstańcom. Tymczasem rozpoczęły się obozowe roboty, przyrządzanie kos, naprawianie zepsutych strzelb, a przytem musztra, straże wewnętrzne i służba. Ochotników przybywało coraz więcej. W przeciągu dni pięciu było dwieście kilkadziesiąt osób. Z wojskowych był tylko jeden Cytowicz i kilku słabo z wojskowością obeznanych. Zdolniejsza i energiczniejsza młodzież spełniała obowiązki oficerów, a zainformowani na prędce przez Cytowicza o najniezbędniejszych wojennych porządkach, uczyli musztry i doglądali porządku. Służbę spełniano ochoczo i z energią, a Cytowicz dodawał wszystkim wytrwałości i otuchy. Organizowanie się szło olbrzymim krokiem, w przeciągu tygodnia oddział, rosnąc z dnia na dzień, był wewnątrz rządny i karny, a nawet był już w stanie przyjąć walkę. Wielką pomoc dał Pujdak. Broni niebyło innej, jak myśliwska i kosy, bo zakupionej z Prus przetransportować nie było można. Mocna jednak była wiara we zwycięztwo, ufność może zbyteczna w swe siły, a lekceważenie wszelkiej możebnej walki z Moskwą. Oddział wyobrażał sobie, że bez wielkich wysileń pokona hordy moskiewskie i oczekiwał bitwy, jako najpewniejszego zwycięztwa. Cytowicz podsycał owe przekonanie, rachując na odwagę żołnierza, chociaż podobne postępowanie do zgubnych doprowadziło rezultatów. Moskale zawiadomieni kilkakrotnie przez szczątki miejscowej policji o miejscu obozu i siłach powstańców zaledwo się odważyli w przeciągu tygodnia wyruszyć do lasu. Zdaje mi się, że Moskale zanadto byli bojażliwi, a powstańcy za wiele mieli śmiałości. Wszędzie są granice, których się nieprzekracza bezkarnie. Cytowiczowi nic nie pozostawało nad spotkanie Moskwy całą swą siłą, lub też rejterada w spokojniejszą okolicę, gdzieby organizację i uzbrojenie mógł wykończyć i skompletować. Moskale tylko dwumilową mieli przestrzeń do przebycia, ale szli aż dwa dni, zawiadamiając przytem drugą ruchomą kolumnę, stojącą w Lidowianach, aby uderzyła z przeciwnej strony. Cytowicz wiedział o wszystkiem, ale lekceważył siły Moskwy. Przed rankiem kiedy napad miał nastąpić, Cytowicz wysłał trzydziestu ludzi pod dowództwem Pawła Cytowicza dla przecięcia drogi Moskwie i zrobienia zasadzki. Moskale się nie spieszyli. O w pół do dziesiątej trafili na zasadzkę powstańczych strzelców, ale ich strzały niebyły gęste i prędko ustały, więc Moskale nie ponieśli strat licznych, cofnęli się, ale po niejakim czasie, rozsypani w łańcuch weszli w gęstwinę i zmierzali w stronę obozu. Zamarzłe bagna i trzęsawiska ułatwiły ten pochód. Cytowicz zaś rozsypał przednie swe części w tyraljery i również łańcuchem zajął dosyć szeroką przestrzeń, zachowując przy sobie kolumnę kosynjerów i pluton strzelców. Moskale uderzyli na lewe skrzydło, które zajmował Kiliński (nazwisko przybrane) ze swoją kompanją. Walka była przerywaną i trwała tylko 20 minut, gdy skrzydło Kilińskiego chwiać się poczęło. Uciekinierka pod zasłoną lasu rozpoczęła się wnet na dobre, a towarzysze nie widząc się wzajem, posądzali jedni drugich o ucieczkę i byli w obawie zostania otoczonymi pojedynczo przez Moskwę. Zresztą daleko większe są szanse przy atakujących jak przy stawiących opór. Skrzydło Kilińskiego zostało wkrótce przełamane i Moskwa wdarła się do obozu, gdzie amunicja i żywność niebyły nawet spakowane na wozy. Cytowicz rzucił się z kosynierami, ale ogień Moskwy był rzęsisty i powoli rozproszył kolumnę. Temuż losowi ulegli strzelcy i poszli w rozsypkę. Jeden tylko Cytowicz pogardził ucieczką. Wystrzelił swoją broń, zabił kilku Moskali i tuż za tem legł, przeszyty kilkunastu kulami. Jeszcze żył chwilkę, ale bagnety wnet wydobyły z niego ostatnią iskrę życia. Śmierć bohaterska i godna uwielbienia. Po jego śmierci nikt się nie znalazł, ktoby rozproszonych rozbitków zebrał i objął nad nimi dowództwo. Równocześnie ze śmiercią Cytowicza powiat utracił na cały ciąg powstania własną zbrojną załogę i wojennego naczelnika. Jeden tylko Pujdak zebrał ze 30 rozbitków, z którymi później wszedł w skład oddziałów Kuszłejki i Giedgowda. Pomawiano Cytowicza o zdradę w celu wydania na rzeź włościan, którymi zapełniony był oddział, skutkiem zmowy z innymi panami (czyli szlachtą).
Ludomir Cywiński
Ur. 13.2.1839 Gabułtów. Syn Szymona (powstańca listopadowego) i Honoraty Weryha-Darowskiej. Kształcił się na pensji ks. Jędrzejewskiego w Kościelcu a następnie do gimnazjum w Radomiu. Następnie pomagał ojcu w zarządzaniu majątkami: Niezwojowice, Baranów, Nagorzany. 2 lata studiował agronomię we Francji. Zostaje samodzielnym dzierżawcą dóbr w Rudzie Kościelnej i młodym wójtem tej wsi. Tam zastaje go powstanie. Wstępuje do zgrupowania Langiewicza do oddziału Klimaszewskiego. Jako porucznik sztabowy jest w bitwach pod Świętym Krzyżem, Staszowem, Małogoszczą. Po załatwieniu spraw służbowych w Krakowie i Lwowie wraca do obozu w Goszczy i tam zostaje chorążym oddziału Żuawów - Rochebruna. Walczy pod Chrobrzem i Grochowiskami po czym przechodzi do Galicji. Następnie w oddziale Chmieleńskiego. Po wycofaniu ponownie działa w oddziale organizowany przez Deskura, ponownie pod wodzą Cmieleńskiego - razem z Chabriolim są dowódcami oddziału zwanego żuawami. Na czele małego oddziału tym razem pod pseudonimem "Rokita" z powodzeniem kieruje walką pod Górami (4.11). Wchodzi z oddziałem do zgrupowania Haukego "Bosaka". Tam zostaje mianowany lustratorem generalnym województwa sandomierskiego - i powierzona mu zostaje misja wizytacji licznych rozproszonych oddziałów zgrupowania. Ostatnią bitwą jego jest bitwa pod Bodzechowem. Wraca do Galicji i po krótkim aresztowaniu wyjeżdża do Czech i Paryża. Do Królestwa wraca pomimo zagrożenia zsyłką w listopadzie 1865. Otrzymuje wyrok roku więzienia w Cytadeli - dzięki amnestii wychodzi po 2/3 tego czasu. Przenosi się w okolice Solca. Dzierżawi folwark Raj. W 1870 kupuje majątek Piotrawin a następnie Kamień. Ożenił się z Zofią Targowską. Miał 5 synów, m.in.: Stanisława i Juliusza i dwie córki. W powstaniu walczyli też jego dwaj bracia: Bronisław i Mieczysław.
Sylwester Karol Czartoryski
Artykuł | Ur. 31.12.1819, Martynów pow. stryjski, zm. 4.5.1902 Kraków.[4][11] Syn Jana i Tekli Kiernickiej.[17] Przed Powstaniem był 40 lat rządcą i kasjerem [2] w Kongresówce.[16] W czasie Powstania był w organizacji zajmując się sprowadzaniem broni. Walczył w tarnopolskim.[2] Oficjalista prywatny w (Myszkowicach) (komisarz dóbr i mandatariusz hr. Baworowskiego).[2][12][14][17]. W 1867 wpłacił 5 złr (w grupie z Mikuliniec) na rzecz powstającego Towarzystwa Oficjalistów Prywatnych. W 1867 zmarł mu syn Karol, będący na IV roku Gimnazjum w Brodach.[13] W 1883 bez środków do życia, prosił w prasie o wsparcie (żyło jeszcze 4 z jego dzieci).[16] Następnie w 1889 kontroler przy Towarzystwie Spożywczym, zamieszkały we Lwowie, żonaty, 2 dzieci (pozostałe zmarły wcześniej). [2] Oświadczenie o przystąpieniu do Towarzystwa Wzajemnej Pomocy Uczestników Powstania Polskiego 1863/64r. podpisał 07.06.1889r. Zmarł w Krakowie w szpitalu Helclów.[1][11] Pochowany Kraków - Rakowice, kw. VI, rz- 10, gr. 23[11] Żona: Karolina Sokołowska [2]. c. Michała i Marii Grudzińskiej [17] Dzieci: 1. Hipolit Marian, ur. 1851 Myszkowice [17] 2. Maria Katarzyna, ur. 1852 [17] 3. Maria, ur. i zm. 1853 bliźniak [17] 4. Jan, ur. i zm. 1853 bliźniak [17] 5. Bolesław, ur. 1855 [17] 6. Klementyna Antonia, ur. 1856 [17] 7. Karol Leopold, ur. 1858, zmarł 1876 Brody będąc w IV klasie gimnazjum[12][13] [17] 8. Julian Tekla, ur. 1861 [17] 9. Zofia Wanda (mąż: Marian Bronisław Szeliński) 10. Felicjan, ur. 1868 Tarnopol,[8] konduktor kolejowy,[6] żona1: Maria Waleria Gibas (Gibarzewska); żona 2 Eugenia Medwetzka, pochowani: kwatera XVa, rząd 10 miejsce 6 [8])
Włodzimierz Czetwertyński
książę, syn Kaliksta, urodzony z Kropińskiej, córki jedynej jenerała Ludwika Kropińskiego, mój kolega z kijowskiego uniwersytetu, w którym zaliczał się do słuchaczy wydziału przyrodniczego. Aresztowany za udział w organizacji powiatu włodzimierskiego gub. wołyńskiej, przyjął na siebie jako bezżenny winy naczelnika powiatu, człowieka starszego i obarczonego obowiązkami rodzinnemi. Dzięki posiadanym stosunkom bawił w Usolu niedługo, w czasie zaś swego tam pobytu mieszkał współnie z Juljanem Kędrzyckim w domu wdowy Kołominowej, którego parter zajmowali Romanowie Bnińscy. Opuszczając Usol wpisał Czetwertyński do mego albumu kilka wierszy, które zakończył słowami:,,I ja byłem w Arkadji", a Arkadją tą miał być Usol! Po powrocie do kraju ożenił się z hrabianką Marją Uruską. Jest ojcem trzech córek, z których dwie zamężne, jedna za Zamojskim, druga za Tarnowskim, i trzech synów, którzy pokończyli wyższe zakłady naukowe. Najstarszy z nich Seweryn, ożeniony z hr. Przeżdziecką, córką Gustawa, zapowiada się jako myślący obywatel kraju. Czetwertyński Włodzimierz założył w dobrach żony Milanowie piękną rezydencję i starannie utrzymywany ogród, przeniósł tam, uporządkował i wzbogacił połączone bibljoteki dziadka jenerała Ludwika Kropińskiego i teścia hr. Seweryna Uruskiego, tudzież archiwa rodzinne, które utrzymuje we wzorowym porządku. Pracuje przytem stale w Komitecie Dyrekcji Szczegółowej Siedleckiej, jako radca wybierany przez obywateli. Stosunki z kolegami szkół i wygnania utrzymuje na stopie właściwej i jest zawsze uczynnym w miarę możności. Co do stosunków z władzami rosyjskiemi, nie zdołał utrzymać się na stanowisku, wymaganym od Polaka patrjoty, czego idealny przykład miał w postępowaniu księcia Tadeusza Lubomirskiego. W ostatnich czasach wybrany został Czetwertyński prezesem Towarzystwa Dobroczynności w Warszawie, który to obowiązek spełnia dotychczas.
Jarosław Dąbrowski
Pragnąc jaknajrychlej wywołać powstanie i pokładając wielkie nadzieje w organizacyi wojskowej, Dąbrowski osnuł plan następujący. Powstanie wybuchnie w Warszawie. Część sił rewolucyjnych prowadzić będzie walkę na barykadach, część zaś rzuci się na cytadelę i zdobędzie ją przy pomocy wciągniętych do spisku oficerów. Oficerowie wydadzą też powstańcom dwie inne twierdze, Modlin i Dęblin. Wtedy powstanie będzie mogło rozszerzyć się po całym kraju i przybrać potężne rozmiary. Ufność Dąbrowskiego udzieliła się i innym, i naznaczono nawet termin powstania na 14 lipca 1862 roku. Jednakże, gdy od oficerów-spiskowców zażądano stanowczego oświadczenia, czy można liczyć na ich żołnierzy, to dwóch tylko dało twierdzącą odpowiedź. Wobec tego naturalnie trzeba było owego planu zaniechać. Prócz tego rząd wpadł na ślad organizacyi wojskowej i kilku jej członków uwię ził. Trzech z nich, porucznika Arnholda, finlandczyka, podporucznika Śliwickiego, rusina, i podoficera Rostkowskiego. polaka, skazano na karę śmierci; wyrok Wykonano 28 czerwca w Modlinie. Wkrótce aresztowano i Dąbrowskiego. Stało się to w następu jący sposób. Dnia 7 sierpnia młodziutki litograf Ryli zrobił zamach na margrabiego Wielopolskiego, którego car świeżo mianował naczelni kiem rządu cywilnego w Królestwie Polskiem. Dąbrowski brał udział w przygotowaniach do zamachu. Ponieważ dostęp do margrabiego był trudny, więc Dąbrowski zaproponował, aby Ryli przyodział się w mundur oficerski. Dąbrowski wystarał się o mundur, i Ryli przymierzał go. Czy dlatego, że mundur żle na nim leżał, czy też dlatego, że guziki nie były jeszcze przyszyte dość, że Ryli nie przebrał się za oficera, i mundur został w mieszkaniu Dąbrowskiego. Rylla po nieudatnym zamachu aresztowano, i podczas śledztwa wyszła na jaw sprawa z owym mundurem. Podejrzenie policyi padło na Dąbrowskiego i 14 sierpnia 1862 r. osadzono go w cytadeli. Dąbrowski jednak wy- tłómaczył się łatwo z posiadania munduru, Ryli zaś przy konfrontacyi z Dąbrowskim oświadczył, że „tego pana nie zna u . Dnia 30 grudnia oddano Dąbrowskiego pod sąd wojenny, który wyrokiem z 11 sierpnia 1863 r. uznał Dąbrowskiego niewinnym. Mimo to zatrzymano go w cytadeli, jako podejrzanego. Dąbrowski musiał tedy siedzieć w więzieniu, kiedy na ziemi polskiej wrzał zawzięty bój z najezdnikiem. Odcięty od świata, wi dując się tylko z swą narzeczoną, Pelagią Zgliszczyńską (z którą w kwietniu 1864 r. wziął ślub w cytadeli), powziął plan niesłychanie śmiały. Oto chciał ni mniej ni więcej, jak wywołać ''rewolucyę więzienną''. u Za pośrednictwem narzeczonej swej, prosił Rząd Narodowy, aby mu dostarczono rewolweru i planu okolic Warszawy. Dąbrowski podejmował się porozumieć z więźniami, którymi cytadela była zapełniona, wieczorem w W. Sobotę, kiedy ''każdy prawowity moskal jest pijany'', wezwać do swej celi żandarma, stojącego na straży w korytarzu, palnąć mu w łeb, potem wyjść, pootwierać cele i wypuścić więźniów ; wtedy wszyscy razem rozbroją straż i odwach na dole, wyjdą gromadnie z X pawilonu, podpalą prochownię, wysadzą cytadelę w po wietrze, a sami, korzystając z zamieszania, uciekną. Dąbrowski prosił jeszcze, by gdzieś w pobliżu Warszawy stały gotowe bryczki i konie oraz jaki oddziałek powstańczy. Rząd Narodowy uczynił zadość prośbie Dąbrowskiego, dostarczył mu rewolweru, zgromadził w okolicach War szawy oddział powstańców; ale koledzy więzienni Dąbrowskiego stanowczo oparli się jego zamiarowi. Wobec tego rzecz nie doszła do skutku. Po dwóch latach pobytu w cytadeli, Dąbrowski zwrócił się do namiestnika hr. Berga z prośbą, aby raz wreszcie zakończono jego sprawę i wysłano go do miasteczka Ardatowa, gdzie przebywała w „zsyłce** jego żona. Przez ten czas jednak władze moskiewskie do wiedziały się o prawdziwej roli Dąbrowskiego w ruchu rewolucyjnym. Sąd wojenny skazał go na śmierć, namiestnik wszakże złagodził wyrok, skazując Dąbrowskiego na ''pozbawienie praw stanu, szlachectwa, stopnia oficerskiego, medalu i orderu św. Stanisława i zesłanie do ciężkich robót na lat piętnaście, połączone z konfiskatą wszelkiego bądź to odziedziczonego, bądź osobiście nabytego mienia''. W listopadzie 1864 r. Dąbrowskiego wywieziono z Warszawy i osadzono tymczasowo w moskiewskiem więzieniu etapowetn na ''Kołomażnym Dworie''. Stąd Dąbrowskiemu przy pomocy przyjaciół udało się zbiedz. Rosyjski historyk powstania, Mikołaj Berg, tak opisuje tę śmiałą ucieczkę: „W jednym z przyległych (do więzienia) zaułków powstała polska garkuchnia. Więźniom pozwalano brać jadło z tej gar- kuchni. Na jadalnię przeznaczona była osobna izba obok bramy wchodowej. Otóż pewnego dnia jedna ze służących przyniosła w koszyku pod talerzami ubranie kobiece, w które się Dąbrowski podczas obiadu przebrał, poczem, otuliwszy głowę i twarz chustką, wyszedł spokojnie przez bramę więzienną wraz z innemi służącemi. Na razie ukryty w kuchni zbieg dostał się wieczorem do mieszkania niejakiego Szestakowicza, ucznia gimnazyum kazańskiego, u którego przemieszkał przez cały grudzień 1864 r. W początkach stycznia 1865 r. Dąbrowski wyjechał do Petersburga, gdzie miał licznych przyjaciół i znajomych. Z ich po mocą udało mu się uwolnić żonę, która przebywała w Ardatowie na zesłaniu. W roku 1866 wybuchła wojna między Austryą a Prusami i Włochami. Polacy nie mogli oczywiście popierać ani Austryi, ani Prus, ale stanęli po stronie Włoch, które dążyły do odebrania Austryi Wenecyi. Rząd włoski zgodził się na utworzenie przy swej armii dwóch legionów cudzoziemskich : węgierskiego i polskiego. Dowódzcą legionu polskiego miał być jenerał Bosak-Hauke, który zaszczytnie odznaczył się w po wstaniu 1868 r., szefem jego sztabu — Jarosław Dąbrowski.
Jarosław Dąbrowski
ur. r. 1837 w Żytomierzu, oddany 1847 r. do Brześcia do korpusu kadet., jako podpor. wysłany na Kaukaz, bił się z Szamilem, dopóki nie obudziły się uczucia, których później był najgorętszym i najczynniejszym wyznawcą. Nie chcąc w tych warunkach pozostawać na Kaukazie wstąpił do Akademii general, sztabu w Petersburgu i jako kapit. znajdował się tamże w r. 1858/59 należąc już wówczas do kółka rewolucyjnego patryotów polaków, których zadaniem było szerzenie propagandy w wojsku na korzyść Polski. W r. 1861, przeznaczony jako kwatermistrz do Warszawy, stał się osią, około której skupił się cały ruch wojskowy. Ponawiązywał stosunki wojskowe z różnemi osobistościami, brał udział we wszystkich pracach przygotowawczych. Już było uplanowane nawet wydanie twierdzy Modlina powstaniu, gdy aresztowanie Dąbrowskiego przeszkodziło wykonaniu zamiaru. Pomimo uwięzienia wydawał polecenia i znosił się z komitetami Rz. N. za pomocą swej narzeczonej , która wraz ze swemi ciotkami z nadzwyczajną brawurą przemycała jego zlecenia i przeprowadzała porozumienie się z Komitetami po sobie następującemi, dostarczała rewolwerów i narzędzi do wydostania się z więzienia niejednemu uwięzionemu. Słynny spisek w cytadeli był przez Dąbrowskiego zorganizowany, a miał na celu wydostanie się wszystkich więźniów na wolność. Na nieszczęście w dzień urzeczywistnienia, przez nieostrożność jednego ze spiskowych, plan został zdradzony. Dąbrowski skazany na śmierć, tylko cudem ocalał. Dnia 5. kwietnia 1864 wystarano się o pozwolenie wzięcia ślubu, na dwa dni przed rozstrzelaniem. Ślub odbył się w Cytadeli i spowodował zmianę wyroku śmierci na katorgę. Z początku grudnia wywieziony, w końcu grudnia uciekł z drogi. Do połowy maja 1865 przechowywał się w Petersburgu oczekując wiadomości, dokąd została wysłaną żona jego, uwięziona zaraz po ślubie i wywieziona wraz z ciotkami do Ardalowa. Ułatwiwszy ucieczkę żonie, udał się wraz z nią przez Petersburg do Szwecji Po kilkumiesięcznym pobycie, przybył do Paryża, gdzie przewodniczył we wszystkich pracach emigracyjnych, zarabiając jako rysownik w biurach transatlantyckich. Dnia 21. maja 1871r skończył na barykadach jako jenerał naczelnik miasta Paryża, kierując obronę miasta podczas komuny, dając dowody swej odwagi i wyższych zdolności. Zona jego Dąbrowska Pelagia ze Zgliczyńskich ur. r. 1843 w Dubiance, znana gorąca patryotka i jako z najczynniej szych, największe oddająca usługi w organizacji narodowej, po śmierci męża przybyła do Galicji, gdzie przechodząc bardzo ciężkie chwile, wychowała z pracy rąk trzech synów. Obecnie przełożona gimnaz. żeńskiego w Krakowie, na tem stanowisku służy zaszczytnie idei i krajowi.
Jarosław Dąbrowski
(..) zjawił się w tej dobie w Warszawie człowiek obdarzony od natury niezwykłą energią, stanowczością i szybkością w działaniu. On to ocalił Komitet miejski i nadał mu tak szaloną siłę pędu, źe zmiatał i druzgotał wszystko przed sobą i jego biegowi w nieznaną dziedzinę przeznaczeń nikt i nic oprzeć się nie mogło. Tym człowiekiem, który tak decydujący wpływ wywarł na losy komitetu miejskiego, na losy spisku, a co najważniejsza na losy Polski, był znany nam ze swej działalności rewolucyjnej w Peters burgu, Jarosław Dąbrowski. Był to jeszcze w tej porze bardzo młody człowiek, liczący zaledwie 25-ty rok życia (urodzony w 1837 roku w Żytomierzu 2 ), a jednakże miał już za sobą całą przeszłość pełną przygód i twardych kolei. Oddany przez matkę Zofię z Falkenhagenów w dziesiątym roku życia do korpusu kadetów do Brześcia Litewskiego, stąd do szkoły artyleryjskiej w Petersburgu, wysłany został jako porucznik na Kaukaz, gdzie w strasznej wojnie wytępieni jaką tam prowadzono, urobił się na bardzo zdolnego oficera. Z ciężkiej tej szkoły życia, przez którą tyle młodzieży polskiej przechodziło, szkoły znaczonej krwią, wyniósł or der św. Stanisława, stopień porucznika artyleryi i opinią świetnego oficera. Dzięki tej opinii, po pięcioletnim pobycie na Kaukazie, pozwolono mu wstąpić do akademii sztabu jeneralnego w Petersburgu, jednego z najlepszych bezwątpienia zakładów tego rodzaju w Europie. Tutaj to, w tej szkole, w której podówczas bardzo wielu znajdowało się Polaków, Dąbrowski zawiązał liczne stosunki z młodzieżą polską, w celu obudzenia w niej drzemiących uczuć patryotycznych. W jego mieszkaniu w domu Kułagina na ulicy Oficerskiej, wynajętem na współkę z kolegami: Michałem Heidenreiehem, który miał w parę lat później stać się postacią historyczną pod pseudonimem Kruka, Ferdynandem Waraskim, niegdyś oficerem ułanów pułku Nowomirgorodzkiego i Hieronimem Staniewiczem, stale co środę schodzili się uczniowie trzech akademij wojskowych: artyleryjskiej, inżynierskiej i sztabu jeneralnego, oraz studenci uniwersytetu, instytutów: technologicznego, komunikacyi i z akademii leśnictwa (...) Zaopatrzony w list rekomendacyjny od Sierakowskiego do Karola Majewskiego, sam zresztą nie bez pewnych stosunków w Warszawie, jako krewny znakomitego pisarza i wysokiego urzędnika w Komisyi oświecenia, Józefa Korzeniowskiego, puścił się w tę podróż. W Warszawie zawiązał stosunki z całem stronnictwem ruchu, ze wszystkimi jego odcieniami, słuchał ich gorących mów i widząc wyraźne ich dążności powstańcze, zrazu zachowywał się bardzo chłodno, a nawet tu i owdzie mówił ze znajomością rzeczy człowieka fachowego, że na dzieje i zamiary, jakie przed nim rozwijano, nie mają żadnych szans powodzenia. (...) Ale to, czego nie mogły zrobić najbardziej płomieniste mowy spiskowców warszawskich, zrobiły pię kne oczy kobiety. W czasie swego pobytu zapoznał się z niejaką panną Pelagią Zgliczyńską, namiętną, czerwoną patryotką, jakiemi były prawie wszystkie kobiety tej epoki. (...) Wszelkie wątpliwości, wszelkie chłodne obliczanie szans zniknęło z jego umysłu; owładnęła nim, odurzyła go jak wyziew niezdrowy, miłość do kobiety i wszystko oblała jakiemś światłem, całkiem inaczej rzeczy przedstawiającem. W takiem usposobieniu duszy i serca, po dwutygodniowym pobycie w Warszawie, powrócił do Petersburga. (...) Sprawozdanie wygłoszone z właściwą Dąbrowskiemu siłą i energią słowa, w którem zdawał się brzmieć głuchy pomruk gotującej się do wybuchu Warszawy, wywarło rozmaite na słuchaczów wrażenie. (...) Ukończywszy świetnie swe egzamina, odkomenderowany został do Warszawy, nie bez usilnych o to zabiegów ze swej strony, gdyż ciągnęły go tam, nad Wisłę, piękne oczy ukochanej i wir gotującej się burzy. W randze adjutanta sztabu jeneralnego szóstej dywizyi piechoty, konsystującej stolicy polskiej i jej okolicach, puścił się w drogę. W Warszawie stanął w dniu 6 lutego 1862 r. i zamieszkał w hotelu Saskim pod Nr. 9, skąd później przeniósł się na Nalewki i stale się ulokował w domu Charczewskiej (Nr. 2256). Wkrótce jego figurka mała, szczupła, drobna, ale niezmiernie ruchliwa, przybrana w mundur adjutancki, znaną była wszystkim spiskowcom wielkomiejskim, i z właściwą Warszawiakom bystrością w odgadywaniu charakterów ludzkich i określaniu ich odpowiedniem, przezwano go ''Łokietkiem'', i ta nazwa została mu na zawsze, wielu go tylko pod nią znało, nie wiedząc, jakie właściwie miano nosi ten młody oficer, ruchliwy i czynny. (...) Dąbrowski lubiał chodzić pojedynkiem, działać na własną rękę, nie pytając się nikogo i nie radząc, znajdując chyba odpowiedzialność tylko przed własnem sumieniem ....
Maksymilian Dalbor
Maksymilian Dalbor urodził się 15 października 1839 r. w Poznaniu. Szybko został sierotą. Od 14 roku życia pracował w kancelarii adwokackiej. Potem był elewem rolniczym w Miłosławiu (po poparciu go przez hrabiego Mielżyńskiego). W 1860 r. został wcielony do wojska pruskiego. Tam dosłużył się stopnia sierżanta. Gdy dowiedział się o wybuchu powstania styczniowego zbiegł z jednostki wojskowej z Wrocławia w ubraniu cywilnym. Po ucieczce z Wrocławia dotarł do dóbr nadgranicznych nad Prosną, których właścicielem był Aleksander Szembek. Współdziałał w przemycie broni przez granicę, a w sierpniu 1863 r. pod pseudonimem „Ćwikliński” był podkomendnym w oddziale pułkownika Edmunda Taczanowskiego. Walczył 26 sierpnia 1863 r. pod Sędziejowicami, 28 sierpnia pod Borównem i tego samego dnia pod Szczercowem. Dzień później został ranny w bitwie pomiędzy Nieznanowicami a Kruszyną. Wówczas to Rosjanie wzięli go do niewoli. Trafił do szpitala w Warszawie, a następnie otrzymał paszport od konsula pruskiego z nakazem powrotu do Prus. On jednak tego nie uczynił i znów przyłączył się do powstania. Walczył w oddziale pułkownika Ludwika Żychlińskiego i Pawła Landowskiego „Kosy”. Miał wówczas stopień kaprala i dowodził dwudziestoma ludźmi. Na początku 1864 r. znowu trafił do niewoli, tym razem w lasach koło Maciejowic. Trafił później do cytadeli warszawskiej. Tam odbył się jego proces. 7 maja 1864 r. ''za udział w zbrojnym powstaniu'' został skazany na osiem lat ciężkich robót w twierdzach syberyjskich. 9 maja 1864 r. wyrok konfirmował namiestnik Królestwa Polskiego Fiodor Berg. Po półrocznej trasie pieszo trafił do Nerczyńska (przy pograniczu Chin i Mongolii). Tam pracował w kajdanach na nogach w podziemnej . Z powodu ciężkich warunków panujących w kopalni w 1865 r. wybuchł bunt, w którym uczestniczył Maksymilian Dalbor. Za udział w buncie został skazany przez Sąd Wojenny w Aleksandrowsku na czterdzieści batów i na kolejne dwa lata pracy w kopalni. 16 kwietnia 1866 r. zmniejszono mu jednak karę o połowę. W 1869 r. weszła w życie amnestia carska zwracająca wolność poddanym pruskim i austriackim. Żandarmi rosyjscy przekazali go Prusakom na moście w Toruniu. Wolność miał tylko i wyłącznie od cara, a czekało go jeszcze rozliczenie z cesarzem. Władze pruskie postawiły go przed sądem wojskowym, a ten za dezercję z pruskiej armii skazał go na więzienie w twierdzy głogowskiej. Przesiedział tam tylko siedem miesięcy, gdyż w 1870 r. wybuchła wojna francusko-pruska. Znów wcielono go do wojska pruskiego. Był szeregowcem w kompanii niemieckiej korpusu okupacyjnego i nadzoru nad jeńcami francuskimi. Z wojska zwolniony został po zakończeniu wojny w 1871 r. Maksymilian Dalbor liczył już wtedy 32 lata i miał spory bagaż doświadczeń życiowych. Wrócił do rodzinnej Wielkopolski, lecz nie mógł znaleźć tutaj pracy. W tym samym roku przeniósł się do Galicji i ukończył Wyższą Szkołę Leśniczą we Lwowie. Najpierw zarządzał majątkiem Wola Justowska pod Krakowem, następnie pracował w administracji dóbr i lasów prywatnych na Podolu, następnie pełnił tę samą funkcję, ale u Włodzimierza Dzieduszyckiego we Lwowie. Tę pracę stracił w 1907 r. … gdy już miał 68 lat. Następnie podejmował się bardzo mało płatnych prac w magistracie lwowskim, dorabiał też wyjazdami na sekwestrację. Zmarł 13 lipca 1923 roku w Krotoszynie i tu jest pochowany na cmentarzu.
Konstanty Dalewski
syn Dominika i Dominiki z Narkiewiczów, ur. w Kunkułce w pow. lidzkim (gub. wileńskiej), w r. 1837, zginął rozstrzelany w Paryżu 27 maja 1872 r., rodzony brat wymienionych w „Pamiętnikach" Franciszka, Aleksandra i Tytusa, szwagier Sierakowskiego. Po ukończeniu nauk gimnazjalnych, wstąpił na uniwersytet do Moskwy, lecz, w skutek, podniesionej kwestji włościańskiej, przechodzi na miernictwo, w tem przekonaniu, że na tem polu lepiej potrafi służyć krajowi. Po ukończeniu studjów mierniczych objął posadę w gub. kowieńskiej, lecz w krótce później, po wybuchu powstania, gdy Sierakowski objął dowództwo nad siłą zbrojną w gub. kowieńskiej, Konstanty D. staje przy nim z garstką młodzieży (w śród której między innem i byli ze wzmiankowanych w pamiętnikach trzej synowie Stefana Gieysztora: Bolesław, Józef i Bronisław, dwaj Stengelmejerowie i inni). Zrazu walczy jako szeregowiec, później, po bitwie pod Birżami, pozostaje pod dowództwem Laskowskiego, a w reszcie kieruje własnym oddziałkiem. Odważny, zawsze spokojny, nawet wówczas, gdy z placu boju pod gradem kul unosi rannych lub broń po poległych, ciężko ranny zdaje dowództw o nad swym oddziałkiem Rutkowskiemu, uchodzi za granicę, wraca atoli kilkakrotnie dla ratowania resztek swojego oddziałku. Za granicą wynalazł zajęcie dla siebie i dla kilku Żmudzinów, którzy z nim przyjechali, w St.-Gallen, gdzie pracuje w fabryce wyrobów żelaznych, później, gdy byt towarzyszy był już zabezpieczony, — jedzie do Paryża i otrzymuje pracę w księ­garni Wł. Mickiewicza. W czasie oblężenia Paryża, K. D. zaciągnął się do 6-go bataljonu gwardii narodowej i zyskał wielkie swej zwierzchności uznanie. Po zawarciu rozejm u K. D. podał się do dymisji, w wojnie cywilnej udziału nie brał i wró­cił do swej pracy w księgarni, 27 maja 1872 r., w skutek fał­szywego doniesienia, że z domu, w którym znajdowała się księgarnia, padł strzał — stawiony przed trybunałem wojskowym, został rozstrzelany w ogrodzie Luksemburskim. Według charakterystyki, którą posiadamy, „był to człowiek prawy, nieustraszony, sumienny pracownik wszędzie, gdzie go nieubłagany los rzucał. Cichy, zamknięty w sobie, skory w niesieniu pomocy potrzebującym"
Konstanty Dalewski
syn Dominika i Dominiki z Narkiewiczów, ur. w Kunkułce w pow. lidzkim (gub. wileńskiej), w r. 1837, zginął rozstrzelany w Paryżu 27 maja 1872 r., rodzony brat wymienionych w „Pamiętnikach" Franciszka, Aleksandra i Tytusa, szwagier Sierakowskiego. Po ukończeniu nauk gimnazjalnych, wstąpi! na uniwersytet do Moskwy, lecz, wskutek, podniesionej kwestji włościańskiej, przechodzi na miernictwo, w tem przekonaniu, że na tem polu lepiej potrafi służyć krajowi. Po ukończeniu studjów mierniczych objął posadę w gub. kowieńskiej, lecz wkrótce później, po wybuchu powstania, gdy Sierakowski objął dowództwo nad siłą zbrojną w gub. kowieńskiej, Konstanty D. staje przy nim z garstką młodzieży (wśród której między innem i byli ze wzmiankowanych w pamiętnikach trzej synowie Stefana Gieysztora: Bolesław, Józef i Bronisław, dwaj Stengelmejerowie i inni). Zrazu walczy jako szeregowiec, później, po bitwie pod Birżami, pozostaje pod .dowództwem Laskowskiego, a wreszcie kieruje własnym oddziałkiem. Odważny, zawsze spokojny, nawet wówczas, gdy z placu boju pod gradem- kul unosi rannych lub broń po poległych, ciężko ranny zdaje dowództwo nad swym oddziałkiem Rutkowskiemu, uchodzi za granicę, wraca atoli kilkakrotnie dla ratowania resztek swojego oddziałku. Za granicą wynalazł zajęcie dla siebie i dla kilku Żmudzinów, którzy z ni.m przyjechali, w St.-Gallen, gdzie pracuje w fabryce wyrobów żelaznych, później, gdy byt towarzyszy był już zabezpieczony, — jedzie do Paryża i otrzymuje pracę w księgarni Wł. Mickiewicza. W czasie oblężenia Paryża, K. D. zaciągnął się do 6-go bataljonu gwardii narodowej i zyskał wielkie swej zwierzchności uznanie. Po zawarciu rozejmu K. D. podał się do dymisji, w wojnie cywilnej udziału nie brał i wrócił do swej pracy wi księgarni, 27 maja 1872 r., wskutek fałszywego doniesienia, że z domu, w którym znajdowała się księgarnia, padł strzał — stawiony przed trybunałem wojskowym, został rozstrzelany w ogrodzie Luksemburskim. Według charakterystyki, którą posiadamy, „był to człowiek prawy, nieustraszony, sumienny pracownik wszędzie, gdzie go nieubłagany los rzucał. Cichy, zamknięty w sobie, skory w niesieniu pomocy potrzebującym
Strona z 25 < Poprzednia Następna >